0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

W Platformie Obywatelskiej wciąż dominuje przekonanie, że Donald Tusk znalazł tę właściwą odpowiedź na antyimigrancką retorykę PiS obecną w każdej kampanii wyborczej tej partii od 2015 roku. Mieszane – delikatnie mówiąc – reakcje wyborców opozycji demokratycznej na jego TikTokowo-Twitterowe nagranie opublikowane w niedzielę 2 lipca, wydają się jednak sugerować, że tylko ta najtwardsza część elektoratu PO jest skłonna zaakceptować Tuskowe próby pokonania PiS-u jego własną, populistyczną bronią. Niemniej Tusk konsekwentnie próbuje je podejmować.

Po co to robi?

„By piętnować hipokryzję PiS-u i by odebrać Kaczyńskiemu jego broń” – słyszymy głośno w Platformie Obywatelskiej. „By walczyć także o wyborców Konfederacji” – słyszymy już mniej głośno.

Tego zaś już nie słyszymy – ale z pewnością także po to, by pokazać polityczną determinację i gotowość na konfrontację z PiS-em według brutalnych reguł zaczynającej się właśnie kampanii. Dotychczasowy przebieg tego starcia mówi nam jednak dość jasno, że nie da się uprawiać zapasów w błocie, nie brudząc sobie rąk. I to całkiem mocno.

Na początek zaznaczmy jedno. Nie – lider Platformy nie mówi, jak Jarosław Kaczyński, o „pasożytach i pierwotniakach”, które mieliby rozsiewać imigranci. Nie wzywa, by „chronić polskie kobiety” jak inni liderzy obozu rządzącego. Od jawnie antyimigracyjnej, nienawistnej retoryki prawicy wciąż dzieli Tuska przepaść.

„Kraje ISLAMSKIE!”

Zarazem jednak jego najnowsze wypowiedzi dotyczące kwestii imigracji zarobkowej do Polski dość jednoznacznie odwołują się do antyimigranckich fobii bardziej konserwatywnie nastawionej części społeczeństwa.

View post on Twitter

Na internetowym nagraniu z 2 lipca Tusk płynnie przechodzi od zamieszek we Francji, które jego zdaniem „oglądamy wstrząśnięci”, do przygotowywanych przez rząd PiS ułatwień w przyjmowaniu przez polskie firmy pracowników z zagranicy. „Islamska Republika Iranu”, „Islamska republika Pakistanu”, Arabia Saudyjska, Katar etc. – Tusk wymienia kolejne kraje, z których pochodzą pracujący w Polsce imigranci zarobkowi, rozwijając je do pełnej formy wtedy, gdy pojawia się w nich przymiotnik „islamska”. „Polacy muszą odzyskać kontrolę nad swoim państwem i jego granicami” – mówi na koniec.

Nagranie Tuska trwa niewiele ponad minutę i rozeszło się w sieci w tysiącach udostępnień. To ono więc wywołało kontrowersje – na lidera PO spadła po nim krytyka ze strony niejednego z komentatorów sprzyjających opozycji demokratycznej.

Zaczęło się w Jeleniej Górze

Ale to nie od tego filmu zaczęły się Tuskowe próby złapania karkołomnego balansu gdzieś pomiędzy punktowaniem imigracyjnej hipokryzji Prawa i Sprawiedliwości a populistyczną grą na antyislamskich fobiach Polek i Polaków.

Po raz pierwszy Tusk podjął ten temat na wiecu wyborczym w Jeleniej Górze 22 czerwca. Lider PO zaczął odnoszący się do kwestii migracji wątek swego wystąpienia od przywołania sprawy zamordowanej na wyspie Kos Polki, Anastazji Rubińskiej. Przypomniał – bardzo wyraźnie – że główny podejrzany w tej sprawie jest obywatelem Bangladeszu. A następnie zaczął wyliczać, ilu imigrantów zarobkowych rząd PiS przyjął z tego kraju, a ilu z pozostałych państw, w których dominującą religią jest islam.

