„Sondaż wewnętrzny”, o jakim mówił Donald Tusk, dawałby opozycji prodemokratycznej tylko (i aż) idealny remis z PiS. Jak czytać sondaże, żeby nie zwariować i bardziej realistycznie myśleć o wyniku wyborów?
Mamy zalew sondaży, prawdziwa powódź, w której można utonąć.
Poza tymi publicznie dostępnymi (we wrześniu było ich 22) politycy powołują się na własne badania, w których notowania własnych partii są zawsze lepsze niż średnia sondażowa. Takie „sondaże wewnętrzne” trzeba traktować z ostrożnością, ponieważ opinia publiczna nie ma nad nimi żadnej kontroli i żadnej wiedzy – oprócz tych informacji, które przekazują nam politycy.
A jednak warto zanalizować to, co Donald Tusk przedstawił w Elblągu 28 września jako wyniki „naszego wewnętrznego sondażu przeprowadzonego w ostatnich trzech dniach na 1500 osobach”: PiS – 34,9 proc.; KO – 32,8 proc., Lewica – 9,7 proc., Trzecia Droga – 9,5 proc., Konfederacja – 9,3 proc.".
Na tym przykładzie analizuję, na co warto zwracać uwagę, żeby być bliżej odpowiedzi na dręczące nas wszystkich pytanie:
kto wygra wybory?
A pod koniec tekstu czeka nas niespodzianka, w przeliczaniu sondażu Tuska na skład Sejmu.
„Notatnik wyborczy Pacewicza” to subiektywny przegląd kampanii wyborczej, w formie analityczno-felietonowej. Siłą rzeczy tylko autor ponosi odpowiedzialność za głoszone tu poglądy, herezje i absurdy, które także mogą się trafić. Zachęcamy do polemik.
Otóż suma notowań 5 głównych partii w „sondażu Tuska” wynosi 96,2. A było przecież jakieś poparcie dla tzw. Bezpartyjnych Samorządowców (zwykle 1-2 proc.) i może ok. 1 proc. deklaracji na „inną partię”. Suma notowań w „sondażu Tuska” wynosi zatem 98-100 proc. A przecież w każdym sondażu jest kilkuprocentowy odsetek wyborców niezdecydowanych, czyli deklarujących, że wezmą udział w wyborach, ale jeszcze nie wiedzą na kogo.
To by oznaczało, że Donald Tusk nie podał nam wyniku sondażu, ale opartą na nim prognozę wyniku wyborów.
Z wypowiedzi Tuska wynikało, że był to trzydniowy sondaż telefoniczny. PO (KO) wcześniej zamawiało takie sondaże w pracowni Kantar (nie mylić z Kantar Public), która w porównaniu ze średnią sondażową podawała zwykle nieco lepszy wynik dla KO.
Jakie to ma znaczenie? Ano takie, że podane przez Tuska notowania KO (32,8 proc.), które są znacznie wyższe niż np. aktualna średnia sondażowa (28,6 proc.), mogą nie być aż tak „zawyżone”.
Jeśli bowiem w badaniu, na które powołał się Tusk, niezdecydowanych było 9 proc., to oryginalne wyniki sondażu mogły wyglądać tak: PiS – 32 proc., KO – 30 proc., Lewica, Trzecia Droga i Konfederacja – po 9 proc. niezdecydowanych 9 proc., BS – 2 proc.
Patrząc na wynik sondażu, zwracajcie zawsze uwagę na odsetek niezdecydowanych. Im więcej takich osób, tym bardziej „zaniżony” jest wynik każdej partii w porównaniu z prognozą wyborczą, bo niezdecydowani nie pójdą ostatecznie na wybory albo rozdzielą swoje głosy na piątkę głównych partii.
Szokującym przykładem były tu wakacyjne badania bezpośrednie CBOS, w których odnotowano aż 24 proc. osób niezdecydowanych. Sprawiało to, że poparcie PiS równe 37 proc. przekładało się na 49 proc. prognozy wyborczej, co jest wynikiem kosmicznie wysokim i całkowicie nierealnym.
Ale uwaga, uwaga. W powyższych rozważaniach przyjmowałem założenie, że głosy osób niezdecydowanych rozłożą się na partie w taki sam sposób, jak głosy wyborców zdecydowanych. Tymczasem tak nie musi być.
OKO.press w ostatnim sondażu Ipsos dołożyło pytanie zadawane osobom niezdecydowanym, które pozwala trafniej przewidywać ich zachowania wyborcze. Pytaliśmy, co jest bardziej prawdopodobne: „czy raczej zagłosuje Pan/Pani na PiS, czy na inną partię”. I okazało się, że na takim doprecyzowaniu zyskuje opozycja, bo PiS wskazało tylko 19 proc. niezdecydowanych. Wcześniej podobnej metody próbował Andrzej Machowski w Sondażu Obywatelskim prosząc, by „wskazać dwa lub trzy komitety, które bierze Pan/i pod uwagę”.
Nie wiemy, jak badacze, którzy robili sondaż wewnętrzny KO, przeliczali głosy niezdecydowanych. Być może szacowali, że relatywnie więcej z nich poprze opozycję, a zwłaszcza Koalicję Obywatelską, co tym bardziej tłumaczyłoby wysokie dla niej poparcie.
W grę wchodzą także trendy, czyli zmiany w czasie. Sondaż wewnętrzny Tuska, ostatnie badanie we wrześniu, mógł wychwycić wzrost notowań KO, który zarejestrowaliśmy w dwóch sondażach Ipsos: od 12 do 25 września o 2-3 pkt proc.
Kto będzie rządził po wyborach? Która z dwóch potencjalnych koalicji tzw. prawicy (PiS z Konfederacją) czy też prodemokratycznej opozycji (KO, Lewica i Trzecia Droga)? Nasuwająca się odpowiedź brzmi: ta, która zdobędzie większe poparcie.
W „sondażu Tuska” przewaga opozycji prodemokratycznej (52 proc.) nad prawicą (44,2 proc.) wynosi aż 8 pkt proc.
Także w ostatnim sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM „demokracja” zebrała 47 proc., a „prawica” 43 proc. a po przeliczeniu głosów niezdecydowanych według autorskiej metody prognozowania wyniku wyborów, ta przewaga rosła do 7 pkt. proc. (52,8 proc. głosów do 45,8 proc.).
Wyniki obu sondaży wskazują, że na ostatnią prostą przed 15 października „siły prodemokratyczne” wychodzą z wynikiem bez porównania lepszym niż w wyborach 2015 roku, kiedy – w innej konfiguracji pięciu partii – zebrały 48 proc., a także w wyborach 2019 roku, kiedy – w podobnej do dzisiejszej konfiguracji trzech partii – miały 48,5 proc.
Rzecz jednak w tym, że przewaga „demokracji” nad „prawicą” to za mało do wygrania wyborów, czyli zdobycia większej liczby mandatów.
Ta przewaga musi być duża.
W naszym ostatnim sondażu 7 pkt proc. przewagi przełożyło się na najmniejsze możliwe sondażowe zwycięstwo: 230 do 229 mandatów, co pozwoliłoby rządzić z poparciem jednego posła Mniejszości Niemieckiej.
A teraz uwaga, uwaga! W Sejmie wybranym przez ludzi głosujących tak, jak w sondażu wewnętrznym Donalda Tuska, podział mandatów wyglądałby tak jak na wykresie niżej: 230 (PiS z Konfederacją) do 230 (KO, Lewica, Trzecia Droga + Mniejszość Niemiecka).
Analityk Leszek Kraszyna, z którego modelu przeliczania głosów na mandaty korzystamy, wskazuje na to, że nienowelizowana – mimo prób opozycji – ordynacja wyborcza faworyzuje PiS (Kraszyna szacuje poparcie na poziomie okręgów wyborczych z uwzględnieniem wyników poprzednich wyborów). Skąd ten przywilej PiS?
Po pierwsze, metoda d'Hondta daje przewagę „prawicy”, która dzieli swoje poparcie na dwie partie nad trzema partiami opozycji prodemokratycznej. Czyli gdyby opozycja wystąpiła na jednej liście, to mając tyle poparcia, ile zbierają w sumie KO, Lewica i Trzecia Droga, wygrałaby z prawicą w cuglach, ale zostawmy tę starą dyskusję, zwłaszcza że tematu jednej listy nie ma.
Po drugie, PiS korzysta z faktu, że siła głosu wyborców z metropolii (a więc w większości opozycyjnych) jest mniejsza niż pozostałych. To z kolei wynika z trzech powodów: braku korekty demograficznej wielkości okręgów (skandal legislacyjny), przypisywaniu głosów zagranicy do Warszawy i wyższej frekwencji w metropoliach (szerzej pisaliśmy o tym tutaj).
Jaka jest skala tej niesprawiedliwości? Według obliczeń Kraszyny w wyborach 2015 PiS miał „niesprawiedliwą” przewagę nad PO, Nowoczesną i PSL o ok. 6 mandatów, w 2019 ta nieuzasadniona wynikami wyborów przewaga PiS nad KO, Lewicą i PSL rosła do 12 mandatów!
W obu przypadkach PiS zdobył większość w Sejmie „przy wsparciu” nienowelizowanej ordynacji wyborczej.
Sondaż Tuska daje opozycji ledwie remis, ponieważ – mówiąc w skrócie – za silna jest w nim Konfederacja 9,3 proc. (36 mandatów). Z naszych sondaży wynika, że możliwe są przepływy między Trzecią Drogą i właśnie Konfederacją tego elektoratu, który szuka wyboru poza duopolem PiS i KO.
Żeby to zilustrować, przyjmijmy, że PiS uzyska 38 proc. poparcia (tyle, co w wyborach 2015 roku i prawie 6 pkt mniej niż w 2019 roku). Załóżmy, że KO będzie miała 33 proc. (znacznie lepiej niż w 2015 i 2019 roku), a Lewica – 10 proc.
Oto jak wygląda rezultat wyborów przy podziale 16 proc. elektoratu, który nie poprze trzech wyżej wymienionych list między Konfederację i Trzecią Drogę. Przechodzimy przez sześć wariantów: od skrajnie optymistycznego (11 proc. Trzeciej Drogi, 5 proc. Konfederacji) do katastrofalnego dla opozycji zejścia Trzeciej Drogi pod próg 8 proc. (7 i 6 proc. Trzeciej Drogi, odpowiednio 9 i 10 proc. Konfederacji).
Jak widać, zwycięstwo opozycji dają dwa pierwsze warianty z wyraźną przewagą Trzeciej Drogi i słabszą Konfederacją (5 i 6 proc.). Wariant Trzecia Droga – 9 proc. a Konfederacja 7 proc. daje sejmowy (statystyczny) remis (229 do 231).
Niestety, wariant remisu Konfederacji z Trzecią Drogą (po 8 proc.) przekłada się na wyraźną przewagę prawicy (237 do 222 mandatów).
Gdyby jakiś prodemokratyczny cudotwórca mógł przesuwać suwaki z poparciem dla pięciu partii, ale biorąc pod uwagę realia postaw Polek i Polaków, to:
Takie są rachuby w Dniu Marszu Miliona Serc, który może pomóc w załatwieniu demokratom zwycięstwa.
Na zdjęciu: Donald Tusk podczas spotkania przedwyborczego w Elblągu, 28 września 2023.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze