0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

Andrzej Duda zapewnia, że jego rządy są gwarantem skoordynowanego zarządzania krajem między rządem, parlamentem i prezydentem, a także utrzymania hojnej dla niektórych grup polityki społecznej Zjednoczonej Prawicy. W przeciwieństwie do kampanii prowadzonej na przełomie 2019 i 2020 roku, przed drugą turą temat odbierania przywilejów sędziom nie jest filarem opowieści kandydata Dudy.

Praworządność nie była też głównym tematem kampanii jego rywala Rafała Trzaskowskiego, choć w wywiadzie udzielonym TVN24 podkreślił, że "Duda podpisywał ustawy, które upolityczniały wszystkie niezależne instytucje i przyłożył rękę do niszczenia sądów".

Przeczytaj także:

Druga kadencja Dudy

Jest prawie pewne, że Andrzej Duda w drugiej kadencji dalej ułatwiałby większości rządzącej destrukcję niezawisłości sądownictwa.

W Polsce teoretycznie mamy system pół-prezydencki, w praktyce - parlamentarny, od 2015 roku - system z centralnym ośrodkiem dyspozycji politycznej w osobie szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego. W tym systemie Prezydent RP pełni rolę symboliczną i jest wiernym sojusznikiem większości rządzącej.

Prezydent Duda podpisywał kluczowe ustawy i rzadko korzystał z prawa weta. W lecie 2017 roku zawetował ustawy o SN i KRS, ale nie dlatego, że zawierały rozwiązania sprzeczne z Konstytucją i prawem unijnym. Przyznawały one duże uprawnienia Ministrowi Sprawiedliwości. Prezydenckie projekty ustaw o SN i KRS, które ostatecznie uchwalono w grudniu 2017 roku z uwzględnieniem poprawek kluczowych dla Zjednoczonej Prawicy, przenosiły te uprawnienia na Prezydenta. Podpisane przez Dudę ustawy nadal zawierały rozwiązania niezgodne z Konstytucją i prawem unijnym, co potwierdził Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku dotyczącym ustawy o SN wydanym w czerwcu 2019 roku.

W Polsce pod rządami Dudy i Zjednoczonej Prawicy zawiązał się też triumwirat prezydenta, rządu i Trybunału Konstytucyjnego. W obecnym faktycznym modelu ustrojowym zarówno Duda, jak i TK, nie są już "bezpiecznikami" ograniczającymi władzę wykonawczą, ale organami ułatwiającej większości rządzącej rządzenie tak, jak jej się podoba, nawet, gdy jest to ze szkodą dla jakości demokracji i państwa prawa.

Duda wykorzystywał uprawnienie do kierowania wniosków do Trybunału Konstytucyjnego, pomagając legitymizować przepisy uchwalane przez Zjednoczoną Prawicę, usuwać z polskiego porządku prawnego przepisy, które są dla rządu niewygodne, a także ratować większość rządzącą, gdy polityczny koszt przyjmowanych ustaw przewyższał korzyści - jak w przypadku nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.

Jeśli Duda wygra, to można założyć, że będzie zaprzysięgał zaakceptowanych przez większość rządzącą nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego - w 2021 roku kończy się kadencja sędziego "starego" TK, prof. Leona Kieresa. Do tego Duda zapewne dalej nie odbierze też ślubowania od sędziów TK prawidłowo wybranych przez Sejm przed dojściem Zjednoczonej Prawicy do władzy.

Prezydent Duda zapewne wciąż odgrywałby olbrzymią rolę w procesie powoływania do Sądu Najwyższego sędziów pozytywnie zaopiniowanych przez neoKRS - która według orzeczenia SN z grudnia 2019 roku i uchwały trzech izb SN z 23 stycznia 2020, nie jest niezależna, a orzeczenia sędziów Izby Dyscyplinarnej powołanych z jej rekomendacji do SN są nieważne.

Wielokrotnie nowelizowana ustawa o SN z 8 grudnia 2017 roku dała Prezydentowi RP kompetencję ustalania liczby sędziów SN. Prezydent określa ją w wydawanym przez siebie regulaminie Sądu Najwyższego. Regulamin SN z 14 czerwca 2019 roku mówi, że w SN zasiada 125 sędziów. Obecnie w SN zajętych jest niemal sto miejsc. Daje to Prezydentowi możliwość dalszego wpływania na skład SN i zmienianie proporcji prawidłowo powołanych sędziów "starego" SN oraz osób zasiadających w SN, które nie zostały prawidłowo powołane.

Prezydent Duda pewnie dalej powoływałby też sędziów sądów powszechnych, pozytywnie zaopiniowanych przez neo-KRS. W świetle uchwały trzech izb SN, wobec sędziów sądów powszechnych powołanych z rekomendacji neoKRS powinno się dokonywać testu niezależności na podstawie kryteriów przedstawionych przez Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku z 19 listopada 2019 roku.

Andrzej Duda w czasie drugiej kadencji mógłby też kontynuować swoją oszczerczą, nienawistną, prowadzoną z wielkim zaangażowaniem kampanię przeciwko sędziom, zarówno w czasie spotkań z wyborcami w Polsce, wystąpień w TVP, na międzynarodowych forach i w wywiadach dla mediów zagranicznych. Nie byłoby też niczym nowym, gdyby prezydent Duda obrażał zagranicznych prawników troszczących się o stan demokracji, praworządności i ochrony praw człowieka w Polsce.

Nowy prezydent

Zajęcie przez Rafała Trzaskowskiego urzędu Prezydenta RP przynajmniej znacząco utrudniłoby Zjednoczonej Prawicy dalsze ograniczania niezawisłości sędziowskiej, a nawet mogłoby je sparaliżować.

Plany Jarosława Kaczyńskiego na dalsze zmiany w sądownictwie obejmują zmianę struktury sądów, która pozwoli na indywidualną "weryfikację" sędziów sądów powszechnych oraz przenoszenie sędziów do sądów w odległych rejonach kraju, co może doprowadzić do odejścia wielu sędziów z zawodu. Te plany jedynie odroczono, kiedy rząd był zajęty odpowiedzią na zagrożenie epidemiczne.

Zaangażowanie się nowego Prezydenta w działania przeciwko dalszej erozji rządów prawa mogłoby przybrać wiele form. Oprócz kwestii rudymentarnych, takich jak poszanowanie Konstytucji i korzystanie z prawa weta oraz odsyłanie projektów ustaw do TK w trybie kontroli uprzedniej, nowy prezydent mógłby nie zaprzysięgać osób rekomendowanych przez neoKRS na sędziów SN i sądów powszechnych.

Mógłby też powołać społeczny zespół ekspertów prawnych przy Prezydencie lub współpracować z senackim Zespołem Doradców do spraw kontroli konstytucyjności ustaw, do którego marszałek Senatu Tomasz Grodzki powołał wybitne przedstawicielki i przedstawicieli nauki prawa. Jak również zapraszać Komisję Wenecką do wydawania opinii o projektach ustaw.

Prezydent mógłby też korzystać z inicjatywy ustawodawczej. Choć dziś wydaje się, że przy w większości Zjednoczonej Prawicy w Sejmie, prezydenckie projekty nie miałyby szans na uchwalenie, po wygranej Trzaskowskiego może dojść do roszad, a może i dekompozycji obozu Zjednoczonej Prawicy. Nic nie jest przesądzone.

Nowy prezydent mógłby też w orędziach i innych wystąpieniach w telewizji publicznej, a także w innych mediach w Polsce i zagranicą, a także na forach krajowych i międzynarodowych, mówić prawdę zmianach w sądach forsowanych przez większość rządzącą od 2015 roku i ich konsekwencjach dla ustroju i ochrony praw i wolności jednostek.

Prezydent - a także Pierwsza Dama - mogliby też powoływać lub patronować rozmaitym innym inicjatywom edukacyjnym skierowanym do Polaków w każdym wieku, ucząc - też na swoim przykładzie - patriotyzmu konstytucyjnego.

Takie zaangażowanie nowego prezydenta byłoby szczególnie istotne zwłaszcza, że w drugiej połowie 2020 roku kończy się kadencja Rzecznika Praw Obywatelskich dr hab. Adama Bodnara. Obok Pierwszej Prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf, kończący kadencję RPO jest symbolem walki o praworządność w Polsce i jednym z ostatnich jej centralnych instytucjonalnych bastionów.

Druga tura wyborów prezydenckich 12 lipca zaważy o tym, czy w Polsce będzie dalej postępować erozja państwa prawa, czy nie.
;

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Komentarze