Tusk w Jeleniej Górze dowodził – w zgodzie z faktami – że za rządów Prawa i Sprawiedliwości do Polski trafiło wielokrotnie więcej imigrantów zarobkowych niż za czasów koalicji PO-PSL. Skoncentrował się jednak przede wszystkim na imigracji zarobkowej z krajów islamskich, poruszając struny związanych z tym społecznych resentymentów. Nieprzypadkowo też odniósł się do sprawy śmierci Anastazji Rubińskiej.

Przeczytaj także:

Zarówno na wiecu w Jeleniej Górze, jak i w internetowym spocie Tusk nie próbował bezpośrednio budować jakichś dopowiedzianych związków przyczynowo-skutkowych między śmiercią Anastazji Rubińskiej czy zamieszkami we Francji a pochodzeniem i religią imigrantów zarobkowych przybywających do Polski w czasach rządów PiS. Samo jednak zestawienie tych faktów było wystarczająco sugestywne. I na wiecu, i w nagraniu w wypowiedziach Tuska całkiem explicite pojawiał się też wątek bezpieczeństwa Polek i Polaków, dla którego „niekontrolowana” migracja miałaby być zagrożeniem.

Z informacji OKO.press wynika, że otoczenie Donalda Tuska jest mocno przekonane, że postawy niechętne imigracji z krajów muzułmańskich wciąż dominują wśród Polek i Polaków – a także że ma to dotyczyć również wyborców opozycji, w tym Platformy Obywatelskiej.

To właśnie ma tłumaczyć, dlaczego Tusk nie poprzestał na samym zestawieniu antyimigracyjnej retoryki PiS-u z realnie prowadzoną przez tę partię polityką migracyjną, co piętnowałoby ogromną hipokryzję rządzących w tej materii.

O swoistym rozdwojeniu jaźni, którego doświadcza PiS w kwestii migracji, pisał w znakomitej analizie w OKO.press Bartosz Józefiak. Prawo i Sprawiedliwość głosząc skrajnie antyimigranckie hasła trafiające do bardzo szerokiej opinii publicznej, jednocześnie prowadzi za jej plecami bardzo liberalną politykę migracyjną. Piętnowanie tej hipokryzji jest nie tylko prawem opozycji, ale wręcz jej obowiązkiem.

Lider Platformy Obywatelskiej poszedł jednak dalej.

Kastrowanie pedofilów 2.0

Tusk wielokrotnie udowodnił, że potrafi być populistą. Także w tym mrocznym sensie – w którym polityczny populizm sprowadza się do udzielania tych pozornie najprostszych, radykalnych odpowiedzi na społeczne niepokoje i lęki. Tusk ma niewątpliwy talent do trafnego rozpoznawania takich nastrojów i postaw i jest w stanie reagować na nie w sposób, który pozwala mu się zaprezentować w roli śmiałego i zdecydowanego polityka gotowego odpowiadać na potrzeby opinii publicznej. Bywały już momenty, w których ta śmiałość wprawiała liberalnych komentatorów co najmniej w stan konsternacji.

W 2008 roku jako premier Tusk rzucił pomysł przymusowej „farmakologicznej kastracji” pedofilów. Działo się to na fali społecznego oburzenia wywołanego sprawą ochrzczonego przez media „polskim Fritzlem” Krzysztofa B. spod Siemiatycz, który miał przez lata więzić, katować i wielokrotnie gwałcić własną córkę.

Idea rodem z dystopii nie doczekała się szczęśliwie realizacji, na długo jednak skomplikowała jakąkolwiek rzeczową rozmowę o karaniu sprawców przestępstw seksualnych wobec dzieci.

W 2014 roku odpowiedzią rządu Tuska na będący konsekwencją amnestii z 1989 roku problem z kończącymi odbywanie 25-letnich wyroków przestępcami skazanymi u schyłku PRL na karę śmierci za najcięższe i najbardziej bulwersujące opinią publiczną zbrodnie stało się „lex Trynkiewicz”. A zatem drakońskie i sprzeczne ze standardami demokracji prawo pozwalające na umieszczanie niektórych przestępców w specjalnym ośrodku w Gostyninie. Wtedy również czynnikiem przesądzającym o postawie rządu Platformy okazały się społeczne lęki związane z wyjściem na wolność potencjalnie niebezpiecznych przestępców.

O koszmarze Gostynina pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie:

Propozycja „farmakologicznej kastracji” pedofilów – choć populistyczna i po prostu głupia – nijak Tuskowi nie zaszkodziła. Koszmarne „lex Trynkiewicz” też zostało raczej ciepło przyjęte przez wystraszonych przez tabloidy „bestiami wychodzącymi na wolność” Polaków.

Reakcje mocno mieszane

Jak więc będzie tym razem – gdy Tusk po raz kolejny sięgnął po ciemną stronę mocy? Salwy wymierzone przez niego w migracyjną hipokryzję PiS są niewątpliwie bardzo celne – politycy obozu rządzącego reagują na nie wściekle lub panicznie. Wiceminister spraw wewnętrznych Błażej Poboży na przykład zupełnie stracił nad sobą panowanie w studiu „Kawy na ławę” TVN, gdy Cezary Tomczyk z PO nazwał PiS „europejskimi rekordzistami” w dziedzinie przyjmowania imigrantów zarobkowych z krajów muzułmańskich.

Nie zmienia to jednak faktu, że opinie komentatorów z niezależnych, prodemokratycznych mediów na temat nowej retoryki Donalda Tuska dotyczącej migracji są mocno podzielone.

Emblematyczne dla tego podziału wydają się tweety dwóch znaczących dziennikarek, będące bezpośrednimi komentarzami do nagrania Tuska.

View post on Twitter

„Oczywiście, że tak. Wytykanie Kaczyńskiemu hipokryzji i niekonsekwencji jest bardzo potrzebne. Właśnie przez milczenie wokół takich spraw PiS od lat umiejętnie tworzy wewnętrzne konflikty, strasząc imigrantami, zwłaszcza z krajów islamskich. Czas przestać pozwalać się rozgrywać” – kibicuje Tuskowi Eliza Michalik, a wraz z nią – w bardzo podobnym duchu – część komentatorów.

View post on Twitter

„Budowanie skojarzenia »obcy = zagrożenie« Podważanie prawa do obecności legalnie przyjeżdżających pracowników. I jakim tonem czytane (ISSLAMSKA)! Żenujące, groźne. Grubo się zagalopowaliście. Z PiSem PiSem wojując PiSem się stajesz” – napisała natomiast Karolina Głowacka z TOK FM. Komentarzy w tym bardzo krytycznym tonie jest wiele.

Do kogo właściwie mówi Tusk?

Osobną kwestią jest to, czy stan wiedzy kierownictwa Platformy Obywatelskiej na temat postaw Polek i Polaków w kontekście migracji jest aktualny – i oparty o przeprowadzone relatywnie niedawno badania. Od 2015 roku sporo się bowiem w tej kwestii zmieniło.

Z najnowszego sondażu IPSOS dla OKO.press i TOK FM wynika, że negatywne emocje Polaków wobec migrantów z Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu powoli słabną. Choć we wskazaniach badanych wciąż przeważają one (43 proc.) nad pozytywnymi (34 proc.), za ten wynik odpowiadają głównie wyborcy PiS i Konfederacji.

Wśród wyborców Koalicji Obywatelskiej jedynie 17 procent deklaruje, że odczuwa wobec migrantów emocje o negatywnym zabarwieniu.

Osoby o takim nastawieniu nie stanowią większości w elektoracie żadnej z partii opozycyjnych.

Do kogo więc tak naprawdę zwraca się Tusk? Być może – i sugerują to nasi rozmówcy z Platformy – chodzi mu o przede wszystkim o to, by podważyć wiarygodność prawicy w oczach jej własnych wyborców, być może także z myślą o przeciągnięciu na stronę PO jakiegoś niewielkiego odsetka elektoratu Konfederacji. Jeśli tak, Tusk może być w tym całkiem przekonujący – język jego opowieści o polityce migracyjnej rządu PiS wydaje się bowiem być aż za dobrze zestrojony z potrzebami prawicowego ucha.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze