Uwaga! Fatalny sojusz kanclerza Scholza broniącego interesów niemieckich wydawców z władzami w Polsce i na Węgrzech może wybić zęby Europejskiej Ustawie o Wolności Mediów. Nadzieja... w chamstwie Czarnka i bucie Świrskiego
Publikujemy dwa dokumenty, których na pozór nic nie łączy.
Pierwszy to stanowisko z 13 maja 2023 Międzynarodowego Instytutu Prasy (IPI), prestiżowej organizacji zrzeszającej media (od papierowych po cyfrowe) z blisko 100 krajów, której misją jest obrona wolności mediów i swobodnego przepływu informacji wszędzie tam, gdzie są one zagrożone. IPI domaga się od polskich władz "natychmiastowego uchylenia" nałożonej przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji kary 80 tys. zł na TOK FM i stwierdza, że jest to kolejny przykład bezpodstawnej represji polskich władz w odwecie za dziennikarskie śledztwa lub "poruszanie drażliwych tematów".
IPI zauważa, że działania KRRiT, a także Rady Mediów Narodowych, "wskazują na potrzebę wprowadzenia silnej Europejskiej Ustawy o Wolności Mediów (EMFA). Kara nałożona przez KRRiT na TOK FM jest przykładem sprawy, w której kontrola przez proponowaną przez EMFA Europejską Radę ds. Usług Medialnych byłaby uzasadniona".
Przedstawiony we wrześniu 2022 roku przez Komisję Europejską projekt EMFA jest obecnie dyskutowany w Radzie Europejskiej i w Parlamencie Europejskim i ma zostać przyjęty przed wyborami do PE w 2024 roku (więcej o tym - dalej).
Drugi dokument to list otwarty do Olafa Scholza głównie polskich i węgierskich dziennikarzy (w tym naczelnego i wicenaczelnego OKO.press), a także obrońców demokracji i praw człowieka z jeszcze kilku innych krajów UE. Sygnatariusze są zaniepokojeni doniesieniami "Der Spiegel" o dogadywaniu się kanclerza Niemiec z władzami Polski i Węgier, aby wspólnie "zmiękczyć" Europejską Ustawę o Wolności Mediów (EMFA).
Rzecz w tym, że ustawa, której los się waży, została przygotowana m.in. po to, aby takie akty politycznej czy ideologicznej cenzury jak działania KRRiT wobec TOK FM nie były możliwe. Byłoby gorzkim paradoksem, gdyby zablokował ją sojusz przywódców Polski i Węgier, którzy tworzą w swoich krajach niedemokratyczne systemy rządzenia ("demokracji nieliberalnej" lub "autokracji wyborczej") z kanclerzem Niemiec, który kieruje się interesami wydawców i właścicieli niemieckich mediów.
W kwietniu 2023 roku w "Der Spiegel" ukazał się artykuł pod niepokojącym tytułem: "Niemcy nie chcą przepisów UE o wolności mediów" i jeszcze groźniejszym lidem: "Dziwny sojusz: Niemcy oraz prawicowe rządy w Polsce i na Węgrzech zwalczają plany Komisji Europejskiej, która chce wzmocnić wolność, pluralizm i niezależność mediów".
Niemiecki tygodnik stwierdza, że takie stanowisko zajmują w UE tylko trzy wymienione kraje.
Przypomnijmy, że EMFA zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej ma chronić pluralizm i niezależność mediów w UE, zabezpieczać decyzje redakcyjne przed ingerencją polityczną oraz inwigilacją. Kładzie nacisk na niezależność i stabilne finansowanie mediów publicznych, a także na przejrzystość własności mediów i przydzielania reklam państwowych.
Wiceprzewodnicząca KE Věra Jourová ujęła to tak: "W ostatnich latach obserwujemy różne formy nacisku na media. Najwyższy czas na działanie. Musimy ustanowić jasne zasady: żaden dziennikarz nie może być szpiegowany; żadne medium publiczne nie może być przekształcane w kanał propagandowy".
Nowe przepisy mają także zabezpieczyć redakcje przed "nadmiernym wpływem" właścicieli i wydawców na treść materiałów. Jak pisze tygodnik, przejmowanie niebezpiecznej dla swobody pracy dziennikarskiej kontroli nad mediami przez potężnych właścicieli mediów ma miejsce we Włoszech, Francji i Niemczech.
Wg "Spiegla" niemieccy "decydenci medialni uznali początkowo pomysł EMFA za godny poparcia. Jednak po zakończeniu prac nad projektem we wrześniu 2022 podnieśli krzyk". Ich zdaniem Komisja Europejska żąda zbyt wiele władzy dla siebie, co może wręcz zniszczyć wolność mediów.
Bruksela komentuje, że klimat między KE a Niemcami dawno nie był „tak lodowaty, jak obecnie”.
Dodajmy, że w styczniu 2023 także Polska Izba Wydawców Prasy oświadczyła, że "wdrożenie części przepisów Europejskiego Aktu Wolności Mediów uderzy w wolność prasy, w swobodę prowadzenia działalności wydawniczej i w wolność redakcyjną (...) Na każdym poziomie, także europejskim, potrzebujemy raczej więcej wolności, niż regulacji dotyczących wolności".
Stanowisko Berlina skrytykowała Věra Jourová: „Życzyłabym sobie, żeby największy kraj członkowski okazał więcej siły przywódczej i więcej myślenia w kategoriach całej UE”. „To brzmi jak groźba” – komentuje „Der Spiegel”. Unijni urzędnicy twierdzą, że Niemcy nie przeczytali ustawy, a ich reakcje są emocjonalne, a nawet agresywne.
Nie będziemy tu rozstrzygać, na ile EMFA faktycznie naruszyłaby niezależność wydawców, jakie powinny być relacje między wydawcami a zespołami dziennikarskimi, kto i w jaki sposób ma kontrolować publikację materiałów wytwarzanych przez media w sieci, jaką rolę mają tu odgrywać cyfrowi giganci jak FB czy Google, a także tego, czy ustawa proponowana przez KE byłaby korzystna, czy szkodliwa dla pracy mediów i tym samym dla naszych czytelniczek, widzów, słuchaczek itd.
Rzecz w tym, że ofiarą takich sporów może paść zasadnicza z polskiego punktu widzenia funkcja EMFA - ochrony mediów przed ingerencją polityków.
15 maja 2023 roku kilkanaście dziennikarek i dziennikarzy oraz parę organizacji dziennikarskich z kilku krajów UE w liście otwartym do kanclerza Olafa Scholza napisało, że "przyjęli z przerażeniem" wiadomość, że "propozycja EMFA jest osłabiana pod względem zdolności do obrony wolności mediów w UE poprzez działania Niemiec w koalicji z Polską i Węgrami".
Podkreślają, że wbrew obawom Niemiec "ustawa nie doprowadzi do kontroli mediów przez UE" i jest "pionierską próbą wprowadzenia do prawa UE gwarancji prawnych chroniących wolność mediów przed próbami kontrolowania ich przez rządy i władze w państwach członkowskich, takich jak Polska i Węgry, przy jednoczesnym zapewnieniu pluralizmu mediów, niezależności redakcyjnej i ochrony dziennikarzy".
Przypominają kanclerzowi jego "wizjonerskie przemówienie na Uniwersytecie Praskim 29 sierpnia 2022 roku ("czas, by położyć kamień węgielny pod rozszerzoną unię wolności, bezpieczeństwa i demokracji”) i jego zapowiedź "wsparcia Komisji w jej pracach na rzecz praworządności”.
Ostatni akapit jest wręcz obcesowy: "Wydaje się więc dziwne, że Pana kraj współpracuje z Węgrami i z Polską w negocjacjach Rady Europejskiej w sprawie osłabienia EMFA. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to apelujemy do Pana o zweryfikowanie stanowiska Niemiec i wykazanie, że Pana kraj rzeczywiście i szczerze angażuje się w obronę demokracji, którą tak cenimy w Europie".
Nie wiadomo, jak skończy się spór o EMFA. Pewne znaczenie może tu mieć wizyta delegacji Parlamentu Europejskiego w Warszawie 17 maja 2023 roku, która miała na celu m.in. rozpoznanie problemu wolności mediów w Polsce. Według relacji europarlamentarzystek, z którymi w OKO.press rozmawiała Agata Szczęśniak, największe wrażenie na delegacji zrobiło spotkanie z ministrem edukacji Przemysławem Czarnkiem. Ilana Cicurel, francuska europosłanka z Renew (Odnówmy Europę, proeuropejska frakcja demokratów i liberałów) powiedziała, że „jego brutalność była szokująca”:
„Do jednej z moich koleżanek krzyknął: »Przestań się śmiać!«. Choć wcale się nie śmiała".
Do przewodniczącej delegacji Niemki Sabine Verheyen, Czarnek się zwrócił: „Twoi przodkowie zabili mnóstwo ludzi, my jesteśmy potomkami bohaterów”.
Zapytany, dlaczego grozi Instytutowi Filozofii i Socjologii PAN odebraniem pieniędzy w związku z obroną prof. Engelking przed atakami władzy, Czarnek odpowiedział: „Finansuję to, co chcę finansować”.
Wypominanie niemieckiej polityczce jej pochodzenia i przypominanie o ofiarach nazizmu powtarzało się podczas innych spotkań delegacji PE, m.in. z Maciejem Świrskim, szefem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ten z kolei zachowywał się jak "profesjonalny propagandysta".
Arogancka postawa polskich władz, a także zaskakująco szczere deklaracje Świrskiego, że zamierza bronić "polskich kodów kulturowych", uświadomiły delegacji, jak pilne są działania na poziomie europejskim, w tym - właśnie - uchwalenie Europejskiej Ustawy o Wolności Mediów.
Projekt EMFA omówiła w Archiwum Osiatyńskiego i w OKO.press Anna Wójcik. Jak podkreśla, akt ma formę rozporządzenia i po wejściu w życie będzie wiążący w całej Unii.
Inaczej niż w przypadku dyrektyw, nie będzie trzeba przyjmować ustaw w państwach członkowskich.
A to oznacza mniejsze możliwości opóźniania i manipulacji przez państwa członkowskie.
Dyskutowana w Parlamencie Europejskim i przez państwa członkowskie ustawa ma chronić z jednej strony unijny rynek mediów, a z drugiej praworządność w państwach, które jak Węgry i Polska, przeprowadzają atak na wolność i pluralizm mediów.
Europejski Akt o Wolności Mediów to jedna z inicjatyw wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Věry Jourovej i komisarza ds. wspólnego rynku Thierry Bretona. Jest elementem pakietu wzmocnienia demokracji w UE. Obejmuje on także planowaną dyrektywę przeciwko Strategicznym Pozwom Przeciwko Udziałowi w Życiu Publicznym (SLAPP-om). A także przepisy regulujące reklamę polityczną, które poparł już Parlament Europejski (zobacz cykl OKO.press o "SLAPP-ach po polsku").
Projekt został przychylnie przyjęty przez organizacje społeczne broniące wolności słowa i mediów, w tym praw dziennikarzy. Chcą, żeby był on jeszcze bardziej ambitny. Wzbudził jednak zastrzeżenia stowarzyszeń wydawców mediów, zwłaszcza niemieckich (a także polskiej Izby Wydawców Prasy - patrz wyżej). Wydawcy obawiają się przepisów gwarantujących niezależność redakcyjną, które ich zdaniem naruszałaby ich pozycję i zaburzała pracę mediów. Obawy wyrażają też internetowi giganci mediów społecznościowych.
Wydawcy krytykują pomysł powołania Europejskiej Rady Usług Medialnych. KE podkreśla, że Rada miałaby tylko funkcje doradcze i składałaby się z przedstawicieli krajów członkowskich, a Komisja Europejska miałaby tylko jednego przedstawiciela. A jednak Niemcy twierdzą, że za pomocą tego ciała KE mogłaby sprawować nadzór nad mediami. Zdaniem „Spiegla” takie obawy wyrażają landowe urzędy, które w Niemczech podejmują decyzje w sprawie mediów.
Ustawa zezwala też platformom internetowym na kasowanie artykułów prasowych, jeżeli zawierają one fałszywe informacje, co również nie podoba się niemieckim wydawcom.
KE wyszła Niemcom naprzeciw, wprowadzając zapis, że "cieszące się szacunkiem media" muszą być ostrzegane przez platformy internetowe, zanim ich materiał zostanie usunięty. Strona niemiecka nie jest usatysfakcjonowana tą zmianą. „Popieramy stanowisko landów, że likwidacja treści medialnych przez właścicieli platform internetowych może mieć miejsce tylko w wyjątkowych sytuacjach warunkach” – powiedziała niemiecka minister ds. mediów Claudia Roth.
Europejski Akt o Wolności Mediów stwierdza też, że trzeba zagwarantować niezależność organom regulującym media publiczne, takim jak polska KRRiT czy utworzona przez PiS w 2016 roku Rada Mediów Narodowych.
Ustawa wymaga od państw UE, żeby organy regulujące media były „funkcjonalnie niezależne od swoich rządów i od wszelkich innych podmiotów publicznych lub prywatnych”. Nie mogą być "instruowane przez inne podmioty" (czytaj - sterowane politycznie). Mają wykonywać swoje zadania "bezstronnie i transparentnie, z poszanowaniem pluralizmu mediów, różnorodności kulturowo-językowej, ochrony konsumentów, dostępności, niedyskryminacji, właściwego funkcjonowania rynku wewnętrznego oraz promocji uczciwej konkurencji".
Niestety, jak podkreśla Anna Wójcik, EFMA nie wprowadza mechanizmów egzekwowania tych unijnych standardów, które przecież już obowiązują.
Może spotkanie delegacji Parlamentu Europejskiego z Maciejem Świrskim sprawi, że te akurat zapisy zostaną zaostrzone?
Media
Adam Bodnar
Przemysław Czarnek
Mateusz Morawiecki
Olaf Scholz
Maciej Świrski
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Rada Europejska
Der Spiegel
Europejska Ustawa o Wolności Mediów
kara dla TOK FM
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji
Międzynarodowy Instytut Prasy (IPI)
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze