Premier Mateusz Morawiecki rozporządzeniem z 1 kwietnia 2020 – to nie prima aprilis – wyłączył myśliwych z ograniczeń dotyczących przemieszczania się i
umożliwił – pomimo trwającej właśnie pandemii koronawirusa – wykonywanie polowań i odstrzałów sanitarnych. Okazało się, że prawo łowieckie jest wyższego rzędu niż prawa niepolujących Polek i Polaków do odpoczynku i relaksu, ale także pracy zawodowej naukowców – przyrodników
Nowe prawo obowiązuje do 11 kwietnia. I budzi sprzeciw ruchów antymyśliwskich oraz organizacji ekologicznych i ekologów zrzeszonych w koalicji „Niech Żyją!”:
„Taryfa ulgowa dana myśliwym jest skandaliczna wobec całego społeczeństwa, które ogromnym kosztem musi dostosować się do najnowszych wymogów epidemiologicznych.
Zamarła gospodarka, ludzie zostali w domach, wielu nie może wykonywać swoich codziennych zajęć i obowiązków, nie wolno pójść na spacer do parku ani pochodzić po lesie, a myśliwi, pod pretekstem prowadzenia »gospodarki łowieckiej« i walki z ASF, będą mogli bezkarnie polować”.
„Istotny powód do opuszczania domu”
Całkowity zakaz wstępu do lasu obowiązuje od dziś, 3 kwietnia. „Niestety ostatnie dni pokazują, że mimo próśb i apeli, wciąż dużo osób wykorzystuje czas odizolowania na pikniki i towarzyskie spotkania, m.in. na terenach zarządzanych przez Lasy Państwowe” – czytamy w komunikacie prasowym Ministerstwa Środowiska przesłanym do redakcji OKO.press.
Nowe prawo sprawia, że spośród „zwykłych” obywateli są z niego wyłączeni myśliwi. Rządowe rozporządzenie w zasadzie potwierdza to, co 30 marca na swojej stronie napisał Polski Związek Łowiecki:
„odstrzał sanitarny, wspierający polskie rolnictwo, a zwłaszcza walkę z epidemią ASF, jest istotnym powodem do opuszczania domu”.
Zaś w komunikacie będącym komentarzem do rozporządzenia z 1 kwietnia PZŁ podkreślił, że „od samego początku jest przekonany”, że również podczas pandemii COVID-19 nie wolno zapominać od epidemii ASF.
„Brak realizacji gospodarki łowieckiej wręcz zrujnuje polskie rolnictwo powodując powstawanie coraz to liczniejszych szkód łowieckich oraz występowanie coraz to nowych ognisk ASF na terenie całego kraju. Co więcej zaniechanie działań ustawowych dotyczących gospodarowania zwierzyną, która stanowi mienie Skarbu Państwa, może doprowadzić do zagrożenia dla populacji niektórych gatunków łownych” – czytamy w komunikacie.
Rozporządzenie zezwala również na „zakup towarów i usług” związanych z polowaniami i odstrzałem sanitarnym. Czyli, przykładowo, myśliwy może udać się do sklepu myśliwskiego, jeśli tylko ma taką potrzebę lub ochotę.
Nie można badać, ale strzelać wolno
Trudno się dziwić, że wyłączenie myśliwych spod ograniczeń przemieszczania się i umożliwienie im polowań może bulwersować. Weźmy pod uwagę to, że
zakaz wstępu do lasu dotyka nie tylko znużonych siedzeniem w domu Polaków, ale np. również naukowców, którym odebrano możliwość prowadzenia badań, jak i przyrodników robiących inwentaryzacje przyrodnicze, które są dla nich źródłem zarobku.
Pomińmy nawet kwestę niesprawiedliwego traktowania różnych grup społecznych. W dyskusjach, które przetoczyły się przez facebookowe fora pojawiał się argument, że zniesienie tego zakazu dla myśliwych nie stanowi ryzyka rozwoju pandemii.
Ma tak być dlatego, że sezon polowań zbiorowych trwa do końca stycznia, a obecnie możliwe są tylko polowania indywidualne, w których bierze udział jeden myśliwy. Nie ma więc mowy o grupowaniu się myśliwych, co zwiększałoby ryzyko transmisji wirusa SARS-CoV-2, gdyby któryś z nich był chory.
Polowania indywidualne mogą zwiększać ryzyko zarażenia
Ale czy na pewno niczym to nie grozi w związku z pandemią? Niekoniecznie, bo np.:
- nie wszyscy myśliwi mają swoje łowiska w pobliżu miejsca zamieszkania – czasem do obwodu łowieckiego trzeba jechać kilkadziesiąt, a nawet więcej niż 100 km, a do zarażenia może dojść po drodze, np. na stacji benzynowej;
- dochodząc do lasu myśliwy może spotkać inne osoby, zwłaszcza, że często ma znajomych na swoim terenie łowieckim;
- tuszę odstrzelonego zwierzęcia należy odwieźć do skupu dziczyzny – to kolejna okazja do kontaktu z innymi ludźmi;
- otwarte są sklepy myśliwskie – co prawda nie jest w nich tak tłoczno jak w dyskontach spożywczych, ale one również mogą być miejscem transmisji wirusa.
Nie jest więc tak, że polowanie indywidualne w żaden sposób nie zwiększa ryzyka epidemiologicznego.
ASF – powód (co najmniej) wątpliwy
Depopulacja dzików do założonego zagęszczenia 0,1 osobnika na km2 – zgodnie z rządowym planem – ma zatrzymać w Polsce epidemię afrykańskiego pomoru świń (ASF). Tyle że trwa już od prawie trzech lat i jak dotąd nie przyniosła spodziewanych efektów.
Jak poinformował portal rolniczy farmer.pl, od początku roku do końca marca 2020 w Polsce wykryto 1729 nowych przypadków ASF u dzików (jeden przypadek nie odpowiada jednemu zwierzęciu – może być ich więcej).
To znaczy, że w pierwszym kwartale 2020 roku potwierdzono tyle przypadków afrykańskiego pomoru świń, ile w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2019 roku.
Nie można wykluczyć, że taki obrót spraw jest efektem intensywnych polowań na dziki. Przed takim scenariuszem ostrzegali na początku 2019 roku naukowcy z Polskiej Akademii Nauk (PAN). „Zmasowane polowania na dziki walnie przyczyniają się do roznoszenia wirusa” – pisali. I wskazywali na trzy powody:
- przepłoszone odstrzałem zwierzęta przemieszczają się na inne obszary, gdzie — jeśli są chore — zarażają kolejne osobniki;
- polowania zanieczyszczają krwią środowisko, co może prowadzić do kolejnych zarażeń;
- sami myśliwi mogą roznosić wirusa — poprzez kontakt z krwią i szczątkami dzików.
Dlatego przekonywanie, że odstrzał dzików – mimo pandemii koronawirusa – jest konieczny, by zatrzymać pochód ASF przez Polskę, brzmi co najmniej wątpliwie.
Zwykłe k**wy, bezczelne i tępe takie \'prawo\' stanowią. A mógł ktoś mózgu użyć i zezwolić na pobyt w lesie tylko POJEDYNCZYM osobom. Rozwiązałoby to problem wszelkich spacerów i grilowania a pozwoliło właśnie badaczom czy miłośnikom przyrody na kontynuowanie tego co robią – być może jedynej aktywności poza domem w 100% niezagrażającej dziś nikomu (pomijając kwestię dotarcia do lasu i powrotu oczywiście – a więc m.in. na pewno nie transportem publicznym). Ale nie, bo las tak naprawdę jest przecież tylko po to by w nim polować i rąbać drzewo. Pisia ekologia (i poziom intelektu) w pełnej krasie.
Update z 4.04: ogłosili, że myśliwych zakaz też obejmuje, heh!
A co mają powiedzieć tacy, jak ja, którzy do lasu mają 200 m? Nie wolno mi jednak pójść na spacer, ale za to mogę zobaczyć wielmożnych panów myśliwych, jak odjeżdżają pod las i maszerują na "polowanie". >:-|
Odstrzał dzikiej zwierzyny jest jednym z kluczowych elementów zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego mieszkańców naszego kraju. Jest niezbędne aby ignoranci typu Jurszko i spółka mogli wp…. swoje vege frytasy i hejtować myśliwych którzy swoją pracą zapewniaja im vege pokarm.
Ja wiem że żywiąc się głównie sałatą trudno pojąć pewne rzeczy ale musicie raz na zawsze wbić sobie w głowy że gdyby myśliwi nie ograniczali piopulacji dzików, saren, jeleni i innych szkodników to mnożyły by się bez opamietania aż zezarły by całe uprawy jak szarańcza co doprowadziło by wegetarian do śmierci głodowej a rolników do bankructwa.
Życzmy zdrowia myśliwym, to oni sa na pierwszej lini frontu w nierównej walce z polnymi szkodnikami.
„(…) w nierównej walce (…)”? Czyżby z jednej strony stał bezbronny myśliwy w stroju maskującym, z niegroźną strzelbą zaopatrzoną w lunetę, z drugiej strony stała uzbrojona w sarnie oczy, śmiertelnie niebezpieczna zwierzyna, która samym spojrzeniem może zabić napotkanego człowieka? Cóż za nierówna i niebezpieczna walka homo sapiens (sapiens?) z polnymi szkodnikami. Wyrazy współczucie dla wyznawców św. Huberta.
Tak czy inaczej walka jest nierówna.
Bezpieczeństwo żywnościowe?!? Wszyscy w tym kraju jedzą dziczyznę?
Dziczyzne spożywa pewnie skromny % społeczeństwa ale nie o to chodzi. Prawdopodobnie żaden z Was tutaj piszących nie widział jakie szkody w uprawach robią np dziki. Małe stadko dzików jest wstanie w jedna noc zniszczyć doszczętnie kilka ha kukurydzy, zniszczyć kilkanaście ha przykrytych agrowłókniną ziemniaków, stadko żurawi w 2 dni zniszczyło doszczętnie 10 ha kukurydzy itd…
Gdyby nie myśliwi którzy trzymaja w ryzach populacje tych polnych szkodników nie mielibyście co do gara włożyć, trzeba sie troche zastanowić i zgłębić temat zanim się zacznie wypisaywać bzdury Panie Jurszko!
To o żywieniu się sałatą to oczywiście nie było żadne hejtowanie, no skąd?? Im kto więcej mięsa młóci tym mądrzejszy. Proste jak strzelba.
Ludowe porzekadło mówi że jak się wejdzie między wrony trzeba krakac jak i ony! Poziom i kultura dyskusji na okopress jest mocno poniżej mojego poziomu, próbuje dorównać.
'stadko żurawi w 2 dni zniszczyło doszczętnie 10 ha kukurydzy' – człowieku ty do żurawi też chcesz strzelać (albo już to robisz nie daj Boże)!!! Może taki wniosek, że gdyby nie żurawie byłoby więcej (tańszego) popcornu?? Trzeba je pilnie wprowadzić na listę gat. łownych, bez dwóch zdań.
@Marek Jarczewski: gdyby było tak, jak waść piszesz, to ludzkość wymarłaby z głodu już dawno! Przecież te bezczelne sarny, dziki, jelenie i inne szkodniki (cholera, to tylko idiota może zwierzęta leśne nazwać szkodnikami!) powinny były zjeść ludzki wysiłek rolniczy już kilka tysięcy lat temu! I nie mów waść, że cywilizacja Egiptu rozwinęła się bo nie mieli tam saren, jeleni ani dzików! ;-D
Nazewnictwo jestprawidłowe, w lesie to są leśne zwierzęta, na polu to są polne szkodniki. Tak samo jak bykiet fiołków w wazonie jest rośliną ozdobną tak w łanie pszenicy jest polnym chwastem, podobnie żyto które jest roślina uprawna w łanie rzepaku jest chwastem. Jak tu rzeczowo dyskutować jak nie znacie podstaw funkcjonowania świata!
W dawnych czasach w starożytnym Egipcie jak też i Cesarstwie Rzymskim tępiono szkodniki i chroniono uprawy. Z tym że jak przypadało mniej pola na 1 człowieka to jakoś szło upilnować. Teraz jak na 1 człowieka przypada 200ha jeszcze w kilku kawałkach to nima szans żeby to upilnował. Każden miłośnik dzikiego zwierza idzie do biedry po sałate i ziemniaki i narzeka na myśliwych którzy to mu te ziemniaki dzikowi spod ryja wyratowali. A czemu sam sobie nie wychoduje żywności? Zapraszam miłośników leśnych żyjątek na wieś, pokażcie jak to się zyje wśród natury, dziczków i robaczków, jak to sie dzieli z sarnami i jeleniami jedzeniem.
"Szkodniki" biorą się m.in. stąd, że myśliwi dokarmiają zwierzynę wysokokaloryczną zbożową karmą. Oczywiście po to, by mieć do czego strzelać. Gdyby zakazać dokarmiania poza ewentualnie wyjątkowymi sytuacjami, sytuacja w kilka lat wróciłaby do normy.
Nie, myśliwi i leśnicy dokarmiają zwierzęta taką karmą, rozstawiając paśniki w lesie i sadząc np topinambur na śródleśnych nieużytkach, aby: 1 ) zatrzymać zwierzęta dłużej w lesie (skrócić czas żerowania na uprawach) 2) odwieść je od żerowania na uprawach (jedzą to samo co na uprawach ale nikt do nich nie strzela przy paśnikach).
Jeszcze przyjdzie i na was myśliwych czas rozliczeń! Polecicie pisiory tam gdzie wasze miejsce.Nosił wilk razy kilka…..
Oczywiście. Normalni ludzie pamiętają i tym razem nie będzie grubej kreski. Dla nikogo.
Podkreślę tylko, że główny problem tutaj to jednak nie prawo myśliwych do polowań w obecnych warunkach, lecz fakt, że TYLKO oni mogą wchodzić legalnie do lasu.
Swoją drogą jeśli nawet argumenty jakoby myśliwi w poważnym stopniu \'ratowali\' dietę wegetarian i wegan były głębiej uzasadnione, to dla obiektywizmu i uczciwości (obcych zazwyczaj niestety zwolennikom polowań) należałoby także wspierać wysiłki na rzecz restytucji/wzmacniania populacji naturalnych drapieżników (zamiast np. bzdurnymi argumentami piętnować i podważać ochronę wilka) i uznać, że słuszny jest społeczny sprzeciw wobec wciąż legalnego zabijania kilkunastu gatunków ptaków (z których dietę wegetarianom mogą \'zabierać\' w nieznacznym stopniu najwyżej dwa z nich, przy czym nawet takie polowania są wątpliwym sposobem na rozwiązanie konfliktu gęsi z rolnikami a zawsze są haniebne etycznie oraz ekologicznie -zanieczyszczenie ołowiem). Ale jasne, o niewygodnych sprawach lepiej cisza, niech mit myśliwego obrońcy wszelkich cnót ( a teraz i weganizmu) kwitnie sobie w najlepsze.
Zatem chrońmy ptaki, nie mam nic przeciwko jestem nawet za, póki co największy lament słysze w obronie dzika który ptaki niszczy o wiele bardziej polowania mysliwych.
Ja nie mam nic przeciwko wilkom. Dawajcie je na moje pola , niech ci wilcy pilnuja.
Dziwię sie tylko "miłośnikom zwierzat" że nie przeszkadza im cierpienie zwierzyny porzeranej żywcem przez drapiezniki a piętnuja chyb bardziej juz humanitarny odstrzał. Ale to kwestia gustu, jak dla mnie moga być wilki, jak taki dzik zagryzany przez watachę pokwiczy, pobryzga krwią to i stado sie wynisie może predzej. wilki ok.
"Porzeranej". Powinieneś prowadzić lekcje w TVPIS. Ten sam poziom.
To była celowa wrzótka, hciałem sprawdźić czytalność moich wykładuf.
Abstrahując od wrzutek, wykładami bym tego nigdy nie nazywał. Argumenty o "brutalności" naturalnych drapieżników są zaś absurdalne. Dzik czy wilk jest częścią natury, żywi się innymi jej elementami w sposób zrównoważony od milionów lat, w taki czy inny sposób i porównywanie jego zachowania do (szczególnie współczesnego) człowieka jest żałosne. Zastrzelenie dla rozrywki choćby jednego ptaka nie da się w żaden sposób porównać do nawet setek tysięcy które mogą ginąć w kłach czy szponach drapieżników (tudzież od pasożytów i chorób). Grubo ( i zapewne celowo) przesadzasz z tą naiwnością i dobrodusznością "miłośników leśnych żyjątek".
"dzików, saren, jeleni i innych szkodników" ten cytat wyłącza możliwość polemiki z jego autorem, przynajmniej dla tych, którzy nie lubią babrać się w błocie.
Niby tak, ale zawsze liczę że może chociaż coś dotrzeć do postronnych, którzy sobie poczytają…
amen.
Nie da się czytać tej eko-fantastyki. Gospodarka łowiecka jest przykra, brzydka i niemedialne ale niestety niezbędna. Gdybyśmy jako kraj posługiwali się logiką autora artykułu (który jest bez wątpienia dobrym ale mocno infantylnym człowiekiem) to czekałaby nas zapaść rolnictwa i nieuchronny głód.
Tzw. "gospodarka łowiecka", to wymysł z czasów komunistycznych. Wierzono wtedy, że człowiek może sterować przyrodą, bo wie lepiej czego i ile powinno być w ekosystemie. Przykłady tych działań straszą do dziś. To również daje podpowiedź co do waszeci korzeni.
Sugeruje Pan, że powinniśmy pozwolić np. dzikom mnożyć się wedle uznania, a potencjalnie tragiczne dla rolnictwa skutki niekontrolowanego wzrostu ich populacji to komunistyczny mit? Może według Pana wiedzy samo łowiectwo to jakiś komunistyczny wymysł? Doprawdy niezbadane są ścieżki, po których podążają Pana myśli.
Co do imputowanych mi przez Pana korzeni – nad wyraz mylny strzał (nomen omen). Jestem jednak w stanie zrozumieć, że pewien typ internetowych interlokutorów podpiera swoje słabe racje wydumanym argumentum ad personam. Pozdrawiam serdecznie!
Gdyby dzików nie dokarmiać zimą, toby się mnożyły w dużo mniejszym tempie.
Zawsze myślałem, że dziki dokarmia się po to żeby nie poszukiwały pokarmu w miejscach, w których wyrządzą szkody lub stworzą zagrożenie. Co pomysł to lepszy. Błagam o rozsądek
A gdzie te dziki niby dokarmia się zimą?
Zresztą jaką zimą?
To jest kolejny mit z lubością powtarzany przez wszystkich anty-łowieckich.
I nie, dziki nie mnożą się w większym tempie z powodu dokarmiania.
To tak naprawdę ma pomijalne znaczenie.
Ale już lekka zima, powszechen uprawy kukurydzy i co za tym idzie mikotoksyny jak najbardziej mają bezpośredni wpływ.
Tu więcej: https://tiny.pl/7h4d7
Odbiło się niezdrowo, nadtrawionym schaboszczakiem.
Miałem Sen,
Śniłem, że nieoczekiwanie , los dał nam jeszcze raz szansę, że wbrew wszelkiej logice i prawdopodobieństwu, ten zimny i do bólu pragmatyczny los, dał nam jeszcze raz szansę, tak po prostu kolejną szansę, zaraz po drugiej, którą co właśnie roztrwoniliśmy.
Widziałem jak na jawie, pijaczynę nieszczęśnika, który nagle wobec degrengolady swego jestestwa zrozumiał, że wszystko może, wszystko potrafi, bo wszystko zależy od niego. Zacisnął zęby i zrobił, co było do zrobienia, i zrobił to tak dobrze jak nigdy nikt dotąd.
Widziałem nienawistników, którzy spuszczali głowy z pokorą, widziałem nieokrzesanych, co nagle pojęli ideę i sens samoograniczenia.
Widziałem jak wszyscy Polacy pojęli swym rozumem, że ludzie pragną tych samych prostych spraw. Wychować i wykształcić swoje dzieci, wybudować dom itd.
Widziałem jak ta wielka tragedia epidemii paradoksalnie, sprowadziła nas wszystkich do podstaw, do wartości, do miłości i zrozumienia co jest ważne.
Miałem, taki piękny sen.
TYLKO sen ;-(
Zakaz wstępu do lasu jest absurdalny. Przecież na świeżym powietrzu, z dala od innych osób, nie można się zarazić. Dla mnie naturalne jest, że po ulicach, po lesie itp. niemal zawsze przemieszczam się sama.
Zgadzam się z myśliwymi, że ich wizyty w lesie nie przyczynią się znacząco do rozprzestrzeniania cię wirusa SARS-Cov-. Ale wizyty w lesie innych miłośników przyrody także się nie przyczynią do jego rozprzestrzeniania zatem zakaz ten jak i większość czyni więcej szkody niż pożytku.
Idąc tropem wojowników z ASF, którzy głoszą że depopulacja dzików ma zahamować rozprzestrzenianie się wirusa to może depopulacja Homo Sapiens przyczyni się do zahamowania pandemii COVID-19? Nikomu jeszcze taki pomysł nie wpadł do głowy?
Jakie jeszcze ograniczenia wprowadzą rządzący nie tylko w Polsce? Godzina policyjna? – bo jakiemuś politykowi wyjdzie, że SARS-Cov-2 lubi rozprzestrzeniać się w określonych godzinach. Zakaz wychodzenia na spacer po polach i łąkach? – bo moglibyśmy zarazić rolników orzących swoje pola. Zakaz otwierania okien? – bo możemy zarazić sąsiada. Paranoja goni histerię, głupota goni zabobon i strach. Niestety, nie dożyję czasów kiedy ktoś przyzna, że wszystkie te zakazy były o d… potłuc a jedynie zniszczyły gospodarkę, spowodowały więcej ludzkich tragedii ze śmiercią włącznie ale nie z powodu zakażenia TYM wirusem. Ludzie tracą pracę, osiągnięcia całego życia. Daleki jestem od teorii spiskowych, ale widać jak na dłoni że wielu możnych tego świata w perfidny sposób wykorzystują pandemię do osiągnięcia swoich celów. Najwyraźniej wielu zależy na tym aby dokonać pełnego resetu w światowej gospodarce. Pandemia stosunkowo błahej choroby jest tylko doskonałą wymówką. Za WORLOMETER satn na 03.04.2020 23:50 UTC: blisko 60000 (0,4% wszystkich zgonów w tym roku) zarejestrowanych zmarłych z powodu SARS-Cov-2 (od początku epidemii, ponad 15000000 zmarłych ze wszystkich powodów na świecie od początku roku. Bez komentarza.
Z początkiem zgoda. W sprawie końca – a dlaczego to jest "tylko" (na razie) 60000 zgonów?? Ktoś już tu wyliczał (bardzo rzetelnie) przy innej okazji, że jeśli nie będziemy NIC robić to w samej Polsce liczba ofiar wyniesie ponad 700 000 (gdy 400 000 umiera rocznie z wszystkich innych powodów). Błaha choroba?
Mam nadzieję, że ten zakaz będzie przysłowiowym gwoździem do trumny PISu, ostatnią kroplą przelewającą czarę goryczy…. Mam nadzieję…
Do policji też się przyczepcie, że chodząc po ulicach zarazję roznosi. Rzetelne dziennikarstwo ideologiczne. Szkoda na was pieniędzy przez takie wrzutki.
Minister od ekologii dowiedział się, że drzewa w lasach mają korony i rząd natychmiast zareagował. Nie wiemy jeszcze jakie ograniczenia wprowadzi rząd, gdy okaże się, że koronę ma również królowa Polski, a nawet Orzeł Biały.
A co z naganiaczami ? Też "uprawnieni" ? Niech strzelacze sami naganiają…
Teraz nie odbywają się tzw. polowania zbiorowe z naganką (czyli takie jak ze zdjęcia na górze artykułu).
Teraz wolno polować tylko i wyłącznie indywidualnie, czyli de-facto pojedynczo i to zdaaaalaaa od innego myśliwego.
Ten fakt nawet rządzący rozumieją, ale jak widać oko.press już nie do końca…
Pewnie dlatego, że to taki niewygodny fakt w całej narracji 😉
Cytuję: "sezon polowań zbiorowych trwa do końca stycznia, a obecnie możliwe są tylko polowania indywidualne, w których bierze udział jeden myśliwy. Nie ma więc mowy o grupowaniu się myśliwych, co zwiększałoby ryzyko transmisji wirusa SARS-CoV-2, gdyby któryś z nich był chory." Jest więc o tym w artykule czy nie ma? Fakt jest faktem, "niewygodny" też, tylko trzeba czytać uważnie zanim się posądzi. A że dalej są (inne) argumenty przeciw polowaniom (całkiem logiczne zresztą) to inna sprawa.
Te argumenty są niepoprawne logicznie.
Pierwszy sugeruje, że statystycznie istotna liczba myśliwych pokonuje długie dystanse w drodze do łowiska. To należy najpierw wykazać. Ponadto, myśliwi używają samochodów także do celów nie związanych z polowaniem i muszą tankować. Na stacji benzynowej mają obowiązek stosować się do wytycznych obowiązujących ze względu na stan epidemii (social distancing – odstęp etc).
Drugi też jest niepoprawny. Po pierwsze, w ten sam sposób można argumentować przeciw dopuszczalności jakiejkolwiek aktywności w czasie epidemii. także przeciwko dopuszczalności kupowania np. pieczywa i leków: „dochodząc do sklepu osiedlowego amator bułek może spotkać inne osoby, zwłaszcza, że często ma znajomych na swoim osiedlu!”. Jednak nikt tak nie argumentuje w odniesieniu do innych dopuszczalnych w czasie epidemii zachowań. Zamiast tego wprowadzono reguły dystansowania społecznego. Obowiązują one tak myśliwych jak i nie myśliwych, tak w sklepie jak i w drodze na polowanie. Po drugie, ten argument sugeruje, że myśliwi przed wejściem do łowiska łamią postanowienia kwarantanny i dystansowania społecznego. To jest nieuprawnione – należy to najpierw wykazać. Po trzecie, polowanie zwykle rozpoczynają się wieczorem (zachód słońca) i kończą rano (wschód słońca) – większość ludzi w tym czasie przebywa w domu lub śpią. Po czwarte, osoby postronne, nie uczestniczące w polowaniu nie powinny, zgodnie z najnowszymi rozporządzeniami, znajdować się w łowisku i narażać na kontakt z myśliwym
Trzeci i czwarty niestety też są wadliwe. W skupie i sklepie także obowiązuje social distancing. Ponadto, stosują się tutaj wcześniejsze zarzuty. Dodatkowo, każdy może wpaść do sklepu myśliwskiego kupić nóż, czapkę, lornetkę czy kalesony – sprzęt użytkowany przez amatorów ornitologii, grzybiarzy etc. Czy należy zakazać zakupów reprezentantom tych grup, czy po prostu zamknąć te sklepy jako ognisko zakażeń?
OK, wszystko już nieaktualne. Mają też zakaz 🙂