„Sędzia, który się boi, przestaje być sędzią” – mówiono na historycznym proteście sędziów i pracowników sądów w Budapeszcie. Po 15 latach autokratyzacji, węgierscy sędziowie wyszli na ulice
W sobotę 22 lutego place i ulice Budapesztu przed parlamentem i Pałacem Sprawiedliwości wypełniły się sędziami oraz pracownikami sądów w sprzeciwie wobec narastających zagrożeń dla niezależności sądownictwa.
Demonstracja, zorganizowana przez węgierskie stowarzyszenie sędziów MABIE, była też głosem sprzeciwu wobec ograniczaniu wolności słowa i niskim płacom w sądach. MABIE, które działa od lat 90. i zrzesza około 1400 z 3000 węgierskich sędziów, postanowiło wziąć przykład z polskiego Marszu Tysiąca Tóg. To wydarzenie, które odbyło się 11 stycznia 2020 roku w Polsce, stało się symbolem walki o niezawisłość sądów w Europie.
Protestujący podkreślali, że niezależność sądownictwa jest fundamentem demokratycznego państwa prawa, a jej podważanie stanowi zagrożenie dla podstawowych wolności obywatelskich. Sędziowie i pracownicy sądów nie byli sami – towarzyszyli im profesorowie prawa, a także, w geście solidarności, przedstawiciele związku nauczycieli, a także setki innych obywateli. Protest zyskał również wsparcie ze strony Międzynarodowego Stowarzyszenia Sędziów, Europejskiego Stowarzyszenia Sędziów, stowarzyszenia Judges for Judges oraz stowarzyszeń sędziowskich z Austrii i Polski.
Przewodnicząca MABIE, Katalin Boros, podkreśliła, że niezależność sądownictwa chroni prawa każdego. „Bez niezależnych sądów nie ma wolności”.
Największe oklaski dostał András Baka, były prezes Sądu Najwyższego, który w 2012 roku musiał przejść na emeryturę w wyniku „reform” Fideszu.
Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że usunięcie Baki i innych sędziów było bezprawne i stanowiło odwet za obronę niezależności sądownictwa.
Po zdobyciu władzy w Polsce w 2015 roku PiS inspirował się węgierską metodą obniżenia wieku emerytalnego sędziów. Dzięki presji społeczeństwa obywatelskiego i instytucji Unii Europejskiej wycofano się jednak z tego pomysłu, a pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf pełniła urząd do końca kadencji w 2020 roku.
W swoim wystąpieniu András Baka przypomniał o ciemnych kartach historii – komunistycznych procesach pokazowych z lat 50., w wyniku których ludzi skazywano na śmierć bez sprawiedliwego procesu. „To skrajny przykład, dlaczego nie możemy pozwolić, by inne gałęzie władzy podporządkowały sobie sądownictwo” – dodał.
Skrytykował też nieobecność obecnego prezesa Sądu Najwyższego, Andrása Zs Vargę i wezwał go, by nie reprezentował interesów władzy wykonawczej.
„Prezes jest sędzią i powinien chronić sądownictwo, a nie wspierać rząd” – podkreślił Baka.
Zaapelował do zgromadzonych: „Sędzia, który się boi, przestaje być sędzią”.
Duro Sessay, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Sędziów, zwrócił uwagę, że sędziowie nie protestują dla własnych korzyści, lecz w trosce o całe społeczeństwo.
Rita Kajdi, pracowniczka sądu niższej instancji w małym miasteczku, zatrudniona w sądownictwie od 1991 roku, mówiła, że brak odpowiedniego wynagrodzenia to ogromne obciążenie dla sądów – przygotowanie spraw, protokołowanie i praca administracyjna są niezbędne, żeby sądownictwo działało sprawnie i zgodnie z wymogami sprawiedliwego procesu.
László Tóth, sędzia stażysta, który samodzielnie rozstrzyga drobne sprawy, na przykład dotyczące aresztu w sprawach o wykroczenia, skrytykował, że pracuje bez takich samych gwarancji niezależności i za znacznie niższą pensję niż pełnoprawni sędziowie. Wspomniał, że był poddawany naciskom.
Na zakończenie protestu głos zabrał Péter Kiss, przedstawiciel związku nauczycieli, który w geście solidarności z sędziami przypomniał, że wolne sądy są fundamentem demokratycznego społeczeństwa, w którym edukacja i sprawiedliwość idą w parze. „Nauczyciele i sędziowie mają wspólną misję – chronić przyszłość naszych dzieci. Bez niezależnych sądów nie ma gwarancji, że prawo będzie stało po stronie obywateli” – podkreślił.
Choć demonstracja miała na celu obronę wolności słowa w sądownictwie, organizatorzy poprosili uczestników, by powstrzymali się od politycznych haseł, symboli czy okrzyków – jedynie klaskali. To efekt nacisku rządu, który próbuje stłumić wszelkie polityczne wypowiedzi, a sędziowie obawiają się represji.
Węgierscy sędziowie zaczęli protestować w listopadzie zeszłego roku.
W 2024 roku Fidesz zmienił ustawę o organizacji sądownictwa. Zmuszono też do rezygnacji prezes Krajowej Rady Sądownictwa. Wywołało to ogromne niezadowolenie sędziów i zainspirowało protesty.
W listopadzie rząd i organy reprezentujące sędziów, w tym próbująca do tej pory zachować niezależność Krajowa Rada Sądownictwa, podpisały porozumienie, które uzależniło wzrost wynagrodzeń sędziów i pracowników sądów od szeroko zakrojonych zmian w sądownictwie.
Sędziowie uważali, że KRS została zmuszona do podpisania dokumentu. 441 sędziów i 530 pracowników sądów w listach otwartych krytykowało sposób zawarcia i treść porozumienia.
„Jakie wyobrażenie o sędziach będzie mieć opinia publiczna, śledząc doniesienia medialne, jeśli okaże się, że przyjęli reformę wymiaru sprawiedliwości w zamian za podwyżkę pensji? Mówiąc prościej: sędzia zgadza się na żądanie osoby, która daje mu więcej pieniędzy.” – napisał sędzia Áron Hegyi z sądu rejonowego w Budapeszcie.
„Wtedy po raz pierwszy pomyśleliśmy, że jako sędziowie powinniśmy się zorganizować. Żeby pokazać, że nie jesteśmy grupą siepaczy, którym można mówić, co mają robić, ale trzecią władzą” – powiedział sędzia Zoltan Endredy, cytowany przez Reutersa.
„Porozumienie” mówi, że miesięczne wynagrodzenie sędziego brutto to 1,520,270 forintów, czyli 15 685 złotych. Ale sędziowie zauważają, że mówienie o tak wysokich pensjach to manipulacja. Bo mogą na nie liczyć nieliczni sędziowie z najdłuższym stażem i pełniący wysokie funkcje w sądownictwie, na przykład w sądzie najwyższym i sądach apelacyjnych. Większość sędziów zarabia dużo gorzej.
Sędziowie mówią też, że nawet jeśli ich obecne pensje wzrosną do 2027 roku o 48 procent, to realna siła ich wynagrodzeń nie będzie równa tej z 2022 roku, kiedy na Węgrzech zaczęła szaleć inflacja.
Kierowany przez Viktora Orbána Fidesz w wyborach parlamentarnych w 2010 roku uzyskał większość konstytucyjną i od razu podporządkował sobie sąd konstytucyjny. W 2011 roku zmienił konstytucję. Następnie podporządkował sobie sądownictwo.
Proces powoływania i awansowania sędziów przekazał w ręce prezesa Krajowego Biura Sądownictwa (Országos Bírósági Hivatal). Wymiana kadr przyśpieszyła dzięki obniżeniu wieku emerytalnego dla sędziów, w rezultacie czego system sądownictwa opuściło
W przeciwieństwie do Polski czy Rumunii, w których władza też atakowała niezależność sądów, na Węgrzech większość sędziów do tej pory nie protestowała aktywnie przeciwko temu procesowi.
Dlaczego? Politolodzy Leonardo Puleo i Ramona Coman z Wolnego Uniwersytetu w Brukseli w 2022 roku przeprowadzili porównawcze badania postaw sędziów z Polski, Węgier i Rumunii wobec ograniczania ich niezależności przez władze, jako elementu szerszego projektu de-europeizacji tych państw.
Badanie oparli o kwestionariusze oraz pogłębione wywiady z sędziami.
Puleo i Comann wskazują, że sprzeciw sędziów lub jego brak zależy od instytucjonalnych zachęt i ograniczeń:
Proces autokratyzacji na Węgrzech trwa już piętnaście lat. W ocenie wielu politologów i konstytucjonalistów został zakończony. Węgry od 2018 roku nie są już państwem demokratycznym, ale wyborczą autokracją.
W przeciwieństwie do Polski i Rumunii, na Węgrzech sędziowie nie zmobilizowali się do odpierania ataków na praworządność na początku podporządkowywania sądów rządzącym, ale dopiero niedawno, gdy system jest prawie domknięty.
Prawie, ponieważ przeprowadzane są wybory. Nie są one równe, ale — zdaniem ekspertów z węgierskiego Komitetu Helsińskiego — teoretycznie umożliwiają zmianę władzy. W praktyce Fideszowi pomagają zmieniony na jego korzyść system wyborczy, w tym granice okręgów wyborczych, podporządkowanie partii rządzącej mediów publicznych i zdecydowanej większości mediów prywatnych, używaniu w kampanii Fideszu zasobów państwa, w tym przedwyborcza hojność dla różnych grup społecznych, a także zaplecze finansowane partii Orbána.
Stowarzyszenie sędziów MABIE przez lata legitymizowało zmianę konstytucji i zmiany w sądownictwie wprowadzane przez Fidesz. Puleo i Coman w swoich badaniach cytują młodych węgierskich sędziów, którzy byli przez to sceptyczni wobec MABIE (wywiady przeprowadzono w 2022 roku). Zarząd MABIE miał wyrażać stanowisko osób zarządzających pracami sądów. W latach 2016-2022, MABIE krytykowało Fideszu jedynie za niskie wynagrodzenia sędziów.
Przełom nastąpił w 2022 roku, kiedy MABIE skrytykowało prezesa Krajowego Biura Sądownictwa (Országos Bírósági Hivata, OBHl) oraz węgierską Krajową Radę Sądownictwa (Országos Bírói Tanács, OBT) za sposób powoływania i awansowania sędziów. MABIE broniło też sędziów, przeciwko którym prowadzono oszczerczą kampanię.
Zdaniem Puleo i Comana, sędziowie nie protestowali na Węgrzech, ponieważ:
Jeśli sędziowie na Węgrzech protestowali, to w obrębie systemu, nie chcieli lub nie potrafili wzbudzić szerszego społecznego poparcia. Natomiast starali się bronić niezależności sądownictwa w ramach prac Krajowej Rady Sądownictwa (OBT), skonfliktowanej z prezesem Krajowego Biura Sądownictwa.
Ostatnie protesty pokazują, że węgierscy sędziowie zaczęli rozumieć fiasko tej taktyki.
Zainspirowali się aktywną, nieszablonową postawą sędziów z Polski, którzy skutecznie zmobilizowali duże społeczne poparcie i uwagę instytucji europejskich.
„Ostatni protest ma szczególne znaczenie, ponieważ sędziowie sprawują realną instytucjonalną władzę. Jeśli pozostaną zjednoczeni, mogą skutecznie chronić prawa obywateli. Trudno przewidzieć długoterminowe konsekwencje tego protestu. Ale być może to przełomowy moment dla węgierskich sędziów. Może umocnić ich determinację do przeciwstawiania się zewnętrznym naciskom i obrony swojej konstytucyjnej roli” – dla OKO.press ocenił obecny na proteście prawnik Dániel G. Szabó, analityk Democracy Reporting International.
Ze względu na pogarszającą się sytuację gospodarczą i negatywne efekty skumulowanej w ostatnich latach inflacji, a także utratę dużych unijnych środków, wiele grup społecznych na Węgrzech pokazuje niezadowolenie.
Głosem ich sprzeciwu chce być partia TISZA założona w 2024 roku przez Petera Magyara, byłego insidera reżimu Orbána. W październiku zeszłego roku po raz pierwszy wyprzedziła w sondażach Fidesz. TISZA zorganizowała na przykład protest przeciwko propagandzie w mediach publicznych.
Jej lider oferuje Węgrom gospodarczą odnowę i narodową zgodę. Ostrzega, że Orbán planuje nienawistne kampanie, żeby ich podzielić. „Trzymając się za ręce, wspólnie obalimy system Orbána i jego bandy” obiecuje Magyar. Mówi o tym, że tak jak upadł system Jánosa Kádára, który rządził węgierską republiką socjalistyczną przez 32 lata, tak upadnie system Orbána-Gyurcsány'ego – zręcznie sklejając obecnego premiera z jego powszechnie nielubianym poprzednikiem z partii socjalistycznej.
Być może przepowiednia Magyara kiedyś się sprawdzi, ale niekoniecznie już w najbliższych wyborach parlamentarnych, które mają się odbyć w 2026 roku. Partia Orbána przed każdymi wyborami hojnie rozdaje wyborcom świadczenia i ulgi, zaprzęga propagandę i wykorzystuje przychylny system wyborczy.
Ale jak pokazują protesty sędziów i pracowników sądów,
worki forintów przestają być na Węgrzech najważniejszą polityczną walutą.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze