Narzekania na brak lidera i jedności to opozycyjna mantra. Analizujemy 21 ostatnich sondaży i pokazujemy, że opozycja nie musi się jednoczyć, by wygrać, a jeden lider nie jest jej do niczego potrzebny. Wręcz przeciwnie
Gdzie przyłożyć ucho, tam słychać powtarzane regularnie trzy tezy:
Powyższe stwierdzenia to mity, niemające wiele wspólnego z polityczną rzeczywistością. Traktowane jako aksjomaty szkodzą stronie opozycyjnej i utrudniają wypracowanie skutecznej strategii walki o władzę.
By sprawdzić, jak wygląda polityczny krajobraz na początku 2021 roku, przeanalizowaliśmy 21 ostatnich sondaży pracowni najczęściej cytowanych przez media: Estymatora, IBRiS-u, Kantara, Ipsosu oraz United Survey. Sprawdziliśmy, jak deklarowane poparcie przekłada się na mandaty sejmowe i co nam to mówi o scenie partyjnej.
Pierwszy wniosek: w oparciu o liczby trudno mówić o kryzysie po stronie opozycyjnej.
Na 21 analizowanych przez OKO.press sondaży:
Pokazujemy to na poniższym wykresie. Przypominamy, że do większości w Sejmie potrzeba 231 mandatów poselskich.
By podkreślić doniosłość powyższego zestawienia, zabawmy się przez chwilę w political fiction na jego podstawie.
Wyobraźmy sobie, że na początku listopada 2020 roku odbywają się wybory, PiS je przegrywa i ma stracić władzę. Wściekły Jarosław Kaczyński nie może się pogodzić z porażką i forsuje powtórkę głosowania. Jednak kolejny raz przegrywa. Powtarza więc wybory po raz drugi. Znów bez skutku. Zdeterminowany zarządza trzecią, czwartą, dziesiątą, piętnastą i dziewiętnastą powtórkę, ale za każdym razem z takim samym skutkiem: PiS zdobywa mniej niż 231 mandatów.
Taką fabułę podpowiadają WSZYSTKIE badania przeprowadzone od listopada do dziś. Przy odrobinie szczęścia Kaczyński mógłby liczyć na rządy z Konfederacją, ale jest to obecnie mniej niż bardziej prawdopodobny scenariusz.
To rzeczywiście świadczy o kryzysie - natomiast jest to trwający już trzeci miesiąc kryzys obozu władzy, nie opozycji.
Prawo i Sprawiedliwość z mozołem odrabia straty po załamaniu sondażowym wywołanym drakońskim orzeczeniem antyaborcyjnym Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 22 października. Już wtedy było pewne, że odbicie sondażowe PiS nastąpi - to partia z dużą i wierną bazą społeczną, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach miejskich i na wsi. Pytanie brzmiało, jak wysoko obóz władzy wybije się dołka, w który wpadł.
Zwłaszcza że jak analizowaliśmy w OKO.press, sondaże pokazują straty obozu władzy w kluczowych dla niej segmentach - na wsi i w klasie ludowej (do odrobienia przy sprawnym wyjściu z pandemicznego dołka) oraz w ważnej grupie z punktu widzenia przyszłości - wśród młodych (bogoojczyźniana retoryka i radykalizm nowego ministra edukacji Przemysława Czarnka nie wróżą tutaj PiS-owi najlepiej).
W OKO.press w listopadzie wskazywaliśmy na podstawie sondażu Ipsos, że partii Kaczyńskiego trudno będzie wrócić do notowań sprzed wyroku TK, które dawały jej nawet 45 proc. poparcia. Sufit PiS wskazaliśmy jako 41 proc. Kaczyński jeszcze go nie osiągnął i niewiele wskazuje, by w kolejnych tygodniach miesięczna średnia sondażowa obozu władzy miała przekroczyć 40 proc.: fatalna komunikacja dotycząca szczepień i narastający bunt społeczny przeciwko chaotycznie wprowadzanym i luzowanym pandemicznym restrykcjom nie gra na korzyść rządzących.
Rzeczą pewną jest, że zła passa rządzących nie będzie trwała wiecznie, pytanie więc, w jakim stanie opozycja wejdzie w czas kluczowego starcia z PiS, który rozpocznie się na półmetku obecnej kadencji - jesienią 2021 roku.
Jeśli nie będzie szukać nowych opowieści o Polsce i sposobu na komunikowanie się z umiarkowanymi wyborcami PiS, za to skoncentruje się na jałowej walce o laur lidera opozycji - straci czas.
Jeśli na wzór wojny o pokój pogrąży się w "wojnie o jedność", znacznie obniży swoje szanse na wygraną.
Zahaczające o obsesję poszukiwanie lidera, na białym koniu prowadzącego demokratów ku wygranej z coraz bardziej autorytarną władzą, było być może jedną z przyczyn kolejnych klęsk wyborczych opozycyjnych formacji od 2015 roku.
Im bardziej opinia publiczna szukała nowego zbawcy i wskazywała nowych Rycerzy Demokracji - od Ryszarda Petru, przez Mateusza Kijowskiego, Władysława Frasyniuka po Donalda Tuska - tym bardziej podsycała ambicjonalny konflikt w gronie opozycji. To po pierwsze.
Po drugie, im bardziej idealizowano wymarzonego przywódcę, tym bardziej ci prawdziwi wydawali się miałcy i nijacy. Co z kolei wpływało na demobilizację opozycyjnych wyborców.
25 stycznia 2021 dyskusję o liderze opozycji podsycił sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej", który wskazał - jak zwykle w takich przypadkach, o czym za chwilę - że według Polaków najlepszy do tej roli byłby polityk Trudno Powiedzieć. Wybrało go 59 proc. respondentów.
Podobne badanie przeprowadził w maju 2019 roku Ipsos dla OKO.press - w naszym sondażu 50 proc. respondentów wskazało, że najlepszym liderem opozycji byłby Żaden z Nich. My podawaliśmy zestaw nazwisk do wyboru (wygrał Władysław Kosiniak-Kamysz z 19 proc. wskazań), IBRiS poprosił ankietowanych, by sami wskazali konkretną postać (wygrał Borys Budka z 13 proc. wskazań).
Tak, opozycja miała, ma i w najbliższym czasie będzie miała problem z przywództwem. Co z tym zrobić? Najrozsądniej byłoby po prostu się z tym pogodzić. Stosując nieco zawodną analogię z Demokratami w Stanach Zjednoczonych, można powiedzieć, że obóz antyPiS nie ma swojego Baracka Obamy, lidera, który porwie socjalistów walczących o sprawiedliwość społeczną, wielkomiejskich socjalliberałów, dla których najważniejsze są sprawy kulturowe, i konserwatystów, którzy po prostu mają dość Republikanów przy władzy.
Mamy za to swoich Bidenów, Sandersów, mamy swoją Nanci Pelosi i Pete'a Buttigiega, z których każdy i każda obsługuje inny segment wyborców opozycji. I jak pokazuje analiza sondaży z początku tego tekstu, to spokojnie może wystarczyć do wygranej.
Konflikt o miano lidera jest potrzebny opozycyjnym formacjom jak dziura w moście. Nikt na nim nie zyska, wszyscy stracą, bo taki spór osłabi opozycyjną klasę polityczną. Przywódcom formacji opozycyjnych trudno przypisać wybitność, ale jednak sprawnie "obsługują" różnorodny elektorat obozu demokratów. W jego interesie leży wzmacnianie tego fenomenu - nie jego osłabianie.
O micie jednej opozycyjnej listy pisaliśmy już w OKO.press kilkukrotnie. Przypomnijmy podstawowe fakty.
W eurowyborach opozycja niemal całkowicie zjednoczona w ramach Koalicji Europejskiej poniosła sromotną klęskę w teoretycznie najłatwiejszym głosowaniu dla obozu anty-PiS. Koalicja Europejska straciła 1,8 mln głosów w stosunku do wyniku tworzących ją partii w wyborach samorządowych 2018 roku. PiS w tym czasie zyskał 0,9 mln głosów.
Zamiast premii, opozycja dostała od wyborców mandat za jedność w łącznej wysokości 2,7 mln kart wyborczych.
W wyborach parlamentarnych opozycja słusznie zjednoczyła się w wyborach do Senatu: ordynacja większościowa do izby wyższej powoduje, że mnożenie kandydatów po jednej stronie sceny politycznej jest receptą na klęskę. Ale kłopot w tym, że ordynacja do Sejmu jest inna, a
"mandat za jedność" w głosowaniu senackim 2019 roku wyniósł aż 0,5 mln głosów - o tyle mniej dostali wspólni kandydaci senaccy opozycji od osobnych list sejmowych ugrupowań tworzących blok senacki.
Ale matematyka to tylko jeden z czynników powodujących, że koncepcja jednej listy przy obecnej ordynacji do Sejmu nie ma wielkiego sensu. Drugi element to zagrożenie brakiem spójności.
Szeroka koalicja od Lewicy do PSL byłaby wymarzonym prezentem dla PiS i jego biura propagandy dowodzonego przez Jacka Kurskiego. Stratedzy Kaczyńskiego codziennie mogliby wrzucać tematy dzielące koalicjantów:
Dokładnie to robili zresztą przed wyborami europejskimi - z wiadomym skutkiem.
To prawda, że sposób przeliczania głosów na mandaty metodą D'Hondta i relatywnie małe okręgi wyborcze premiują jedność w wyborach sejmowych, ale tylko wtedy, gdy bloki sojuszniczych partii są programowo w miarę spójne. Wówczas rzeczywiście 10 proc. partii A oraz 10 proc. partii B mogą zmienić się w 20 proc. bloku AB. Takie proste dodawanie zadziałało np. na korzyść bloku SLD, Wiosny i Razem w 2019 r.
Jednak kiedy różnice są zbyt duże, część wyborców może zostać w domu i tym samym ukarać polityków łączących wodę z ogniem - wtedy z teoretycznych 20 proc. może w praktyce zostać tylko 15 proc. A to już jest przepis na przegraną. Na własne życzenie.
I na koniec najważniejsze - jak widać w naszej analizie sondaży, ryzyko tworzenia jednej listy opozycji jest teraz zupełnie zbędne (sytuacja może się ewentualnie zmienić, jeśli PiS zacznie majstrować przy ordynacji wyborczej):
partie opozycyjne zachowując obecny stan posiadania, będą w stanie sformować sejmową większość, startując oddzielnie.
Jeśli ów stan posiadania odrobinę poprawią, w przyszłym Sejmie będą możliwe nawet dwie opozycyjne koalicje:
Opozycja w sposób oczywisty ma swoje problemy, w tym jeden podstawowy - z tożsamością:
Jeśli opozycja rozwiąże te podstawowe, dręczące ją kwestię, otworzy się dla niej szeroka droga do zwycięstwa. Dodatkowe, wydumane oraz zupełnie irracjonalne spory o miano lidera i sztuczną jedność na wyborczej liście to prosta droga do porażki.
Tym boleśniejszej, że tym razem byłaby najzupełniej idiotyczna.
Opozycja
Władza
Borys Budka
Szymon Hołownia
Władysław Kosiniak - Kamysz
Adrian Zandberg
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Polska 2050
Prawo i Sprawiedliwość
PSL
Sojusz Lewicy Demokratycznej
lewica
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze