0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

Wieczorem 14 maja 2025 roku Władimir Putin zatwierdził skład delegacji, która w czwartek 15 maja pojawi się w Stambule na rozmowach z Ukrainą. Na czele delegacji stanie Władimir Medinski, doradca rosyjskiego przywódcy. W rozmowach wezmą również udział wiceminister spraw zagranicznych Michaił Galuzin, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Igor Kostiukow oraz wiceminister obrony Aleksander Fomin.

Putin zatwierdził również listę ekspertów do negocjacji z Ukrainą. Należą do nich Aleksander Zorin, urzędnik sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych, Elena Podobreewskaja, przedstawicielka administracji Putina, Aleksiej Poliszczuk, dyrektor departamentu Wspólnoty Niepodległych Państw MSZ i Władimir Szewcow, urzędnik Ministerstwa Obrony.

Wcześniej ukraiński prezydent Wołodymir Zełenski mówił, że podejmie decyzję o przedstawicielach Ukrainy w zależności od tego, kogo wyśle Rosja. Kreml do ostatniej chwili nie ujawniał składu delegacji.

Przeczytaj także:

Putin myli tropy

Kilka dni przed spotkaniem ukraińscy politolodzy i eksperci byli raczej sceptyczni wobec tego, czy dojdzie do spotkania pomiędzy Wołodymyrem Zełenskim a Władimirem Putinem w Stambule. Mimo że to Putin pierwszy zaproponował rozmowy w Turcji.

W nocy z 10 na 11 maja podczas konferencji prasowej Putin zaproponował wznowienie 15 maja bezpośrednich rozmów z Ukrainą „bez żadnych warunków wstępnych”. Część komentatorów interpretuje ten ruch jako odpowiedź na wymóg Ukrainy i przedstawicieli Koalicji Chętnych – Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski – którzy wezwali Rosję do 30-dniowego bezwarunkowego zawieszenia broni od 12 maja, grożąc kolejnymi sankcjami. Pozytywnie ocenił ten pomysł również prezydent USA Donald Trump.

Tak naprawdę swoją kontrpropozycją Putin próbował unieważnić inicjatywę Ukrainy oraz jej partnerów (nawet o niej nie wspomniał). Znów gra miała się toczyć według rosyjskich warunków. Zełenskiemu nie pozostała inna opcja, niż zgoda na rozmowy w Stambule, żeby Trumpowi po raz kolejny udowodnić, że Ukraina dąży do pokoju.

Ukraina nie chce być odbierana jak strona, która blokuje negocjacje.

Zełenski poinformował, że będzie osobiście czekał na Putina w Turcji. „Mam nadzieję, że tym razem Rosjanie nie będą szukać powodów, dla których nie mogą” – napisał Zełenski na X.

W wywiadzie dla francuskiego dziennika „Libération” ukraiński prezydent mówił tak: „Jeśli spotkam się z Putinem, musimy wyjść z politycznym zwycięstwem: zawieszenie broni, wymiana wszystkich więźniów”.

Dodał, że gdyby Putin nie przybył na rozmowy, byłoby to postrzegane jako całkowita porażka.

Donald Trump, który właśnie jest z wizytą w Arabii Saudyjskiej i Katarze, zasygnalizował, że zmieniłby plany i dołączyłby do spotkania, jeśli Putin przyjechałby do Stambułu. Wiemy już jednak, że tak się nie stanie. Rosyjska propaganda podkreśla, że we wrześniu 2022 roku Zełenski wydał dekret wprowadzający w życie decyzję Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, że negocjacje z Putinem są niemożliwe. Natomiast – jak wyjaśnił niedawno Zełenski – decyzja została podjęta, ponieważ wiele osób w Ukrainie komunikowało się wówczas ze stroną rosyjską z pominięciem prezydenta. „Jestem jedyną osobą, która może wypełnić tę misję i nikt oprócz mnie nie może negocjować suwerenności Ukrainy, integralności terytorialnej i naszego kursu z przywódcą Rosji i innych krajów” – mówił Zełenski na konferencji prasowej 13 maja 2025.

O czym tu w ogóle rozmawiać?

Według „Wall Street Journal” Ukraina w Stambule będzie wymagać tylko jednego – 30-dniowego zawieszenia broni.

Wcześniej proces negocjacyjny znalazł się w impasie, gdy 11 marca Ukraina zgodziła się na amerykańską propozycję 30-dniowego zawieszenia broni, a Rosja ją zignorowała. Ukraińscy komentatorzy polityczni mówili wtedy, że w tej chwili negocjacje nie mają sensu, ponieważ nie ma przedmiotu rozmowy – stanowiska Rosji i Ukrainy zbyt się różnią. O tym świadczyć może choćby to, że Ukraina i jej sojusznicy chcą przede wszystkim umówić się na zawieszenie ognia i dopiero później kontynuować negocjacje pokojowe. Natomiast Rosja chce negocjować bez wstrzymania walk.

Według ukraińskich ekspertów Putin nie dąży do zakończenia wojny i będzie przeciągać rozmowy, tylko od czasu do czasu sygnalizując chęć negocjacji, żeby nie pogorszyć relacji z Trumpem, który chciałby jak najszybciej rozwiązać „problem ukraiński”. Putin przygotowuje się bowiem do dużej letniej kampanii wojskowej, wierzy w nią, chce wykorzystać ostatnią szansę i spróbować przejąć więcej ukraińskich terenów.

Pawło Palisa, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy, były dowódca 93. oddzielnej brygady zmechanizowanej Chołodnyj Jar w wywiadzie Armia TV 11 maja mówił, że „w najbliższej perspektywie wróg skoncentruje swoje główne wysiłki na dotarciu do granic administracyjnych obwodów donieckiego i ługańskiego. Skupią się na stworzeniu »strefy buforowej«, jak to nazywają, na terytorium Ukrainy, wzdłuż granicy w obwodach charkowskim i sumskim”. Dodał, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że Rosjanie będą próbowali przełamać obronę w kierunku Zaporoża oraz spróbują rozwinąć ofensywę w celu przekroczenia Dniepru w obwodzie chersońskim.

To już kolejny Stambuł

Putin w swojej propozycji o wznowieniu bezpośrednich rozmów z Ukrainą odwołuje się do negocjacji stambulskich, które odbyły się w pierwszych tygodniach wojny pełnoskalowej, wiosną 2022 roku. Wówczas Rosja wymagała od Ukrainy de facto kapitulacji, tzn. zmniejszenia Sił Zbrojnych Ukrainy do 100 tys. żołnierzy, neutralnego statusu i odmowy przystąpienia Ukrainy do NATO i innych sojuszy wojskowych, zniesienia międzynarodowych sankcji wobec Rosji i oficjalnego statusu języka rosyjskiego w Ukrainie.

Natomiast po de-okupacji kijowszczyzny i odkryciu grobów masowych w Buczy, Ukraina podjęła decyzję o kontynuowaniu walk. 15 maja 2025 miały się odbyć pierwsze bezpośrednie negocjacje od tego czasu. Wcześniej, zwłaszcza po objęciu prezydentury w USA poprzez Trumpa, rozmowy odbywały się poprzez amerykańskich pośredników.

Jednak sam fakt odwołania do Stambułu świadczy o tym, że Rosja nie zmieniła swoich celów.

Ukraińscy komentatorzy polityczni przypuszczali, że jeśli Putin się nie pojawi w Stambule (o czym byli przekonani), to Zełenski spotka się w tylko z prezydentem Turcji, natomiast możliwe negocjacje odbędą się na niższym poziomie. Media pisały, że 14 maja do Turcji przybył szef ukraińskiej dyplomacji Andrij Sybiha na zaproszenie swojego kolegi Hakana Fidana. W Antalyi na nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych NATO jest też Marco Rubio, sekretarz stanu USA, który mógłby dołączyć do negocjacji ze strony Stanów Zjednoczonych (jak podczas poprzednich rozmów w sprawie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej). Oczekuje się, że w rozmowach wezmą Steve Witkoff i Keith Kellogg, specjalni wysłannicy USA w Rosji i Ukrainie.

14 maja minister Sybiha spotkał się z Rubio oraz senatorem Lindseyem Grahamem. „Bardzo ważne jest, aby Rosja odwzajemniła konstruktywne kroki Ukrainy. Jak dotąd tak się nie stało. Moskwa musi zrozumieć, że odrzucenie pokoju wiąże się z kosztami” – napisał Sybiha na X.

Co dalej?

W przededniu rozmów ukraiński politolog Taras Zahorodnij w komentarzu dla RBK-Ukraina mówił, że Ukraina ma silną pozycję. Jego zdaniem potwierdzeniem tej tezy jest na przykład fakt, że – jak ujawnił prezydent Zełenski – przed 9 maja, Dniem Zwycięstwa w Rosji, Chiny, które wzięły udział w uroczystościach, poprosiły, żeby Ukraina nie atakowała Placu Czerwonego. Zdaniem eksperta jeśli Putin nie przyjedzie do Stambułu, będzie to niewygodne dla Donalda Trumpa, który deklaruje, że wierzy w dążenia Putina do pokoju. W takiej sytuacji wg eksperta Ukraina powinna podkreślać w relacjach z Amerykanami, że spełniła warunki i wyraziła wolę rozejmu. Oraz przypominać o sankcjach wobec Rosji.

Hanna Hopko, Szefowa Zarządu Sieci Ochrony Interesów Narodowych Ukrainy, w radiu New Voice mówiła, że pomimo faktu, że istnieje ścieżka dyplomatyczna, a Ukraina ma wsparcie sojuszników europejskich oraz amerykańskich, powinna zwiększać własną produkcję broni. Po drugie, według Hopko sankcje są efektywne przed ewentualną wojną, jako środek prewencyjny, natomiast obecnie warto mówić np. o całkowitym zakazie żeglugi rosyjskich tankowców po Morzu Bałtyckim i o cłach na rosyjski eksport do Europy. Bo jak wskazuje ekspertka, „nawet jeśli zostanie osiągnięte jakieś zawieszenie broni, zamrożenie wojny czy tzw. pokój, to zagrożenie nigdzie nie zniknie”.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.

Komentarze