„Kilkudziesięciu sędziów Sądu Najwyższego złożyło w Kancelarii Prezydenta pismo z wnioskiem o odwołanie Kamila Zaradkiewicza z funkcji p.o. I prezesa tego sądu” – poinformował PAP 13 maja 2020 były rzecznik SN sędzia Michał Laskowski.
W liście datowanym na 12 maja 2020, którego treść poznało OKO.press, sędziowie wnioskują do prezydenta Dudy o zmianę decyzji z 29 kwietnia.
To wtedy, na dzień przed upływem kadencji prof. Małgorzaty Gersdorf, Duda wyznaczył Zaradkiewicza, członka Izby Cywilnej Sądu Najwyższego i byłego współpracownika Zbigniewa Ziobry, na tymczasowego I Prezesa SN. Zaradkiewicz ma przeprowadzić w SN wybory pięciu kandydatów na następcę Gersdorf.
„Stare” kadry SN domagają się, by Duda mianował inną osobę. Tłumaczą, że w przebiegu posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN, które Zaradkiewicz zwołał 8 maja (kontynuowanego 9, 12 i 13 maja), doszło do „niezwykle poważnych nieprawidłowości”.
„[Ich – red.] zaistnienie wyklucza możliwość zgodnego z prawem wyłonienia kandydatów do objęcia urzędu Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego” – podkreślają sędziowie.
Następnie, punkt po punkcie, wyliczają przewinienia „komisarza” Dudy.
Obrady bez żadnego trybu
Na wstępie sędziowie wskazują, że Zgromadzenie Ogólne SSN powinno, jak każdy organ kolegialny, przyjąć porządek obrad. Ale Zaradkiewicz porządku nie przyjął, a prośby „starych” sędziów zignorował.
„Nie uczynił tego także po rozpoczęciu posiedzenia […] w dniu 8 maja 2020 ani też nie zgodził się na jego przyjęcie w brzmieniu zaproponowanym przez ponad połowę członków Zgromadzenia […] na piśmie w dniu 9 maja 2020” – piszą „stare” kadry SN.
Sędziowie podnoszą, że Zgromadzenie Ogólne SSN obradowało także bez ustalonych przez siebie zasad przeprowadzenia Zgromadzenia. Przypominają, że ustawa o SN oraz regulamin SN nie regulują części kwestii niezbędnych do wyboru kandydatów na I Prezesa.
„P.o. I Prezesa SN uważa, że to on sam jest władny dokonywać na bieżąco wskazań co do tego, jak i kiedy będą podejmowane poszczególne czynności i jakie znaczenie ma im być przypisane” – ubolewają autorzy pisma.
Sędziowie odpierają także argument „nowych” kadr SN, które oczekują, że wybory kandydatów na I Prezesa odbędą się zgodnie ze „zwyczajem obowiązującym w SN”. Nowi sędziowie nie mogą znać tego zwyczaju. Zasiadają w SN od około dwóch lat i nigdy nie uczestniczyli w wyborach I Prezesa ani w żadnym Zgromadzeniu Ogólnym.
„Stare” kadry przypominają, że dotychczas każde Zgromadzenie Ogólne SSN ustalało na początku zasady postępowania. Ich treści nie można jednak skopiować, bo od kwietnia 2018 roku obowiązuje nowa ustawa o SN. Ta przewiduje inne zasady wyboru I Prezesa.
W dodatku obecne Zgromadzenie prowadzone jest zdalnie, w kilku salach, „bez możliwości bezpośredniego i równoczesnego kontaktu członków ze sobą i bez możliwości obserwowania przez wszystkich całego przebiegu Zgromadzenia”. Kamil Zaradkiewicz zdaje się nie przyjmować tego do wiadomości.
„Taka sobie komisja do liczenia głosów”
O tym, że nie da się prowadzić Zgromadzenia bez ustalenia reguł, sędziowie przekonali się, gdy doszło do próby wyłonienia komisji skrutacyjnej odpowiedzialnej za wybory kandydatów na I Prezesa. Na początku, w geście dobrej woli Zgromadzenie Ogólne wybrało przez aklamację osoby, które miały przeprowadzić wybór członków komisji.
„Komisja powstała – zgodnie z § 29 Rozporządzenia [o regulaminie SN – red.] – jako komisja skrutacyjna do przeprowadzenia tajnego głosowania na członków właściwej komisji skrutacyjnej, o której mowa w § 10 Rozporządzenia” – tłumaczą autorzy pisma.
O tym, jak przebiegły wybory członków komisji skrutacyjnej, pisał szczegółowo w OKO.press Mariusz Jałoszewski.
„Komisja skrutacyjna powołana w celu wyłonienia kandydatów do właściwej komisji skrutacyjnej […] przeprowadziła kilka głosowań (zadbała o wydrukowanie kart, ich rozdanie, zebranie, zliczenie głosów) na posiedzeniu w dniu 8 maja 2020 roku. W żadnym z tych głosowań nie został wyłoniony żaden kandydat do właściwej komisji skrutacyjnej, który cieszyłby się zaufaniem Zgromadzenia Ogólnego” – przypominają autorzy wniosku.
I z ubolewaniem wskazują, że
choć metody pracy komisji odpowiadały § 29 rozporządzenia o regulaminie SN oraz metodom z poprzednich Zgromadzeń, Zaradkiewicz postanowił je zmienić i przeprowadzić głosowanie jeszcze raz. Zrobił to 9 maja – samowolnie i bez konsultacji ze Zgromadzeniem Ogólnym.
Mimo to komisja głosy policzyła według starych zasad i w protokole stwierdziła, że żaden kandydat nie uzyskał poparcia.
„Tylko jeden z członków tej komisji na końcu protokołu zawarł swoje wątpliwości co do tego, czy komisja trafnie oceniła ważność dziesięciu głosów. Czterech członków nie miało co do tego wątpliwości, ale nawet odmienna ocena ważności tych głosów nie zmieniłaby ostatecznego wyniku głosowań” – podkreślają sędziowie.
Zaradkiewicz, wyraźnie zirytowany takim obrotem spraw, stwierdził 9 maja, że nie była to „komisja skrutacyjna”, a „taka sobie komisja do liczenia głosów”. Zapowiedział, że te głosy prawdopodobnie sam policzy, a następnie przerwał posiedzenie.
Reductio ad absurdum
Obrady wznowiono we wtorek 12 maja 2020. Zaradkiewicz ogłosił wówczas, że ustalił skład komisji skrutacyjnej.
„P.o. I Prezesa SN nie wyjaśnił, jaką podstawę mają jego ustalenia, gdyż karty do przeprowadzonego głosowania zostały zabezpieczone przez komisję skrutacyjną w kancelarii tajnej, a p.o. I Prezesa SN nie jest komisją skrutacyjną i nie ma upoważnienia do swobodnego dysponowania tymi dokumentami, w tym przede wszystkim – do wyciągania z nich innych wniosków na temat wyników głosowania niż uczyniła to komisja skrutacyjna” – tłumaczą Dudzie „starzy” sędziowie SN.
Aby się bronić, Zaradkiewicz wyświetlił na telebimach w SN kartę do głosowania w wyborach na Prezydenta RP, na której sam dopisał nazwisko sędzi Marty Romańskiej z Izby Cywilnej SN.
Do zgromadzonych skierował retoryczne pytanie: czy gdyby sędzia Romańska dopisała się na karcie do głosowania w wyborach i nawet zagłosowało na nią kilka milionów ludzi, to czy zostałaby prezydentem?
„P.o. I Prezesa SN nie udzielił głosu sędzi […] w celu wyjaśnienia, że na żadnej karcie do głosowania w głosowaniach prowadzonych na Zgromadzeniu Ogólnym się nie dopisywała i nie widzi związku między przebiegiem obrad, wyglądem kart do głosowania w wyborach na Prezydenta RP i na I Prezesa SN oraz zasadami liczenia w nich głosów” – relacjonują sędziowie.
Po przerwie Zaradkiewicz przyznał, że sam spreparował tę kartę, ale odmówił wydania publicznego oświadczenia dla mediów.
„Powyższe wystąpienie miało na celu wyłącznie zdyskredytowanie członka Zgromadzenia Ogólnego, spowodowanie, że zostanie ośmieszony, co powstrzyma go od kwestionowania sposobu, w jaki prowadzone jest Zgromadzenie Ogólne” – uważają autorzy listu.
Głosowanie drogą mailową
Po ustaleniu pierwszej listy kandydatów na stanowisko I Prezesa przez komisję skrutacyjną (autorytarnie wybraną przez Zaradkiewicza,) tymczasowy I Prezes po raz kolejny złamał procedury.
„Oznajmił obecnym, że pytania do kandydatów muszą zgłaszać do godziny 11.00 dnia następnego w formie elektronicznej na adres Pierwszego Prezesa SN, gdyż nie zezwoli na zadawanie kandydatom pytań na sali, po ich wystąpieniach” – wskazują „stare” kadry SN w liście do prezydenta.
Sędziowie przesłali prezydentowi list jeszcze we wtorek, 12 maja. O przewinieniach p.o. I Prezesa poinformowali także rzecznika dyscyplinarnego SN.
Następnego dnia Kamil Zaradkiewicz przerwał obrady Zgromadzenia. Jak pisaliśmy w OKO.press, wyraźnie zdenerwowany, oznajmił, że poprosi prezydenta Dudę o doprecyzowanie regulaminu SN tak, by już nie było wątpliwości co do przebiegu Zgromadzenia Ogólnego SSN.
„To, co się stało, zapobiegło wyborowi osoby, co do której mielibyśmy duże wątpliwości natury prawnej. Proces wyboru musi być transparentny. Taka decyzja powinna była zapaść już po pięciu minutach naszego zgromadzenia” – tłumaczył w środę w SN sędzia Bohdan Bieniek z Izby Pracy.
Czy prezydent Duda przychyli się do apelu „starych” kadr SN? To wątpliwe, skoro sam wybrał Zaradkiewicza do wykonania tego zadania. Sędzia Piotr Gąciarek ze stowarzyszenia „Iustitia” powiedział nam 13 maja, że obawia się, że zmiany w regulaminie pójdą w złym kierunku.
„Obawiam się, że prezydent wyda takie zarządzenie, taki regulamin, który odda całą władzę w ręce pana Zaradkiewicza. Będzie on wtedy mógł robić wszystko” – ostrzegał.
Bunt w kurniku otoczony przez lisy.
Poza różnicami w nazwiskach i realiach życia to metody działania Zaradkiewicza i jego zaplecza politycznego przypominają przejęcie władz przez bolszewików. Prostackie formy łamanie prawa, w tym Konstytucji, przaśne podejście do ustalonych norm życia społecznego, triumfalizm i buta, dążenie do monopolu władzy całkowicie pasują do taktyki działania frakcji Lenina, jak i stronnictwa Kaczyńskiego. Neobolszewizm to jedyne określenie pasujące do działań około-pisowskiej prawicy.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ta, starzy sędziowie chcieli poprzez demokratyczny akt wykluczyć głosy mniejszości 'nowych' młodszych i zdolniejszych kolegów po fachu. Obu stronom można tu zarzucić złą wolę. Inna rzecz,że nie mam pojęcia po co PiS chce kontrolę nad SN. TK – spoko, rozumiem bo może torpedować ustawodastwo, ale SN?
To dość oczywiste – żeby stwierdził ważność sfałszowanych wyborów. Najbliższych i każdych następnych.
Gdzie się pojawia PiS mamy bałagan. Taki znany z I a potem II Rzeczypospolitej. Czynnikiem chaosu jest jak zykle, także i tym razem człowiek labilny, podatny na naciski, zależny od władzy. Przepchniety przez ludzi ziobry przez pseudoKRS. Chlowiek, skompritowanY,.którym wladza gardzi ze względu na jego.orientację seksualne ale którego aktualną zależność wykorzystuje. Zaradkiewicz musi mieć paskudną osobowość skoro tak bardzo wchodzi w rolę oprawcy. Przecież w innej konstelacji politycznej by się umizgiwał jak to był czynił do safjana. Szkoda mi go nawet. To będzie tragiczna historia.
Bardzo dobrze że sędziowie buntują się przeciwko samowoli dzierżymordy Zaradkiewicza. Matoł o mentalności bolszewickiego komisarza ludowego powinien być pozbawiony godności sędziego.
Walka jaka się toczy w SN jak widać niezbyt interesuje polityków opozycji, co pokazuje jakie mają podejście do demokracji i zostanie to na pewno zauważone w instytucjach UE i innych międzynarodowych. Natomiast słuchając i czytając dziennikarzy w mediach, nie wiem dlaczego tak mocno jest pomijane sedno obecnego sporu. A to sedno to odpowiedź na pytanie kto ma prawo uczestniczyć z ZO SN? Pan Zaradkiewicz nie poddał pod głosowanie wniosku formalnego o wyłączenie z ZO sędziów izby dyscyplinarnej. A przecież jest orzeczenie TSUE, jak i uchwała trzech izb SN. Sprawa dotyczy nie tylko sędziów Izby Dyscyplinarnej, ale wszystkich nominowanych do SN przez neo KRS. Jakikolwiek wybór z ich udziałem będzie w konsekwencji obarczony wadą prawną i bardzo łatwy do zakwestionowania. Ta sytuacja tylko pogłębi chaos prawny i jako kraj zrobimy kolejny krok na drodze opuszczenia UE. Czy tego chcą Polacy?