0:000:00

0:00

We wtorek 14 lipca 2020 Trybunał Konstytucyjny obradujący w pełnym składzie, uznał nowelizację kodeksu karnego z czerwca 2019 roku za niezgodną z Konstytucją. Chodzi o projekt, który w trybie ekspresowym przeforsował przez parlament resort Zbigniewa Ziobry.

O feralnej noweli pisaliśmy obszernie w OKO.press. Ministerstwo sprawiedliwości wykorzystało wówczas wzburzenie opinii publicznej po filmie "Tylko nie mów nikomu", by pod pretekstem walki z pedofilią zaostrzyć prawo karne. W kodeksie miała znaleźć się m.in. kara bezwzględnego dożywocia, którą Trybunał w Strasburgu uznał za nieludzkie traktowanie.

Przeczytaj także:

Resortowi Ziobry spieszyło się tak bardzo, że nowelę przyjęto z naruszeniem regulaminu Sejmu i przepisów Konstytucji. Prezydent Duda postanowił odesłać ją do TK. Trybunał Przyłębskiej działał już mniej ekspresowo - potrzebował ponad roku, by wydać orzeczenie.

TK w pełnym składzie, któremu przewodniczyła prezes Przyłębska uznał, że ustawa, ze względu na tryb jej uchwalenia była w całości niezgodna z Konstytucją. Zdanie odrębne zgłosił Mariusz Muszyński, drugi sprawozdawca.

Zgodnie z art. 122 ust. 4 Konstytucji prezydent w takiej sytuacji musi odmówić podpisania ustawy.

"Z punktu widzenia tego, że te złe przepisy nie wejdą w życie, mamy sukces środowiska naukowego. To dowód na to, że nasze działania - opiniowanie, komentarze do poprawek senatu, apel 158 naukowców do prezydenta, by zawetował tę ustawę - miały sens. Nad populizmem Zbigniewa Ziobry zatriumfowało merytoryczne podejście do tworzenia prawa" - komentuje dla OKO.press dr Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego i członek Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego.

Problem w tym, że bliźniaczo podobne przepisy, przyjęte w jeszcze bardziej wątpliwy sposób, i tak trafiły do polskiego porządku prawnego. Ziobro przemycił je w tarczy antykryzysowej 4.0, która weszła w życie pod koniec czerwca.

Prezydent podpisał te same przepisy

Zdaniem Mikołaja Małeckiego dzisiejszy wyrok TK wiele mówi o prezydencie, jako ostatnim ogniwie procesu legislacyjnego.

"Andrzej Duda zupełnie się skompromitował. Przepisy ukryte w tzw. tarczy antykryzysowej 4.0., którą podpisał w tym roku, są tak samo niekonstytucyjnie uchwalone, jak te zakwestionowane dziś przez Trybunał" - wskazuje Małecki.

"Tak samo nie przeszły procedury trzech czytań. Zajęła się nimi niewłaściwa komisja sejmowa. Nie dochowano terminów przewidzianych dla nowelizacji kodeksów. Wszystko zostało ukryte w przepisach, które w ogóle nie mają związku z nowelizacją kodeksu karnego. Te wady są wręcz jeszcze bardziej rażące, a prezydent bez mrugnięcia okiem je podpisał" - ubolewa karnista.

"Dziś Trybunał - scalony z władzą polityczną - pokazał prezydentowi, że nie dopełnił swojej funkcji strażnika Konstytucji"

- dodaje.

Zdaniem Małeckiego tak uchwalone przepisy tarczy zobowiążą sądy do badania ich konstytucyjności.

"Sądy, powołując się na dzisiejsze rozstrzygnięcie i wniosek pana prezydenta z zeszłego roku, powinny korygować tę niekonstytucyjność. Odmawiać ich stosowania, jeśli pogarszają sytuację prawną obywateli" - tłumaczy karnista.

Skutkiem może być chaos prawny i potężne spowolnienie procesów karnych.

"Sądy będą mogły zwracać się do TK w każdej sprawie, która będzie dotyczyła stosowania przepisów z tarczy, by zbadać ich konstytucyjność. Na czas rozpatrzenia takiego wniosku powinny zawieszać postępowania. Te przepisy, zwłaszcza kontrowersyjny art. 37a, dotyczą wielu różnych przestępstw, liczba wniosków może być bardzo duża" - wskazuje Małecki.

Wyrok niby-TK

Małecki zwraca też uwagę, że dzisiejszy wyrok wydał organ, który z prawdziwym Trybunałem Konstytucyjnym ma niewiele wspólnego.

"Wniosek prezydenta nie został rozpatrzony przez właściwy organ. Trybunał miał orzekać w pełnym składzie, ale skład nie był pełny, bo brakowało trzech sędziów, których prezydent nie zaprzysiągł. A z drugiej strony w zdarzeniu brały udział osoby nieuprawnione - antysędziowie, którzy okupują miejsca już zajęte. Nie jest to wiążące prawnie orzeczenie Trybunału, lecz stanowisko organu politycznego o ustawie przeforsowanej de facto przez tę samą władzę" - tłumaczy Małecki.

Zarazem podkreśla, że tym razem status TK nie będzie miał dla sprawy tak dużego znaczenia:

"Dla nas najważniejsze jest, że prezydent najpewniej posłucha »takiego« Trybunału i odmówi podpisania ustawy. Jego decyzja będzie wiążąca prawnie".

Zdaniem Małeckiego dzisiejsze obrady i orzeczenie Trybunału wskazują, że wewnątrz tego przyczółka władzy zaczęły się wewnętrzne tarcia. Dowodem może być zwłaszcza niespodziewana rola Mariusza Muszyńskiego, którego nagle wyznaczono na drugiego sprawozdawcę. Tylko on zgłosił dziś zdanie odrębne, nieco łagodzące wymowę decyzji TK.

Jak czytamy w komunikacie po wyroku Trybunał uznał ekspresowy tryb procedowania nowelizacji za niedopuszczalny. Bo nie zachowano "wymogów dotyczących możliwości realnego uczestniczenia przez posłów i senatorów w procesie legislacyjnym".

"Nieprawidłowości w toku procesu legislacyjnego miały miejsce już w początkowej fazie postępowania [...]. Tempo prac znajduje też bezpośrednie przełożenie na wprowadzenie do systemu prawa karnego norm prawnych, które nie zostały w sposób dostateczny przemyślane i mogących wywołać efekty, których nawet sam projektodawca nie był świadom na etapie składania projektu" - czytamy na stronie Trybunału.

Kompromitacja Ziobry i prezydenta

Datę posiedzenia - 14 lipca, zaledwie dwa dni po drugiej turze wyborów prezydenckich - można uznać za próbę przykrycia tak ostrego w wymowie stanowiska Trybunału.

"Wydarzyło się coś dziwnego. Przypomnijmy, że chodziło o prewencyjną kontrolę ustawy z wniosku prezydenta. Czemu Trybunał, scalony tak naprawdę z władzą polityczną, odsuwał to w czasie? Gra na czas mogła być wynikiem wewnętrznych napięć w koalicji i walki o wpływy. Z prawnego punktu widzenia dowodziłoby to po raz kolejny, jak niekonstytucyjnie działają najważniejsze organy państwa" - ubolewa Małecki.

Próby ukrycia dzisiejszego orzeczenia nie mogą dziwić. Nowelizacja z 2019 roku to poważny wizerunkowy problem dla Zbigniewa Ziobry. Błędy w niej zawarte były tak rażące, że nawet marionetkowy TK miałby problem z uzasadnieniem innej decyzji.

"W zeszłym roku ludzie ministra Ziobry zafundowali nam tę absurdalną, niekonstytucyjną nowelizację. A w tym roku część tych samych przepisów dorzucili do tarczy 4.0. Prezydent, który bezrefleksyjnie podpisał tarczę razem z nowelizacją k.k., mimo apeli środowiska naukowego i lekarskiego, jest także odpowiedzialny za chaos prawny" - podkreśla Mikołaj Małecki

"Pod względem prawnym to kompromitacja wszystkich ludzi, którzy swoimi twarzami firmowali te zmiany. W szczególności wiceministra Warchoła, który widnieje w oficjalnych dokumentach, jako osoba odpowiedzialna merytorycznie za tę nowelizację"

- dodaje.

Małecki przypomina, że KIPK dwa razy wnioskował do Ministerstwa Sprawiedliwości o udostępnienie informacji publicznej. Prawnicy chcieli sprawdzić, kto dokładnie pracował nad obszernym projektem z 2019 roku.

"Tak dużych projektów przecież nie pisze jedna osoba. Ministerstwo skrzętnie te informacje ukrywało, wskazywało tylko ministra Warchoła. Zostanie zapamiętany jako twarz nowelizacji, którą nawet ten Trybunał wyrzucił do kosza. Co ciekawe Warchoł również w tym roku bronił przepisów schowanych w tarczy 4.0" - mówi karnista.

"Na szczęście większość przepisów z nowelizacji z 2019 roku, które wywróciłyby do góry nogami system prawa karnego w Polsce, nie wejdzie w życie" - dodaje z ulgą.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze