0:00
0:00

0:00

W piątek 30 października w Warszawie odbyła się 100-tysięczna demonstracja zorganizowana przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. Uczestniczki i uczestnicy protestowali przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który uczynił nielegalną aborcję ze względów embriopatologicznych.

Rzecznik stołecznej policji, nadkomisarz Sylwester Marczak mówił w sobotę na konferencji prasowej, że warszawska manifestacja przebiegła spokojnie, choć doszło do kilku incydentów, m.in. w pobliżu Placu Zamkowego i Ronda de Gaulle'a. Jak dodał, grupy pseudokibiców atakowały demonstrantów, choć dochodziło też do konfrontacji z uczestnikami protestu. Poinformował, że

„po wczorajszych manifestacjach zatrzymano w sumie 37 osób. 35 z nich to osoby związane ze środowiskiem pseudokibiców".

Kto dokładnie stoi za atakami? Oto rekonstrukcja tego, co się wydarzyło.

Ataki na protesty

Preludium do wydarzeń w Warszawie były napady na protesty kobiet w Białymstoku i Wrocławiu. Najgłośniejszym incydentem był brutalny napad bojówkarza kibicowskiej Grupy Silesia na dziennikarki „Gazety Wyborczej".

Przeczytaj także:

Roberta G. zatrzymano w miejscu zamieszkania, z marihuaną, dużą ilością gotówki i autem z „przebitymi blachami". Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu złożyła wniosek o jego areszt z „uwagi na realną obawę matactwa ze strony podejrzanego, a także obawę ucieczki lub ukrycia się jak też obawę innego bezprawnego utrudniania postępowania”, jednak po kilku godzinach go wycofała. „Była interwencja z samej góry, z Prokuratury Krajowej" - mówią rozmówcy „Wyborczej".

Dolnośląskie Centrum Praw Kobiet otrzymało jednak znacznie więcej zawiadomień o napadach na uczestników i uczestniczki protestów na ulicach Wyszyńskiego, Traugutta, przy Akademii Sztuk Pięknych i na pl. Wróblewskiego. Radca prawny fundacji określa skalę jako „szokującą”. W sieci pojawiło się także nagranie pokazujące usiłującą pomóc koledze młodą kobietę powaloną kopniakiem przez bojówkarza.

Propaganda i dezinformacja

Kibice dystansują się od rządu, wykazując pozorną solidarność z antyrządowym protestem kobiet i utrzymują narrację jakoby w rzeczywistości toczyli walki z członkami organizacji antyfaszystowskich. W Szczecinie pojawił się transparent, który wykłada to w esencjonalnym skrócie: „Nie przeciw wam tu stoimy i nie za PiS-u rządami, naszym wrogiem Antifa, która idzie z wami”.

To strategia obliczona na rozbicie solidarności między protestującymi, ale także przysługa dla rządowej propagandy, która również straszy antyfaszystami. Jak wygląda to straszenie? Dobrym przykładem jest artykuł TVP Info pt. „Bójka na rondzie. Chuligan Antify z młotkiem w ręku”. Portal podaje informację o obecności pseudokibiców z pałkami teleskopowymi, gazami pieprzowymi i pirotechniką, nie wyjaśniając, że zaatakowali oni protesty.

W materiale pojawia się też sugestia, że Antifa jest finansowana przez Ratusz, „Portal »Życie Stolicy« ujawnił w czerwcu, że w jednej ze stołecznych instytucji finansowanych ze środków miasta miały się odbyć szkolenia anarchistycznych ekstremistów spod znaku Antify” – pisze TVP Info. Nazwa „Życie Stolicy" sugeruje, że chodzi o lokalne warszawskie medium. W rzeczywistości jest to skrajnie prawicowy portal, którego wydawcą jest zarejestrowana przy ulicy Domaniewskiej firma Eurosimplex produkująca i dystrybuująca odzież i wyroby metalowe. Portal nie stroni też od relacjonowania wczorajszego protestu. Chwali kibiców za czyszczenie ulic z „lewactwa".

Brakiem odpowiedzialności wykazała się natomiast redakcja portalu Onet. Przy eskalacji napięć ze strony polityków Ruchu Narodowego, i po orędziu Kaczyńskiego wzywającego swoich zwolenników do walki w obronie świątyń, Onet opublikował wywiad doświadczonego dziennikarza Marcina Wyrwała z liderem Falangi – Bartoszem Bekierem. Neofaszysta zapowiadał w nim przybycie do Warszawy 10 tysięcy narodowców po przeszkoleniu wojskowym.

Osoby choć trochę śledzące ruchy ekstremistyczne doskonale wiedzą, że Falanga to najmniejsza organizacja o profilu narodowo-radykalnym w Polsce. Jej liczebność nigdy nie przekroczyła skali 15-30 osób. Dla porównania ONR w swoim szczytowym okresie liczył ok. 200 członków. Ruchy narodowe poza 11 listopada nie mobilizują więcej niż 1000 sympatyków, a przeszkolenie wojskowe ma niewielki odsetek z nich.

O tym wszystkim mogą jednak nie wiedzieć ludzie, którzy dopiero angażują się w protesty lub interesują się wyłącznie polityką parlamentarną. Bekier celowo opowiadał więc bzdury licząc na zastraszenie uczestników protestów. To typowe działanie dezinformacyjne, na które marginalny ekstremista dostał łamy najpopularniejszego polskiego portalu internetowego.

Bojówki Legii w Warszawie

Od kilku dni na protesty mobilizowali się narodowcy oraz katoliccy radykałowie. W całym kraju oni, a także grupy kibicowskie stają przez kościołami, które ich zdaniem są narażone na ataki. W sieci urzędnicy Instytutu Pamięci Narodowej dopatrywali się związków protestów z satanizmem, a poseł niegdyś Ruchu Narodowego, a obecnie PiS Tomasz Rzymkowski głosił, że organizatorzy protestu odwołują się do brytyjskiego faszyzmu, satanizmu oraz trockizmu, a każdy kościół to twierdza broniąca katolickiej Polski.

Prawicowe fantasmagorie niestety wpłynęły także na postawy służb mundurowych – a w każdym razie ich dowódców. W centrum Warszawy kościoły rzeczywiście zmieniły się w twierdze chronione przez narodowców, żandarmerię wojskową i policję.

Warszawa, protest 30.10.2020
Kościół św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży, fot. Robert Kuszyński /OKO.press

Ta ostatnia powinna była podjąć działania prewencyjne podczas prób ataków na demonstrację Ogólnopolskiego Strajku Kobiet - mierzyć się zagrożeniem, które istniało faktycznie, a nie tylko w głowach katolicko-narodowych polityków.

Akcja narodowców okazała się jednak organizacyjną porażką. Ich wewnętrzne instrukcje opisujące taktykę wyciekły do sieci i krążyły na lewicowych profilach społecznościowych.

Inaczej zachowywała się bojówka opisywana przez portale kibicowskie jako grupa „Legionistów polująca na Antifę”.

Jedną z pierwszych ofiar na terenie Starego Miasta była osoba zupełnie przypadkowa, nie uczestnicząca nawet w proteście.

„Krzyczeli: »J...ć Antifę«. Chcieli się wbić w tłum. Policja stała w znacznej odległości, ale na widok agresorów ruszyła w ich stronę. Każdy stał z telefonem w ręku i kręcił film. Nagle podbiegł do mnie jeden z tych bandytów i uderzył metalową pałką w rękę. Mężczyzna, który był obok, próbował interweniować, ale wszystko działo się bardzo szybko. Agresora goniła policja, więc zdążył mnie tylko raz uderzyć. W przeciwnym razie pewnie by mnie spałował. Ale zabrakło mu czasu” – relacjonowała mieszkanka Starego Miasta w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, która wyszła z domu ze swoją córką.

W okolicach Starówki zatrzymano część członków bojówki, która wybierała się w stronę Ronda De Gaulle'a.

To właśnie przy rondzie, tuż pod budynkiem Empiku, doszło do najcięższego ataku. Jak widać na nagraniu jednego z uczestników protestu policja była dość blisko całego zdarzenia.

Nagrania i zdjęcia pokazują, że atak został odparty przez grupę ludzi z anarchistyczną i antyfaszystowską symboliką. Policja – poza nieumundurowanymi funkcjonariuszami – pojawiła się na miejscu dopiero po incydencie, później niż ratownicy medyczni. Kilkoro uczestników tego oraz kilku pojedynczych starć z napastnikami doznało poważniejszych obrażeń i trafiło do szpitala. Podczas interwencji poselskiej gazem pieprzowym został spryskany były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, a racą w twarz uderzony Jan Śpiewak.

View post on Twitter

Ani Śpiewak ani Sienkiewicz nie są bojowymi antyfaszystami, podobnie jak nie była nim mieszkanka Starówki zaatakowana pałką teleskopową. Nie może być więc wątpliwości w kwestii tego, że celem ich ataków są po prostu protesty.

Udział dużej ilości piłkarskich chuliganów w zamieszkach politycznych, a nie stricte kibicowskich, nie jest na polskich ulicach nowym zjawiskiem. Zamieszki, których celem było polowanie na mityczną „Antifę” odbywały się każdego 11 listopada od roku 2010 do 2014. Zjawisko zanikło w momencie, w którym PiS przejął władzę w Polsce. Wraca teraz, gdy przez wiele dni, codziennie w całym kraju na ulicę wychodzą setki tysięcy ludzi domagających się odejścia PiS-u.

;

Komentarze