Nie byłoby pandemii koronawirusa, gdyby nie tzw. mokre targi, na których zwierzęta, również dzikie, zabija się na oczach kupujących, w skrajnie niehigienicznych warunkach. Naukowcy stawiają sprawę jasno: trzeba takie targi zlikwidować, inaczej epidemie nowych wirusów będą się powtarzały. I zabijały ludzi
Sprzedawca wyciąga żywą rybę z plastikowego pojemnika, mocno uderza nią o podłogę, po czym oskrobuje i patroszy na drewnianym pieńku. Krew, wnętrzności i łuski mieszają się na betonowej posadzce, tworząc czerwoną breję. Pakuje rybią tuszkę w żółtą foliówkę, inkasuje zapłatę i przyjmuje zamówienie od kolejnego klienta.
W innym miejscu starszy mężczyzna z kartonów sprzedaje martwe już ryby. Tuż obok śmietników, ale nie przeszkadza to ani jemu, ani kupującym. Gdzie indziej oferuje się dziesiątki żab i ropuch upchniętych ciasno w siateczkowych woreczkach. Ale można tu też kupić m.in. pospolite kury i piżmaki, a nawet żółwie i węże.
To scenki zaledwie z dwóch filmów (do obejrzenia tu i tu) kręconych przez turystów na słynnym targu w Wuhan w Chinach, których na Youtube jest wiele. Takie targowiska nazywa się "mokrymi". I - jak zauważył amerykański dziennikarz Jason Beaubien - jest to wyjątkowo trafna nazwa, bo tam "woda miesza się z krwią, rybimi łuskami i kurzymi flakami”.
"Tzw. mokre targi są szczególnie popularne w Azji południowo-wschodniej, ale spotykamy je też w Afryce i Azji, na całym obszarze tzw. Globalnego Południa. Sprzedaje się tam zarówno surowe mięso jak i żywe zwierzęta. Również te zagrożone, czy znajdujące się na skraju wyginięcia, bo na handel nimi często przymyka się oko" - mówi OKO.press Agnieszka Muzińska z WWF Polska.
To właśnie od targu w Wuhan rozpoczął się śmiertelny pochód koronwirusa przez świat - to miejsce jest czytelnym dowodem na to, że istnieje połączenie między ochroną przyrody a globalnym bezpieczeństwem zdrowotnym.
W rozmowie z OKO.press Muzińska przypomina, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała niedawno, że znacząca ilość nowo poznanych i istniejących chorób zakaźnych ma pochodzenie odzwierzęce.
I właśnie mokre targi są miejscami, z których mogą się one rozprzestrzeniać.
"Klatka w klatkę trzyma się żywe dzikie zwierzęta, które nigdy ze sobą w warunkach naturalnych by się nie spotkały, co sprzyja potencjalnej wymianie patogenów między nimi. Nadzór sanitarny nad tymi miejscami też wydaje się być fikcją, skoro stragany z surowym mięsem sąsiadują z żywymi zwierzętami, pełnymi ich odchodów i innych wydzielin" - mówi Muzińska.
Wiadomo, że wirus wywołujący COVID-19 "przeskoczył" ze zwierząt na człowieka właśnie na targu w Wuhan, choć nie jest jasne, z którego gatunku.
Początkowo sądzono, że źródłem wirusa były pangoliny - pokryte łuskami ssaki, które w Chinach zabija się dla mięsa i wspomnianych łusek.
Jednak, jak wskazuje w swoim opracowaniu "Ochrona dzikiej przyrody mogła zapobiec epidemii koronawirusa SARS-CoV-2" WWF, badania wykazały, że znaleziony w organizmach łuskowców koronawirus jest podobny do tego rozpoznanego u ludzi w przedziale od 85,5 do 92,4 proc.
Inne badania sugerowały, że wirus może pochodzić od nietoperzy, bo zgodność między „ludzkim” SARS-CoV-2 a jednym z koronawirusów odnalezionych u nietoperzy wynosi 96 proc. Okazało się jednak, że kluczowy fragment, który decyduje o infekcji człowieka, jest jeszcze mniej podobny niż w przypadku łuskowców.
Dlatego możliwy jest scenariusz, w którym – jak czytamy w opracowaniu WWF – koronawirus „nie przeszedł bezpośrednio z nietoperza na człowieka, ale mógł zostać przekazany ludziom przez gospodarza pośredniego”.
Jednak niezależnie od pierwotnego wektora choroby, jak zauważył wybitny filozof Peter Singer,
to najprawdopodobniej stłoczenie zwierząt i ludzi na targu w Wuhan - przy fatalnych warunkach sanitarnych - doprowadziło do takiej zmiany wirusa, która umożliwiła zakażanie nim człowieka.
"Mówiąc dokładniej, to w takiej właśnie sytuacji koronawirus od dawna występujący u niektórych zwierząt przeszedł szybką mutację, zmieniając swojego nosiciela z nieludzkiego na ludzkiego, aż w końcu zyskał zdolność wiązania się z receptorami ludzkich komórek, adaptując się do ciała człowieka" - napisał Singer, powołując się na wyniki badań opublikowane w "Journal of Virology" w styczniu 2020 roku.
W pewnym sensie koronawirus to nieodrobiona lekcja po epidemii SARS z lat 2002-2003 (na świecie zachorowało 8096 osób, 774 zmarły). Tym wirusem ludzie zarazili się od pagumy chińskiej, drapieżnego ssaka. Jednak rezerwuarem wirusów, z których wyewoluował wirus SARS, mogły być także nietoperze.
Jak wykazały badania, epidemia SARS najprawdopodobniej również zaczęła się od chińskich mokrych targowisk (przy okazji warto przypomnieć, że epidemia ptasiej grypy z lat 2003-2006 miała początek na targach drobiu w Hongkongu).
Wtedy Chiny zdecydowały się na wprowadzenie bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących handlu dzikimi zwierzętami, ale zaledwie na sześć miesięcy.
26 stycznia 2020, Chiny ustanowiły tymczasowy zakaz handlu dzikimi zwierzętami. Jednak mokre targi powinny zniknąć na zawsze i na całym świecie, jeśli problem ma być rozwiązany trwale.
"Kluczowe dla bezpieczeństwa zdrowotnego świata jest wprowadzenie zakazu handlu dzikimi zwierzętami oraz jego skuteczne egzekwowanie. Dzięki temu zablokuje się bardzo ważny kanał, przez który docierają do nas niebezpieczne wirusy" - przekonuje Muzińska.
Zwolennikiem postulatu likwidacji mokrych targowisk w Chinach jest m.in. Zhou Jinfeng, prezes chińskiej Fundacji na rzecz Ochrony Bioróżnorodności i Ekologicznego Rozwoju. Wprowadzony przez władze zakaz tymczasowy uznawał za niewystarczający.
"Handel powinien być zakazany na czas nieokreślony, przynajmniej do czasu wprowadzenia nowych praw. Mieliśmy podobne choroby spowodowane nielegalnym handlem dziką fauną i florą. Jeśli nie zakażemy handlu, to te choroby powtórzą się" - powiedział Jinfeng brytyjskiemu "Guardianowi".
Do wprowadzenia zakazu wezwał również na łamach "Washington Post" Jared Diamond, wybitny biolog ewolucyjny. On również jest zdania, że
jeśli nie zrezygnujemy z targów dzikich zwierząt - w Chinach czy gdziekolwiek - to co jakiś czas będą wybuchały kolejne epidemie wirusowych chorób odzwierzęcych.
A mogą być bardziej śmiercionośne niż SARS i COVID-19. "Nie ma żadnego dobrego biologicznego powodu, aby przyszłe epidemie nie zabiłyby setek milionów ludzi i nie wprowadziły planety w bezprecedensową, trwającą dekady depresję" - napisał naukowiec.
Ostatecznie, 27 lutego 2020 r. Chiny zdecydowały się na wprowadzenie całkowitego zakazu spożywania dzikich zwierząt i handlu nimi, choć nowe prawo nie jest pozbawione niejasności.
Nie określa bowiem dokładnej listy gatunków, które powinny być chronione. Zakaz nie obejmuje zwierząt wodnych i drobiu a także handlu na potrzeby przemysłu futrzarskiego, medycyny i badań.
Muzińska podkreśla, że zakaz handlu dzikimi zwierzętami jest konieczny, ale nie rozwiązuje problemu do końca. "Należy pamiętać również o głęboko zakorzenionych tradycjach i przyczynach, dla których na targach wciąż pojawiają się dzikie zwierzęta" - mówi.
Wyjaśnia, że o ile dawniej spożywanie mięsa dzikich zwierząt w było koniecznością, to dziś w Chinach bywa traktowane jako luksus. Przykładem jest mięso wspomnianych wcześniej pangolinów, którego konsumpcja wiąże się z prestiżem społecznym i przekonaniem o jego prozdrowotnych właściwościach.
Z pewnością wyzwaniem jest również to, że w 2019 roku WHO oficjalnie uznała metody tradycyjnej medycyny chińskiej, często korzystającej z nielegalnie pozyskanych składników odzwierzęcych. "Decyzja WHO przypuszczalnie przyczyni się do zwiększenia popularności medycyny chińskiej, a tym samym zagrożenia dla istnienia kolejnych gatunków dzikich zwierząt" - obawia się Muzińska.
Poza tym handel dziką fauną i florą w Chinach to dochodowy biznes. Wartość tego rynku szacuje się nawet na 74 mld USD.
"Stąd potrzebna jest również praca nad podnoszeniem świadomości mieszkańców regionów, gdzie handel dzikimi zwierzętami ma miejsce, a takie targi funkcjonują" - dodaje Muzińska.
"W tym temacie należy podnosić świadomość nie tylko ludności miejscowej, ale również turystów i innych mieszkańców zachodniego świata" - mówi Muzińska. Z tego względu WWF Polska opracowało zestaw zasad, którymi warto się kierować, by nie przyczyniać się do rozrostu nielegalnego handlu i hodowli dzikich zwierząt:
"W ten sposób nie będziemy się przyczyniać do powstawania kolejnych epidemii koronawirusów" - mówi przedstawicielka WWF.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze