Przyznając azyl byłemu polskiemu wiceministrowi sprawiedliwości i zapobiegając jego wydaniu władzom, węgierski rząd robi dokładnie to, o co oskarża rząd w Polsce: politycznie ingeruje w decyzje sądów – pisze węgierska prawniczka Beáta Bakó
To trudny czas dla tradycyjnie ciepłych relacji polsko-węgierskich.
Najpierw pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 roku i odmienne podejścia rządów Polski i Węgier do agresora wywołały dyplomatyczne konflikty między Warszawą i Budapesztem. Później, jesienią 2023 roku Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę w Polsce.
Nowy polski rząd kierowany przez Donalda Tuska i nacjonalistyczno-populistyczny rząd Fidesz Viktora Orbána na Węgrzech do siebie nie pasują. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wysiłki rządu Koalicji 15 października na rzecz przywrócenia praworządności w Polsce po tym, jak kolejne rządy PiS od 2015 roku poważnie osłabiły niezależność sądownictwa i wolność mediów.
To, co PiS zrobiło w Polsce, blednie jednak w porównaniu z tym, czego rząd Fideszu dokonał na Węgrzech.
Fidesz od 2010 roku ma konstytucyjną większość parlamentarną. Zlikwidował praktycznie wszystkie mechanizmy kontroli i równowagi. Niezgodnie z prawem wykorzystał ogromne sumy unijnych środków, w tym za pośrednictwem oligarchów bliskich rządowi. Doprowadziło to do zamrożenia przez Brukselę miliardów euro funduszy dla Węgier.
Péter Magyar, nowa gwiazda węgierskiej opozycji, już wspomniał, że jeśli zdobędzie władzę, chce naśladować Tuska, żeby odblokować zamrożone unijne pieniądze dla Węgier. Budzi to popłoch wśród przedstawicieli Fideszu. Mogą się obawiać, że być może pewnego dnia znajdą się w podobnej sytuacji, jak ich odpowiednicy z PiS w Polsce. Wybory parlamentarne na Węgrzech mają się odbyć za półtora roku.
Nic dziwnego, że rząd Fideszu tak krytycznie odnosi się do wysiłków rządu Tuska, mających na celu odwrócenie zmian wprowadzonych za PiS i ściganie skorumpowanych polityków poprzedniego rządu.
Od objęcia władzy przez nowy polski rząd pod koniec 2023 roku, rząd Fideszu powstrzymywał się od ingerowania w polskie sprawy wewnętrzne – do grudnia 2024 roku.
Krótko przed Bożym Narodzeniem szef kancelarii węgierskiego premiera, Gergely Gulyás, ogłosił, że Węgry udzieliły azylu Marcinowi Romanowskiemu, byłemu polskiemu wiceministrowi sprawiedliwości oskarżonemu o nadużycia władzy i korupcję.
Na konferencji prasowej premier Viktor Orbán zasugerował, że podobne przypadki mogą się powtórzyć, a inni polscy politycy również mogą otrzymać azyl.
Gulyás przyznał, że nie jest w stanie z całą pewnością stwierdzić, czy zarzuty wobec Romanowskiego są uzasadnione, ale argumentował, że ze względu na obecny „kryzys praworządności w Polsce” nie można zagwarantować, iż sprawa zostanie rozstrzygnięta bez wpływów politycznych. Odniósł się do wcześniejszego przypadku Nikoli Gruevskiego, byłego premiera Macedonii, który w 2018 roku otrzymał azyl na Węgrzech po skazaniu na dwa lata więzienia za nadużycie władzy.
Sprawa Gruevskiego również wywołała polityczny skandal na Węgrzech, jednak istnieje istotna różnica między jego przypadkiem a sprawą Romanowskiego. W przeciwieństwie do Gruevskiego, który ubiegał się o azyl w węgierskiej ambasadzie w Albanii, Romanowski jest obywatelem UE i mógł po prostu wjechać na terytorium Węgier, przekraczając granice strefy Schengen bez paszportu i niezauważenie.
Kraje UE rzadko udzielają azylu obywatelom innych państw członkowskich. Zazwyczaj uznaje się je za bezpieczne kraje pochodzenia. Choć takie przypadki są niezwykle rzadkie, nie jest to sprzeczne z prawem. Osoby z innych krajów UE, które ubiegają się o azyl na Węgrzech, muszą jednak zgodnie z węgierskim prawem wykazać, że ich kraj pochodzenia w ich konkretnej sytuacji nie może być uznany za bezpieczny.
W przypadku Romanowskiego podstawą wniosku azylowego jest rzekomy kryzys praworządności w Polsce spowodowany działaniami rządu Tuska od objęcia przez niego władzy pod koniec 2023 roku. Bez podawania szczegółów, Orbán poinformował dziennikarzy, że węgierski rząd zlecił analizy dotyczące obecnej sytuacji w Polsce, a na ich podstawie odpowiedni minister zdecydował o przyznaniu Romanowskiemu azylu.
Udzielenie azylu Marcinowi Romanowskiemu to po części polityczny teatr. Jednak ujawnia również, że węgierski rząd jest winny dokładnie tego, o co oskarża polski rząd: ingerowania w konkretne decyzje administracyjne i orzeczenia sądowe.
Po pierwsze, z wypowiedzi Orbána wynika, że to nie sam Romanowski przedstawił dowody na swoje politycznie motywowane prześladowanie, ale, że węgierski rząd zlecił badania, które posłużyły jako dowód.
Po drugie, decyzję o przyznaniu azylu podjął bezpośrednio węgierski minister spraw wewnętrznych, a nie Krajowa Dyrekcja Generalna ds. Cudzoziemców, która normalnie rozpatruje wnioski o azyl. Było to zgodne z prawem, ponieważ dyrekcja podlega ministerstwu – czyli minister może legalnie wpływać na treść jej decyzji.
Jednak sposób, w jaki potraktowano sprawę Romanowskiego, pokazuje, że
węgierski rząd chciał zapewnić poprzez decyzję polityczną, że azyl zostanie przyznany, eliminując ryzyko, że administracja publiczna lub sądy mogłyby skomplikować ten proces.
Przyznanie Romanowskiemu azylu można wytłumaczyć tylko z tej perspektywy. Jako obywatel UE Romanowski ma prawo wjeżdżać i przebywać w innym państwie członkowskim bez konieczności uzyskiwania pozwolenia czy ubiegania się o azyl. Nawet jeśli, jak w tym przypadku, wydano Europejski Nakaz Aresztowania (ENA), sądy w wyjątkowych okolicznościach mogą odmówić ekstradycji do innego kraju UE, jeśli uznają, że w kraju przyjmującym zostaną naruszone podstawowe gwarancje prawa karnego lub prawo oskarżonego do rzetelnego procesu.
Nieczęsto zdarza się, by Europejski Nakaz Aresztowania został odrzucony przez instytucje państwa UE, ale takie przypadki mają miejsce. Na przykład sądy w Irlandii, Niemczech i Holandii kwestionowały lub nawet odmawiały wydania oskarżonych Polsce, powołując się na wątpliwe reformy sądownictwa wprowadzone przez rządy PiS.
W kontekście spraw politycznych. Belgia odmówiła ekstradycji do Hiszpanii byłego prezydenta Katalonii Carlesa Puigdemonta i innych separatystycznych polityków.
Odrzucenie Europejskiego Nakazu Aresztowania nie jest również nowością na Węgrzech. W 2018 roku sąd odmówił wydania Zsolta Hernadiego, prezesa narodowej spółki naftowej MOL, do Chorwacji, gdzie postawiono mu zarzuty korupcyjne związane z przejęciem chorwackiej spółki naftowej INA przez MOL.
Sąd argumentował, że prawo Hernadiego do uczciwego procesu nie byłoby w Chorwacji zagwarantowane. Później został on skazany zaocznie w Chorwacji na dwa lata więzienia, ale pozostaje na wolności i prowadzi działalność na Węgrzech. Niedawno skarżył się, że nadal nie może podróżować po UE z powodu chorwackiego ENA.
Po tym, jak sąd w Warszawie wydał nakaz aresztowania Romanowskiego, decyzja o tym, czy zostanie on wydany polskim władzom, będzie należeć teraz do Sądu Generalnego w Budapeszcie.
Jak już wspomniano, sąd może rozważyć wyjątkowe okoliczności, które uzasadniałyby odmowę zastosowania Europejskiego Nakazu Aresztowania. Jeśli uzna, że takie okoliczności istnieją, może albo odmówić ekstradycji Romanowskiego, albo zwrócić się z pytaniem prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
W przeciwnym razie Romanowski powinien zostać wydany. W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera jego status azylanta. Azyl chroni przed ekstradycją, co oznacza, że Sąd Okręgowy w Budapeszcie będzie musiał odmówić wykonania ENA (podobnie jak w 2019 roku, gdy Macedonia Północna domagała się ekstradycji Gruevskiego).
Tym samym decyzja ministra o przyznaniu azylu Romanowskiemu związała ręce niezależnemu sądowi, co w tym przypadku jest wyjątkowo ironiczne, zważywszy na to, że podstawą wniosku o azyl były rzekome polityczne naciski na sądy w Polsce.
Polski wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna zapowiedział, że jeśli Węgry odmówią wydania Marcina Romanowskiego, Polska pozwie je przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej za naruszenie unijnych zobowiązań.
W tej sprawie możemy się spodziewać interesujących argumentów prawnych.
Rząd Węgier twierdzi, że sądownictwo w Polsce jest zagrożone politycznymi wpływami. Faktycznie, tak stwierdził TSUE w wyrokach dotyczących zmian planowanych i przeprowadzonych przez PiS.
Podobnie jak na Węgrzech, za rządów PiS chciano obniżyć wiek przechodzenia przez sędziów w stan spoczynku, a parlament uzyskał kontrolę nad składem Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), która opiniuje kandydatów na sędziów i wnioskuje o ich powołanie. Dlatego TSUE i Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekły, że sędziowie powołani w tej wadliwej procedurze z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa wybranej w upolityczniony sposób nie są niezależni w rozumieniu prawa UE i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Z drugiej strony, TSUE dwukrotnie orzekł, że problemy z niezależnością sądów w Polsce nie oznaczają automatycznie naruszenia prawa do rzetelnego procesu – każda sprawa o ENA musi być oceniana indywidualnie.
Różnica w sprawie Romanowskiego polega na tym, że jest on byłym politykiem oskarżonym o przestępstwa popełnione podczas pełnienia urzędu.
Nawet w takich politycznie drażliwych przypadkach polskie sądy dotąd działały prawidłowo. W lipcu 2024 roku Romanowski, mimo immunitetu jako członek Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (PACE), został zatrzymany, ale szybko zwolniony dzięki orzeczeniu sądu, który uznał zatrzymanie za nielegalne. PACE później pozbawiło go immunitetu.
Problem niezależności sądownictwa w Polsce wynika z tego, że obecny rząd wciąż nie był w stanie cofnąć zmian wprowadzonych przez PiS.
Choć uchwalono ustawy o KRS czy Trybunale Konstytucyjnym, prezydent Andrzej Duda przed podpisaniem skierował je do Trybunału Konstytucyjnego. Dlatego na razie pod względem ustawowym sytuacja prawna jest taka sama jak za rządów PiS.
Polski rząd deklaruje chęć przywrócenia niezależności sądów i wprowadzenia odpowiednich zmian, ale na razie to tylko plany.
Próby szybkiego usunięcia dziedzictwa PiS budzą kontrowersje – tak było na przykład z odwołaniem prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. Do tego tę decyzję oprotestowali neosędziowie Sądu Najwyższego. Premier Tusk uchylił też swoją kontrasygnatę w sprawie neosędziego Sądu Najwyższego, co nie było zgodne z procedurą. Sondaże pokazują, że większość Polaków uważa, że za obecnego rządu stan praworządności się nie poprawił, a w niektórych aspektach nawet się pogorszył.
W sprawie przed TSUE liczy się jednak stan prawny i dotychczasowe działania węgierskiego rządu. Rząd Orbána od czternastu lat likwiduje niezależne mechanizmy kontroli i równowagi. Niedawno uzależnił podwyżki sędziów od akceptacji kontrowersyjnych reform, jeszcze bardziej podważających niezależność sądownictwa.
Węgierski rząd przedstawiający się przed TSUE jako obrońca niezależności sądów i prześladowanego w niepraworządnej Polsce polityka – to będzie prawdziwe widowisko.
Tekst został opublikowany po angielsku w Balkan Insight 13 stycznia 2025 roku.
Sądownictwo
Viktor Orban
Marcin Romanowski
Donald Tusk
Europejski Nakaz Aresztowania
Macedonia
Peter Magyar
praworządność
Viktor Orban
Węgry
węgierska prawniczka, adiunkt na Wydziale Prawa Uniwersytetu Karola oraz współautorka newslettera Gemišt poświęconego Europie Środkowej i Bałkanom. Na Uniwersytecie w Münster obroniła doktorat dotyczący kryzysu praworządności na Węgrzech oraz reakcji Unii Europejskiej.
węgierska prawniczka, adiunkt na Wydziale Prawa Uniwersytetu Karola oraz współautorka newslettera Gemišt poświęconego Europie Środkowej i Bałkanom. Na Uniwersytecie w Münster obroniła doktorat dotyczący kryzysu praworządności na Węgrzech oraz reakcji Unii Europejskiej.
Komentarze