Małgorzata Tomczak
Małgorzata Tomczak
Misjonarze na posłudze w sortowni. Maciej Lisowski, asystent społeczny wiceministra rolnictwa w rządzie PiS, założył „Zakon Najświętszej Maryi Panny”, by nielegalnie zatrudniać cudzoziemców. „Pomyślałem sobie: a może to tak w Polsce funkcjonuje, to katolicki kraj” – mówi Mateo z Kolumbii
Lorena przyjechała do Polski jesienią 2024 wraz z mężem. Szukali pracy w grupach dla Latynosów na Facebooku. Po kilku dniach napisała do nich agencja, zaproponowała pracę przy sortowaniu paczek w podwrocławskim oddziale InPostu.
„Przed rozpoczęciem pracy mieliśmy spotkanie organizacyjne. Był na nim prawnik, tłumaczył, że wyrobienie zezwolenia na pracę trwa w Polsce bardzo długo, a firma potrzebuje nas »na już«”, opowiada. „Rozdali nam po kilka dokumentów i kazali podpisać, żebyśmy mogli od razu zaczynać”.
Dokumenty to dekret wstąpienia do Zakonu Najświętszej Maryi Panny, certyfikat poświadczający, że podpisana osoba jest „Osobą duchowną, Misjonarzem Zakonu Najświętszej Maryi Panny” oraz „Umowa w ramach posługi”.
Certyfikat wyjaśnia, że 1 listopada 2024 roku Lorena rozpoczęła posługę misjonarską w Polsce, co legalizuje jej status i pozwala na zatrudnienie bez zezwolenia o pracę; a także, że podlega ubezpieczeniom z tytułu osoby duchownej w ZUS. Dokument podpisany jest przez „o. Macieja Lisowskiego” (w wersji hiszpańskiej – „p.” od „Padre”). Siedziba Zakonu Najświętszej Maryi Panny to ul. Sienna 45/5 w Warszawie.
W „Umowie w ramach posługi” czytamy natomiast, że Zakon deleguje Lorenę do pracy w charakterze pracowniczki magazynu w oddziale InPost w Szymanowie pod Wrocławiem.
Wynagrodzenie – 21 zł netto za godzinę – otrzymywać będzie tytułem „zwrotu kosztów posługi”, na rachunek bankowy.
Lorena potwierdza, że razem z mężem pracowała, sortując paczki w Szymanowie. Po dwóch miesiącach jej mąż miał wypadek i przez dłuższy czas nie mógł pracować. Agencja najpierw obiecała, że poczeka, aż dojdzie do siebie, ale po kilku tygodniach zwolniła ich oboje i kazała wyprowadzić się z firmowej kwatery. Nazwy agencji, która przekazywała im dokumenty, Lorena nigdy nie poznała.
Kilka miesięcy wcześniej, w lipcu 2024, do Zakonu przystępuje też Santiago, 45-letni Peruwiańczyk, który w Polsce mieszka wtedy od prawie roku. Zakon wysyła go na posługę jako pracownika budowlanego do Elbląga.
Posługa nie trwa długo. Już na początku sierpnia elbląska Straż Graniczna przeprowadza na budowie kontrolę i stwierdza, że Santiago i pięciu innych cudzoziemców (Wenezuelczyk i czterech Kolumbijczyków) pracują nielegalnie – nie mają zezwoleń na pracę, a zatrudniający nie podpisał z nimi ani umowy o pracę, ani cywilnoprawnej. Pracują tam zresztą dłużej, niż widnieje na dokumencie „posługi” – bo od maja tego samego roku. Straż Graniczna kieruje sprawę do Sądu Rejonowego w Elblągu. Za nielegalne zatrudnienie sześciu osób wymierza firmie symboliczną grzywnę 3000 zł. Do historii Santiago jeszcze wrócimy.
Dokładnie rok po kontroli w Elblągu, Misjonarzami Nowicjuszami Zakonu Najświętszej Maryi Panny zostają 30-letni Mateo i jego żona, Kolumbijczycy. Do Polski przyjechali w lipcu 2025 roku i, tak jak Lorena, również trafili na ofertę pracy w sortowni paczek. Oficjalnym zatrudniającym była agencja pracy tymczasowej Gemini Work, ale pracownicy do podpisania dostali jedynie dwa dokumenty: certyfikaty wstąpienia do Zakonu Najświętszej Maryi Panny oraz Umowy w ramach posługi, kierujące ich do pracy „w miejscu wskazanym przez InPost sp. z o.o. przy ul. Pana Tadeusza 4” w Krakowie.
Dekret wstąpienia do Zakonu jest podpisany przez Macieja Lisowskiego, już jako nie przez „Dyrektora”, ale "Generała Zakonu Najświętszej Maryi Panny”. Mateo z żoną, tak jak wcześniej Lorena, trafili do oddziału InPost w Szymanowie pod Wrocławiem.
„Trochę się zdziwiliśmy, gdy dano nam do podpisania takie papiery, ale przede wszystkim chcieliśmy zacząć pracę”, mówi mi. „Pomyślałem sobie: a może to tak w Polsce funkcjonuje, to katolicki kraj”.
Mateo z żoną pracują przy sortowaniu paczek i mieszkają w zorganizowanym przez agencję hostelu pracowniczym. Pewnego dnia na kwaterze dochodzi do bójki – młody Kolumbijczyk rani brata nożem. Trafia do aresztu, a współlokatorzy są przerażeni. Uspokoić ich przychodzi pracowniczka agencji – mówi, żeby nie martwili się, tylko modlili – Najświętsza Panienka im pomoże. I daje do podpisania „zakonne” dokumenty tym, którzy wcześniej tego nie zrobili.
Praca w sortowni jest ciężka, pensja – 22 zł za godzinę, ale Mateo z żoną nie narzekają. Przeszkadzają im za to inne rzeczy: brak informacji w sprawie legalizacji ich pobytu. Agencja zapewniła na początku, że wszystko za nich załatwi, ale mijają kolejne tygodnie i nie dostają żadnych dokumentów. Pracowniczka agencji unika tematu, mówi, że mają przecież umowę z Zakonem.
Problemem są też zasady panujące w agencji. A konkretnie, warunki, które trzeba spełnić, by w ogóle dostać pracę.
Warunek pierwszy: żeby cokolwiek dostać, trzeba przepracować określoną liczbę dni w miesiącu. Jeśli pracuje się mniej, przepada cała wypłata. Mateo bardzo to denerwuje, zwłaszcza że grafik ustala agencja, czasem wzywając na zmiany lub odwołując je na godzinę przed.
Warunek drugi – o odejściu z pracy trzeba powiadomić z 15-dniowym wyprzedzeniem. Jeśli ktoś odejdzie za wcześnie, nie dostanie za ten miesiąc nic.
Warunek trzeci – po odejściu z pracy pensja jest wypłacana tylko wtedy, gdy pracownik odchodzi z równym końcem miesiąca. Jeśli ktoś odejdzie np. 27 grudnia, to pracował przez ten miesiąc za darmo.
„Wszyscy się w tym gubili i non stop ktoś nie dostawał wypłaty. Bardzo sprytnie to wymyślili, bo pensje wypłacane są dopiero 20 dnia następnego miesiąca’”, mówi Mateo [i tak też widnieje w „umowach posługi" – przyp. aut.] „A agencja notorycznie nie wypłaca pieniędzy za ostatni miesiąc tym, którzy już odeszli. Po prostu przestają odbierać telefony, nie odpisują na wiadomości”.
Po kilku miesiącach razem z żoną decydują się zmienić pracę. W aplikacji, której używa agencja do ustalania grafików i wyliczania pensji, wyliczyli sobie, że przepracowali w ostatnim miesiącu 16 dni, średnio po 8 godzin.
Należy im się blisko 2800 zł pensji. Pracowniczka agencji nie chce jednak rozmawiać – gdy Mateo informuje ją o odejściu przez telefon, zaczyna krzyczeć i grozić, że żadnej pensji nie dostaną.
Mateo szuka pomocy w Sindicato de Trabajadores Latinoamericanos en Polonia (Związek Zawodowy Pracowników Latynoskich w Polsce). Dopiero po konsultacji z prawnikiem dociera do niego, że jego „zakonne dokumenty” nie są umową o pracę i że przez cały czas był zatrudniony nielegalnie. Znalazł już nową pracę i ma nadzieję – tym razem legalną, ale oboje z żoną wciąż upominają się w dawnej agencji o ostatnie wypłaty.
Santiago, który pełnił „posługę” w Elblągu, nie ma tyle szczęścia. Po kontroli Straży Granicznej razem ze swoimi pięcioma współpracownikami dostaje nakaz opuszczenia Polski.
Santiago ma jednak pełnomocnika, który składa w jego imieniu odwołanie. To radca prawny Tomasz A. Kuśmierek, działający z ramienia warszawskiej Kancelarii LEX NOSTRA. Kuśmierek argumentuje w odwołaniu, że decyzja Straży Granicznej „narusza przepis & 1pkt 9 rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 21 kwietnia 2005 roku w sprawie przypadków, w których powierzenie pracy cudzoziemcowi na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest dopuszczalne bez konieczności zezwolenia na pracę przez jego niezastosowanie i nakazanie Bratu Zakonnemu Najświętszej Maryi Panny w Warszawie opuszczenie terytorium Polski”. Jak pisze dalej, zatrudnianie bez zezwolenia na pracę jest dopuszczalne „w przypadku cudzoziemców będących duchownymi, członkami zakonów lub innymi osobami, które wykonują pracę w związku z pełnioną funkcją religijną, w kościołach i związkach wyznaniowych oraz krajowych organizacjach międzykościelnych”.
„Skarżący jest osobą duchowną, zakonnikiem – misjonarzem w Zakonie Najświętszej Maryi Panny z siedzibą w Warszawie. Został delegowany przez Zakład Pracy ZNMP w ramach posługi do podmiotu w Elblągu, którą to posługę z należytą starannością i zaangażowaniem wykonuje. Zakład Pracy ZNMP […REGON, NIP] z siedzibą w Warszawie jest wyodrębnioną jednostką organizacyjną Zakonu Najświętszej Maryi Panny, działającym w ramach osobowości prawnej Zakonu Najświętszej Maryi Panny. Skarżący jako zakonnik i osoba duchowna jest też zgłoszony do systemu ubezpieczeń w Polsce (…). Skarżący wykonuje pracę misyjną, za którą otrzymuje zwrot kosztów”, czytamy dalej w odwołaniu. Załączone zostają dokumenty – kopie nadania numerów REGON i NIP Zakładowi Pracy ZNMP i zaświadczenie o rejestracji Santiago w ZUS jako Misjonarza.
Santiago jednak opuścił Polskę, a rzeczniczka Morskiego Oddziału Straży Granicznej, któremu podlega placówka w Elblągu, Katarzyna Przybysz, poinformowała mnie, że „odwołanie jest w dalszym ciągu procedowane przez Komendę Główną Straży Granicznej”.
Zaznaczyła też, że wspomniana kontrola nie dotyczyła Zakonu Najświętszej Maryi Panny, ale pracodawcy – a tym oficjalnie była agencja pracy NOBLE JOB Sp. Z o.o, z siedzibą, tak samo jak Zakon i Kancelaria LEX NOSTRA, w Warszawie, przy ul. Siennej 45/5.
Agencję NOBLE JOB, Kancelarię Lex Nostra i Zakon Najświętszej Maryi Panny, oprócz adresu łączy też osoba prezesa – Macieja Lisowskiego. To warszawski biznesmen, założyciel Kancelarii Lex Nostra oraz dyrektor Fundacji Lex Nostra, która „zajmuje się pomocą poszkodowanym przez polski wymiar sprawiedliwości”.
Dziś jest także prezesem zarządu agencji NOBLE JOB, a w przeszłości – agencji SO JOB. Jest też prezesem zarządu Instytutu Myśli Kornela Morawieckiego, u którego pełnił przed laty funkcję asystenta społecznego.
O Lisowskim zrobiło się głośno w 2022 roku, gdy w reportażu „Kwestia zaufania” w „Czarno na białym”, dziennikarze TVN ujawnili, że Fundacja Lex Nostra dostała w 2019 roku 4,5-milionowy grant z Funduszu Sprawiedliwości. Jak podało TVN i tvn24.pl, starając się o dotację, Maciej Lisowski powoływał się na znajomość z ojcem ówczesnego premiera, a we wniosku pisał m.in., że uzyskane środki posłużą do „udzielania pomocy prawnej osobom zgłaszającym się do biur poselskich Kornela Morawieckiego” oraz że „w siedzibie Fundacji mieści się warszawskie biuro poselskie Kornela Morawieckiego”. Oficjalnie, Fundacja Lex Nostra miała za fundusze otworzyć Ośrodek Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Płocku.
Zanim fundacja Lisowskiego podpisała umowy z Ministerstwem Sprawiedliwości na kwotę 4,5 miliona złotych, podpisała też kilka umów z mieszczącą się pod tym samym adresem, na Siennej 45/5 spółką Kancelaria Lex Nostra. Prezesem obydwu podmiotów była wówczas matka Lisowskiego, Janina. W 2020 roku w ramach kontroli Funduszu Sprawiedliwości, fundację i kancelarię odwiedziła Najwyższa Izba Kontroli. Z ustaleń NIK wynika, że prawie połowa dotacji trafiła do Kancelarii Lex Nostra. Oprócz tego spółka wypłacała także pieniądze Janinie Lisowskiej, wystawiając rachunki za „pomoc pokrzywdzonym przestępstwem jako tak zwana osoba pierwszego kontaktu”, na łączną kwotę 78 tys. zł.
Umowa na prowadzenie Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Płocku z Fundacją Lex Nostra została rozwiązana przez Fundusz Sprawiedliwości w 2021 roku. W oświadczeniu przesłanym do Onet.pl, które również opisywało tę sprawę, Ministerstwo Sprawiedliwości twierdziło, że powodem ustania współpracy miał być m.in. brak bieżącej i kompletnej dokumentacji oraz naruszenie przepisów RODO.
Jednocześnie, władze Warszawy zaczęły przyglądać się też siedzibie przy ul. Siennej 45/5, którą Lisowski miał wynajmować od miasta na bardzo preferencyjnych warunkach. W marcu 2023 roku, biuro rzecznika prasowego ratusza przekazało redakcji tvn24.pl informację, że w niemal 130-metrowym lokalu „występuje wiele nieuprawnionych do tego podmiotów, co stanowi naruszenie warunków najmu”. Z dokumentów KRS wynika jednak, że spółki powiązane z Lisowskim wciąż mają swoje biura na Siennej.
Po śmierci Kornela Morawieckiego Lisowski objął funkcję asystenta społecznego wiceministra rolnictwa w rządzie PiS, Lecha Kołakowskiego. Warszawskie biuro Kołakowskiego, tak jak wcześniej Morawieckiego, zaczęło działać również na Siennej, w tym samym miejscu, co kancelaria, fundacja i agencja pracy tymczasowej – działająca od 2017 roku firma SO JOB, której w kwietniu 2022 roku Lisowski został prezesem zarządu.
Lisowski miał zajmować się sprawami poselskimi wiceministra Kołakowskiego, a ten wynajmował u niego lokal na biuro poselskie za kwotę 50 zł miesięcznie.
W 2024 roku Lech Kołakowski był przesłuchiwany przez komisję śledczą ds. afery wizowej. Z prac komisji wynikało, że wiceminister interweniował w ambasadach w sprawie wiz dla osób, które miały wydane zezwolenie na pracę przez agencję Lisowskiego SO JOB.
19 marca 2024, podczas obrad komisji, jej szef, Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej pokazał podpisane przez Kołakowskiego pismo do konsulatu w New Delhi, w których były wiceminister apeluje do polskich konsulatów „o możliwie pilne wyznaczenie terminów wizyt” dla osób z zezwoleniami na pracę i pracę sezonową wydanymi na wniosek SO JOB.
Inne pisma skierowane były do ambasady RP w Etiopii i konsulatów w Ankarze, Istambule, Erywaniu, Kijowie i Moskwie. Posłanka Aleksandra Leo z Polski 2050 pytała natomiast, czy pisma do ambasad przygotowywał właśnie Lisowski, co były wiceminister potwierdził, mówiąc, że „asystent budził jego zaufanie, jako prawnik i współpracownik Kornela Morawieckiego” (co ciekawe, Lisowski nie tylko nie ma wykształcenia prawniczego, ale w ogóle nie ma wykształcenia wyższego).
Kołakowski utrzymywał też, że nie wiedział o działalności agencyjnej swojego asystenta (choć pracowali w tych samych pomieszczeniach) i że podpisując się pod pismami do konsulatów „chciał wyjść naprzeciw podmiotom, które – w związku z brakiem rąk do pracy – sprowadzały pracowników do Polski”.
W kwietniu Lisowski został wezwany na przesłuchanie do komisji śledczej, jako kluczowy świadek. Jego pełnomocnik Tomasz Kuśmierek – ten sam, który argumentował przed Strażą Graniczną, że zatrudniony na elbląskiej budowie Santiago jest misjonarzem wykonującym posługę duchowną – dostarczył jednak zwolnienie lekarskie, informujące, że stan zdrowia Lisowskiego nie pozwala na przesłuchanie go aż do 31 grudnia 2024 roku.
Na posiedzeniu Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowej 11 września poseł Marek Sowa oświadczył, że do prokuratury zostanie skierowane zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Macieja Lisowskiego i Lecha Kołakowskiego. Dwa tygodnie później Kuśmierek wystosował do komisji ds. wizowych kolejny już wniosek o uchylenie wezwania Lisowskiego na posiedzenie Komisji, pisząc, że jego nieobecność wynika „z wielu poważnych chorób, potwierdzanych dokumentacją kilkunastu lekarzy specjalistów z wielu placówek medycznych”.
Kolejne próby wezwania Lisowskiego na komisję pełnomocnik nazwał „nękaniem, mającej poważne problemy zdrowotne, osoby prywatnej przez organ Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej”.
Niedyspozycja zdrowotna nie przeszkodziła jednak Lisowskiemu zawierać w tym samym czasie „Umów w ramach posługi”, m.in. z Loreną i Santiago.
Obecnie Maciej Lisowski współpracuje z Markiem Wochem, liderem Ogólnopolskiej Federacji „Bezpartyjni i Samorządowcy”. W sierpniu – jako dyrektor Fundacji Lex Nostra – został doradcą zarządu federacji.
A we wrześniu był jednym z sygnatariuszy Aktu Zjednoczeniowego federacji, na mocy którego koalicję utworzyło kilka niszowych środowisk politycznych. Lisowski przystąpił do niej jako szef założonego w tym samym miesiącu Instytutu Myśli Kornela Morawieckiego.
Natomiast w październiku Marek Woch ogłosił, że to właśnie środowisko przystąpiło do „prawicowego paktu” z Grzegorzem Braunem. Poinformował wówczas, że jego koalicja ma startować do Senatu w 2027 r. razem z partią Brauna, Konfederacją Korony Polskiej.
Przebywając na zwolnieniu lekarskim w czasie prac komisji, Lisowski zrzekł się również udziałów w agencji SO JOB i zrezygnował z funkcji prezesa. Adres firmy przeniesiono na ul. Długą w Warszawie.
Kilka miesięcy wcześniej, w styczniu 2024 roku, został też prezesem zarządu w firmie NOBLE JOB. Funkcję tę przejął od swojej matki, Janiny, która pełniła ją od 2018 roku, posiadając również pełnię udziałów. W tym samym czasie firma zmieniła też branżę – z realizacji projektów budowlanych, na agencję pracy tymczasowej, a Janina Lisowska zrzekła się też wszystkich udziałów na rzecz nowego wspólnika.
Został nim właśnie nowopowstały Zakon Najświętszej Maryi Panny, z siedzibą przy ul. Siennej 45/5.
Zakon Najświętszej Maryi Panny nie jest firmą, stowarzyszeniem ani fundacją, ale posiada osobowość prawną. Ma nadany NIP i REGON i może zgłaszać swoich członków do ubezpieczenia w ZUS jako osoby duchowne. Nie znajdziemy o nim żadnych informacji w internecie (choć na firmowym papierze, z pieczątką Zakonu, widnieje jego adres www, to nie prowadzi do żadnej strony).
W rejestrze Głównego Urzędu Statystycznego znajdziemy o nim niewiele informacji: jedynie adres, datę powstania i wpisu do REGON oraz listę pięciu innych powołanych przez Zakon jednostek: Zakład Pracy ZNMP, Kancelaria ZNMP, Zakład Pracy ZNMP Mazowieckie, Zakład Pracy ZNMP Oddział Podlaski oraz Agencja Artystyczna ZNMP Mazowieckie.
Archidiecezja Warszawska o Zakonie Najświętszej Maryi Panny nic nie wie. Jej rzecznik, ksiądz Przemysław Śliwiński, potwierdza mi to oficjalnym mailem, a w rozmowie wspomina jeszcze, że nie wiedział, że praktyki zatrudniania imigrantów jako „duchownych na posłudze” dotarły też do Polski. Wspomina, że gdy w latach 90. jeździł na misje do parafii w USA, służby migracyjne bardzo szczegółowo weryfikowały jego wizę duchownego i przepytywały z celu podróży i charakteru pracy na parafii.
Powodem była właśnie rosnąca sieć religijnych „wspólnot-krzaków”, które, korzystając z ułatwień wizowych dla duchownych, zatrudniały migrantów – m.in. z Europy Wschodniej – do pełnienia „posługi religijnej” w fabrykach, farmach czy na budowach.
W Polsce utworzenie kościoła lub związku wyznaniowego to również nie problem. Wystarczy zebrać podpisy 100 członków wspólnoty i złożyć do MSWiA wniosek, który zawierać będzie m.in. doktrynę, statut, cele i siedzibę organizacji. W większości przypadków, po weryfikacji, MSWiA wpisuje taki podmiot do Rejestru Kościołów i Związków Wyznaniowych.
Wśród 191 podmiotów zarejestrowanych w ministerialnym Rejestrze nie znajdziemy jednak Zakonu Najświętszej Maryi Panny. Wynika z tego, że ta „kościelna osoba prawna” została powołana przez inny, istniejący już w rejestrze kościół lub związek wyznaniowy.
Zasady powoływania osób prawnych przez kościoły i związki wyznaniowe figurujące w rejestrze reguluje Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 roku. Zgodnie z art. 32, kościoły wpisane do rejestru mogą powoływać osoby prawne, jeśli jest to uwzględnione w ich statucie. Z art. 14 i 34 wynika natomiast, że powołanie takiej osoby prawnej musi być zgłoszone MSWiA oraz wojewodzie właściwemu ze względu na siedzibę kościoła.
O dochodowym biznesie, jakim stało się w Polsce tworzenie "kościelnych osób prawnych” pisał niedawno Sebastian Klauziński z tvn24.pl, przyglądając się działalności Lecha K., byłego przełożonego szczecińskiej gminy wyznaniowej, należącej do działającego od 2021 roku Kościoła Naturalnego. Jak ustalił dziennikarz, gmina ta była wspólnikiem w ok. 50 spółkach, które działały w wielu branżach, m.in. transporcie, opiece senioralnej i pośrednictwie pracy.
Mechanizm był prosty: przedsiębiorcy płacili Lechowi K kilka tysięcy złotych za utworzenie spółki, w której jedynym udziałowcem była szczecińska gmina wyznaniowa. Korzyści?
Po pierwsze, ulga podatkowa. Zgodnie z ustawą o CIT z 1992 roku, zysk wypracowany przez spółkę, w której jedynymi udziałowcami lub akcjonariuszami są kościelne osoby prawne (czyli właśnie parafie, zakony i inne jednostki) jest zwolniony z podatku dochodowego, jeśli spółka zadeklaruje, że przeznacza dochód na „cele kultu religijnego”.
Po drugie, tańszy ZUS.
Pracownicy takiej spółki kościelnej mogą być zarejestrowani w ZUS jako duchowni, a wtedy składki na ubezpieczenie zdrowotne, emerytalne i wypadkowe opłaca za nich Fundusz Kościelny.
W przypadku księży Fundusz opłaca 80 proc. składek, a w przypadku misjonarzy i zakonników klauzurowych – 100 proc. Z przepisów ZUS – co potwierdza mi też Grzegorz Dyjak z biura prasowego ZUS – wynika, że nie ma znaczenia, czy taki „duchowny” jest obywatelem Polski, czy obcokrajowcem – ważne, by posiadał ten status na terytorium Polski.
Handlowi dekretami misjonarskimi przyglądała się już w lipcu „Polityka”. Z jej śledztwa wynikało, że przełożony jednego z istniejących od kilku lat kościołów wydał w latach 2022-2024 nawet 30 tys. dokumentów zaświadczających o statusie misjonarza m.in. obywatelom Filipin, Tadżykistanu, Kolumbii, Wenezueli, Turcji, Ukrainy i Rosji. Dekrety miały być potem wykorzystywane do ubiegania się o wizę do Polski, a jak ustaliło niezależnie tvn24.pl, również do legalizowania pobytu przez cudzoziemców już w Polsce przebywających.
W przypadku „misjonarzy” Zakonu Najświętszej Maryi Panny nie można jednak mówić o osobistych korzyściach z posiadania dekretów. Z rozmów wynika, że nie byli świadomi swojego szczególnego statusu i zostali poinformowani jedynie o tym, że przyspiesza to rozpoczęcie pracy. Zakon, a konkretnie spółka Noble Job oszczędzała natomiast na podatkach, ZUS-ie i czasie – bo mogła delegować cudzoziemców do pracy w ramach „posługi duchownej” bez zezwolenia na pracę.
12 grudnia podjęłam próbę kontaktu z Maciejem Lisowskim, dzwoniąc na numer stacjonarny widniejący na jednym z dekretów Zakonu Najświętszej Maryi Panny.
Telefon odebrała kobieta, która potwierdziła mi, że numer należy zarówno do Zakonu Najświętszej Maryi Panny, agencji pracy tymczasowej Noble Job, Kancelarii Lex Nostra oraz Fundacji Lex Nostra, oraz że siedziba tych wszystkich instytucji znajduje się przy ul. Siennej 45/5 w Warszawie, a Maciej Lisowski jest zarówno ich prezesem, jak i Generałem Zakonu.
Rozmówczyni odmówiła skontaktowania mnie bezpośrednio z Maciejem Lisowskim, mówiąc, że sam do mnie oddzwoni. Wysłałam więc mailem, na adres Kancelarii oraz Fundacji Lex Nostra liczne pytania, dotyczące m.in. celu powołania Zakonu Najświętszej Maryi Panny, związku posług duchownych z pracą na budowie i w oddziałach InPost i ubezpieczania tych pracowników w ZUS jako misjonarzy.
15 grudnia otrzymałam odpowiedź od adwokat Moniki Lachowicz (która, razem z Kuśmierkiem, również była pełnomocniczką Lisowskiego podczas posiedzenia sejmowej komisji 11 września).
Lachowicz pisze, że „jej klienci przeczytali zadane poniżej pytania i rzecz jasna gotowi są odnieść się do wszystkich poniższych kwestii. Lektura tekstu niemniej, wysoce niepokoi, ponieważ pomieszano w nim, różne podmioty, w których działalność jest zaangażowany Pan Maciej Lisowski – co w ich ocenie może wywołać tendencyjnie negatywny obraz Pana Macieja Lisowskiego”.
Prawniczka napisała też, że większość pytań jest dla jej klientów sformułowana „w sposób niejasny bądź sprzeczny logicznie” i poprosiła o wskazanie dokumentów, które służyły za podstawę ich zadania.
„Ze względu na szerokość zakresu, o jaki Pani pyta, jak też konieczność rozróżnienia przemieszanych w zdanych pytaniach, wątków, oraz informacji, które mogą pochodzić z nierzetelnych źródeł czy przerobionych lub podrobionych dokumentów przez osoby trzecie, rozumiem, że posiada Pani w tych kwestiach wątpliwości i z tego powodu zgłosiła się Pani z poniżej wskazanymi pytaniami”, czytam.
Lachowicz przesłała mi również link do artykułu, który Maciej Lisowski zamieścił na stronie swojej Fundacji Lex Nostra. Pisze w nim o tajemniczych osobach mających podrabiać jego dokumenty i sugeruje moje powiązania z białoruskimi służbami.
W odpowiedzi przesłałam Monice Lachowicz akt rejestracji Zakonu Najświętszej Maryi Panny, dokument powołujący Macieja Lisowskiego na jego Dyrektora i potwierdzenie dołączenia Zakonu do spółki Noble Job Sp. z o.o. Opisałam też w skrócie fakty potwierdzone przez Straż Graniczną – czyli kontrolę przeprowadzoną w Elblągu, po której Tomasz Kuśmierek, jako pełnomocnik Santiago, argumentował w postępowaniu odwoławczym, że Peruwiańczyk pracujący na budowie jest „osobą duchowną, misjonarzem Zakonu NMP” i poprosiłam o ustosunkowanie się do moich pytań w tym kontekście.
Nie otrzymałam już odpowiedzi.
Skontaktowałam się też z firmą InPost, pytając o współpracę z Zakonem Najświętszej Maryi Panny i Noble Job, ale także z agencją Gemini Work, bo, zgodnie z relacją Mateo, to właśnie ta agencja skierowała ich do pracy w sortowni na mocy dekretu misjonarskiego i Umowy w ramach posługi.
Rzecznik prasowy firmy, Wojciech Kądziołka, odpowiedział, że Grupa InPost nie współpracowała Zakładem Pracy ZNMP i Noble Job współpracowała natomiast z firmą Gemini Work, „jedną z wielu agencji pracy tymczasowej dostarczających dodatkowych pracowników w czasie peaku przedświątecznego”.
„Po otrzymaniu pytań niezwłocznie wdrożyliśmy wewnętrzne postępowanie wyjaśniające” – deklaruje Kądziołka. Dalej tłumaczy „w naszym modelu współpracy obowiązek wyboru właściwej, zgodnej z prawem, formy zatrudniania spoczywa na Agencjach, które rekrutują pracowników”.
Rzecznik pisze też, że zlecono natychmiastową kontrolę kontraktu realizowanego przez firmę Gemini, „gdyż odpowiedzi na pytania, które skierowaliśmy do tego kontrahenta, wskazują, że Gemini Work mogło zatrudniać pracowników w opisywanej formule”.
Dzień później Kądziołka skontaktował się ze mną ponownie, informując, że InPost skierował do Prokuratury Okręgowej w Krakowie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd Gemini Work. „Traktujemy sprawę bardzo poważnie i mamy zasadę zero tolerancji dla tego typu praktyk”, napisał rzecznik.
Skontaktowałam się też z prezesem agencji Gemini Work, Szymonem Wysockim, by zadać mu pytania o liczbę osób, które agencja w ten zatrudniała w ten sposób w InPost i innych firmach, a także o model współpracy z Zakonem Najświętszej Maryi Panny. Wysocki rozłączył się bez słowa, gdy tylko przedstawiłam cel rozmowy, a na pytania wysłane sms-em odpowiedzi odmówił, tłumacząc się „tajemnicą firmową”.
Zadzwoniłam także do elbląskiej firmy budowlanej, w której Santiago i pięć innych osób z Kolumbii i Wenezueli pracowało latem 2024 roku. Jej szef rozmawiał ze mną otwarcie. Powiedział, że usługi Noble Job polecili mu znajomi z branży budowlanej, agencja zaproponowała pracowników z Ameryki Południowej, a on nie wnikał w szczegóły ich zatrudnienia. Dokumenty misjonarskie widział, ale „nie wnikał, bo nie interesowały go kruczki prawne, a agencja zapewniała, że wszystko jest legalnie”. Potwierdził też, że dekrety zakonne i Umowy w ramach posługi dostarczała Noble Job, która „była blisko z różnymi kościelnymi instytucjami".
Z danych KRS agencji pracy tymczasowej Noble Job wynika, że Zakon Najświętszej Maryi Panny został powołany w grudniu 2023 roku jako „agenda” Kościoła Chrześcijan Pełnej Ewangelii „Obóz Boży”. W tym samym dniu Maciej Lisowski został powołany na jego dyrektora. Obie decyzje zostały podjęte uchwałą czterech członków tegoż kościoła.
Kościół Chrześcijan Pełnej Ewangelii „Obóz Boży” z siedzibą w Nasielsku jest zarejestrowany jako pozycja 187 Rejestru Kościołów i Innych Związków Wyznaniowych od 2020 roku. Celem kościoła jest „głoszenie Ewangelii oraz doprowadzenie do dojrzałości chrześcijańskiej osób nowonarodzonych tak, aby mogły owocnie kroczyć za Panem Jezusem Chrystusem”.
Jego głową jest Pastor, którego w pracy duszpasterskiej i „czuwaniu nad czystością nauki i życia kościoła lokalnego” wspiera Rada Starszych. Cele statutowe kościoła są typowe – działalność ewangeliczna i misyjna, organizowanie konferencji i wydarzeń kulturalnych, prowadzenie seminarium teologicznego.
W statucie kościoła zapisano też możliwość tworzenia „jednostek pomocniczych Kościoła, posiadających osobowość prawną” – czyli Agend; oraz powoływanie ich Dyrektorów. Zadania Agend i ich Dyrektorów są w statucie opisane bardzo ogólnie – „prowadzenie bieżącej działalności”, „organizowanie pracy Agendy” i zatrudnianie pracowników”.
Na swojej stronie internetowej, „Obóz Boży” przedstawia się jako „oficjalna i zarejestrowana w ministerstwie federacja”, „apostolsko-proroczy ruch, który przygotowuje uczniów czasów końca – uwalnia apostolską naukę i proroczą korektę”.
Do federacji należy m.in. warszawski Instytut Mocy, który prowadzi uliczne ewangelizacje („wyjścia prorocze”) i regularne spotkania modlitewne i nabożeństwa; oraz placówki m.in. w Łodzi (Kościół Metanoia), Gliwicach (Kościół Chrześcijański „Królestwo Niebieskie”), Wałbrzychu (Kościół Boży „Dom Modlitwy”), Białymstoku (Kościół Dzień Zbawienia), Szczecinie (Wspólnota Chrześcijańska „Twierdza Słowa”).
Federacja ma też placówki misyjne w Holandii, Rumunii, Kenii oraz Indiach. Jednym z najbardziej znanych liderów „Obozu Bożego” jest Tomasz Dorożała, prowadzący w Gdańsku Służbę Apostolską „Ogień Przebudzenia i Kościół Chrześcijan Pełnej Ewangelii „Potęga Nieba”. „Apostoł Tomasz” prowadzi w Gdańsku egzorcyzmy, uzdrawia i wypędza demony. Jeden z filmików, na którym pokazuje, jak „wydłuża nogę” jednemu ze swoich wiernych, miał ponad milion wyświetleń na TikToku.
Na czele federacji stoi małżeństwo – Artur Ceroński i Agata Cerońska.
Ceroński przedstawia się jako „prorok, apostoł, nauczyciel”, a w licznych wystąpieniach opowiada swoją historię nawróconego gangstera. Mając 17 lat, trafił do więzienia za zabójstwo człowieka podczas bójki po alkoholu. Dostał 10-letni wyrok, ale wyszedł po niecałych 3 latach, dzięki – jak mówi – ojcu, który miał „zatrudnić najlepszego adwokata w Warszawie, dawać łapówki na prawo i lewo i szukać ludzi, którzy mogą wpłynąć na wyrok”.
Do więzienia trafia potem jeszcze dwukrotnie, ma na koncie handel narkotykami, przemyt, wyłudzenia, a także maltretowanie żony. Podczas trzeciej odsiadki przeżywa religijne nawrócenie i odmienia swoje życie. Przez lata jest pastorem w ramach kościoła zielonoświątkowego. W 2020 razem zakłada „Obóz Boży” i zostaje jego przewodniczącym.
Nie wiadomo, kiedy Ceroński i Lisowski się poznali. Na youtube znajdziemy nagranie sprzed ok. roku, na którym Ceroński przedstawia Lisowskiego jako swojego przyjaciela i zachęca do wspierania jego Fundacji Lex Nostra. Obaj figurują też na liście doradców Ogólnopolskiej Federacji „Bezpartyjni Samorządowcy” (lista zawiera tylko te dwa nazwiska).
Sam Ceroński nie prowadzi działalności gospodarczej, ale w rejestrach figuruje razem z innymi członkami Rady Kościoła jako beneficjent rzeczywisty sześciu zarejestrowanych w Warszawie spółek. Jedynym wspólnikiem wszystkich tych firm – m.in. firmy sprzątającej, prowadzonej przez jednego z członków Rady – jest Kościół Chrześcijan Pełnej Ewangelii „Obóz Boży”.
5 grudnia Onet.pl opublikował informację o aresztowaniu w Szczecinie Lecha K i trzech innych osób, którym postawiono zarzuty m.in. kierowania i udziału w grupie przestępczej, wyłudzania pieniędzy z Funduszu Kościelnego, wyłudzania świadczeń ZUS i udaremniania egzekucji.
Prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej przekazała Onetowi, że Centralne Biuro Śledcze Policji prowadzi obecnie śledztwo dotyczące działającej w latach 2020-2025 grupy przestępczej, która do handlu dekretami misjonarskimi i wyłudzeń wykorzystywała struktury organizacji religijnych.
Z Kościołem Naturalnym Lech K. rozstał się jakiś czas temu i, jak wynika z dokumentów MSWiA, od kilku miesięcy jest przełożonym innej kościelnej jednostki – Ambasady Misji Miłosierdzia.
Od sierpnia Ambasada Misji Miłosierdzia jest wspólnikiem szczecińskiej spółki „DORA” (również założonej w sierpniu), która zajmuje się m.in. pozyskiwaniem pracowników, transportem i magazynowaniem towarów, budownictwem i przetwórstwem przemysłowym.
Lech K. przełożonym Ambasady Misji Miłosierdzia został w kwietniu 2024 roku. W tym samym czasie „parafia” została także przeniesiona do Szczecina. Wcześniej, przez rok nosiła inną nazwę – Zakon Miłosiernego Serca Jezusa – i mieściła się w Budach Siennickich koło Nasielska. Powołał ją, tak samo jak Zakon Najświętszej Maryi Panny – właśnie Kościół Chrześcijan Pełnej Ewangelii „Obóz Boży” Artura Cerońskiego.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Komentarze