0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Uzasadnienie dotyczy wyroku z 7 października 2021 r., w którym stwierdzono, że interpretacja artykułów 1 i 19 Traktatu o UE przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w jego orzeczeniach o niezawisłości sądownictwa, jest sprzeczna z konstytucją.

Trybunał podważył tym samym kluczową zasadę funkcjonowania Unii – prymat prawa unijnego nad prawem krajowym, a rządzącym otworzył furtkę do ignorowania orzeczeń TSUE i do opuszczenia przestrzeni porządku prawnego UE.

Przeczytaj także:

Decyzja ta, podjęta na kanwie wniosku premiera Mateusza Morawieckiego, wywołała międzynarodowy skandal i została nazwana prawnym polexitem. "Ten wyrok kwestionuje podstawy Unii Europejskiej. Jest to bezpośrednie wyzwanie dla jedności europejskiego porządku prawnego" - mówiła o nim 19 października 2021 r. szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. - "To trafia nas w samo serce. Takiej sytuacji nie było do tej pory".

Publikacja uzasadnienia niesławnego wyroku zbiega się w czasie z trudnymi negocjacjami polskiego rządu w sprawie KPO i wypełnienia kamieni milowych.

Dlaczego trwało to rok?

Zgodnie art. 108 ust. 3 u.o.t.p.TK, Trybunał jest obowiązany, nie później niż w ciągu miesiąca od dnia ogłoszenia orzeczenia, sporządzić jego uzasadnienie w formie pisemnej.

"Pisemne uzasadnienie wyroku wydanego 7 października 2021 r. przedłożono sędziom TK do podpisu 20 września 2022 r. (...) Uważam, że nie istniały żadne szczególne okoliczności, które mogłyby tłumaczyć wielomiesięczne przekroczenie ustawowego terminu sporządzenia uzasadnienia wyroku ogłoszonego 7 października 2021 r." - napisał w swoim zdaniu odrębnym sędzia Piotr Pszczółkowski.

"Dla przedyskutowania i przyjęcia uzasadnienia przewodnicząca składu nie zwołała ani jednej narady (...) A przecież na prace nad uzasadnieniem było mnóstwo czasu, bo od wydania wyroku, do momentu przekazania projektu tekstu składowi orzekającemu, minął blisko rok" - zwracał uwagę w swoim uzasadnieniu Mariusz Muszyński. I dodawał, że "uzasadnienie stanowi de facto autorski tekst sędziego sprawozdawcy". Czyli Bartłomieja Sochańskiego.

TK: orzeczenia TSUE są nieważne

Opublikowane uzasadnienie rozwija główne tezy sentencji. TK powtarza tam tezy mówiące o tym, że Polska nie przekazywała UE kompetencji w zakresie sądownictwa, a więc TSUE orzekając w tych sprawach, przekracza swoje uprawnienia.

Drugą tezą jest, że orzecznictwo TSUE stanowi "wyraźny przejaw tworzenia przez TSUE nowych kompetencji sądów polskich i samego TSUE, bez odpowiedniego upoważnienia (ultra vires) i bez żadnej potrzeby, sprzecznie z zasadami proporcjonalności i subsydiarności, wiążąc się z oczywistą ingerencją w obszar polskiej tożsamości konstytucyjnej".

Największy sprzeciw wzbudziły w TK Przyłębskiej te orzeczenia, w których TSUE zobowiązywał polskie sądy do badania, czy sądy krajowe spełniają unijne wymogi niezawisłości i bezstronności. I - zgodnie z zasadą pierwszeństwa stosowania prawa unijnego - pomijały normy prawa krajowego w przypadku jego kolizji z prawem UE.

I polskie sądy to robią.

Naczelny Sąd Administracyjny w maju 2021 roku zastosował wyrok TSUE i orzekając, pominął przepis zmienionej przez PiS ustawy, który odbierał sędziom możliwość odwołania się do sądu od uchwały nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

TSUE w odpowiedzi na pytanie zadane przez NSA orzekł bowiem, że sprzeczne z prawem UE jest odbieranie sędziom takiej możliwości. Do tego sędziowie powołują się na wyrok TSUE z 15 lipca o Izbie Dyscyplinarnej, w którym TSUE orzekł, że powodem sprzeczności Izby z prawem UE jest powołanie wszystkich osób w niej zasiadających w wadliwej procedurze z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Sędziowie na tej podstawie wyłączają się z orzekania z osobami, które zostały mianowane na sędziów lub awansowały w tej wadliwej procedurze.

Uzasadnienie wyroku TK mówi wprost, że orzeczenia TSUE dotyczące sądownictwa i niezawisłości sędziowskiej "nie wywołują ex tunc skutków prawnych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej", po prostu "przestają wiązać polskie organy władzy państwowej, zwłaszcza polskie sądy".

Innymi słowy TK stwierdza, że sądy i inne organy mają oficjalny zakaz powoływanie się na te orzeczenia.

To jednak nie wszystko.

"Ponieważ wszelkie prawo UE, jako hierarchicznie podległe Konstytucji i z niej się wywodzące, objęte jest kognicją Trybunału Konstytucyjnego, należy skonstatować, że nie tylko akty normatywne w rozumieniu określonym w orzecznictwie TSUE, ale samo to orzecznictwo, jako część porządku normatywnego UE, będzie podlegało z punktu widzenia zgodności z najwyższym aktem prawa w Polsce – Konstytucją, ocenie Trybunału Konstytucyjnego" - zapowiada Trybunał.

I grozi, że jeżeli TSUE będzie prowadził "praktykę progresywnego aktywizmu", "podawał w wątpliwość status sędziów TK" i "kwestionował powszechną moc obowiązywania i ostateczności" jego wyroków, to Trybunał "podda ocenie wprost zgodność z Konstytucją orzeczeń TSUE, włącznie z ewentualnym usunięciem ich z polskiego porządku prawnego ze skutkiem prawnym ex tunc, jako orzeczeń nieistniejących".

Co tu się wydarzyło?

Decyzja TK nie prowadzi tak naprawdę do uchylenia ani unieważnienia orzeczeń TSUE, Trybunał Przyłębskiej po prostu nie ma takich kompetencji. Na Polsce nadal ciąży obowiązek wykonania tych wyroków.

O co więc chodzi? Przystępnie wyjaśnia to w zdaniu odrębnym sędzia Pszczółkowski:

„W istocie chodzi o zajęcie przez Trybunał stanowiska w krajowym sporze między władzą wykonawczą, władzą ustawodawczą i władzą sądowniczą, zaistniałym na tle uchwalonych w ostatnich latach zmian ustawowych w zakresie ustroju i funkcjonowania sądów".

Wyrok TK wyprodukowany został przede wszystkim na użytek wewnętrzny. Jak pisze Pszczółkowski, ma na celu wywołanie „efektu mrożącego” na sędziów poprzez inicjowanie postępowań dyscyplinarnych na podstawie art. 107 § 1 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. z 2020 r. poz. 2072, ze zm.) w brzmieniu ukształtowanym na mocy art. 1 pkt 32 ustawy z dnia 20 grudnia 2019 r. o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2020 r. poz. 190, ze zm.), znanej publicznie jako „ustawa kagańcowa”.

Niedźwiedzia przysługa TK

Wyrok z 7 października 2021 r. wzburzył międzynarodową opinię publiczną i był dowodem na brak dobrej woli ze strony rządu PiS w kwestii praworządności. Było to jedną z przyczyn, które o wiele miesięcy opóźniły zatwierdzenie polskiego Krajowego Planu Odbudowy.

Publikacja uzasadnienia tego wyroku, w dodatku tak konfrontacyjnego, zapowiadającego dalsze naruszenia prawa unijnego oraz pogróżki pod adresem TSUE, z pewnością nie poprawi klimatu negocjacyjnego na linii rząd - Komisja Europejska. Wyrok ten dotyczy bowiem istoty aktualnego sporu wokół kamieni milowych.

Komisja powtarza publicznie, że wciąż niespełniony pozostał kamień milowy dotyczący możliwości kwestionowania statusu sędziowskiego: „Zapewni się, aby – w przypadku pojawienia się poważnych wątpliwości w tym zakresie – właściwy sąd miał możliwość przeprowadzenia w ramach postępowania sądowego weryfikacji, czy dany sędzia spełnia wymogi niezawisłości, bezstronności i »bycia powołanym na mocy ustawy« zgodnie z art. 19 Traktatu UE, przy czym weryfikacji tej nie można uznać za przewinienie dyscyplinarne”.

Właśnie takiego działania wprost chce polskim sędziom zakazać Trybunał Konstytucyjny, który publikuje uzasadnienie w momencie, w którym rząd PiS zaczyna mówić o możliwych ustępstwach.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze