0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: EU/Dati BendoEU/Dati Bendo

W Parlamencie Europejskim 10 marca debatowano o o próbach uciszenia niezależnych mediów przez polskie, węgierskie i słoweńskie władze. W debacie wzięli udział europosłowie i przedstawiciele Rady UE oraz Komisji Europejskiej.

Debatę rozpoczęła wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourová. Podkreśliła, że media to nie tylko sektor gospodarki, ale podpora demokracji i praworządności.

Wskazała, że Komisja Europejska wypracowała kompleksowe działania dla mediów w Unii:

  • Plan Działania na rzecz Demokracji,
  • Plan Działania dla Mediów i Sektora Audiowizualnego,
  • zalecenia dla państw Unii w sprawie poprawy bezpieczeństwa dziennikarzy,
  • działania na poziomie unijnym, które mają przeciwdziałać Strategicznym Pozwom Przeciwko Stłumieniu Debaty Publicznej (Strategic Lawsuits Against Public Participation, SLAPP), wykorzystywanym przeciwko mediom.

Przeczytaj także:

"Potrzebujemy rozwiązań adekwatnych do roli mediów w demokracji" - zapewniła wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej.

Jourová wskazała, że na media nie powinna być wywierana presja polityczna, a w demokracji poszukiwanie informacji i zadawanie pytań powinny mieć miejsce bez obaw.

Za niepokojące zjawiska dla wolności mediów w UE uznała:

  • odmowę odnowienia licencji stacji radiowej Klubrádió na Węgrzech,
  • projekt ustawy o podatku od reklam w Polsce,
  • ataki premiera Słowenii Janeza Janšy na dziennikarzy, w tym na krajową agencję prasową.

Jourová podkreśliła, że Komisja Europejska monitoruje transpozycję znowelizowanej dyrektywy audiowizualnej, zwłaszcza jej części dotyczącej niezależności regulatorów medialnych (takich jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji i stworzona przez PiS Rada Mediów Narodowych - red.). A także, że w konkretnych przypadkach Komisja przyjrzy się opodatkowaniu systemów medialnych.

Z typową dla siebie ostrożnością, wiceprzewodnicząca KE Jourová zastrzegła, że Komisja Europejska ma ograniczone możliwości działania w zakresie mediów w państwach Unii, a swoje kompetencje wykorzystuje w "sposób bardzo staranny".

Na koniec swojego wystąpienia Jourová wezwała rządy państw UE do wywiązania się ze swoich zobowiązań do ochrony wolności mediów i stworzenia otoczenia dla pluralizmu mediów.

Beata Szydło powołuje się na konstytucję

Do tych słów odniosła się europosłanka Beata Szydło, która zaapelowała: "Pani minister [Jourová - red.] mówiła, że należy walczyć z dezinformacją, dlatego nie organizujcie państwo w Parlamencie Europejskim debat opartych na fake newsach i dezinformacji".

Była premier rządu PiS w wystąpieniu powoływała się na zapisy konstytucji i ustaw gwarantujące wolność mediów, jakby litera prawa sama w sobie gwarantowała ich przestrzeganie w praktyce:

"W przeciwieństwie do większości z państwa jestem Polką, znam sytuację z autopsji, mogę obserwować polskie media i dlatego powiem o faktach, a nie fake newsach, które rozpowszechnia opozycja w Polsce.

Po pierwsze, wolność mediów, wolność prasy, zakaz cenzury gwarantuje konstytucja w Polsce. Po drugie, media w Polsce działają na podstawie ustawy Prawo Prasowe, ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, ustawy o Radzie Mediów Narodowych" - mówiła Szydło.

Broniła też pomysłu Mateusza Morawieckiego na opodatkowanie mediów prywatnych przez podatek od reklam, ulubionym przez polityków PiS sposobem, czyli powołując się na rzekome realizacje zaleceń unijnych.

"Po trzecie, prawo, które jest w Polsce dyskutowane, jest na bardzo wstępnym etapie dyskutowania i jego założeniem jest składka, która wprost wynika z rekomendacji Komisji Europejskiej. Po czwarte, te regulacje będą dotyczyły największych gigantów cyfrowych, które nie płacą w Polsce podatków, w przeciwieństwie do mediów, które płacą w Polsce podatki".

Premier Szydło pomyliła się co do skutków planowanego podatku od reklam, który, jak analizowaliśmy w OKO.press, wbrew jej zapowiedziom nie dotknie cyfrowych gigantów.

Sikorski o "goebelsowskiej propagandzie" mediów publicznych

Po Beacie Szydło głos zabrał europoseł Radosław Sikorski, który - być może ośmielony wyrokiem uniewinniającym profesora Wojciecha Sadurskiego za porównanie mediów publicznych do goebbelsowskiej propagandy - uderzył w podobne tony.

"Przywódca Polski pan Kaczyński powiedział, że chce Budapesztu w Warszawie i teraz realizuje ten plan.

Media publiczne są po prostu instrumentem goebelsowskiej propagandy, eurofobii i ataku na opozycję.

Teraz przyszła pora na media prywatne. Ta próba odbyła się z udziałem pana Daniela Objatka. Media prywatne mówią, że kłamał on pod przysięgą, trudno się więc dziwić, że pan Obajtek nie lubi mediów prywatnych.

Jeżeli [w UE] mamy pouczać Chiny, Rosję i Białoruś w sprawie wolnych mediów, to najpierw musimy je mieć na swoim podwórku" - zauważył Sikorski.

Europosłanka Magdalena Adamowicz zaapelowała:

"To nie może być debata o wolności mediów. To musi być debata o wolności człowieka. Bo tym, którzy wolne media zmieniają w propagandę, nie o media chodzi. Wszystkim Kaczyńskim, Orbánom, Erdoğanom, Łukaszenkom i Putinom tego świata chodzi o jedno: za pomocą kłamstw i manipulacji chcą zmienić wolnych obywateli w posłusznych poddanych.

Autokraci chcą mieć swoje media, bo w świecie swojej propagandy wszyscy oni są zbawcami narodów, wielkimi budowniczymi, niezłomnymi obrońcami suwerenności, tradycji i religii. W rządowych mediach rząd jest zawsze dobry a opozycja jest zawsze zła. Bo ciemny lud to kupi – jak powiedział szef polskiej telewizji rządowej. Media podległe władzy to niekończące się pranie mózgów za publiczne pieniądze.

A wolne media to prawda. Prawda to możliwość dokonywania wyboru zgodnie z rozumem i sumieniem. Oddanie głosu na podstawie kłamstwa nie jest wolnym wyborem. Dlatego ten, kto zamienia wolne media w media rządowe, zabiera Ci wolność, bo zabiera Ci prawdę. Tu nie chodzi o wolność mediów – tu chodzi o Twoją wolność! Panie Kaczyński, panie Orban, panie Jansa – uciszając wolne media, zabieracie wolność własnym rodakom! Ale wy to dobrze wiecie, bo to jest przecież wasz cel”.

Europosłowie widzą atak na wolne media w Polsce

Europoseł Jeroen Lenaers z Europejskiej Partii Ludowej zauważył:

"Od wielu lat widzimy, że rząd PiS w Polsce chce uciszyć wolne media, pozbawić obywateli prawa do informacji i zniszczyć praworządność. Publiczna telewizja stała się telewizją propagandową i są w nią pompowane publiczne pieniądze. Są pełne mowy nienawiści i ksenofobii, w tym w momencie, kiedy zamordowany został Paweł Adamowicz i o tym nigdy nie wolno nam zapominać. Praworządność, wolność mediów, niezawisłość sądów muszą być w Polsce utrzymane. Atak na niezależne media w Polsce to atak na wartości europejskie".

Europosłanka Birgit Sippel z grupy Socjalistów i Demokratów wspomniała o wykupieniu przez państwową spółkę Orlen większości lokalnych mediów.

Europoseł Michał Šimečka z Renew Europe ocenił, że do tej pory Unia Europejska robiła za mało, żeby chronić wolność mediów, chwalił nowe inicjatywy Komisji Europejskiej i przestrzegał, że atak na wolne media to atak na demokrację.

Z kolei europoseł Juan Fernando López Aguilar mówił, że "ważne, żeby Rada UE przestała prokrastynować. Jeśli nie jesteśmy w stanie wykorzystać Artykułu 7, do czego potrzeba jednomyślności państw członkowskich, to przynajmniej wykorzystajmy 4/5, żeby stwierdzić, że mamy do czynienia z poważnym zagrożeniem dla praworządności i demokracji w Polsce i na Węgrzech".

Europejska skrajna prawica broni rządu PiS

Europoseł Tom Vandendriessche z grupy Tożasmość i Demokracja (do której należą m.in. politycy francuskiej Raseemblement National Marine Le Pen czy niemieckiej AfD) ocenił, że kiedy Guy Verhofstadt był premierem Belgii, "regularnie grożono dziennikarzom" i był nacisk na "konformizm wobec rządu", a główne belgijskie dzienniki podporządkowywały się linii rządu.

Wychwalał rządy Polski i Węgier za to, że nie chcą się podporządkować "centralizacji i biurokratyzacji" UE i podkreślał, że subsydiarność i suwerenność mają być podstawą Europy.

Rafaelle Fitto w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ugrupowania, w którym są posłowie PiS) ocenił, że to "surrealistyczne i paradoksalne, że jeszcze raz zebrano się, żeby rozmawiać o niczym, bo rządy w Warszawie i Budapeszcie są krytykowane codziennie przez wiele mediów bez cenzury i ograniczeń".

Fitto bronił projektu podatku od reklam w mediach: "Poza propagandą nie usłyszałem konkretnego powodu, żeby usłyszeć, że te kraje naruszyły prawo unijne. Nie ma wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE, które by to stwierdzały".

"Dziennikarze bronią wszystkich przed wirusem dezinformacji"

Przedstawicielka Rady UE sekretarz stanu, portugalska polityczka Ana Zacarias podkreśliła, że w mediach należy promować praworządność, a obywatele UE we wszystkich krajach mają prawo do rzetelnej informacji.

Zaznaczyła, że instytucje unijne i krajowe muszą zapewnić wolne, niezależne media. Zacarias zauważyła, że pandemia koronawirusa uwypukliła długofalowe, niepokojące zjawiska dotyczące mediów, takie jak spadek dochodów, konieczność dostosowania się do rzeczywistości cyfrowej.

"Widzimy jaką szkodę przynoszą dezinformacja, fake newsy i teorie spiskowe. To podwaliny polaryzacji.

W obecnych czasach dziennikarze to nie tylko strażnicy demokracji, ale główni pracownicy, którzy mają chronić nas wszystkich przed wirusem dezinformacji. Różnorodność informacji i pluralizm głosów są elementami naszego pluralistycznego systemu.

Wiarygodny system medialny jest kluczowy, aby zagwarantować udział wszystkich obywateli w debacie demokratycznej poprzez uświadomione działania".

Zacarias przypomniała, że Rada UE w rezolucji z 25 listopada podkreśliła, jak ważne jest zagwarantowanie pluralizmu mediów. Przypomniała, że doroczne raporty o stanie praworządności w 27 krajach UE, przygotowane przez Komisję Europejską, analizują także stan wolności mediów.

;
Na zdjęciu Anna Wójcik
Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.

Komentarze