0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.plFot. Maciej Wasilews...

Partia Nowa Nadzieja (dawniej KORWiN i Wolność) właśnie zakończyła swoje prawybory w 20 okręgach wyborczych. To była pierwsza inicjatywa nowego prezesa, toruńskiego przedsiębiorcy Sławomira Mentzena, który w październiku zastąpił Janusza Korwin-Mikkego. Miał być pokaz siły, a jak wyszło? Wspomnijmy na początek, że liderem listy w Toruniu został brat prezesa Mentzena, który w swoim prawyborczym spocie stwierdził, że jego planem jest "masakrowanie lewaków".

"Chcemy, żeby Polak miał dom, dwa samochody, mógł latać na wakacje samolotem, miał na to pieniądze i generował tak dużo śladu węglowego, ile będzie chciał" – taką wizję przedstawił prezes Mentzen zaraz po wybraniu go na tę funkcję. "To my jesteśmy nową nadzieją na to, że uda nam się powstrzymać imperium zła i przywrócić nową normalność" – mówił, wskazując jednocześnie, że owo imperium ma źródło na Zachodzie i w polskich partiach (oczywiście poza tymi skrajnie prawicowymi).

Przeczytaj także:

Otwarty konflikt z Wolnościowcami

Jesienią 2022 roku Mentzen zmienił nazwę swego ugrupowania na Nową Nadzieję i zarządził na styczeń wewnętrzne prawybory w celu wybrania kandydatów na pierwsze miejsca na listach wyborczych. To wzbudziło kontrowersje wśród obecnych parlamentarzystów Konfederacji. Poruszyło zwłaszcza trójkę posłów, którzy tworzą ugrupowanie Wolnościowców - Dobromira Sośnierza, Artura Dziambora i Jakuba Kuleszę. Oni także byli członkami partii KORWiN, ale odeszli z niej w ostatnim roku w proteście wobec prorosyjskich wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego. Zostali jednak w koalicyjnej de facto Konfederacji.

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Rady Liderów Konfederacji, Sośnierz, Dziambor i Kulesza mieli zagwarantowane jedynki na listach w swoich okręgach: Katowicach, Gdyni i Lublinie. Tyle że Mentzen nagle ogłosił, że organizuje wybory liderów list jego ugrupowania w 20 okręgach, w tym w trzech wyżej wymienionych.

Ta decyzja była rozpoczęciem otwartego konfliktu z Wolnościowcami.

Jeszcze w styczniu Sośnierz, Dziambor i Kulesza wydali w tej sprawie oświadczenie:

„Wolnościowcy uważają prawybory za wewnętrzną sprawę partii Nowa Nadzieja i nie uznają jej kompetencji do przeprowadzania głosowania w okręgach, w których liderem listy był przedstawiciel Wolnościowców, zwłaszcza w trzech okręgach poselskich objętych dodatkowo gwarancjami z 2021 roku. Dlatego nasi posłowie nie biorą w nich udziału i domagają się od Konfederacji wykonania uchwały gwarancyjnej.

Podkreślamy, że Rada Liderów Konfederacji dotąd nie usankcjonowała prawyborów i nie zadeklarowała, czy i w jakim stopniu uzna ich wyniki. Formalnie nadal jest to wyłącznie inicjatywa partii zewnętrznej wobec Konfederacji (Konfederacja de lege nie jest koalicją, więc inne partie nie mają w niej żadnych >>udziałów<<).”

Zrzut ekranu z Facebooka, z konta ugrupowania Wolnościowcy, z tekstem oświadczenia
Zrzut ekranu z Facebooka, z konta ugrupowania Wolnościowcy, z tekstem oświadczenia

Mimo to Mentzen poszedł na zwarcie - świadom, że jego ugrupowanie jest jednym z największych w Konfederacji. I tak jak pierwotnie zamierzał, przeprowadził głosowania w 20 okręgach.

Nowa Nadzieja, ale Korwin-Mikke znów liderem listy

Bilans prawyborów Nowej Nadziei wygląda następująco:

  • Wybranie liderów list w 19 okręgach. Jednym z nich został Janusz Korwin-Mikke.
  • Zwycięzcą prawyborów w Katowicach został Grzegorz Płaczek-Kobiór, których choć bardzo nie lubi, gdy się go określa antyszczepionkowcem, wywodzi się z ruchów antysystemowych, wśród których dominują przeciwnicy szczepień i negacjoniści pandemiczni.
  • Zwycięzcą prawyborów w Toruniu został Tomasz Mentzen, brat Sławomira Mentzena. Tomasz Mentzen przed głosowaniem zamieścił na Twitterze swój spot reklamowy, w którym na pytanie, co chce robić w życiu, odpowiedział: „Masakrować lewaków”.
  • Doszło do pogłębienia podziałów między Nową Nadzieją a Wolnościowcami.
  • W Krakowie podczas głosowania miało dojść do nieprawidłowości. Były eurodeputowany Stanisław Żółtek złożył wniosek o unieważnienie prawyborów.
  • Skandal wybuchł podczas głosowania w Legnicy. Kandydaci wzajemnie oskarżali się o oszustwa, a urnę z głosami wywieziono z lokalu wyborczego w nieznane miejsce. Ostatecznie prawybory w tym okręgu unieważniono.
  • Doszło do konfliktu z Sebastianem Rossem, wiceprezesem londyńskiego oddziału Nowej Nadziei, który był kontrkandydatem Sławomira Mentzena w prawyborach w Warszawie.

Prawyborcza asymetria informacyjna

Już sam regulamin prawyborów budził kontrowersje. Mógł wziąć w nich udział każdy, wystarczyło się zarejestrować i wpłacić 20 zł z konta w polskim banku. Osoby, które chciały być wybierane, musiały wpłacić 2500 złotych. Problemem nie okazały się jednak ani opłaty, ani nawet to, że głosować na liderów Nowej Nadziei mogły osoby zupełnie niezwiązane z partią. Kontrowersje wynikały z regulaminu. Tak opisał je poseł Dobromir Sośnierz z Wolnościowców:

„Dużo zabawniejsze jest to, że partia KORWiN ps. NN może odrzucić dowolnego kandydata, jeśli »nie daje rękojmi właściwego posłowania« czy jakoś tak… Ba, jeśli wygra nie ten, co trzeba, wystarczy ogłosić, że organizator ma dowód (nie musi go pokazywać, wystarczy, że tak stwierdzi), że kandydat obiecywał choćby jednemu ze swoich wyborców rekompensatę wpisowego. Ale to nadal nic. Najlepsze jest to, że przelew trzeba zrobić 3 dni wcześniej. Nie można zapłacić na miejscu, bo to mogłoby nieprzyjemnie zaskoczyć organizatorów” – komentował Sośnierz. – „Co więcej, wpłacając wpisowe, trzeba od razu zastrzec, gdzie się będzie głosowało, więc

partia KORWiN będzie od razu widziała, kto gdzie się zapisuje i ile głosów trzeba zmobilizować, żeby wygrać.

Przy takiej asymetrii informacyjnej po prostu nie da się przegrać”.

Pitoń? Nowa Nadzieja: u nas nie

Jeszcze przed rozpoczęciem prawyborów potencjalnych wyborców zelektryzował spór z Sebastianem Pitoniem, inicjatorem antypandemicznej akcji „Góralskie veto”. Polegała ona na namawianiu przedsiębiorców, by mimo obostrzeń wprowadzonych z powodu pandemii koronawirusa otwierali swoje restauracje i punkty usługowe. Twierdził bowiem, że pandemii nie ma. Wcześniej zaś postulował likwidację Tatrzańskiego Parku Narodowego, a nawet utworzenie Królestwa Podhalańskiego.

Pitoń chciał wystartować w prawyborach w Małopolsce. W założeniu mógł w nich brać udział każdy, ale akurat jemu odmówiono. Oficjalnie dlatego, że został już zgłoszony na listy wyborcze przez Konfederację Korony Polskiej, czyli inne ugrupowanie tworzące Konfederację, kierowane przez Grzegorza Brauna. Pitoń tłumaczył jednak, że jest zaledwie po nieoficjalnych rozmowach, sytuacja od tamtego czasu mocno się zmieniła i ówczesne porozumienie nie jest już aktualne. Mimo to partia decyzji nie zmieniła. Góral szybko znalazł alternatywę – obecnie razem z Leszkiem Sykulskim zakłada antyukraiński komitet Polski Ruch Antywojenny.

Gdy prawybory Konfederacji się rozpoczęły, okazało się, że w części okręgów jest tylko jeden kandydat. Tak było choćby w Lublinie, gdzie wystartował Bartłomiej Pejo, wiceprezes Nowej Nadziei. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek wewnętrznej konkurencji. W sieci pojawiły się też informacje, że w kilku okręgach władze centralne partii ograniczały prawyborcze zapędy lokalnych liderów, by do żadnej rzeczywistej konkurencji nie doszło. Prawdopodobnie chodziło o to, by wyniki głosowania nie były zaskoczeniem dla zarządu Nowej Nadziei.

Żółtek: w urnie więcej kart niż głosujących

Do najgłośniejszego skandalu doszło w Krakowie, w którym akces wyborczy zgłosił Stanisław Żółtek, były eurodeputowany i kandydat na prezydenta w 2020 roku. Związany wcześniej z Unią Polityki Realnej i Kongresem Nowej Prawicy (partiami Janusza Korwin-Mikkego), w 2019 roku założył partię Polexit.

Ale w Krakowie startował także obecny poseł Konrad Berkowicz, jeden z wiceprezesów partii i bliski współpracownik Mentzena. Wygrał właśnie on. Natomiast Żółtek złożył oficjalny protest, w którym domagał się unieważnienia „zjazdu prawyborczego w Krakowie”.

Podnosił, że choć jego pełnomocnik przybył na miejsce głosowania na długo przed podaną mu godziną rozpoczęcia zjazdu, po wejściu na salę zorientował się, że głosowanie... już trwa.

„Okazało się, (…) że urna wyborcza jest już zamknięta, wypełniona nieokreśloną liczbą wrzuconych do niej (nie wiadomo kiedy i przez kogo) kart do głosowania i nie ma już możliwości jej otwarcia” – opisywał polityk.

Natomiast po przeliczeniu głosów miało się okazać, że – według relacji Żółtka - „kart wyborczych wyjętych z urny było o 11 więcej niż liczba podpisów na listach wyborczych”.

„Jedynym wyjaśnieniem jest wcześniejsza hurtowa »organizacja« podpisów i wrzucenia do urny kart wyborczych” – stwierdził były eurodeputowany. Wskazywał również na zaskakujące sytuacje przed głosowaniem. Gdy jego zwolennicy rejestrowali się, by móc oddać głos, już kilka godzin później miał do nich dzwonić ktoś z pytaniem, jak zagłosują. Podkreślał też nierówne traktowanie kandydatów: „Na sali wyborczej są banery kandydatów i wypowiedzi ich przyjaciół namawiających do P. Berkowicza, ale mnie takiej możliwości nie dano. (…) Dopuszczono mnie do głosu (bym do siebie zachęcił) dopiero w czasie zamykania głosowania” – pisał Żółtek.

Mentzen zarzuty byłego europosła skomentował bardzo krótko: że po zbadaniu sprawy okazały się nieprawdziwe. Na tym zamknięto temat.

Skandal w Legnicy

Gorzej było z Legnicą. Startowało tam trzech kandydatów: były eurodeputowany Robert Iwaszkiewicz, lokalny przedsiębiorca Dariusz Szumiło, jednocześnie prezes regionu dolnośląskiego Nowej Nadziei, oraz Robert Grzechnik, radny z Wrocławia.

Na początku nic nie wskazywało na problemy – głosowanie przeprowadzono, komisja podała wyniki. Wtedy okazało się, że Iwaszkiewicz miał pokonać Szumiłę jednym głosem. Wybuchła awantura, głosujący żądali ponownego przeliczenia kart. Na to jednak nie zgodziła się komisja skrutacyjna.

Urnę z głosami zaplombowano i… wyniesiono z lokalu.

Poinformowano również, że karty jeszcze raz zostaną przeliczone, ale dopiero w centrali w Warszawie.

„Finalnie interweniował prezes partii Sławomir Mentzen, które wezwał komisję do powtórnego przeliczenia głosów w lokalu wyborczym w Legnicy" – opisywał Dariusz Szumiło na Twitterze. – „Niestety przez półtorej godziny karty nie wróciły do lokalu, a komisja nie potrafiła udzielić nam informacji, gdzie one się znajdują. W związku z tym zarząd podjął decyzję o unieważnieniu wyborów”.

W efekcie lidera listy w prawyborach nie wybrano.

Zrzuty ekranu z konta Dariusza Szumiło na Twitterze. W pięciu tweetach opisał on sytuację podczas zjazdu w Legnicy
Zrzut ekranu

Spór z wiceprezesem londyńskiego oddziału

Prawybory w Warszawie, w których startował sam Sławomir Mentzen, pod względem formalnym przebiegły spokojnie, ale dla lidera partii raczej najprzyjemniejsze nie były. Zmierzył się z nim między innymi Sebastian Ross, wiceprezes londyńskiego oddziału Nowej Nadziei. Wygłosił przemówienie, w którym zarzucił Mentzenowi, że za bardzo oddala się od idei Janusza Korwin-Mikkego oraz nie broni byłego prezesa partii.

„Nie ma nic gorszego niż dezerter czy tchórz we własnych szeregach”

– stwierdził Ross, nawiązując do relacji między Mentzenem a Korwin-Mikkem. Zarzut był o tyle zaskakujący, że w ten sam weekend w okręgu podwarszawskim właśnie Korwin-Mikke został wybrany na lidera listy Nowej Nadziei.

„Potrzebujemy ludzi, którzy twardo będą stali za poglądami wolnościowymi, którzy nie wyrzekną się dziedzictwa naszej partii. (…) Prezes Sławomir Mentzen mówił ostatnio, że partia zmierza teraz w stronę ekstremalnego centrum. (…) Chciałem zaznaczyć, że Wolność Wielka Brytania zostaje zawsze na prawicy” – deklarował Ross. Zdobył 33 głosy, prawybory wygrał Mentzen ze 101 głosami.

W następnych dniach Ross twierdził publicznie, że po głosowaniu, w czasie przypadkowego spotkania w restauracji, Mentzen miał go poinformować, że jest już wniosek o wyrzucenie go z partii i że prawdopodobnie czeka go sąd partyjny.

Lider antysystemowców wygrał w Katowicach

Ostatnim akcentem prawyborów było głosowanie w Katowicach. Jednym z kandydatów był tam Grzegorz Płaczek-Kobiór, który w czasie pandemii koronawirusa stał się znanym - wśród osób podobnie myślących - krytykiem szczepień przeciwko COVID-19 oraz obostrzeń sanitarnych. Jest współautorem książki „Zabójczy system”, napisanej razem z Piotrem Szlachtowiczem, dziennikarzem skrajnie prawicowego portalu WRealu24.

Płaczek na swoich kanałach informacyjnych prowadził kampanię wyborczą – przed prawyborami nagrał specjalny spot, w którym zachęcał do udziału w głosowaniu Nowej Nadziei, a na stronie zamieścił formularz zgłoszeniowy do rejestracji w prawyborach. „Jako NIEZALEŻNY kandydat walczę o szansę zostania posłem w 2023 roku. Czas na nas. Czas na patriotów!” – tak przedstawiał się na swojej stronie internetowej. I zapewniał:

„Ruchy wolnościowe są w moim sercu”.

Płaczek zdobył w prawyborach 1317 głosów. To ponad trzynastokrotnie więcej niż Sławomir Mentzen w Warszawie. Co pokazuje, że Płaczek jako jeden z liderów pozapartyjnych ruchów systemowych może mieć większe zdolności mobilizacyjne niż lider Nowej Nadziei. Dowodzi również, że tzw. ruchy antysystemowe chcą realnie zaistnieć w najbliższych wyborach parlamentarnych.

Zrzut ekranu ze strony internetowej Grzegorza Płaczka
Zrzut ekranu

Rozłam w Konfederacji?

Konflikty na tle prawyborów wskazują, że dojdzie do rozłamu w Konfederacji. Choć jeśli wychodzącymi z porozumienia będą jedynie Wolnościowcy, to skrajnie prawicowa koalicja nie straci zbyt dużo – trzej posłowie nie stworzyli dużego ugrupowania. Zaś Mentzen zacieśnia kontakty z Ruchem Narodowym, co oznacza, że Wolnościowcy raczej nie mogą liczyć na poparcie ze strony liderów RN.

Trzecia partia sejmowej koalicji – Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna – realizuje na razie własne cele i umacnia się w terenie. Prawdopodobnie będzie chciała pójść do wyborów z list Konfederacji, ale najpierw - zdobyć jak najlepsze miejsca na tych listach dla swoich przedstawicieli. To o tyle istotny wewnętrzny pojedynek, że ugrupowanie Brauna jest dziś niemal otwarcie antyukraińskie. Będziemy się przyglądać, kogo zechce wprowadzić do polskiego Sejmu.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze