28 listopada Rosja przeprowadziła zmasowany – jedenasty od początku roku – atak po terytorium Ukrainy. Rosjanie próbują odciąć elektrownie jądrowe, kluczowe dla systemu energetycznego. Jak Ukraińcy bronią się przed „terrorem energetycznym”?
Na zdjęciu: Fryzjerka pracuje z latarką czołówką we Lwowie 28 listopada 2024 , gdy po rosyjskich atakach nastąpiły przerwy w dostawach prądu. Fot. Yuriy Dyachyshyn / AFP
Od połowy października 2022 roku armia rosyjska atakuje obiekty infrastruktury energetycznej Ukrainy, chcąc doprowadzić do blackoutu, pełnego wyłączenia systemu energetycznego. Ten terror miałby skłonić obywateli Ukrainy do tego, żeby wywierali na władzy presję o zakończeniu wojny, tzn. na pójście na ustępstwa Rosji. W kraju były wprowadzane przerwy w dostawie prądu. Wtedy ukraińscy energetycy szybko naprawiali zniszczenia i przywracali prąd.
Wiktoria Wojcicka, dyrektorka ds. rzecznictwa w sektorze energetycznym w Międzynarodowym Centrum Zwycięstwa Ukrainy (ICUV), w radiu New Voice tłumaczy, że obecnie Rosjanie niszczą m.in. podstacje, które umożliwiają przesyłanie energii elektrycznej generowanej w elektrowniach cieplnych, jądrowych i wodnych do konsumentów.
To powrót do strategii z lat 2022-2023, kiedy atakowano podstacje wysokiego napięcia. Wiosną 2024 roku, gdy Ukraina nie miała odpowiedniej broni przeciwlotniczej, bombardowano także elektrownie cieplne. Jak mówi Wojcicka, Rosjanie uszkodzili 80 proc. takich obiektów. Ale dość szybko znaczna ich część została przywrócona.
W czerwcu 2024 roku o sytuacji po wiosennych atakach OKO.press rozmawiało z Ołeksandrem Charczenką, dyrektorem Centrum Badań nad Energetyką (EIR Center), firmy badawczej i konsultingowej z siedzibą w Kijowie. Wtedy naloty zniszczyły lub uszkodziły zdolności produkcyjne sięgające 9 GW. Więcej o tym można przeczytać tu:
Pod koniec sierpnia tego roku nasiliły się znów ataki na infrastrukturę energetyczną. Tylko 17 listopada 2024 roku w zmasowanym ataku wystrzelili 120 rakiet i 90 dronów, a 28 listopada – 91 rakiet oraz 97 dronów. W całym kraju wprowadzone awaryjne przerwy w dostawie prądu.
Według Wojcickiej „mamy do czynienia z próbą zniszczenia takich obiektów, które umożliwiają przesyłanie energii elektrycznej z elektrowni jądrowych do sieci”.
Według informacji Ukrenergo braki prądy występują w obwodzie chersońskim oraz mikołajowskim. Od początku 2024 roku Rosja przeprowadziła jedenaście zmasowanych ataków na energetykę ukraińską.
Jednak w porównaniu do 2022 roku Ukraina ma takie zapasy sprzętu, które umożliwiają szybkie usuwanie zniszczeń.
„Ekonomiczna Prawda” wyjaśnia to tak:
„Odbiorcy w każdym regionie, którzy nie znajdują się na liście obiektów infrastruktury krytycznej, podlegają sześciu stopniom ograniczeń. Trzeci stopień oznacza, że połowa odbiorców ma wyłączenia według godzinowego harmonogramu. Czwarty stopień to ograniczenia dla 70 proc. odbiorców.
Pierwszy stopień to 4 godziny braku prądu dziennie, drugi – 8 godzin wyłączeń, trzeci – 12 godzin, czwarty – ponad 12 godzin”.
Ukrenergo informował, że 29 listopada możliwe są wyłączenia trzeciego stopnia.
Jak poinformowały wczoraj Siły Powietrzne Ukrainy, Rosja zaatakowała podstacje elektryczne w kilku obwodach Ukrainy. Choć większość rakiet udało się zestrzelić, to jednak było „12 trafień, głównie w obiekty sektora paliwowo-energetycznego”. W związku ze zmasowanymi nalotami w niektórych regionach zaczyna brakować wystarczających sił obrony przeciwlotniczej.
Ukraińskie Siły Powietrzne dysponują nadal w dużym stopniu radzieckimi przeciwlotniczymi systemami rakietowymi.
„Zachodnie systemy są znacznie skuteczniejsze w takich warunkach, a Ukraina nie ma ich wystarczająco dużo, aby obronić setki obiektów infrastruktury krytycznej”
– utrzymują Siły Powietrzne Ukrainy.
Dodają, że „w przeddzień ataków przeciwnik bierze pod uwagę warunki meteorologiczne, które znacząco wpływają na pracę mobilnych grup ogniowych i samolotów bojowych. Gęsta mgła i zachmurzenie obserwowane w wielu regionach w czasie ataku uniemożliwiły pilotom i załogom skuteczne wykonywanie zadań”.
Kilka godzin po zmasowanym ataku 28 listopada Ołeksandr Charczenko w radiu New Voice ocenił sytuację w ukraińskim systemie energetycznym. Rosjanie celowali głównie w podstacji wysokiego napięcia.
„Jedna grupa uderzeń miała na celu odcięcie elektrowni jądrowych od systemu. A tym samym odciąć główny strumień energii elektrycznej, który zasila dziś ukraiński sektor energetyczny” – mówi ekspert.
Charczenko zaznacza, że te obiekty są chronione, m.in. przez tzw. drugi poziom fortyfikacji (latem w Ukrainie przygotowywano się do zimowych ostrzałów), które maksymalnie się sprawdziły.
„Ani ataki rakietowe, ani ataki dronów nie zniszczyły kluczowych elementów, przede wszystkim autotransformatorów” – mówi. Dodaje, że uszkodzony został sprzęt pomocniczy. Takie naprawy mogą dłużej potrwać, ponieważ w niektórych atakach Rosjanie użyli amunicji kasetowej, więc zanim energetycy będą mogli rozpocząć naprawę, teren muszą rozminować saperzy. A to zajmuje dużo czasu.
„Amunicja kasetowa znacznie utrudnia naszym ratownikom i energetykom usunięcie skutków nalotów i jest to bardzo nikczemna eskalacja rosyjskiej taktyki terrorystycznej” – mówił po ataku 28 listopada prezydent Zełenski.
Kolejnym celami były podstacje zapewniające przesył energii elektrycznej do dużych miast. Niektóre miasta znalazły się w trudnej sytuacji, ponieważ tam nie zdążono z budową odpowiedniej obrony tych podstacji. „Są tam również uszkodzone autotransformatory i ciężki sprzęt, więc pełne przywrócenie zasilania potrwa dłużej” – mówi Charczenko. Dodał, że mimo to częściowe zasilanie, w trybie 8-12 godzin dziennie, zostanie przywrócone jak najszybciej.
Wczoraj Rosjanie celowali też w magazyny gazu. Zdaniem Charczenki, te ataki, mimo uszkodzeń, „nie były skuteczne”. Zniszczenia dadzą się usunąć w krótkim czasie. A działania te „raczej mają na celu zastraszenie Europejczyków, którzy przechowują gaz w ukraińskich magazynach”.
Jak mówi Charczenko, Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę do Europy zostanie wstrzymany [od stycznia 2025 roku – red.], więc próbują zastraszyć Europejczyków, że uniemożliwią im dostęp do ukraińskich magazynów. Ale według niego, „te wysiłki nie mogą się powieść”.
Więcej o tranzycie rosyjskiego gazu do Europy i o tym, że od przyszłego roku może być wstrzymany, pisaliśmy w tym tekście:
Charczenko zaznacza, że w Ukrainie ochrona obiektów infrastruktury energetycznej jest kompleksowa. Oprócz obrony przeciwlotniczej są fortyfikacje. Mają znaczenie też działania energetyków. „Prewencyjne przerwy w dostawie energii są zaplanowane przez dyspozytorów Ukrenergo w celu zmniejszenia skutków ataków” – tłumaczy ekspert.
Do tego wiele miast dobrze rozwinęło zasilanie rezerwowe. Istnieje też ochrona budynków mieszkalnych, w których ludzie zainstalowali zasilanie rezerwowe np. dla swoich pomp, albo mają panele słoneczne w swoich mieszkaniach.
„Cały ten system, ta wielowarstwowa struktura jest naszym oporem wobec terroru energetycznego” – mówi Charczenko.
Ministerstwo energetyki Ukrainy rano 29 listopada poinformowało, że energetycy przywrócili zasilanie do prawie 701 tys. odbiorców. Wciąż trwa likwidacja skutków ataków, występują przerwy w dostawie prądu. Planowany jest import energii elektrycznej z Polski, Słowacji, Rumunii, Węgier i Mołdawii.
Charczenko wyjaśnia jednak, że Ukraina nie może w dużej mierze korzystać z tego, ponieważ obecnie energia elektryczna w Europie jest bardzo droga, a na ukraińskim rynku jest utrzymywana niższa cena, ta różnica byłaby zbyt duża do pokrycia dla państwa ukraińskiego.
Na zmasowany atak zareagował dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Mariano Grossi. W oświadczeniu MAEA mówi, że to już „po raz drugi w ciągu niecałych dwóch tygodni elektrownie jądrowe Chmielnicka, Rówieńska oraz Południowoukraińska obniżyły poziom mocy w ramach środków ostrożności podczas szeroko zakrojonych działań wojskowych w kraju”.
„Ukraińska infrastruktura energetyczna jest niezwykle krucha i wrażliwa, co stwarza duże ryzyko dla bezpieczeństwa jądrowego” – powiedział Grossi. „Po raz kolejny wzywam do maksymalnej powściągliwości wojskowej na obszarach, na których znajdują się duże obiekty energetyki jądrowej i inne obiekty, od których są one zależne”.
Wołodymyr Omelczenko, dyrektor programów energetycznych Centrum Studiów Ekonomicznych i Politycznych im. Ołeksandra Razumkowa, podkreśla, że przez takie ataki elektrownie jądrowe muszą działać w krytycznym trybie. Podczas ostrzału istnieje niebezpieczeństwo utraty połączenia między elektrownią jądrową a podstacjami i może dojść do poważnego wypadku (dzięki wysiłkom ukraińskiej załogi elektrowni jądrowych na razie udaje się tego unikać).
Według Omelczenki, reakcja społeczności międzynarodowej na rosyjski „terror jądrowy” jest raczej bierna, nie są stosowane odpowiednie międzynarodowe narzędzia, żeby powstrzymać działania Rosji. Chociaż – jak zauważa – Chmielnicka czy Rówieńska elektrownie atomowe znajdują się tylko w odległości kilkuset kilometrów od Unii Europejskiej.
Tego samego zdania jest Wojcicka. „Obserwujemy systemowe i planowe niszczenie tych części naszego systemu energetycznego, które zapewniają bezpieczeństwo jądrowe na naszych elektrowniach jądrowych” – mówi ekspertka. W przestrzeni publicznej nie ma sygnałów ze strony zachodnich partnerów, że Rosja przekracza czerwone linie w zakresie bezpieczeństwa jądrowego.
„Z jakiegoś powodu wszyscy są bardzo przejęci możliwością użycia taktycznej broni jądrowej w Ukrainie, ale wyjaśniam wszystkim, że Putin nie musi używać [takiej] broni, aby stworzyć zagrożenie nuklearne i incydent w Ukrainie, który będzie miał negatywny wpływ nie tylko dla Ukraińców, ale i dla Europejczyków. To, co atakują w sektorze energetycznym, tworzy warunki dla takiego incydentu” – utrzymuje Wojcicka.
Mówi, że w tej sytuacji „oświadczeń MAEA już nie wystarcza”.
Gospodarka
Świat
Władimir Putin
Wołodymyr Zełenski
agresja Rosji na Ukrainę
elektrownia jądrowa
energetyka
Rosja
Ukraina
wojna w Ukrainie
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze