0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Nie cichną echa niedzielnej (16 lutego 2020) gali wręczenia lauru Człowieka Roku "Gazety Polskiej", podczas której przemowę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, tegorocznego zwycięzcy, oklaskiwał szef Krajowej Rady Sądownictwa Leszek Mazur.

O wydarzenie to zapytano we wtorek 18 grudnia szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka na antenie TVN24 w programie "Jeden na jeden". Szef KPRM zaprzeczał, by obecność Mazura na gali była dowodem na upolitycznienie Rady, stwierdzając, że

KRS jest niezależna od polityków.

TVN24 "Jeden na jeden",18 lutego 2020

Sprawdziliśmy

Innego zdania są Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Sąd Najwyższy i Europejska Sieć Rad Sądownictwa

Uważasz inaczej?

"Sam fakt, że przemawia w jakimś miejscu znany polityk, czy przedstawiciel, rządu nie powoduje, że jakiś organ przestaje być niezależny" - dodawał na poparcie swojej tezy.

Nikt nie twierdzi, że KRS utraciła niezależność przez to, że Leszek Mazur pojawił się na gali "Gazety Polskiej". Był to raczej dowód na to, że Rada niezależna nigdy nie była.

Przeczytaj także:

KRS a Ministerstwo Sprawiedliwości

Problem z wiarygodnością zreformowanej przez Krajowej Radzie Sądownictwa, czyli organu, który ma stać na straży niezawisłości i niezależności sądownictwa, dotyczy co najmniej kilku aspektów:

  • przerwania kadencji poprzedniej Rady;
  • uzależnienie wyboru większości jej członków od polityków;
  • braku przejrzystości przy wyborze członków;
  • sposobu funkcjonowania Rady.

Aż 15 z 25 sędziów-członków Rady wybieranych jest przez Sejm i to do tego zwykłą większością. Kolejne 4 osoby to wybrani przez Sejm posłowie (w tej kadencji wbrew poprzedniemu parlamentarnemu obyczajowi są to sami posłowie PiS), dwóch kolejnych wybiera Senat. Z tego powodu jeszcze w 2018 roku Europejska Sieć Rad Sądownictwa zawiesiła polską KRS w prawach członkowskich.

Ale największe kontrowersje wzbudzają oczywiście wybrani przez Sejm sędziowie. Mieli reprezentować środowisko sędziowskie, więc by kandydować, musieli zebrać 25 podpisów innych sędziów. Kancelaria Sejmu stoczyła dwuletnią batalię z obywatelami, organizacjami i urzędnikami starającymi się o ujawnienie albo wgląd w listy poparcia do KRS, ignorując po drodze wyroki wojewódzkiego sądu administracyjnego, a nawet NSA.

Najpilniej strzeżona tajemnica Sejmu nie była jednak zupełnie nieprzenikniona. Jeszcze przed ujawnieniem list wiadomo było, że aż 12 z 15 członków KRS ma powiązania z Ministerstwem Sprawiedliwości. Sami pracowali na delegacji w ministerstwie, byli wiceprezesami lub prezesami sądów z nadania resortu albo też byli zgłaszani przez powiązanych z nimi rodzinnie i towarzysko sędziów-pełnomocników mających kontakt z resortem.

W grudniu 2019 szczegółowo opisywał to na łamach OKO.press Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Przebiegli się po pokojach

Listy poparcia do KRS ujawniono ostatecznie 14 lutego 2020 roku. Termin był nieprzypadkowy. Tego samego dnia weszła w życie ustawa kagańcowa, która wprost zabrania sędziom badania niezależności KRS.

Z list dowiedzieliśmy się tego, co było oczywiste. Sędziowie kandydujący do Rady w większości przypadków nie mieli wcale poparcia środowiska, a podpisy zbierali masowo wśród sędziów przebywających na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jeden z sędziów tak opisywał proceder w rozmowie z "Gazetą Wyborczą": "Proszę zrozumieć, zebranie 25 podpisów nie było wielkim problemem. Kiedy Piebiak zaproponował mi kandydowanie, byłem zupełnie nieprzygotowany. Powiedziałem, że przecież nie mam podpisów. Wtedy Piebiak stwierdził: »Daj spokój, przelecimy się tu po pokojach i podpisy zaraz będą«”.

Najbardziej chyba jaskrawym przykładem jest lista rzecznika KRS, sędziego Macieja Mitery. Sędziowie, którzy pracowali na delegacji w ministerstwie stanowią aż 88 proc. jego podpisów. Jeśli liczyć zaś sędziów, którzy byli beneficjentami "dobrej zmiany w sądownictwie" (czyli sędziów, których resort Ziobry uczynił np. wiceprezesem albo prezesem sądu) odsetek ten wzrasta aż do 96 proc. Listę sędziego Mitery dumnie otwiera podpis Łukasza Piebiaka, skompromitowanego i zdymisjonowanego w wyniku ujawnienia afery hejterskiej wiceministra sprawiedliwości.

Czy KRS stoi na straży niezależności?

Bardzo ważne w ocenie niezależności KRS jest przyjrzenie się, jak właściwie wywiązuje się ze swoich konstytucyjnych obowiązków, którymi są stanie na straży niezależności i niezawisłości sądownictwa. Zwracał na to uwagę w swoim wyroku Trybunał Sprawiedliwości UE oraz Sąd Najwyższy.

W sprawie ustawy kagańcowej bardzo krytycznie wypowiadały się m.in. Komisja Europejska i kolejne organy Rady Europy: Zgromadzenie Parlamentarne i Komisarz Praw Człowieka. Ale nie Krajowa Rada Sądownictwa. KRS w tym czasie wydała stanowisko chwalące ustawę jako realizującą konstytucyjną zasadę trójpodziału władz, a dwa tygodnie później dodatkowo potępiła uchwałę Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020.

W sierpniu 2019 po wybuchu afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości KRS wydała stanowisko, w którym stwierdzono, że doniesienia medialne są niepokojące. Nic dziwnego, w aferze mieli uczestniczyć dwaj członkowie KRS - Jarosław Dudzicz i Maciej Nawacki. Zaniepokojona KRS wezwała zatem sędziów do złożenia wyjaśnień. W październiku ogłoszono, że nic się nie stało.

Gala Gazety Polskiej jak Sylwester TVN?

Michał Dworczyk postanowił także odeprzeć zarzuty dziennikarza, że gala "Gazety Polskiej" była wydarzeniem partyjnym: "To jest pańska opinia, że gala organizowana przez jedno z mediów to wydarzenie polityczne. To samo można powiedzieć o sylwestrze organizowanym przez TVN. Tam też znaleźlibyśmy przedstawicieli różnych zawodów".

Porównajmy zatem oba wydarzenia.

Tylko w ostatnich latach Jarosław Kaczyński został "Człowiekiem Roku »Gazety Polskiej«" w 2015, 2019 oraz w 2018 ex aequo z Lechem Kaczyńskim z okazji 25-lecia "GP". W roku 2016, 2017 i 2018 Kaczyński ustąpił miejsca Mateuszowi Morawieckiemu.

Od 2015 do 2019 na Sylwestrze TVN wystąpiło kilkudziesięciu artystów, między innymi Kayah, Zakopower, Bajm, Perfect, Kasia Kowalska, Cleo, Blue Cafe i Kombi. Nie da się ukryć, że impreza TVN-u na tle gali "Gazety Polskiej" pozytywnie wyróżnia się pod względem pluralizmu.

To, komu "Gazeta Polska" przyznaje nagrody, jest jedynie wisienką na torcie - media Tomasza Sakiewicza toczą bowiem codzienną mozolną walkę na froncie propagandy obozu władzy. Gazeta atakuje i dehumanizuje wrogów politycznych PiS, do których zaliczają się nie tylko politycy PO, czy lewicy, ale także uchodźcy, osoby LGBT+, Związek Nauczycielska Polskiego, dziennikarze liberalnych mediów, a wreszcie sami sędziowie.

8 lutego "Gazeta Polska" organizowała wiec poparcia dla reform w wymiarze sprawiedliwości autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. „Jesteśmy tu, dajemy siłę rządzącym, prezydentowi, premierowi, ministrowi sprawiedliwości, pani prezes Trybunału Konstytucyjnego" - nawoływał wtedy ze sceny Adam Borowski. "Złodzieje w togach! Przebierańcy w togach" - wtórował mu Tomasz Sakiewicz.

Za swoje zasługi na rzecz rządu Prawa i Sprawiedliwości "Gazeta Polska" odżywiana jest kroplówką z publicznych pieniędzy. W 2018 roku dochody pochodzące z reklam wykupowanych przez spółki skarbu państwa stanowiły aż 45 proc. wszystkich dochodów reklamowych magazynu. "GP" była rekordzistką, bijąc na głowę nawet "Sieci" (39 proc.). Dla porównania udział SSP w dochodach reklamowych "Newsweeka" to 0,9 proc., a Polityki - 0,4 proc., przy czym oba te tygodniki mają średnio trzy razy większą sprzedaż niż "GP".

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze