0:000:00

0:00

Pierwszy o sprawie powiedział 2 kwietnia rano prof. Wojciech Maksymowicz, minister zdrowia i opieki społecznej w rządzie Jerzego Buzka latach 1997-1999, od lipca 2019 podsekretarz, a następnie sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego w rządzie Mateusza Morawieckiego (zrezygnował ze stanowiska w listopadzie 2020). Prof. Maksymowicz wystąpił w programie „Tłit” w Wirtualnej Polsce.

Pytany o pomijanie przez rządzących głosów ekspertów na temat pandemii (w tym dr. Pawła Grzesiowskiego - pediatry, immunologa, eksperta w zakresie kontroli zakażeń, aktywnego komentatora i analityka pandemii COVID-19) Maksymowicz powiedział:

„Mało tego, że [są] pomijani. Wspomniany przeze mnie rzekomy Główny Inspektor Sanitarny Kraju, pan inżynier, doszły mnie słuchy, (myślę, że są dosyć prawdopodobne, chociaż nie weryfikowałem ich u dr. Grzesiowskiego), że wystosował wystąpienie do Izby Lekarskiej o ukaranie pozbawieniem prawa wykonywania zawodu czy inną karą pana doktora Grzesiowskiego" - i zaznaczył

"No to jest kompletny skandal. Gdyby tak miało być, to odbierzmy dyplom inżynierski panu inżynierowi”.

„Za co Grzesiowski miałby ponieść konsekwencje?” – pytał dziennikarz.

„No właśnie. To bardzo ciekawe” – odparł Maksymowicz.

„Myślę, że jego opinie o rozwoju pandemii są nieprzychylne Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu. Bo przecież nie chodzi o inspekcję sanitarną. My lekarze wszyscy bardzo szanujemy nasze koleżanki i kolegów z Sanepidów, z Głównego Inspektoratu, z krajowych [stacji], ale przecież wszędzie umieszczono komisarzy politycznych, takich samych speców od ZUS-u”.

Przeczytaj także:

Wspomniany przez prof. Maksymowicza „rzekomy Główny Inspektor Sanitarny Kraju” to Krzysztof Saczka.

Jest rzeczywiście inżynierem, nie lekarzem. Przed objęciem funkcji zastępcy Głównego Inspektora Sanitarnego (miało to miejsce 15 września 2020) kierował nowosądeckim oddziałem ZUS. 20 listopada 2021, po odejściu swego szefa - Jarosława Pinkasa (oficjalnie odszedł z powodów zdrowotnych, zbiegło się to jednak w czasie z wykryciem poważnych nieprawidłowości w raportowanych przez Główny Inspektorat Sanitarny danych na temat zakażeń SARS-CoV-2), Saczka zaczął kierować urzędem, choć do tej pory nie został mianowany głównym inspektorem.

Bo "oczerniał i deprecjonował"

Zadzwoniliśmy do rzecznika Naczelnej Izby Lekarskiej Rafała Hołubickiego, żeby zweryfikować tę informację.

„To prawda. W drugiej połowie marca do prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzeja Matyji trafiło pismo podpisane przez p.o. Głównego Inspektora Sanitarnego Krzysztofa Saczkę” – powiedział OKO.press Hołubicki.

„Autor tego pisma zawiadamia o możliwości popełnienia przewinienia zawodowego przez dr. Pawła Grzesiowskiego. Prezes zgodnie z ustawą [o Izbach Lekarskich] przekazał je do rzecznika odpowiedzialności zawodowej, który jest niezależnym organem. I wszystkie ewentualne dalsze działania będą podjęte przez rzecznika”.

Spytaliśmy jakie konkretnie przewinienie zawodowe mógł zdaniem pan Saczki popełnić dr. Grzesiowski.

„Sprawa polega na tym, że w tym zawiadomieniu nie ma konkretnych przykładów” – odpowiedział Rafał Hołubicki.

W piśmie wymieniono:

  • „wielokrotne wprowadzenie opinii publicznej w błąd niepotwierdzonymi i nieprawdziwymi informacjami na temat epidemii COVID-19, prezentowanymi w licznych wywiadach w mediach;
  • promowanie niesprawdzonych rozwiązań medycznych, rzekomo przeciwdziałających SARS-CoV-2 mających szkodzić i implikować szkodliwe zjawiska zdrowotne i epidemiologiczne;
  • promowanie nieprawdziwych rozwiązań, co do których brak jest naukowego potwierdzenia ich skuteczności;
  • oczernianie i deprecjonowanie instytucji państwowych, w tym Państwowej Inspekcji Sanitarnej”.

"W przekonaniu pana Saczki powyższe działania stanowią ciężkie naruszenie art. 71 Kodeksu Etyki Lekarskiej i narażają życie i zdrowie obywateli RP w czasie epidemii".

Cały czas pod obstrzałem

Kiedy sprawa może się zakończyć? – spytałem rzecznika NIL.

"Trudno mi mówić co zrobi rzecznik. Pewnie wystosuje pismo do dr. Grzesiowskiego z prośbą o odniesienie do tych zarzutów” – odparł Hołubicki. I dodał: „Przez cały czas pandemii środowisko lekarskie jest pod obstrzałem. A teraz jeszcze sprawa dr. Grzesiowskiego”.

„Mówi się wszystkie ręce na pokład, a cały czas rzuca się kłody pod nogi polskim lekarzom. Jak oni mogą być zmotywowani do działania, jeżeli są tak traktowani przez własny rząd. W czasie pandemii, kiedy lekarze są na pierwszej linii frontu, powinniśmy ich wspierać, a nie atakować – podkreśla Hołubicki.

Odebranie praw wykonywania zawodu to ostateczność

Zgodnie z informacją umieszczona na stronie Ministerstwa Zdrowia (ministerstwo powołuje się na Kodeks Etyki Lekarskiej) jeśli lekarz naruszy zasady etyki zawodowej, każdy może wystąpić o wszczęcie postępowania przeciw niemu.

Prowadzą je rzecznicy odpowiedzialności zawodowej i sąd lekarski.

Sąd lekarski może orzec następujące kary:

  • upomnienie;
  • naganę;
  • karę pieniężną;
  • zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach organizacyjnych ochrony zdrowia na okres od roku do pięciu lat;
  • ograniczenie zakresu czynności w wykonywaniu zawodu lekarza na okres od sześciu miesięcy do dwóch lat;
  • zawieszenie prawa wykonywania zawodu na okres od roku do pięciu lat;
  • pozbawienie prawa wykonywania zawodu.

„Takie sprawy zdarzają się, w każdym zawodzie” – mówi rzecznik Hołubicki. „Jednak odebranie prawa wykonywania zawodu to ostateczność – zaznacza.

"Przypomina sobie pan cokolwiek w dziejach Naczelnej Izby Lekarskiej, co choćby częściowo przypominałoby sprawę Grzesiowskiego?" – pytam rzecznika. W mediach wcale nie tak rzadko wypowiadają się medycy, którzy mówią naprawdę szkodliwe z punktu widzenia pacjentów rzeczy i nikt z tym nic nie robi.

„To nieprawda, że nic się z tym nie robi” – mówi Hołubicki. - „Jeśli widzimy jakiś szkodliwy wpis lekarza np. na Twitterze, lub jesteśmy poinformowani o wypowiedzi niezgodnej z aktualną wiedzą medyczną albo sprzecznej z Kodeksem Etyki Lekarskiej i Ustawą o zawodach lekarza i lekarza dentysty, taka informacja trafia do rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Po prostu nie nagłaśniamy tych działań zanim sprawa nie zostanie wyjaśniona przez ten organ".

"Takie samo prawo ma zresztą każdy obywatel. Każdy przejaw nieetycznego zachowania lub zaniedbań w wypełnianiu obowiązków powinno być zgłaszane” - dodaje.

Na naganie raczej by nie skończyło

Dr Paweł Grzesiowski nie chciał w piątek komentować całego wydarzenia. Zamieścił tylko krótki wpis na twitterze:

View post on Twitter

W rozmowie z TVN24 powiedział, że pismo pana Saczki jest datowane na 18 marca 2021, a on sam otrzymał je 26 marca. Zaznaczył też, że ustosunkował się już do zarzutów. „Złożyłem wyjaśnienia prezesowi Izby” - poinformował. „To, czy oficjalna procedura ruszy, jest w rękach Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej”.

Nawiązując do wysokości ewentualnej kary Grzesiowski przyznał, że przy takich zarzutach, jak stawiane przez p.o. Głównego Inspektora Sanitarnego, "na naganie raczej by się nie skończyło" domaga się najwyższej kary tj. odebrania prawa do wykonywania zawodu. Takie tytuły miała większość doniesień.

I chociaż rzeczywiście wytoczono przeciw Grzesiowskiemu ciężkie działa, w piśmie Głównego Inspektoratu nie ma mowy o konkretnej karze, lecz o „podjęciu stosownych działań”.

Potwierdził to rzecznik GIS Jan Bondar odpowiadając na pytania, m.in. TVN24.pl i portalu „Co w zdrowiu”.

Sprawdziliśmy natomiast zawartość Art. 71 Kodeksu Etyki Lekarskiej, na jaki powoływał się Krzysztof Saczka w swoim piśmie.

Brzmi on następująco:

„Lekarz ma obowiązek zwracania uwagi społeczeństwa, władz i każdego pacjenta na znaczenie ochrony zdrowia, a także na zagrożenie ekologiczne. Swoim postępowaniem, również poza pracą zawodową, lekarz nie może propagować postaw antyzdrowotnych”.

Ciekaw jestem jakie to postawy antyzdrowotne według pana Saczki propaguje dr Paweł Grzesiowski.

Mamy jedną godność

Grzesiowski to jeden z najbardziej widocznych w mediach lekarzy w czasie pandemii. Komentował bieżące wydarzenia m.in. dla „Wyborczej”, TVN i TVN24, radia RMF, TOK FM, „Onetu”, „Wirtualnej Polski”, a także OKO.press.

Nie po raz pierwszy naraża się władzy i nie po raz pierwszy zostaje przez to skarcony. Jesienią 2020 roku opisywaliśmy w OKO.press w jaki sposób pozbyto się go z grona wykładowców podległego Ministerstwu Zdrowia Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie.

„Mamy jedną godność” – napisał wtedy niepokorny lekarz. „By mówić to, co się myśli, trzeba być niezależnym. Nie pracuję już w CMKP. Proszę przy moim nazwisku nie wpisywać tej afiliacji (szczególnie w mediach), aby uniknąć problemów”.

„Niestety, władza nie chce podejść do problemu pandemii w sposób merytoryczny" – mówił wtedy OKO.press Grzesiowski. „Eksperci zostali wyrzuceni poza nawias, a medycyną katastrof zajmują się wojewodowie, minister zdrowia oraz premier” (…). [A tu] trzeba odważnych kroków. Trzeba merytorycznej dyskusji, ścierania się poglądów, udziału specjalistów z różnych dziedzin”.

Dr Grzesiowski budzi różne reakcje w środowisku. Jednych denerwuje swoją aktywnością i „parciem na szkło”. Inni podziwiają jego zdolności edukacyjne, gigantyczną wiedzę, umiarkowanie w opiniach, pomoc, jakiej zawsze jest skłonny udzielać dziennikarzom, chęć dzielenia się swoim doświadczeniem z innymi, udzielanie setek rad osobom z całej Polski, które bez przerwy do niego dzwonią, esemesują.

Ponieważ jednak od początku dość krytycznie oceniał najróżniejsze posunięcia władz w kwestii epidemii nigdy nie został zaproszony do grona ministerialnych ekspertów. A szkoda.

Po pozbyciu się Grzesiowskiego z CMKP na swojego eksperta COVID-19 powołała go Naczelna Izba Lekarska. Tym bardziej więc dziwnym wydaje się fakt, że teraz właśnie na ręce prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej wpływa skarga rządowego urzędnika. Grzesiowskiego nie ma już z czego odwołać. Więc władza skarży się do samorządu zawodowego. Na szczęście jeszcze nie prokuratury.

RPO: Mam nadzieję, że to „nieporozumienie”

Na doniesienia medialne w kwestii Grzesiowskiego natychmiast zareagował Rzecznik Praw Obywatelskich.

„Swoboda wypowiedzi i prawo do krytyki władzy jest nieodzownym elementem funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa” - napisał do Krzysztofa Saczki Adam Bodnar powołując się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (wyrok w sprawie Lopes Gomes da Silva vs. Portugalia, skarga nr 37698/97).

„Biorąc to pod uwagę, z niedowierzaniem przyjąłem informację o wystosowanym przez Pana wniosku o pozbawienie prawa wykonywania zawodu dr. Pawła Grzesiowskiego, eksperta Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. Jeżeli odpowiadają prawdzie doniesienia medialne, że powodem wspomnianego wystąpienia są krytyczne oceny dr. Grzesiowskiego dotyczące sposobów i metod walki z pandemią, wystąpienie to należałoby ocenić jako bezprecedensowe uderzenie w prawo obywateli do oceny działania władz publicznych" – pisze RPO.

I dalej:

"Mając nadzieję, że cała sprawa okaże się „nieporozumieniem” (…) proszę Pana Ministra o przedstawienie wyjaśnień, a także przekazanie mi kopii wniosku o pozbawienie dr. Grzesiowskiego prawa wykonywania zawodu, o ile istotnie został takowy wystosowany”.

Stoimy murem za naszym nauczycielem!

Jedną z najpoważniejszych w działalności Grzesiowskiego w ostatnich miesiącach stały się cotygodniowe otwarte webinaria na temat COVID-19 prowadzone w ramach Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa (Grzesiowski jest przewodniczącym zarządu SHL).

Od niemal początku epidemii w każdy piątek o godz. 19:00 setki lekarzy i pielęgniarek z całej Polski zasiada przed komputerami, żeby posłuchać komentarzy na temat aktualnej sytuacji epidemiologicznej, usłyszeć doniesienia na temat najnowszych publikacji na temat COVID, wysłuchać wykładów specjalistów z różnych dziedzin medycyny, prawników, lekarzy z zagranicy. Jakiś czas temu liczba słuchaczy przekroczyła 1000 osób!

2 kwietnia 2021 też miało miejsce wspomniane webinarium. Otwierając je Grzesiowski powiedział m.in. „Specjalnie nie czytam i nie wyświetlam osobistych, ciepłych wypowiedzi pod moim adresem, dlatego, że nie chciałbym robić ani dzisiaj, ani w ogóle z mojego osobistego życia jakiegoś problemu publicznego. Wszyscy wiemy co się wydarzyło, wszyscy wiemy jaki jest podtekst".

"Mam wielkie państwa wsparcie, dostałem bardzo dużo smsów, maili, które mnie wspierają i bardzo za nie dziękuję. Bo nic tek człowieka nie wzmacnia jak to, że inni ludzie o nas myślą. I po prostu róbmy swoje”.

Na koniec garść wpisów uczestników webinarium na czacie:

"Nikt nie zrobił tyle dla nas lekarzy i co za tym idzie dla naszych pacjentów co PAN Doktor. Dla mnie to praktycznie jedyne źródło wiedzy covidowej".

"Stoimy murem za naszym nauczycielem!"

"Jestem z Panem Doktorem. Na pohybel pseudo-urzędasom!"

"Proszę się nie dawać zastraszyć i proszę się trzymać dzielnie.

Myślałam, że to jakaś nieprawdopodobna pomyłka".

"Panie Doktorze, bardzo dziękujemy za całą wiedzę, jaką Pan przekazuje. Ogromne wyrazy wsparcia dla Pana. Wrocław stoi za Panem murem. Prawda zawsze się obroni. Jest Pan genialny w tym, co Pan robi i zbudował Pan dużą społeczność, która z pewnością będzie Pana wspierać".

"Moc jest z Panem Doktorem".

"Te webinary są genialne, Wszystko aktualne, ogrom wiedzy, pełno ekspertów z każdej dziedziny, otwartość na dyskusje, wspólne poszukiwanie rozwiązań wszelkich problemów – to jest wzór do naśladowania. Nawet słowa krytyki są tu krytyką konstruktywną. Jak ktoś kiedykolwiek słuchał, to wie o co chodzi. Jesteśmy z Doktorem!"

"Nie damy się – jest nas więcej".

"Saczka do dymisji".

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze