Kapituła doceniła śledztwo reporterskie Szymona Opryszka w OKO.press o kryzysie fentanylowym. Dziękujemy, gratulujemy i trzymamy kciuki! Laureatów nagrody PAP im. Kapuścińskiego poznamy 24 listopada
Ponad 20 autorów i autorek otrzymało nominacje do nagrody Polskiej Agencji Prasowej im. Ryszarda Kapuścińskiego. Nagroda, ufundowana w 2010 roku, honoruje „najbardziej rzetelne, obiektywne i poprawne warsztatowo publikacje, spełniające najwyższe standardy wyznaczone przez ikonę polskiego reportażu”.
Kapituła wybierze laureatów w czterech kategoriach: materiały tekstowe, fotograficzne, dźwiękowe i wideo. Wśród nominowanych znalazł się Szymon Opryszek z OKO.press. Wyróżnienie dotyczy reporterskiego cyklu śledczego o tym, czy Europie grozi kryzys fentanylowy.
Opryszek pojechał do Meksyku śladem sfałszowanych tabletek znanego leku z domieszką fentanylu, który mafia bałkańska miała ściągnąć do Europy Wschodniej. Rozmawiał z kucharzem fentanylu, wcielił się w meksykańskiego narcos, żeby nawiązać kontakt z dostawcą prekursorów narkotyków w Chinach, a na koniec zabrał czytelników do Afganistanu, światowego lidera produkcji opium.
Wszystkie odcinki, w wersji pisanej i audio, dostępne są na stronie OKO.press. Poniżej publikujemy przewodnik po śledztwie, który dla czytelników napisał autor:
W kategorii „tekst” nominowano także:
Laureatów poznamy 24 listopada.
Oceny zgłoszeń dokonała kapituła w składzie:
Miesiącami rozmawiałem z ekspertami, czytałem raporty, ale chciałem poznać perspektywę kogoś z drugiej strony. Może zobaczyć laboratoria i być świadkiem gotowania fentanylu? Dlatego pojechałem do meksykańskiego stanu Sinaloa, bastionu kartelu o tej samej nazwie, gdzie spotkałem się z Chucho, kucharzem fentanylu.
W Meksyku przynajmniej kilkanaście karteli produkuje fentanyl, najprężniejsze to Sinaloa i kartel z Jalisco. Specjalistyczny portal InSight Crime szacuje, że producenci narkotyków syntetycznych w Meksyku tylko na potrzeby amerykańskiego rynku produkują rocznie nawet 4,5 tony czystego fentanylu.
- Wlewam do garnków to – Chucho pokazywał mi na zdjęciach beczki z napisem chlor. – Tak na dwa palce, nie więcej. Potem mieszam z tą żółtawą i toksyczną cieczą z Chin.
Opowiadał mi o tym, że do ukrytych w górach laboratoriów zabiera mleko, za zarobione pieniądze kupił awionetkę, a przygotowanie fentanylu jest prostsze niż… rosołu.
A potem słuchaliśmy razem narcocorridos tradycyjnych meksykańskich pieśni opiewających gangsterskie życie. Chciałem w ten sposób zrozumieć kulisy narkobiznesu, poznać szlaki przemytu i międzynarodowe sojusze przemytników, a także dowiedzieć się czegoś więcej o życiu Chucho.
To wtedy, podczas rozmowy z kucharzem fentanylu w warzywniaku zdałem sobie sprawę, że zadaję złe pytanie. „Czy Europie grozi kryzys fentanylowy?” A co to obchodziło kucharza, tam na przedmieściach Culiacán. Zrozumiałem, że pytanie powinno brzmieć inaczej: „Czy na Europie da się zarobić?”
Chucho od razu odłożył telefon. – Jedna pigułka w Meksyku kosztuje trzy peso. Tyle, co nic. W USA tę samą tabletkę sprzedasz za równowartość pięćdziesięciu pesos. Duża przebitka, prawda?
To wtedy zrozumiałem, że być może w Europie, nauczeni doświadczeniami USA z fentanylem, popełniamy błąd. Kiedy myślimy o nielegalnym handlu narkotykami, przychodzą nam na myśl obrazki z kokainą odkrywaną w skrzynkach z bananami lub konfiskowaną przez służby z kontenerowców.
A może grozi nam nie eksport produkowanego w Meksyku narkotyku, ale, używając biznesowego języka, eksport zasobów ludzkich i know-how. O tym piszę w drugiej części śledztwa.
Kiedy zaczynałem pracę nad reportażem, nawiązałem kontakt ze sprzedawcami prekursorów tego narkotyku w Chinach. Wcieliłem się w Fernando, meksykańskiego narco, który szuka nowego dostawcy.
„Poczuj chemię” – brzmiała jedna z reklam. Inna: „Nasza specjalizacja, Twoje zaufanie. Dzięki innowacyjnej technologii i wysokiej jakości nieustannie angażujemy się w zaspokajanie potrzeb rynków i klientów”. Kluczowe frazy, takie jak „dyskretna dostawa”, „brak problemów celnych” lub „bezpłatna ponowna wysyłka” – stanowiły obietnicę udanego biznesu.
Handlarz z Chin chciał koniecznie dobić targu: „Towar wyślemy z Hongkongu, będzie zamknięty hermetycznie, żeby psy nie mogły wywęszyć. Akceptujemy kryptowalutę”. Ostatecznie nie kupiłem chemikaliów, ale rozmowy ze sprzedawcami wystarczyły, by pokazać, jak ważną rolę w globalnym kryzysie narkotykowym odgrywają Chiny.
Na koniec zabieram Czytelników mojego śledztwa do Afganistanu, światowego lidera w produkcji opium. Władzę w tym zniszczonym wojną i kryzysami kraju przejęli talibowie, którzy dwa lata temu zakazali upraw maku. A że niemal każdy gram heroiny zażywanej w Europie produkowany jest właśnie w Afganistanie, decyzja talibów może mieć konsekwencje dla użytkowników na Starym Kontynencie.
Wielu ekspertów zgadza się bowiem z tezą, że brak heroiny na europejskich rynku może zachęcić grupy przestępcze do postawienia na fentanyl. Ale czy Talibom uda się utrzymać zakaz?
O tym w ostatniej części śledztwa: „Wojna hery z fentanylem o Europę. Jak uchronić nasze dzieci”
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze