W Polsce słowo roku to „koalicja”, w Ukrainie – neologizm „busyfikacja”, czyli proces przymusowej mobilizacji, odbywający się w sposób niezgodny z prawem. W trzecim roku wielkiej wojny nadal zaskakuje mnie niezłomna postawa Ukraińców, ich nieposłuszeństwo wobec autorytarnego reżimu, który chce ich zniszczyć, i niepoddawanie się okolicznościom życiowym.
Na zdjęciu: Uczestnicy szopki, „wertepu", którzy z kolędą odwiedzali mieszkańców wsi Zaliman w obwodzie charkowskim podczas obchodów Bożego Narodzenia. 28 grudnia 2024. Fot. Ivan Samoilov/AFP
Umawiając się na rozmowy z osobami, które mieszkają w Ukrainie, zawsze jestem uważna. Sprawdzam wcześniej, czy nie doszło do kolejnego dużego ataku. Zastanawiam się, czy wypada napisać „Dzień dobry”. Jakbym się jednak nie starała, z powodu tego, że mieszkam w spokojnym kraju, zdarza mi się wdepnąć w niezręczną sytuację. Napisałam w piątek około południa do eksperta, żeby umówić się na poniedziałek. Był zaskoczony, napisał, że w Ukrainie już dawno nic się tak nie planuje. Będzie ostrzał, nie będzie prądu, szkoda się umawiać.
Niby nic takiego, ale to pokazuje, że żyjemy w innych trybach.
Kolejnym tego potwierdzeniem było dla mnie słowo roku, w Polsce – „koalicja”, w Ukrainie – neologizm „busyfikacja”, czyli proces przymusowej mobilizacji, odbywający się w sposób niezgodny z prawem. Według słownika współczesnego języka ukraińskiego i slangu „Mysłowo” konkurentami busyfikacji były: SZCz (СЗЧ), czyli samowolne opuszczenie jednostki wojskowej, operacja kurska, zmęczenie, negocjacje, lalochezja (używanie przekleństw w celu złagodzenia bólu lub stresu), Mahura (dron morski, który zmienił równowagę sił na Morzu Czarnym).
Albo news z mediów lokalnych, że w nocy w obwodzie charkowskim nie było ostrzałów. Musiałam dwa razy przeczytać, żeby zrozumieć.
W Ukrainie wiele rzeczy lepiej robić natychmiast. Żeby zdążyć. „Rano”, „w poniedziałek”, czy „w przyszłym tygodniu” może nie być.
Jak dla pary naukowców – wybitnego neurobiologa Ihora Zymy i jego żony, doktor nauk biologicznych Ołesii Sokur, którzy zginęli w swoim mieszkaniu w Kijowie w pierwszym dniu Nowego Roku wskutek ataku rosyjskich dronów. Oprócz tego zostało rannych siedem osób, w tym dwie kobiety w ciąży.
A w ataku 3 stycznia zginął kierowca ciężarówki. Jego ciało jakby zastygło na stanowisku pracy, ramiona opadają w poprzek poręczy samochodowego fotela. Rok urodzenia – 1999. Rok śmierci – 2025.
Póki trwa atak, ludzie pracują w metrze. W ogóle pracują, gdzie i kiedy się da, żeby zdążyć przed przerwą w dostawie prądu. Minister energetyki Ukrainy mówił, że 2024 rok był najtrudniejszym rokiem dla systemu energetycznego kraju. W 2022 i 2023 roku Rosja zaczynała ataki na obiekty infrastruktury energetycznej od października, żeby Ukraińcom było trudno przeżyć zimę. (W ten sposób Kreml chciał podburzyć ukraińskie społeczeństwo przeciwko władzy, żeby zgodziła się na rosyjskie warunki – czyli ustępstwa). Natomiast w 2024 roku ataki niszczące system energetyczny rozpoczęły się w marcu i trwały cały rok.
„Zniszczenia były bardzo duże, znacznie większe niż w poprzednich latach. Zmieniła się sama natura uderzeń, ich złożoność i broń używana do tego celu” – mówił minister Herman Hałuszczenko.
Takie to podsumowanie roku.
W noworocznym orędziu prezydent Zełenski mówił, że w 2024 roku do Ukrainy wróciło 1358 jeńców wojennych. 189 z nich w przededniu Nowego Roku. Wśród nich był Mykyta Szaulski, który bronił Mariupola i trafił do niewoli 19 kwietnia 2022 roku. Bliscy nie doczekali się jego powrotu. Maksym, 12-letni brat Mykyty i jego babcia zginęli wskutek rosyjskiego ataku na Krzywy Róg we wrześniu 2024 roku.
„Największym marzeniem Maksyma było przytulenie swojego brata Mykyty. Dziś Mykyta został uwolniony z niewoli, ale jego młodszy brat i babcia już nie żyją” – czytam na platformie United24.
Rodzice Mykyty walczą w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy. Płakali z radości, że syn wrócił do Ukrainy, chcą jak najszybciej się spotkać. Mykyta już wie o śmierci babci i brata. „Chcieliśmy powiedzieć mu to osobiście. Poprosił o numer telefonu Maksyma i jego babci, ale powiedzieliśmy mu, że nie ma połączenia z powodu przerw w dostawie prądu. Ale on już przeczytał wszystko w Internecie...” – powiedział ojciec w komentarzu dla Suspilne Dnipro.
Jak oszacował Institute for the Study of War, w 2024 roku rosyjskie wojska zdobyły 4168 kilometrów kwadratowych, „w większości składających się z pól i małych osiedli na Ukrainie i w obwodzie kurskim”, tracąc przy tym ponad 420 tys. żołnierzy. Ponad połowa wszystkich zdobyczy terytorialnych (56,5 proc.) została zajęta między wrześniem a listopadem 2024 roku.
Agresor próbuje otoczyć Pokrowsk – największe miasto w obwodzie donieckim, które zostało Rosjanom na drodze do granic z obwodem dniepropetrowskim.
Oto jeszcze kilka randomowych wiadomości z jednego dnia:
W trzecim roku wielkiej wojny nadal mnie zaskakuje niezłomna postawa Ukraińców, ich wiara w zwycięstwo oraz wysiłki, jakie podejmują w tym celu. Ale też nieposłuszeństwo wobec autorytarnego reżimu, który chce ich zniszczyć czy wobec okoliczności życiowych (większość życiowych tragedii jest wynikiem wojny).
Według materiału portalu NV ok. 44 tys. ukraińskich dzieci na terenach okupowanych, ryzykując życie, kontynuuje naukę w ukraińskiej szkole online. Jak wiadomo, Federacja Rosyjska na terenach okupowanych wprowadza rosyjski porządek, zaczynając od szkół. Małych Ukraińców według rosyjskiej ideologii trzeba wychować na Rosjan. Dzieci powinny pozbyć się ukraińskiej tożsamości. Tymczasowe władze zmuszają rodziców, by oddawali dzieci do szkół, grożąc np. że rodzice nie znajdą pracy.
Z 1,6 mln dzieci, które mieszkają na terenach okupowanych, ok. 593 tys. uczą się w miejscowych szkołach (Ich powrót do ukraińskiej szkoły będzie trudny, ponieważ są pod dużym ideologicznym wpływem Rosji). Oczywiście zabronione jest tam wszystko, co ukraińskie, zwłaszcza język („bo się nie przyda”) i historia („bo jest nieprawdziwa”). Liczba 44 tys. dzieci, które zostają jednocześnie w ukraińskim systemie, jest przybliżona. Niestety, ta liczba się zmniejsza. W 2022 roku w ukraińskim systemie edukacji było zarejestrowanych 96 621 dzieci z TOT (tymczasowo okupowanych terytoriów), w 2023 roku – 70 533.
Rodzice są zmuszeni do ukrywania swoich dzieci, które chcą uczyć się języka ukraińskiego czy historii.
„To jakby historia Anny Frank w 2024 roku. Co to za życie, kiedy nie możesz wyjść z domu przez dwa lata? Przecież to są nastolatki. To już jest trudny okres, a dodatkowo jesteś zamknięty. Winę za to ponosi Rosja, ponieważ rodzice nie chcą, aby odbierano im dzieci” – komentuje w NV Kateryna Raszewska, prawniczka Regionalnego Centrum Praw Człowieka.
Dzieci z tymczasowo okupowanych terytoriów w obawie przed podsłuchem nie odzywają się w trakcie zajęć online. Tylko słuchają.
Od ponad dwóch lat Ukraińcy zachwycają się historią Witalija Szumeja i jego ojca Serhija. Witalij – dowódca systemu rakietowej obrony powietrznej dalekiego zasięgu jest w szeregach SZU od 2014 roku. W sierpniu 2022 roku w pobliżu Awdijiwki został ciężko ranny i stracił połowę czaszki. Przeżył kilka operacji i długi proces rehabilitacji (w Ukrainie i Hiszpanii). Cała Ukraina śledziła, jak próbuje znów mówić i funkcjonować. Lekarze nie dawali mu szans.
Ojciec ciągle jest przy nim. Karmił łyżeczką dorosłego syna, masował jego ciało tak, jak potrafił, a najważniejsze – rozmawiał z Witalijem, który na początku na nic nie reagował. Serhij jednak się nie poddawał. Drukował komentarze, które pojawiały się w mediach pod relacjami o nich, siadał obok łóżka i czytał Witalijowi słowa wsparcia i podziękowania od Ukraińców.
„Będziemy z tobą rozmawiać, będziemy się leczyć, wszystko będzie dobrze” – mówił do Witalija ojciec.
Po tym, jak Suspilne zrobiło materiał o Witaliju, klub piłkarski Szachtar zaoferował pomoc, pokrywając wszystkie koszty leczenia.
Na razie Witalij próbuje rozmawiać i samodzielnie utrzymać głowę.
– A co smacznego chciałbyś zjeść? – pyta Serhij.
– A co jest?
– U mnie jest wszystko.
„Jeśli ktoś opuszcza ręce na widok takich chłopców, dziewczyn (teraz różni są i wojskowi, i tacy [cywile]), to powiem, ludzie dobrzy, nie opuszczajcie rąk. Łapcie się za włos, za nitkę i wiedzcie, że musicie zwyciężyć. Jeśli to robimy i oni czują, że mają pomoc, to też sami próbują [wyzdrowieć, powrócić do życia]” – mówi Serhij.
Jak żyć w kraju, ogarniętym wojną? Skąd brać siły, inspiracje? Nad tym codziennie zastanawiają się Ukrainki i Ukraińcy. My też powinniśmy. Nie tylko dlatego, że to dzieje się tak blisko. Ale też dlatego, że możemy się wiele od nich nauczyć. Dlatego powstał ten cykl o ukraińskiej codzienności w najtrudniejszych czasach. O ludziach.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze