Za dwa tygodnie, w drugiej turze wyborów prezydenckich, spotkają się były premier, populista Andrej Babiš, i wspierany przez prawicę były Szef Sztabu Generalnego, generał Petr Pavel. W tym starciu Babiš nie będzie faworytem.
Korespondencja z Pragi.
Po podliczeniu 99,98 proc, wszystkich głosów pierwszą turę wyborów prezydenckich w Czechach wygrał generał Petr Pavel (na zdjęciu u góry), który dostał 35,39 proc. głosów. Tuż za nim uplasował się były premier Andrej Babiš - 35 proc.
Czesi nie tyle wybierali prezydenta, ile głosowali nad wotum nieufności dla Andreja Babiša. W drugiej turze za dwa tygodnie zdecydowanym faworytem jest generał Pavel.
Według sondaży Pavel wygra II turę stosunkiem 59:41. Może bowiem liczyć na sporą część głosów oddanych na przegranych kandydatów.
Choć trzeba uczciwie przyznać, że podczas dwóch tygodni przed drugą turą wiele może się jeszcze wydarzyć. Sondaże były bowiem przeprowadzone przed tym, jak praski sąd uniewinnił Babiša oskarżonego o defraudację unijnej dotacji w wysokości 50 mln koron czeskich (10 mln złotych) na budowę kompleksu rekreacyjno-konferencyjnego Bocianie Gniazdo (Čapí hnízdo) pod Pragą.
Oskarżenie ciągnęło się za Babišem od 2015 roku, a sprawa była często podnoszona przez jego politycznych przeciwników. Na ostatniej prostej Babiš ocieplał swój wizerunek w Paryżu podczas spotkania z francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem i na kolacji u Milana Kundery i jego żony, którym przywiózł popularne w Czechach Karlovarské oplatky — słodkie opłatki waflowe, za którymi ponoć tęskni mieszkający na obczyźnie autor „Nieznośnej lekkości bytu”.
Pozostali kandydaci uzyskali znacznie skromniejsze poparcie. Ekonomistka, prof. Danuše Nerudová, rektorka uniwersytetu Mendla w Brnie, zdobyła 13,92 proc. głosów, senator Pavel Fischer - 6,75 proc., były opozycjonista, sygnatariusz Karty 77, a dziś kandydat ksenofobicznej partii SPD Jaroslav Bašta - 4,45 proc.
Senator Marek Hilšer zdobył - 2,56 proc., przedsiębiorca i były dziennikarz sportowy Karel Diviš - 1,35 proc., a lekarz i były rektor Uniwersytetu Karola w Pradze Tomáš Zima - 0,55 proc.
Do urn poszło 68,23 proc. Czechów. Dla porównania w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2018 roku głosowało 61,92 proc.
Pierwsza tura wyborów prezydenckich, w piątek i w sobotę (13 i 14 stycznia) upłynęła w cieniu wojny w Ukrainie. Głosowanie w czeskiej ambasadzie w Kijowie zakłócił rosyjski atak rakietowy.
Jak potwierdził rzecznik prasowy czeskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Cybernetycznego i Informacyjnego (Národní úřad pro kybernetickou a informační bezpečnost) Marek Vala, rosyjscy hakerzy z grupy NoName057 zaatakowali strony dwóch kandydatów - Petra Pavla i Tomáša Zimy.
Sondaże wyborcze grały w tej kampanii szczególną rolę. W większości telewizyjnych debat trójka liderów została zaproszona do oddzielnej dyskusji, bez kandydatów z mniejszym poparciem.
Inaczej zachował się jedynie nadawca publiczny, ale debatę zorganizowaną przez Czeską Telewizję Andrej Babiš zbojkotował. Były premier wziął udział wyłącznie w telewizyjnej debacie zorganizowanej przez prywatną TV Nova, gdzie rozmawiał z Pavlem i Nerudovą.
Czeskie prawo zakazuje publikowania sondaży trzy dni przed prezydenckimi wyborami, dlatego ostatnie wyniki poparcia kandydatów opublikowano w poniedziałek 9 stycznia. Według sondażu agencji Median na Petra Pavela chciało głosować 29,5 proc. Czechów. Tuż za nim znalazł się były premier Andrej Babiš z poparciem 26,5 proc.
Danuše Nerudová była trzecia - 21 proc. wyborców. W ostatnich tygodniach straciła sporą część wyborców. Jeszcze 2 grudnia była na czele stawki i o 4,5 punktu procentowego wygrywała z generałem Petrem Pavlem.
Wybory prezydenta przyjęły postać głosowania nad wotum nieufności wobec byłego premiera Andreja Babiša. Ten stracił władzę w 2021 roku na rzecz konserwatywno-liberalnej koalicji pięciu partii.
Babiša na fotelu premiera zastąpił lider Obywatelskiej Partii Demokratycznej (Občanská demokratická strana, ODS) Petr Fiala. Przypomnijmy, że jego partia w Parlamencie Europejskim zasiada w grupie Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy razem z PiS.
Fiala w przeszłości z uznaniem odnosił się do Jarosława Kaczyńskiego, ale dziś szukanie jakichś analogii między polską i czeską sceną polityczną zdaje się nieuprawnionym szaleństwem.
Babiš jest szefem największej partii opozycyjnej ANO i najpoważniejszym krytykiem rządów premiera Petra Fiali. Chwali za to politykę gospodarczą polskiego rządu. Podobnie jak wielu zwykłych Czechów, podczas kampanii wyborczej wybrał się na zakupy do Polski, gdzie porównywał ceny produktów spożywczych w obu krajach.
Były premier przekonuje, że na fotelu prezydenta nie powinien zasiadać przedstawiciel tego samego środowiska politycznego, które tworzy obecnie czeski rząd. Podkreśla swoje doświadczenie polityczne (premier, minister finansów), które na tle Petra Pavla i Danuše Nerudovej dopiero wchodzących do polityki, rzeczywiście wygląda imponująco.
Babiša wsparł także ustępujący prezydent Miloš Zeman. W piątek, podczas oddawania głosu, stwierdził, że prezydent „przede wszystkim powinien mieć ogromne doświadczenie polityczne, dlatego człowiek, który dopiero w polityce zaczyna, stanowi ryzyko dla wszystkich obywateli, ale i dla siebie samego”.
Trudno sobie wyobrazić, na jakie dodatkowe głosy może liczyć Babiš w drugiej turze. Być może na głosy wyborców Jaroslava Bašty, kandydata ksenofobicznej partii SDP Tomio Okamury, która nie ustaje w atakach na rząd Fiali. Jednak sam Bašta zapowiedział, że w drugiej turze nikogo nie wesprze.
Partia premiera Fiali nie wystawiła swojego kandydata, ale chcąc zwiększyć szansę na pokonanie Babiša sam Fiala poparł aż trzech kandydatów: Petra Pavla, Danuše Nerudovą oraz senatora Pavla Fischera.
Suma poparcia pozostałych kandydatów — kandydującego także pięć lat temu senatora Marka Hilšera, byłego komentatora sportowego i właściciela firmy IT Karla Diviša oraz byłego rektora Uniwersytetu Karola w Pradze Tomáša Zimy — nie przekracza 5 proc.
Najważniejsze jest zatem jak zachowają się wyborcy Pavla Fischera, a przede wszystkim Danuše Nerudovej. Trudno sobie wyobrazić, by wyborcy konserwatysty Fischera, w przeszłości współpracownika Vaclava Havla, przerzucili głosy na Babiša.
Zresztą Fischer otwarcie poparł Pavla jeszcze przed zakończeniem liczenia głosów. Ale nie wiadomo, czy wszyscy jego wyborcy zagłosują na generała, część z nich może do tego zniechęcać jego komunistyczna przeszłość. Wtedy jednak zostaną w domu.
Jak zachowają się wyborcy Nerudovej? Kandydatka od początku zapowiadała, że jeśli nie wejdzie do drugiej tury, poprze Pavla. W sobotę podczas wystąpienia w swoim praskim sztabie wyborczym powiedziała, że prawdziwym złem jest Andrej Babiš i zapowiedziała, że spotka się z Pavlem, by ustalić scenariusz dalszego działania.
Niemal przez całą kampanię wyborczą Nerudová i Pavel nie atakowali się nawzajem i zwracali uwagę, że ich przeciwnikiem jest Andrej Babiš. Ta sytuacja zmieniła się w ostatnim tygodniu, kiedy według sondaży Danuše Nerudová zaczęła wyraźnie tracić szansę na wejście do drugiej tury. Prawdopodobnie pogrążyło ją poparcie dla wprowadzenia euro w Czechach oraz afera ze studiami doktoranckimi dla obcokrajowców na Uniwersytecie Mendla w Brnie, gdzie Nerudová jest rektorką.
Podczas jednej z debat wyborczych powiedziała, że została upokorzona przez Petra Pavla, który w wywiadzie dla dziennika „Hospodářské noviny” miał powiedzieć, że wziąłby ją do pałacu prezydenckiego jako księgową. Stwierdziła, że kobiety w Czechach są przyzwyczajone do takich upokorzeń. Kandydatka wypomniała mu komunistyczną przeszłość i stwierdziła, że nie powołałaby na ważne stanowiska w państwie osób, które w przeszłości były w Komunistycznej Partii Czechosłowacji.
Danuše Nerudovą okrzyknięto czeską Zuzaną Čaputovą, ale sama polityczka od tego porównania się odżegnywała. W jednym z wywiadów stwierdziła: „jestem ekonomistką, kierowałam uniwersytetem z budżetem 2 mld koron (400 mln złotych) i 1500 pracownikami. Ona (Čaputová) jest prawniczką, która zablokowała składowisko odpadów…”.
Polityczka wyznała, że ciągle mierzy się z porównaniami z Čaputovą. Osobiście szanuje słowacką prezydentkę, ale — wedle jej słów — nie sposób porównywać dwóch kobiet, tylko dlatego, że obie są blondynkami.
Nerudová w kampanii kładła nacisk na kwestie społeczne czy kwestie równości płci, jednocześnie twierdząc, że nie jest feministką. Tłumaczyła to tym, że nie jest zwolenniczką parytetu płciowego w polityce czy w zarządach firm.
Finansowo zależny od Andreja Babiša serwis iDnes.cz prześwietlił konta bankowe kandydatów, z których finansowana była kampania wyborcza. Prawo określa limit wydatków - przed pierwszą turą kandydaci nie mogą wydać więcej niż 40 milionów koron (8 milionów złotych), dodatkowo 10 milionów (2 miliony złotych) przed drugą turą.
Najwięcej, bo prawie 38 milionów koron (7,5 mln złotych), wydał generał Pavel. Sponsorami jego kampanii byli przedsiębiorcy, wśród nich współzałożyciel firmy bukmacherskiej Tipsport Jaroslav Beren.
Kampania Danušy Nerudovej kosztowała 28 milionów (7 mln złotych). Najmocniej, bo kwotą 5 milinów czeskich koron wsparł ją Martin Moravec współzałożyciel sieci drogerii Teta.
Podobną kwotę na kampanię wydał Andrej Babiš. Tę w całości sfinansował jego ANO. Sztab Babiša oznajmił, że nie przyjmie żadnych pieniędzy na kampanię wyborczą od obywateli ani firm. Zapowiedział, że wszystkie darowizny zostaną odesłane.
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Komentarze