0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sergei SUPINSKY / AFPFot. Sergei SUPINSKY...

Dzień Zwycięstwa – czyli najważniejsze święto putinowskiej Rosji - obchodzono w Moskwie 9 maja niezwykle skromnie. Władimir Putin przemawiał zaledwie 10 minut, w paradzie wojskowej wzięło udział o ponad 100 pojazdów mniej niż przed rokiem, a jedynym zaprezentowanym czołgiem był egzemplarz T-34 z czasów II wojny światowej. Szczegółowo opisuje to w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk w najnowszym odcinku cyklu Goworit Moskwa.

Przeczytaj także:

Rok wcześniej Putin i jego ludzie mogli jeszcze robić dobrą minę do złej gry. Mimo rosyjskiej klęski pod Kijowem i Czernihowem i mimo tego, że krążownik „Moskwa” spoczywał już na dnie, wciąż trwała „bitwa o Donbas” a rosyjska ofensywa przynosiła w niej postępy. Rosjanie mogli też świętować okupację znacznych połaci południowej Ukrainy – w tym Chersonia – oraz cieszyć się z tego, że ich wojska stoją pod samym Charkowem.

Ale tym razem świętować nie ma czego. Od jesieni na frontach wojny w Ukrainie Rosja zbierała i zbiera same upokorzenia. A od czasu zajęcia Łysyczańska, co miało miejsce w pierwszych dniach lipca zeszłego roku, rosyjska armia nie uzyskała ani jednego sukcesu, który można by określić mianem zwycięstwa – choćby w jedynie operacyjnej, niestrategicznej skali. Od momentu zdobycia Sołedaru pod Bachmutem – czyli już od długich miesięcy – Rosjanom nie udało się też osiągnąć żadnego zauważalnego sukcesu na poziomie taktycznym.

Rosjan nie ma dziś w Chersoniu, na przedmieściach Charkowa, w Izumie i Kupiańsku – czyli wszędzie tam, gdzie byli poprzedniego 9 maja.

Więc jak tu świętować Dzień Zwycięstwa?

Tym bardziej, że w rosyjskiej mitologii państwowej ery Putina Dzień Zwycięstwa to święto triumfującego imperialnego militaryzmu. Zwycięstwo Armii Czerwonej nad hitlerowskimi Niemcami w II wojnie światowej przedstawiane jest jako akt niebywałego heroizmu uzasadniającego zarówno mocarstwową pozycję Rosji, jak i jej wieczne prawo do decydowania o losach państw wschodzących w skład ZSSR – a nawet całego bloku wschodniego (tu kłania się Jałta, przedstawiana w rosyjskiej historiografii i publicystyce politycznej do dziś jako godny poszanowania układ trzech najpotężniejszych sił świata).

Towarzyszy temu wszechobecny – od przedszkoli po świetlice dla seniorów – kult krwawego poświęcenia. Rosjanin ma być gotowy – ba, ma tego pragnąć! – oddać życie, zdrowie lub kończyny za imperium, gdy tylko jego władca go do tego wezwie. A Putin akurat do tego wzywa – od września zeszłego roku – gdy ogłosił w Rosji „częściową” mobilizację.

Problem w tym, że przymusowe „poświęcenie” zmobilizowanych Rosjan nie przynosi żadnego skutku. Nie ma żadnych istotnych postępów na froncie, nie ma więc tym bardziej żadnego zwycięstwa. Ani nawet „zwycięstwa”.

Gorzki smak święta

Z samym Dniem Zwycięstwa Kreml po raz już drugi wiązał stricte wojenne nadzieje. Właściwie te same zresztą, co przed rokiem. Jeszcze wczesną wiosną Moskwa oczekiwała opanowania całego terytorium obwodu donieckiego (co było celem Rosjan również 12 miesięcy wcześniej). Im bliżej było 9 maja, tym jednak mniejsze były oczekiwania Putina i jego kręgu. W kwietniu celem na Dzień Zwycięstwa było już tylko samo zdobycie Bachmutu – czyli zadanie, z którym rosyjska armia pospołu z Grupą Wagnera nie zdołały się uporać od sierpnia.

I tego jednak Rosjanom nie udało się osiągnąć. Zaczęło się więc szukanie kozła ofiarnego. Tuż przed wyznaczonym terminem w obliczu nieuchronnej już porażki w jego dotrzymaniu znarowił się Jewgienij Prigożyn – czyli patron najemnej grupy Wagnera odpowiadającej za zdobywanie Bachmutu.

Oskarżył rosyjskie ministerstwo obrony i armię o „sabotaż” w postaci niedostarczania wagnerowcom amunicji. Wymienił z nazwiska (i wulgarnie zwymyślał), ministra obrony Siergieja Szojgu oraz szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa. A przede wszystkim zagroził, że wagnerowcy się spod Bachmutu wycofają, skoro armia i resort obrony nie zdołały zapewnić im odpowiednich warunków.

Teraz, w dniu Zwycięstwa, Prigożyn nie zapowiada już odwrotu spod Bachmutu. Zadenuncjował natomiast po raz kolejny rosyjską armię regularną, twierdząc, że jedna z jej brygad zajmujących pozycje na skrzydle jednostek wagnerowców pod Bachmutem zdezerterowała w niemal pełnym składzie – właśnie w Dzień Zwycięstwa. Psioczył także na konkurencyjną formację najemniczą – czyli powołaną do życia za pieniądze Gazpromu grupę Fakieł (czyli „Znicz”).

Na froncie cały czas bieda

Rosyjskie problemy z uzyskaniem jakiegokolwiek sukcesu w tej wojnie nie sprowadzają się jednak do animozji między Prigożynem a Szojgu czy między wagnerowcami a grupą Fakieł.

Zużywany przez całą zimę rosyjski potencjał ofensywny wyczerpał się bezwymiernych efektów – a rosyjska machina wojenna niemal dosłownie stoi w miejscu. Wzdłuż całej linii frontu stało zresztą już tylko dosłownie kilka miejsc, gdzie rosyjscy sztabowcy liczą lub liczyli na jakiekolwiek istotne choćby na poziomie taktycznym sukcesy. Oto one:

W rejonie Bachmutu

Od lata ubiegłego roku nieprzerwanie trwa tu zażarta bitwa o bardzo szczególnym charakterze. To niekończący się szturm miasta, w którym jakiekolwiek rosyjskie postępy następują tak powoli, że trudno oprzeć się wrażeniu, że bitwa jest stricte pozycyjna. Kolejne etapy bitwy o Bachmut opisywaliśmy i opisujemy szczegółowo w OKO.press w kolejnych odcinkach cyklu SYTUACJA NA FRONCIE – obecnie prowadzonego przez płk. Piotra Lewandowskiego.

Choć po wielu miesiącach nieustających wysiłków okupionych już dziesiątkami tysięcy poległych Rosjanie kontrolują obecnie zdecydowaną większość zabudowy Bachmutu, wciąż nie mają żadnych podstaw, by ogłosić jego zdobycie. Ukraińcy nadal utrzymują zachodni skraj miasta – w tym całą dzielnicę Chromowe. Nadal też istnieje – i mimo ostrzału jest wykorzystywany – szlak komunikacyjny łączący ukraińskie pozycje w Bachmucie z nieokupowanymi miejscowościami na zachód od miasta. Rosjanom zatem dotąd nie udało się zdobyć ani Bachmutu, ani doprowadzić do jego okrążenia i odcięcia od dróg zaopatrzenia. Obecnie postępy rosyjskich wojsk mierzone są w Bachmucie już nawet nie ulicami, lecz pojedynczymi budynkami. Teraz są to zabudowania bazy jednej z ukraińskich brygad zmechanizowanych znajdujące się w obrębie miasta.

Na tym jednak nie koniec.

Awdijiwka i Marijnka

Położona na północnych obrzeżach Doniecka, 60 kilometrów na południe od Bachmutu Awdijiwka jest kolejnym punktem, w którym Rosjanie nie porzucili nadziei na przełamanie frontu.

Ponawiali tam – siłami regularnej armii i separatystów – ataki przez długie miesiące, doprowadzając nawet do częściowego okrążenia Awdijiwki. Co z tego jednak, skoro w ostatnim czasie Ukraińcy odrzucili ich ponownie na południe – w rejonie miejscowości Wodziany. Podobnie rzecz ma się z rejonem Marijnki – graniczącej z Donieckiem od zachodu. Choć zażarte walki w obrębie ruin tej miejscowości trwają – dosłownie – od pierwszego dnia wojny, w ostatnim czasie to Rosjanie znaleźli się tam pod presją – i musieli wycofać się z części zabudowy Marijnki i okolic miejscowości Pobieda.

Kremienna

Nie przyniosły też poważniejszych skutków rosyjskie próby uruchomienia ofensywy spod Kreminnej w celu ponownego zdobycia Łymanu. Ukraińcy musieli wprawdzie cofnąć się z obrzeży Kreminnej, ale szybko powstrzymali rosyjskie próby marszu dalej na zachód.

Na pozostałych odcinkach frontu Rosjanie nie przejawiają już właściwie żadnej aktywności ofensywnej.

Na północ od Kreminnej front ustabilizował się – walki mają tam charakter głównie pozycyjny. W rejonie Wuhłedaru, na pograniczu obwodów donieckiego i zaporoskiego Rosjanie praktycznie zaprzestali ataków – jeszcze na przełomie roku powtarzanych mimo strat z ogromną intensywnością. Na południu Ukrainy to raczej Siły Zbrojne Ukrainy intensyfikują, wciąż w małej skali, ataki – Rosjanie pozostają w obronie i rozbudowują swe fortyfikacje, oczekując nie rozkazu do ataku, ale walnej ukraińskiej ofensywy.

To nijak nie są warunki do świętowania Dnia Zwycięstwa.

Tymczasem w Kijowie...

W Kijowie 9 maja minął zupełnie inaczej niż w Moskwie. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen pod raz piąty od początku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę przyjechała do stolicy Ukrainy. Spotkała się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Głównymi tematami rozmów była produkcja amunicji, wsparcie finansowe dla Ukrainy, plany kolejnych sankcji UE wobec Rosji oraz eksport ukraińskiego zboża.

Wizyta miała też wymiar symboliczny. Ursula Von der Leyen odwiedza Kijów w dniu, w którym Rosja świętuje Dzień Zwycięstwa nad III Rzeszą, a Unia Europejska obchodzi Dzień Europy. Tego dnia w 1950 roku ówczesny minister spraw zagranicznych Francji Robert Schuman ogłosił plan, który zakładał m.in. utworzenie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, będącej zalążkiem Unii Europejskiej.

“Dobrze być z powrotem w Kijowie, gdzie wartości nam drogie są bronione każdego dnia – napisała dziś rano przewodnicząca KE na Twitterze. “Cieszę się z decyzji prezydenta Zełenskiego, by 9 maja ustanowić Dniem Europy również tutaj, w Ukrainie”.

Jak pisze “Guardian”, podczas wspólnej konferencji prasowej Zełenski ostro skrytykował ograniczenia importu zboża do UE, wprowadzone po skargach grupy pięciu krajów Europy Środkowej i Wschodniej (Bułgaria, Rumunia, Węgry, Polska i Słowacja). Powiedział, że zakaz ten pomaga Rosji.

“Wszystkie ograniczenia na nasz eksport są w tej chwili całkowicie nie do przyjęcia. Wzmacniają one jedynie możliwości agresora. Czekamy na UE, aby jak najszybciej zaprzestała wszelkich ograniczeń” - mówił prezydent Ukrainy.

Agence France-Presse podała, że nazwał on takie działania “surowymi, wręcz okrutnymi” i “rozczarowującymi” w czasie wojny.

Von der Leyen podczas konferencji określiła sytuację zbożową jako “trudną“.

“Bezpośrednim priorytetem jest teraz to, aby tranzyt zboża przebiegał bezproblemowo i po jak najniższych kosztach na zewnątrz z Ukrainy w kierunku Unii Europejskiej” - powiedziała. “Wymaga to bardzo ścisłej współpracy różnych zainteresowanych stron. Dlatego wspólnie utworzymy platformę koordynacyjną” - mówiłam szefowa KE.

Oprócz tego Zełenski powiedział, że oczekuje “pozytywnej oceny” przystąpienia Ukrainy do UE na szczycie w czerwcu i podziękował krajom europejskim za obietnicę 1 mln pocisków artyleryjskich. Jak napisała po spotkaniu szefowa KE na Twitterze, w sprawie sankcji UE zaostrza i dodaje nowe narzędzia do walki z obchodzeniem sankcji, a także zaproponuje wprowadzenie zakazu dla “ukrytych” podmiotów z Rosji i krajów trzecich, które celowo obchodzą europejskie sankcje.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze