0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

"Pragniemy poinformować Panią, a za Pani pośrednictwem - jako osoby tymczasowo kierującej pracami TK - także pozostałych sędziów, że wyrażamy gotowość do niezwłocznego podjęcia prac nad sprawą o sygn. Kp 1/23 (wniosek Prezydenta RP)" - pisze w liście do Julii Przyłębskiej pięciu sędziów TK.

Chodzi o wniosek, który prezydent skierował 10 lutego do TK w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym, będącej efektem negocjacji rządu PiS z Komisją Europejską. Ustawa ma odblokować pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Dopóki jednak jest w Trybunale, bez podpisu prezydenta, cała operacja pozostaje zawieszona.

Autorzy listu stawiają jednak warunki

Zaznaczają, że "kierowanie pracami pełnego składu, w tym wyznaczanie narad, jak również wskazanie sędziego sprawozdawcy, należy do kompetencji Prezesa TK".

Tymczasem Julia Przyłębska jest obecnie w ich ocenie jedynie "sędzią kierującym pracami Trybunału, a więc sprawującym funkcję wyjątkową, czasową, celową". Nie może jednak zastępować w pracy Prezesa TK, ponieważ działania podejmowane przez nią w tej formie będą nieskuteczne i doprowadzą do naruszenia prawa.

Sędziowie-buntownicy wzywają zatem Julię Przyłębską (po raz kolejny) do zwołania Zgromadzenia Ogólnego, którego celem będzie wyłonienie i przedstawienie prezydentowi kandydatów na prezesa TK. I powtarzają, że przygotowują się już do orzekania w sprawie wniosku prezydenta, rozumiejąc, że za jego niezwłocznym rozpatrzeniem stoi "interes Państwa Polskiego".

Pod pismem widnieją podpisy pięciu sędziów. Podpisali się na pewno Jakub Stelina, Andrzej Zielonacki, Wojciech Sych i Mariusz Muszyński. Piąty podpis (najmniej czytelny) ma należeć do Zbigniewa Jędrzejewskiego.

Dokument opublikowała na Twitterze sędzia TK Krystyna Pawłowicz.

"Zamiast życzeń świątecznych otrzymałam,do wiadomości,od 5-ciu zbuntowanych kolegów-sędziów TK,nie szanujących decyzji większości,takie pismo…Kolejny akt uzurpacji. Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego,Koledzy !" [pisownia oryginalna - przyp.] - dodała komentarz była posłanka.

Spór w TK wokół kadencji Przyłębskiej

Przypomnijmy - sześciu sędziów TK od kilku miesięcy domaga się, żeby Julia Przyłębska, której kadencja Prezesa Trybunału skończyła się 20 grudnia 2022 roku, zwołała Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK. Zgromadzenie ma wybrać kandydatów, spośród których prezydent Andrzej Duda wskaże nowego Prezesa TK.

Według Julii Przyłębskiej ta prośba „nie ma oparcia w prawie i jest bezprzedmiotowa”, ponieważ przepisy wprowadzające sześcioletnią kadencję Prezesa TK zostały uchwalone kilkanaście dni po wybraniu jej na Prezesa TK. Julia Przyłębska chce pozostać na stanowisku Prezesa TK do grudnia 2024 roku, czyli do końca swojej dziewięcioletniej kadencji sędziowskiej. I z tego powodu nie zwołuje Zgromadzenia.

Stanowisko Przyłębskiej jest popierane przez rząd. Premier Mateusz Morawiecki pytany w grudniu o tę kwestię stwierdził, że "nie ma żadnej wątpliwości, że kadencja prezes Trybunału kończy się wraz z czasem trwania kadencji sędziego".

Przeczytaj także:

"Weźcie się do roboty"

Andrzej Duda pytany o kwestię kadencji 22 lutego na antenie TVN24, wymijająco powiedział, że są dwa stanowiska w tej sprawie. Nie chciał wskazać, które z nich uważa za słuszne, za to w dość niewybrednych słowach wezwał TK do porzucenia sporów i rozstrzygnięcia swojego wniosku:

"Każdy organ państwa konstytucyjny, a takim organem jest też Trybunał Konstytucyjny, ma swoją odpowiedzialność za sprawy państwowe i ma swój wymiar zadań i te zadania powinien realizować, więc

niech się Trybunał Konstytucyjny odkłóci, skoro jest wewnętrznie skłócony i weźmie się do roboty.

Zajmie się tym, co do niego należy".

Kilka dni po tej wypowiedzi gościem Polskiego Radia była z kolei Julia Przyłębska, która zaczęła obiecywać, że sprawy idą w dobrym kierunku i wyroku można się spodziewać w niedalekiej przyszłości.

Nieudana próba siłowego rozwiązania sporu

W odpowiedzi na tę ofensywę medialną sześciu zbuntowanych sędziów TK skierowało do Julii Przyłębskiej pismo, w którym wzywają ją, aby "dopełniła ustawowego obowiązku zwołania Zgromadzenia Ogólnego w sprawie przedstawienia kandydatów na stanowisko Prezesa Trybunału".

Autorzy listu zwracają uwagę, że "powinność ta stała się szczególnie paląca wobec tego", że w TK czeka wniosek prezydenta w sprawie ustawy mającej odblokować środki z KPO.

Krok sześciu sędziów spotkał się z szybką reakcją Julii Przyłębskiej. Rzeczniczka TK Aleksandra Wójcik przekazała prasie informację, że w związku z pismem w środę Julia Przyłębska zwołała Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Zgromadzenie nie wybrało jednak prezesa, ale "bezwzględną większością głosów, w obecności 2/3 ogólnej liczby sędziów TK podjęło uchwałę, w której odnosząc się do pisma sędziów TK, stwierdzono brak podstaw prawnych i faktycznych zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK w trybie art. 11 ust. 3 ustawy z 30 listopada 2016 r. o organizacji i trybie postępowania przed TK, w celu wyboru kandydatów na stanowisko prezesa Trybunału Konstytucyjnego".

“Wiadomości” TVP poinformowały, że tak oto spór w Trybunale się zakończył. Ale poinformowały błędnie. Sędziowie buntownicy uznali zwołane przez Przyłębską Zgromadzenie za niezgodne z prawem, a jego uchwałę za nieistniejąca.

I nadal domagają się ustąpienia prezes Trybunału ze stanowiska.

Kaczyński rozstrzyga "jako obywatel"

Tak jak poprzednie wystąpienie sędziów-buntowników było sprowokowane medialnymi wystąpieniami polityków PiS oraz Julii Przyłębskiej, tak teraz ich reakcję przypisuje się wywiadowi, jakiego udzielił 28 marca Jarosław Kaczyński.

"Pani Julia Przyłębska jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego i każdy, kto to kwestionuje, po prostu kwestionuje obowiązujące prawo, jakkolwiek by próbować je interpretować" - powiedział w wywiadzie z PAP prezes PiS.

"Przepisy o kadencyjności prezesa TK weszły w życie w styczniu 2017 roku. To znaczy, że nie obowiązywały w momencie wyboru Julii Przyłębskiej, czyli w grudniu 2016 roku. (...) Zgodnie z normalnym, prawniczym rozumowaniem a contrario jest oczywiste, że wolą ustawodawcy było to, że ta ustawa będzie obowiązywała od kolejnego wyboru prezesa TK" - stwierdził Kaczyński.

I autorytatywnie dodał, że żadnego sporu prawnego tutaj nie ma: "To są wyłącznie kwestie związane z jakimiś – powiedzmy sobie – ambicjami niektórych osób, którym się bardzo spieszy".

O tym, że ustawa o SN trafi na wokandę w najbliższym czasie, donosiła też "Rzeczpospolita". Opierając się na wieściach z Nowogrodzkiej, pisze, że "nieoficjalnie słychać, że wyrok TK w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym – co może odblokować KPO – może zostać wydany już do końca kwietnia".

Podobne sugestie pojawiły się także w wywiadzie dla PAP "Liczę, że [red. – sędziowie] podejmą odpowiednie decyzje, o ile wiem, nie jest od tego daleko" - mówił Kaczyński. Dodawał też, że chodzi o to, żeby sprawa "została załatwiona".

"Taki jest mój – jako obywatela – pogląd, bo żadnego wpływu na decyzje Trybunału nie mam"

- kwitował prezes PiS, a dziennikarz nie dopytywał, skąd polityk ma tak głęboki wgląd w prace niezależnego Trybunału.

Nieoficjalnie, w rozmowie z Wirtualną Polską, frakcja buntowników miała stwierdzić, że wywiad Jarosława Kaczyńskiego odbierany jest jako "kolejna i niedopuszczalna presja zewnętrzna, która nie powinna mieć miejsca".

Słowa Jarosława Kaczyńskiego zdecydował się na swoim blogu publicznie skomentować Mariusz Muszyński, sędzia-dubler w TK. "Prawo jest bytem trochę bardziej skomplikowanym niż argument „lex retro non agit” byłej Prezes TK, jak i argument „a contrario” Prezesa PiS" - napisał.

W kolejnej notce dodał też, że to nie on chce zostać nowym prezesem TK. "Przywrócenie funkcjonowania Trybunału po okresie prezesury pani sędzi JP to wyzwanie dla Herkulesa. Za mały jestem" - stwierdził.

W kuluarach jako osobę, która rzeczywiście szykowała się na to stanowisko, wskazuje się człowieka Zbigniewa Ziobry, byłego szefa Prokuratury Krajowej Bogdana Święczkowskiego, który nie podpisał się pod najnowszym listem buntowników, choć należał do pierwotnej szóstki.

Co z ustawą?

PiS oczywiście wciąż liczy na to, że wyrok w sprawie ustawy sądowej nie tylko pojawi się możliwie jak najszybciej, ale do tego uzna, że jej przepisy są zgodne z Konstytucją.

Tymczasem wniosek prezydenta - o bardzo szerokim zakresie zaskarżenia i jednoznacznie negatywnej wymowie - miał na celu wyrzucenie jej do kosza.

Prezydent Andrzej Duda, odsyłając ustawę o SN do TK, zrzucił z siebie polityczną odpowiedzialność za zakręcenie kurka z unijnymi pieniędzmi, ale de facto chciał wyrzucić ją do kosza.

„Oceniam, że jeśli dojdzie do wydania wyroku, TK orzeknie o niezgodności z Konstytucją ustawy w bardzo szerokim zakresie zaskarżenia jej przez prezydenta albo też w części” – mówił w OKO.press prof. Stanisław Biernat, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, wiceprezes TK w latach 2010-2017.

„Według Konstytucji, jeśli niekonstytucyjne przepisy nie są nierozerwalnie związane z całością ustawy, to prezydent może taką ustawę podpisać z pominięciem niekonstytucyjnych przepisów. Ale tak nie jest w odniesieniu do omawianej ustawy. Orzeczenie o niezgodności z Konstytucją zaskarżonych przepisów dotyczących testu bezstronności albo przepisów dotyczących nowych kompetencji NSA, czy jednych i drugich, mówiąc potocznie

»wysadziłoby w powietrze« całą ustawę”.

Co więcej, sam fakt, że w proces stanowienia nowego prawa zamieszany jest Trybunał Konstytucyjny może stawiać powodzenie operacji pod znakiem zapytania. 15 lutego Komisja Europejska zaskarżyła Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – właśnie w sprawie Trybunału Przyłębskiej. Komisja zarzuca Polsce, że Trybunał Konstytucyjny swoimi orzeczeniami narusza porządek prawny Unii Europejskiej i prawa obywateli UE. KE podważa też wybór „dublerów” i Julii Przyłębskiej na prezesa TK.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze