0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

28 marca 2022 roku sąd w Polsce po raz pierwszy uznał, że wypchnięcie osób przez granicę było nielegalne. Chodziło o sprawę trzech Afgańczyków, których Straż Graniczna wywiozła i porzuciła na granicy polsko-białoruskiej. Zrobiła tak, mimo że Afgańczycy prosili o ochronę międzynarodową.

Losy mężczyzn opisywaliśmy w OKO.press w sierpniu 2021 roku, a później w marcu 2022 roku w reportażu Doroty Borodaj:

Przeczytaj także:

Teraz mężczyźni domagają się zadośćuczynienia - 240 tys. zł. Reprezentuje ich adw. Małgorzata Jaźwińska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. 6 marca 2023 r. odbyła się druga rozprawa w sądzie w Białymstoku. Na poprzedniej - 3 lutego - nie udało się zdalnie przesłuchać Ahmeda i jego towarzyszy ze względu na problemy z dźwiękiem. Przesłuchanie ma się odbyć w innym terminie. Na dzisiejszej rozprawie przesłuchano innych świadków.

Uchodźców z Ukrainy też wyrzucacie do lasu?

Wśród nich była m.in. autorka reportażu w OKO.press, Dorota Borodaj: "Podczas rozprawy opisałam znane mi fakty dotyczące zarówno sytuacji trzech Afgańczyków w kraju, z którego przyjechali, jak i tego, co spotkało ich na granicy polsko-białoruskiej. Powtórzyłam to, co pisałam w tekście [dla OKO.press - red.].

Co natomiast wymaga podkreślenia:

podczas spotkania ze Strażą Graniczną Ahmed i jego towarzysze głośno i wyraźnie poprosili o udzielenie ochrony międzynarodowej.

Prokurator [reprezentujący w tym przypadku interes publiczny - red.] zadawał pytania, które próbowały to podważyć. Padła sugestia, że ta prośba została złożona prawidłowo przed strażnikiem granicznym. Ja nie mam żadnych wątpliwości, że strażnik to usłyszał, został zresztą dodatkowo przeze mnie o tym poinformowany. Powiedział, że dalsze czynności będą trwały po odwiezieniu do placówki. Ale tam już procedury nie zadziałały - nie dopuszczono do nich prawnika, potem wyrzucono ich za granicę.

W pytaniach zbulwersowała mnie sugestia, że Afgańczycy i tak chcieli wyjechać do Niemiec i to Niemcy były ich celem. Z mojej wiedzy wynika, że w momencie, w którym ich spotkałam, oni naprawdę nie wiedzieli, co robić. Potrzebowali pomocy, także prawnej, by zrozumieć swoją sytuację, by coś zaplanować. Nie mieli tu umówionego żadnego transportu, ich marzeniem tak naprawdę było móc wrócić do swojego domu i być tam bezpiecznymi. A jeżeli to Polska okazałaby się tym bezpiecznym miejscem, chcieliby tu zostać, tu uzyskać ochronę.

Teraz faktycznie są w Niemczech, ale w międzyczasie wiele miesięcy przesiedzieli w zamkniętym ośrodku w Wędrzynie (trafili tam po kolejnym przejściu przez granicę). Gdy zostali wypuszczeni, już w 2022 roku, strażnik pokazał im dworzec i powiedział »go to Germany«. Wtedy zresztą najpierw pojechali do Warszawy i to tutaj decydowali, co robić dalej. Ale faktycznie po wywózce do lasu, po pobycie w osławionym Wędrzynie, nie chcieli już w Polsce zostać. Nie ufali państwu polskiemu. Do tego stopnia, że

po wybuchu wojny w Ukrainie pytali mnie, czy uchodźcy z Ukrainy także są wyrzucani do lasu. Gdy usłyszeli, że Polska ich przyjmuje, odpowiedzieli: »dzięki Bogu«.

Ta narracja o wyjeździe do Niemiec ma podważyć prawdomówność osób przekraczających granicę. Ma pokazać, że te osoby kłamią, bo tak naprawdę nie chcą tu zostać i te prośby o azyl to oszustwo. Ja z kolei nie boję się nazwać tej narracji kłamstwem. Gdyby te osoby potraktowano zgodnie z prawem, wyjaśniono sytuację, zapewniono opiekę, nie tylko nie mielibyśmy ciał w lesie, ale i wiele z nich wcale nie chciałoby jechać dalej. Złożyłyby u nas wnioski o ochronę.

Nie wiem, czy Ahmed i jego towarzysze zadośćuczynienie uzyskają, ale ważny jest dla mnie fakt, że oni teraz odzyskują godność przez samo domaganie się zadośćuczynienia. Już nie są tymi osobami z lasu, zziębniętymi, w nieludzkich warunkach, ale osobami, które mówią: domagamy się sprawiedliwości. I to Polska, państwo, musi odbić piłeczkę i się bronić. To Straż Graniczna musi się tłumaczyć.

Trzeba to wyraźnie powiedzieć, już nie ma miejsca na niedomówienia - to, co dzieje się na granicy to hańba dla Polski. Czuję, że moje prawa jako obywatelki także mogą zostać pogwałcone. Skoro nie przestrzega się podstawowych praw człowieka, konstytucji i to na taką skalę, jak mogę oczekiwać, że w razie czego moje prawa będą przestrzegane?".

Pushback

Ahmeda i jego dwóch towarzyszy znaleziono 29 sierpnia 2021 roku w Pasiekach, woj. podlaskie, ok. 5 km od granicy z Białorusią. Osoba, która spotkała trzech Afgańczyków, zawiadomiła aktywistów z Fundacji Ocalenie. Pełnomocnikiem został prawnik Fundacji Tadeusz Kołodziej. Na miejsce przyjechała Straż Graniczna i zabrała mężczyzn do placówki w Narewce.

„Nie wiemy, ile dokładnie czasu ci ludzie spędzili w placówce w Narewce i co dokładnie się tam wydarzyło. Ale między pierwszą a drugą w nocy, zadzwonili do osoby, która ich znalazła, i poinformowali, że zostali wywiezieni do lasu. Mieli być dość brutalnie wypychani kolbami przez funkcjonariuszy na drugą stronę. I tam pozostawieni. W środku nocy, w lesie” – mówiła OKO.press w sierpniu 2021 Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, która brała udział w interwencji.

28 marca 2022 Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim (a konkretnie VII Zamiejscowy Wydział Karny w Hajnówce) uznał, że pushback był bezprawny i niehumanitarny.

Był to pierwszy tego typu wyrok w Polsce. Dał początek kolejnym, które opisujemy w OKO.press:

Uzasadnienie wyroku było dla Straży Granicznej miażdżące. Opisaliśmy je tutaj:

Sąd: wywiezienie niezgodne z prawem i niehumanitarne

"Faktyczne zatrzymanie na celu miało wywiezienie cudzoziemców na granicę polsko-białoruską w nocy – poza zasięgiem wzroku osób postronnych czy też kamer dziennikarzy. Pomijając fakt, że wywiezienie grupy osób w środku nocy, w głąb ścisłego rezerwatu przyrody, bez odpowiedniego ekwipunku było wysoce niehumanitarne, to także niezgodne z prawem", stwierdził sąd 28 marca 2022 roku.

SG przekonywała podczas sprawy, że zatrzymanie nie miało miejsca. Sąd nie zgodził się z tym: "Do zatrzymania faktycznie doszło. Świadczą o tym czynności, jakie wykonywali funkcjonariusze straży granicznej. Mianowicie przewiezienie pod eskortą cudzoziemców do Placówki SG w Narewce, następnie zamknięcie ich w pomieszczeniach dla osób zatrzymanych na kilka godzin, pilnowanie ich, brak możliwości swobodnego dysponowania swoją osobą w tym opuszczenia placówki – czynności te odpowiadają zatrzymaniu. W żadnej mierze nie można nazwać postępowania funkcjonariuszy straży granicznej jako »czasowego ograniczenia swobody przemieszczania się«".

"Kolejno wskazać należy, że brak jest także przesłanek do stwierdzenia, że zatrzymanie zostało przeprowadzone prawidłowo. W sprawie bowiem brak jest jakiejkolwiek dokumentacji, w tym protokołu zatrzymania, skarżący nie zostali pouczeni o swoich prawach, nie zostali poinformowani o przyczynie zatrzymania, o prawie do bezpłatnej pomocy tłumacza, nie został też zawiadomiony prokurator o zatrzymaniu, nie został umożliwiony kontakt z pełnomocnikiem", stwierdził dalej sąd.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze