"Warto rozważyć tezę, że religie monoteistyczne przyzwyczajają wiernych do objaśnienia świata przez działanie ukrytych sił. I dla wielu wiernych to coś w rodzaju propedeutyki do teorii spiskowych" - pisze dla OKO.press prof. Stanisław Obirek
Profesor Janusz Tazbir w obszernym komentarzu (znacznie przekraczającym objętość komentowanego tekstu) do Protokołów mędrców Syjonu zastanawiał się nad przyczynami sukcesu tego produktu carskiej Ochrany z początku XX wieku.
Książkę Protokołów mędrców Syjonu. Autentyk czy falsyfikat dostałem od prof. Tazbira w 2004 roku z żartobliwą dedykacją: „Nie ja napisałem Protokoły mędrców Syjonu!". Wtedy byłem jeszcze członkiem zakonu jezuitów, więc zaciekawiło mnie, że Tazbir antysemicki paszkwil zestawił z równie popularnym falsyfikatem Poufne rady Towarzystwa Jezusowego z początków XVII wieku autorstwa byłego jezuity Hieronima Zahorowskiego (1582-1634).
Sobota
Prawdę Ci Powie
Cykl "SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE" to nowa propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Oba teksty wiele łączy mimo odmiennych treści. Przede wszystkim dostarczają prostych odpowiedzi na równie proste pytania. Po lekturze takich pism świat wygląda zrozumiale, bo wiadomo kto rządzi światem i za czyje pieniądze.
Nową wersją i to o wiele groźniejszą od Protokołów był niewątpliwie Mein Kampf Hitlera, który zresztą poważnie inspirował się pierwowzorem. Hitler nie był jedynym, który uznał ten paszkwil za poważne źródło historyczne. Również dzisiaj nie brak zwolenników jego autentyczności.
Zresztą również Poufne rady doczekały się kontynuacji. Oto inny sfrustrowany były jezuita Martin Malachi w 1987 roku opublikował opasły tom zatytułowany po prostu "Jezuici", w którym przekonywał swoich czytelników, że to właśnie jezuici są odpowiedzialni za niszczenie kościoła katolickiego od wewnątrz.
Malachi był przez wiele lat bardzo bliskim współpracownikiem jezuity i wpływowego kardynała Augustina Bea, jednego z głównych autorów rewolucyjnej deklaracji soborowej Nostra aetate. Jak wiadomo, zmieniła ona stosunek katolicyzmu do innych religii, zwłaszcza do judaizmu.
Gdy Malachi uznał, że zmiany idą za daleko, opuścił zakon i poświęcił się pisaniu książek demaskujących „wpływy” swoich nazbyt jego zdaniem postępowych współbraci. Do dzisiaj znajduje wielu entuzjastycznych czytelników również w Polsce, z tego prostego powodu, że dostarcza prostych wyjaśnień dla skomplikowanych procesów dziejowych.
Dywagacje Malachiego to tylko mały wycinek olbrzymiego rynku na temat machinacji watykańskich i ciemnych sił, które dla wielu w sposób zupełnie oczywisty uśmierciły nie tylko Jana Pawła I po zaledwie 33 dniach pontyfikatu, ale nadal rozdają karty na szczytach władzy kościelnej.
Po terrorystycznym ataku na Światowe Centrum Handlowe (World Trade Center) w Nowym Jorku pojawiły się fantastyczne teorie, z których jedna przypisywała ten atak … Żydom. Wykładałem wtedy w Łodzi i do dziś pamiętam, gdy pracujący na moim wydziale jako visiting professor kolega z USA, zresztą afroamerykanin, gotów był dostarczyć mi listę owych tajemniczych Żydów. Gdy go o nią poprosiłem to do tematu już nie wrócił.
A z naszego polskiego podwórka godzi się przypomnieć dla wielu ciągle jeszcze otwartą sprawę katastrofy samolotu prezydenckiego z 10 kwietnia 2010 roku. Antoni Macierewicz wraz z zespołem jest mistrzem insynuacji i nie widzi potrzeby dokumentowania swoich teorii, wystarczy przecież insynuacja.
Godnym partnerem tej strategii jest Jarosław Kaczyński, który na wszystkie problemy z jakimi boryka się polska krucha demokracja ma gotową odpowiedź, która brzmi – wina Tuska!
W ten system wprzęgnięty jest przemyślnie zorganizowany aparat propagandowy, którego nie powstydziłby się sam Władimir Putin.
Długo by rozprawiać o teorii zamachu i „religii smoleńskiej”, ważne, że i w jednej, i w drugiej pojawiają się nader proste wyjaśnienia, które wzmacniane rządową propagandą i mocnymi argumentami finansowymi sprawiają, że zdrowy rozsądek i przekonujące dowody rządowej komisji Millera giną w szumie dezinformacji.
Gdy wybuchła pandemia koronawirusa Covid-19 również nastąpił prawdziwy wysyp teorii spiskowych, które dostarczały podobnie „wiarygodnych” wyjaśnień, dlaczego akurat teraz ta pandemia się pojawiła. Pamiętam jak jeden z utytułowanych kolegów całkiem serio przekonywał mnie, że to wina Billa Gates’a, bo mu tak powiedzieli krewni z USA, którzy są znakomicie poinformowani. Zaproponowałem, by w naszych rozmowach temat koronawirusa się więcej nie pojawił, bo stanowi to poważne zagrożenie dla naszej znajomości.
To, że to proste wyjaśnienie nie ma żadnego związku z rzeczywistością, nie przeszkadza ani autorom takich tekstów, ani ich czytelnikom. Im prostszy przekaz, tym bardziej przekonujący.
Dlaczego tak wielu z nas szuka prostych rozwiązań?
Pozwolę sobie przywołać wyjaśnienie wspomnianego wyżej znakomitego historyka Janusza Tazbira, zainteresowanych odsyłając do lektury całości jego pouczającego wstępu do Protokołów Mędrców Syjonu, który niewątpliwie zasługuje na wydanie w formie oddzielnej książki.
Otóż zdaniem Tazbira: „Przyjęcie spiskowej wizji dziejów zwalnia ludzi od wysiłku umysłowego; urojony wróg występuje jako kozioł ofiarny. Ludzie nie lubią przyznawać się do własnych błędów: wolą je przypisać innym. Zamiast wizji dziejów, w której wiele wydarzeń bywa rezultatem zbiegu okoliczności czy głupoty, o wiele bardziej kuszące wydaje się przyjęcie tezy, iż sterują nimi tajemnicze siły, działające z pełną premedytacją. Całkowitą rację ma pod tym względem Leszek Kołakowski, który przed laty napisał, iż dla wielu ludzi racjonalność historii jest nie do zniesienia, jako prowadząca do poczucia całkowitego bezsensu życia”.
Brzmi przekonująco, ale pewnie nie dla wszystkich, skoro teorie spiskowe dziejów trzymają się mocno.
W opiniotwórczym dzienniku izraelskim "Haaretz" 7 maja 2022 dr Tomer Persico z Hartman Institut w Jerozolimie opublikował interesujący artykuł zatytułowany „Antyszczepionkowcy odwracają się plecami od państwa, nauki i społeczeństwa”. Jego główne tezy brzmią znajomo również w polskim kontekście, gdzie jak wiadomo antyszczepionkowcy stanowią istotną grupę nacisku skutecznie paraliżującą działania rządu, o czym sam rząd oczywiście mówi niechętnie.
Trudno się zresztą temu dziwić. Nikt nie lubi przyznawać się do własnych błędów i słabości. Nasz rząd nie jest wyjątkiem, raczej potwierdza regułę.
Wracajmy do głównych tez Persico, który popularność antyszczepionkowej narracji łączy z obietnicą zaspokojenia trzech potrzeb.
Nie musimy dodawać, że ta obietnica jest iluzoryczna, a posiadana przez antyszczepionkowców wiedza jest niepewna i dlatego muszą poszukiwać ciągle nowych dowodów potwierdzających słuszność ich przekonań. Bezpieczeństwo jest też kruche i narażone na ciągłe zakwestionowanie lub brak pokrycia dla głoszonych prawd. Również wspólnota jest ciągle zagrożona i tak naprawdę tworzona tylko ad hoc.
Z tym wiąże się sprawa zasadnicza – każda z wytwarzanych teorii spiskowych odpowiada na określone potrzeby chwili. Stąd niezwykła wprost kreatywność ich twórców. Persico odwołuje się oczywiście do Protokołów mędrców Syjonu, których celem było oczernienie konkretnej grupy społecznej i wykluczenie jej z całej społeczności.
W tej sposób pojawia się też wróg, którego łatwo oskarżyć o niepowodzenia władzy. Jednak najważniejsze i szczególnie istotne dziś są dwie konsekwencje do jakich prowadzi przyjęcie teorii spiskowej dziejów.
Po pierwsze, mamy do czynienia ze zjawiskiem depolityzacji w myśleniu, czyli do zakwestionowania potrzeby państwa, które jest postrzegane jako część wrogich i zagrażających grupie sił.
W dalszej konsekwencji prowadzi do odmowy racji istnienia nauki, która jest widziana jako służąca tajemniczym i niszczącym siłom, i wreszcie do zakwestionowania więzi społecznych gdyż nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa mojej (wybranej) grupie.
Po drugie, zwolennicy takich teorii są głęboko przekonani, że jedynie słuszną odpowiedzią na ich dolegliwości i lęki jest libertarianizm, czyli konserwatyzm obyczajowy połączony z neoliberalizmem ekonomicznym i skrajnym indywidualizmem. W świadomości takich ludzi nie ma miejsca dla dialogu społecznego.
Paradoks polega na tym, że zwolennicy spiskowych teorii dziejów są ich pierwszymi ofiarami. Dzieje się tak dlatego, że ten skrajny indywidualizm odbiera im obywatelską ochronę w sytuacji zagrożenia.
Na potwierdzenie swoich tez Tomer Persico odwołuje się do ustaleń Zygmunta Baumana z Płynnej nowoczesności i przypomina za Arystotelesem, że tak naprawdę jesteśmy zwierzęciem społecznym, i jeśli odrzucimy państwo i społeczeństwo, to nie pozostanie nikt, kto byłby w stanie bronić naszych praw w sytuacji zagrożenia.
Tak więc nie tyle powinniśmy się bronić przed państwem (jak w totalitaryzmie), ile raczej troszczyć się o dobro każdego obywatela.
Chciałbym jeszcze nawiązać do książki Agnieszki Graff i Elżbiety Korolczuk Kto boi się gender? Prawica, populizm i feministyczne strategie oporu, przy okazji której nie bez racji Michał Bilewicz wskazał na obecność właśnie spiskowej teorii dziejów wśród antygenderystów.
Było to w ramach dyskusji w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW w październiku 2021 roku, gdy ukazała się angielska wersja książki. Zrobiło to na mnie duże wrażenie, gdy Bilewicz jako psycholog społeczny wskazywał na rzucające się wprost w oczy mechanizmy społeczne, jakie pojawiły się w związku ze studiami gender.
Wywołały one swoistą mobilizację społeczną radykalnych prawicowych ugrupowań politycznych oraz fundamentalistycznych organizacji religijnych. Tym razem w roli głównego zagrożenia został obsadzony tajemniczo i obco brzmiący „dżender”.
Radykalna prawica odwołuje się do wydawałoby się ostatecznie skompromitowanego dziedzictwa faszyzmu, a fundamentaliści - do najciemniejszych kart własnej tradycji nietolerancji i opresji inaczej myślących.
Tutaj również warto zwrócić uwagę na opis pokrętnej historii stowarzyszenia Ordo Iuris, które w przestrzeni publicznej coraz ostrzej zaznacza swoją obecność. Podobnie jak Klementyna Suchanow, Graff i Korolczuk pokazują międzynarodowe powiązania tej fundamentalistycznej organizacji, bo jej ambicje znacznie przekraczają granice naszego kraju. Wystarczy wspomnieć znaczącą pomoc finansową dla podobnych grup w Chorwacji.
Ale oczywiście to tylko mały wycinek niezwykle skutecznej działalności ideologicznej różnych grup, które jednoczy obsesja na punkcie "dżender".
Piszą autorki: „Naszym zdaniem sposób, w jaki ruch antygenderowy mobilizuje emocje, jest zarazem ważnym aspektem jego zbliżenia z populizmem. Odwrócenie relacji ofiara – prześladowca, którego dokonują antygenderyści, odzwierciedla pewną szerszą skłonność prawicowych populistów, którzy prezentują siebie samych jako ofiary liberalnego establishmentu i obrońców wolności słowa, tłumionej rzekomo przez poprawność polityczną”.
Jak się wydaje, Graff i Korolczuk zasadnie skupiają się na tych grupach de facto politycznych, dla której ideologia fundamentalizmu religijnego jest jedynie pretekstem do zdobycia jak największych wpływów.
Piszą: „My same interpretujemy antygenderyzm jako ruch przede wszystkim polityczny, którego agendę przykrywa się odwołaniami do godności człowieka, odniesieniami do Prawa Naturalnego i bezustannym mówieniem o wartościach moralnych”.
Doskonałą ilustracją politycznego charakteru grup odwołujących się do ultrakonserwatywnego światopoglądu katolickiego jest najnowszy rozwój sytuacji politycznej w Polsce.
Ale przecież nie tylko o Polskę chodzi, bo podobne zjawiska zachodziły na przykład w USA w czasie prezydentury Donald Trumpa, który w fundamentalistycznych grupach protestanckich słusznie upatrywał swoich najwierniejszych sojuszników.
Władimir Putin również nie ukrywał, że rosyjskie prawosławie jest najskuteczniejszą legitymizacją jego autorytarnych rządów. Zresztą nie dotyczy to tylko wyznań chrześcijańskich, by przypomnieć chociażby Turcję Recepa Taiyypa Erdoğana, która dawno odeszła od sekularnych korzeni i chętnie odwołuje się do islamizmu jako inspiracji tureckiego patriotyzmu.
Podobne tendencje można zauważyć również w Indiach, które coraz wyraźniej odchodzą od gwarantowanego konstytucją rozdzielenia religii od państwa i faworyzują religię większości, czyli hinduizm.
Dla Graff i Korolczuk w Polsce powiązanie obecnego rządu z fundamentalizmem katolickim nie ulega najmniejszej wątpliwości: „Współpraca między ultrakonserwatystami i prawicowymi populistami pomogła wynieść tych drugich do władzy w 2015 roku, a także wygrać prezydenturę w 2020 roku. Prawo i Sprawiedliwość oraz jego koalicjanci wielokrotnie posługiwali się konkretnymi argumentami sformułowanymi przez siły ultrakonserwatywne, na przykład twierdzeniem, że wszyscy geje to pedofile, względnie, że edukacja seksualna jest formą molestowania dzieci. Funkcją takiej retoryki jest wzmacnianie polaryzacji społecznej, napiętnowanie grup mniejszościowych oraz oczernianie przeciwników politycznych poprzez nadanie im etykiety zwolenników demoralizacji”.
I jeszcze jeden cytat, który wskazuje na główny zamysł Graff i Korolczuk: „W tej książce obrałyśmy sobie za cel zrozumieć wewnętrzną logikę antygenderyzmu jako ideologii, opisać dynamikę kampanii antygenderowych oraz różne sposoby, na jakie ludzie odnoszą się do tych społecznie konserwatywnych dyskursów i ruchów.
Naszą główną ambicją było jednak zbudowanie teorii opisującej złożoną relację między kampaniami antygenderowymi a wzrostem znaczenia prawicowego populizmu.
W tym celu sformułowałyśmy pojęcie oportunistycznej synergii, aby pokazać, że antygenderyzm nie jest ani autonomicznym ruchem religijnym, który zdołał się przebić do polityki, ani też nieodłączną cechą światopoglądu populistycznej prawicy”.
Zagrożenie "dżenderem" pojawia się zatem, jako kolejny jak wytrych otwierający wszystkie zamki, jako nowa teoria spiskowa dziejów.
Na zakończenie warto postawić pytanie o związki teorii spiskowych z religią. Czy jest on oczywisty i niewątpliwy, czy tylko przypadkowy i ewentualnie strategiczny?
Opowiadam się za tym drugim wariantem z tego prostego powodu, że narracjom spiskowym ulegają z równym zapałem ludzie wierzący jak i ateiści. Nie oznacza to jednak, że nie warto rozważyć tezy, że religie monoteistyczne przyzwyczajają wiernych do objaśnienia świata przez działanie ukrytych sił. I dla wielu wiernych to coś w rodzaju propedeutyki do teorii spiskowych.
Tak postawiona brzmi nie tylko wiarygodnie, ale spełnia coś, co Ludwig Wittgenstein nazwał „podobieństwem rodzinnym”. W istocie, jeśli się uważnie przyjrzeć strukturze spiskowych teorii dziejów i strukturze religii instytucjonalnych (pomijam tutaj mistyczny wymiar religii, który przekracza, a niekiedy wręcz rozsadza ramy instytucji religijnych) to jest ona nie tylko łudząco podobna, ale zaspokajają analogiczne potrzeby egzystencjalne.
Nie brak też różnic, by wspomnieć o najważniejszej jaką jest obecność wymiaru transcendentnego w religii. Jednak w rzeczywistości jest on bardziej teoretyczny niż praktyczny gdyż zwolenników poszczególnych religii, a zwłaszcza zarządzających nimi urzędników, interesują nader przyziemne wymiary kontrolowanych przez nich instytucji.
Poza tym, podobnie jak w narracjach tworzonych przez zwolenników teorii spiskowych, głównymi podsądnymi osadzonymi przez religie na ławie oskarżonych są nauka, państwo i społeczeństwo.
Ta pierwsza ośmiela się „zaglądać w kalendarz Panu Bogu”, to drugie nie chce się podporządkować „woli Boga”, a to trzecie zamierza urządzać świat „tak jakby Boga nie było”.
Trudno się więc dziwić, że nawet zdaniem wierzących religie nie wytrzymują tej konfrontacji i znalazły się w stanie agonalnym. Przykładem francuska filozofka Chantal Delsol, która sformułowała w opublikowanej w 2021 roku książce dramatyczną tezę o „końcu świata chrześcijańskiego” (La Fin de la Chrétienté).
Mniej dramatyczną, ale znaczenie lepiej udokumentowaną tezę przedstawił jeden z najbardziej znanych na świecie socjologów religii Ronald F. Inglehart. W swojej ostatniej książce, również z 2021 roku, pisze o „nagłym upadku religii” (Religion's Sudden Decline).
Jest to autor, którego liczne publikacje pozwalają lepiej rozumieć globalne zmiany religijności, w których znaczącą rolę odgrywa upadek autorytetu religii instytucjonalnych. Jego zdaniem w ostatnich latach doszło do przyspieszenie procesów sekularyzacyjnych.
Jeśli w latach 1981 do roku 2005 większość krajów stała się bardziej religijna, to poczynając od roku 2007 do roku 2020 zdecydowana większość stała się mniej religijna. To oczywiście dobra wiadomość dla każdego, komu bliskie są ustalenia nauki, jak też każdego, komu zależy by państwo wzmacniało poczucie bezpieczeństwa swoich obywateli.
Czy ten optymizm można odnieść również do cieszących się ciągle dużym powodzeniem teorii spiskowych dziejów, trudno powiedzieć.
Jedno jest pewnie, nie wzmocni tego optymizmu państwo, które samo im ulega, i dla którego nauka staje się polem ideologicznych zmagań.
Prof. Stanisław Obirek jest profesorem nauk humanistycznych, teologiem, antropologiem i historykiem. Wykłada na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1976 do 1993 był w zakonie jezuitów, był rektorem Kolegium Jezuitów w Krakowie. W 2005 za krytykę pontyfikatu papieża Jana Pawła II w wywiadzie dla „Le Soir” (wkrótce po jego śmierci) został ukarany przez prowincjała zakonu rocznym zakazem kontaktów z mediami i prowadzenia wykładów w Ignatianum. W konsekwencji tej decyzji opuścił zakon i stan duchowny.
Kościół
Propaganda
antysemityzm
antyszczepionkowcy
Bill Gates
Fundamentalizm katolicki
gender
jezuici
spiskowa teoria
Teolog, historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita, wyświęcony w 1983 roku. Opuścił stan duchowny w 2005 roku, wcześniej wielokrotnie dyscyplinowany i uciszany za krytyczne wypowiedzi o Kościele, Watykanie. Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym, konsekwencjami Holocaustu i możliwościami przezwyciężenia konfliktów religijnych, cywilizacyjnych i kulturowych.
Teolog, historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita, wyświęcony w 1983 roku. Opuścił stan duchowny w 2005 roku, wcześniej wielokrotnie dyscyplinowany i uciszany za krytyczne wypowiedzi o Kościele, Watykanie. Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym, konsekwencjami Holocaustu i możliwościami przezwyciężenia konfliktów religijnych, cywilizacyjnych i kulturowych.
Komentarze