0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: foto Eliza Kowalczykfoto Eliza Kowalczyk

Człowiek Lasu, działający w Podlaskim Ochotniczym Pogotowiu Humanitarnym (POPH), wespół z naukowcami i inną wolontariuszką, 21 marca prowadzili badania dotyczące ssaków w rezerwacie ścisłym Białowieskiego Parku Narodowego. To miejsce na północy puszczy w okolicy tzw. Wilczego Szlaku, wsi Zamosze - kolonii wsi Stare Masiewo - w gminie Narewka, tuż przy granicy z Białorusią.

Miejsce bardzo trudno dostępne. „Tak ciężki teren, że o mało co tam konia kiedyś nie utopiłem” – wspomina osoba znająca ten obszar.

Naukowcy z wolontariuszami cały dzień odnajdywali tropy ssaków i borsucze nory. „Gdy już na koniec dnia wracaliśmy zauważyliśmy koszulę. Taka bordowa, może czerwona, leżała na ziemi. Wiedzieliśmy, że w niej był ten poszukiwany przed miesiącem Afgańczyk” - opisuje Człowiek Lasu. Szybko odnaleźli też inne rzeczy migranta.

Przeczytaj także:

Katarzyna Mazurkiewicz-Bylok biorąca udział w akcji, także z POPH, uczestniczyła wcześniej w poszukiwaniach tego migranta. Ok. 16:30 uczestnicy akcji znaleźli ciało młodego mężczyzny. O 17:.20 udało się powiadomić policję w Hajnówce. Mundurowi z prokuratorem dotarli na miejsce dopiero po 20:00. Działania na miejscu trwały do późnych godzin nocnych.

Samochody służb na skraju lasu
Policja, straż i karetka przybyły, gdy znaleziono ciało migranta. Fot. Eliza Kowalczyk

„Jeśli my rozpoznaliśmy jego rzeczy, to znaczy, że to był on” - uważa Człowiek Lasu. Inni aktywiści, do których docieramy, też są przekonani, że to ta sama osoba, której poszukiwania zablokowali strażnicy parku 22 lutego tego roku.

To też sugeruje fakt, iż policjanci z prokuratorem odnaleźli przy ciele paszport afgański, osoby urodzonej w 1996 roku. Wg. prokuratora Jana Andrejczuka, z którym rozmawiała "Gazeta Wyborcza Białystok", człowiek ten prawdopodobnie zmarł podczas przedzierania się przez bagna.

Czy po 24 godzinach zostało już potwierdzone, że osoba poszukiwana przed miesiącem to znaleziony człowiek? Prowadząca sprawę prokurator Magda Rutyna z Prokuratury Rejonowej w Hajnówce tego jeszcze nie wie.

„Dokumenty są czasem podrabiane, a o tym, że był ktoś tam poszukiwany, to ja nic nie wiem” - odpowiada.

Komenda Rejonowa Policji w Hajnówce nie chce nic ujawnić oprócz informacji, które podała w jednozdaniowym info na Twitterze. Ciało zostało przewiezione do zakładu medycyny sądowej w Białymstoku, gdzie odbędzie się sekcja zwłok.

„To, że Park wstrzymał poszukiwania, mogło zdecydować o śmierci chłopaka”

Przypomnijmy, jak przebiegały poszukiwania migranta. Najpierw w nocy z 20 na 21 lutego, w rezerwacie ścisłym BPN, w ad hoc zorganizowanej akcji, przy wsparciu patrolu policji i SG, lokalni aktywiści szukali młodego migranta. Jego rodzina błagała o pomoc, bo był w fatalnym stanie. Nie udało się go znaleźć.

21 lutego Piotr Czaban, też z POPH, zgłosił zaginięcie mężczyzny i ustalił z policją akcję poszukiwawczą następnego dnia. Jednak o poranku na czterech członków ekipy, zamiast asysty policji, czekali strażnicy Parku. By zablokować te poszukiwania. „Park wiedział o naszej akcji, strażnicy tam na nas czekali, a gdy tam byliśmy, to mieli też kontakt z policją” - opisuje Adam Wajrak, dziennikarz "Wyborczej", ekolog.

Wg niego strażnicy twierdzili, że blokują aktywistów na wyraźne polecenie dyrektora BPN Michała Krzysiaka. To znany z prawicowych poglądów myśliwy i weterynarz, którzy otrzymał tę posadę od „dobrej zmiany”. Krzysiak uważał, że w Parku jest za dużo żubrów. A gdy ciężki sprzęt podczas budowy muru na granicy niszczył drogi i tereny parku, w tym rezerwaty ścisłe, dyrekcja parku nie oponowała.

Miesiąc temu nie udało nam się skontaktować z dyr. Krzysiakiem, by zapytać, czemu kazał zatrzymać ludzi, którzy jechali ratować życie innego człowieka. Dziś chcieliśmy go zapytać, czy nie żałuje tamtej decyzji.

„Kontakt niemożliwy. Dyrektor od stycznia na chorobowym” - informują w sekretariacie BPN. Ale dwie osoby nam mówią, że dyrektor jak chce, to jest osiągalny, mimo L4. Przed akcją w lutym miał telefonicznie rozmawiać z aktywistami i wg nich to on zdecydował o blokadzie poszukiwań migranta.

„Może ta śmierć poruszy jego sumienie?” - zastanawia się Człowiek Lasu.

Pytamy więc zastępcę dyrektora BPN ds. ochrony przyrody, Aleksandra Bołbota, czy po znalezieniu tych zwłok żałują tego, że zablokowali poszukiwania aktywistom. Bołbot nie dowierza, że ciało znalezione 21 marca i poszukiwany w lutym Afgańczyk, „rzekomo potrzebujący pomocy”, to ta sama osoba.

„Nie będę publikował stanowiska instytucji na podstawie oświadczenia anonimowej osoby. Słowa aktywisty, że rozpoznał ubrania, to dla mnie dziwaczne stwierdzenia. Trwa dochodzenie i dopóki fakty nie zostaną ustalone, sprawa jest dla mnie całkowicie otwarta” - tłumaczy Bołbot. Czeka na informacje ze służb.

Z kolei Katarzyna Kopiejczyk, też zastępca dyrektora BPN, ale ds. administracyjnych, broni się inaczej. „My sprawy nie zostawiliśmy. Następnego dnia były prowadzone poszukiwania cały dzień. I w sobotę. Nie pamiętam, ilu ludzi brało w tym udział”.

Tyle że gdy OKO.press rozmawiało z nią późnym popołudniem 22 lutego – w dniu blokady akcji ratunkowej - dyrektor Kopiejczyk twierdziła, że „na dzisiejszy dzień nie możemy tam dotrzeć”. Dwukrotnie zmieniała też tłumaczenia, dlaczego zablokowali akcję, która mogła uratować mężczyźnie życie.

Zarówno policja, jak i SG, w lutym długo nie chciały odpowiedzieć OKO.press czemu nie brały udziału w poszukiwaniach Afgańczyka 22 lutego.

„Może wtedy jeszcze żył. To, że Park wstrzymał poszukiwania, mogło zdecydować o śmierci tego chłopaka” - uważa Człowiek Lasu.

Aktywiści przeżywają mocno ten kolejny, niepotrzebny zgon na granicy.

Służby znalazły mniej ciał uchodźców niż aktywiści, którzy nie mieli dostępu do strefy przy granicy

Już miesiąc temu, przy zablokowaniu akcji ratunkowej aktywistów, widać było synchronizację działań służb mundurowych i BPN. Były wyraźnie niechętne poszukiwaniom Afgańczyka 22 lutego i później.

Adam Wajrak zauważał: „Ktoś w policji i w parku chce ograniczyć nasze działania w kwestii poszukiwań ciał migrantów lub jeszcze żyjących”.

Dlaczego?

Bo od początku roku, głównie aktywiści, znaleźli przy granicy już 9 ciał migrantów, przede wszystkim w Puszczy Białowieskiej. Bywały dni, że trafiano nawet na troje martwych migrantów. Każdorazowo taka tragedia przykuwała na nowo uwagę mediów. „I też to sugeruje, że postawiony płot na granicy z Białorusią nie spełnia swojej funkcji” dodawał Wajrak. Płot za astronomiczne 1.6 mld zł.

Metalowy wysoki płot na granicy
Metalowy płot na granicy z Białorusią. Fot. Eliza Kowalczyk

39 ciał migrantów

Wg wyliczeń Grupy Granica, zwłok takich już znaleziono 39 – to nie tylko oficjalnie potwierdzone zgony, ale także ustnie, z dokumentacją foto lub video, która nie budzi wątpliwości.

Rzecznik podlaskiej Straży Granicznej, mjr Katarzyna Zdanowicz, twierdzi, że ofiar jest mniej – jedynie 20 od początku kryzysu, po polskiej stronie. Z tego 19 w podlaskim oddziale SG, a 1 w nadbużańskim. „Jestem pewna, że to pełna lista” - przekonuje. I... nie chce jej udostępnić. Zaznacza, że w jednym przypadku znaleziono szczątki ludzkie, które nie wiadomo czy były związane z „nielegalnym przekroczeniem granicy”.

Podinsp. Tomasz Kruppa, rzecznik podlaskiej policji, z kolei doliczył się w ich województwie już 22 ciał migrantów od początku kryzysu migracyjnego. Nie zna statystyk z lubelskiego.

Zarówno mjr Zdanowicz, jak i aktywiści twierdzą, że większość ofiar znaleźli aktywiści z mieszkańcami, a nie służby mundurowe. Jak to możliwe, skoro przez długi czas pomagający migrantom nie mieli nawet dostępu do strefy przygranicznej? W tym czasie te lasy i bagna przeczesywało codziennie do 10 tys. ludzi SG, WOT i Wojska Polskiego. Z noktowizorami, dronami, kamerami, psami.

I jak to możliwe, że w 2,5 miesiąca 2023 już znaleziono 9 ciał, a tylko 4 przez cały ubiegły rok, gdy w najbardziej wrażliwym czasie obowiązywała przy granicy strefa, do której wjazd był zakazany?

Czy służby mogły ukrywać ciała martwych migrantów, gdy strefa przygraniczna była zamknięta?

Autor niniejszego tekstu podczas wyjazdów na Podlasie zimą 2021/22 kilkukrotnie miał sygnały o ciałach migrantów znajdowanych w lasach, które miały nie być oficjalnie raportowanie. Dwukrotnie sygnały pochodziły z poważnych źródeł. Jednak ani razu nie udało się tych informacji potwierdzić w drugim źródle.

Europarlamentarzystka Janina Ochojska niedawno wywołał dyskusję o możliwości udziału leśników w ukrywaniu ciał migrantów. „Myślę, że ofiar tej granicy jest o wiele więcej. One albo są w jakimś zbiorowym grobie, bo nie zdziwiłabym się, gdyby w czasie, kiedy był zamknięty dostęp do granicy, po prostu pozbierano ciała, żeby nie było tych dowodów. W tej chwili mówi się o prawie 300 osobach, które zaginęły”.

„Każda taka wywózka jest zagrożeniem życia”

Franciszek Sterczewski, poseł KO zaangażowany w pomoc migrantom na granicy, po informacji o kolejnej ofierze napisał na Twitterze: „Kolejna niepotrzebna śmierć na terytorium Rzeczpospolitej. (…) Straż Graniczna godzi się na to lub aktywnie wypycha niewinnych ludzi na bagna. Wszystko na rozkaz @Kaminski_M_ i @MorawieckiM . Poniosą za to odpowiedzialność”.

W rozmowie z OKO.press podkreśla, że to kolejny przykład bezdusznej polityki i umywania rąk od odpowiedzialności za sytuacje, w których ludziom grozi utrata życia lub zdrowia.

„Absurdem jest, że zamiast procedur, podstawowej opieki, potraktowania zgodnie z prawem, oni (uchodźcy- red.) napotykają przemoc i nieludzkie traktowanie. Przeraża, że to kolejny podmiot (pracownicy BPN – red.) przyłączający się do tej nieludzkiej koalicji”.

Piotr Czaban, aktywista POPH napisał: Jest ból, łzy, bezsilność... Krzyk - krzyczcie jak najgłośniej o tym złu, które się dzieje przy granicy z Białorusią. Państwo tu nie działa. Wszystko spoczęło na barkach zwykłych obywateli”.

„Dobra zmiana” nie lubi zwłok migrantów

Miesiąc temu odkryliśmy, że na stronach Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce ostatnio pisze się wyłącznie o akcjach poszukiwawczych obywateli RP. Znajdowanie migrantów, zwłaszcza ich ciał, jest ignorowane. Zapytaliśmy wówczas KPP Hajnówka, czemu tak się dzieje. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Rzecznik podlaskiej policji ma wytłumaczenie. „Piszemy o szczęśliwych finałach poszukiwań, gdy uda się kogoś żywego znaleźć. Niestety ciężko jest pisać, że odnaleźliśmy czyjeś zwłoki” - tłumaczy podinsp. Tomasz Krupa.

Sprawdziliśmy, czy tak jest. Na stronach Podlaskiej Policji, w aktualnościach jednak piszą o znalezionych zwłokach, czy to osób zaginionych, czy topielców. Przy czym tak robiono do końca.... 2015 r. Potem, gdy stery w policji przejęła „dobra zmiana”, słowa „zwłoki”, czy „ciało” stały się rzadkością. Choć obecnie martwi ludzie są znacznie częściej znajdowani w lasach niż przez ostatnie dziesiątki lat.

Zmarli uchodźcy chowani są na cmentarzach w Bohonikach, Wólce Terechowskiej k. Czeremchy, w Sakach k. Kleszczel. Mało które media interesują się tymi wydarzeniami.

The production of this investigation is supported by a grant from the IJ4EU fund. The International Press Institute (IPI), the European Journalism Centre (EJC) and any other partners in the IJ4EU fund are not responsible for the content published and any use made out of it

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze