0:000:00

0:00

Decyzję o wyznaczeniu Kamila Zaradkiewicza na „komisarza” w SN Kancelaria Prezydenta ogłosiła w czwartek 30 kwietnia 2020. Czyli w ostatnim dniu urzędowania I prezes SN Małgorzaty Gersdorf.

Prezydent Andrzej Duda powierzył mu wykonywanie obowiązków prezesa SN tymczasowo. Powołał się na przepis ustawy kagańcowej uchwalonej przez PiS, która dała mu takie uprawnienie, bo SN nie wyznaczył pięciu kandydatów z których Duda wybrałby nowego prezesa. Takie zasady wyboru następcy Gersdorf wprowadził PiS w wielokrotnie nowelizowanej ustawie o SN.

Sąd Najwyższy nie wybrał jednak kandydatów na nowego prezesa z powodu epidemii - prezes Małgorzata Gersdorf nie zwołała Zgromadzenia sędziów SN w trosce o ich zdrowie, by nie zarazili się koronawirusem. O powodach tego mówiła OKO.press w wywiadzie:

Przeczytaj także:

Dlatego teraz takie Zgromadzenie zwoła Kamil Zaradkiewicz. To jego główne zadanie, ale jako wykonujący obowiązki prezesa SN będzie mógł też podejmować inne decyzje, co ma kolosalne znaczenie dla SN.

Jak ceniony i chwalony prawnik został współpracownikiem Ziobry

Kamil Zaradkiewicz jest zwolennikiem „dobrej zmiany” w sądach, co wielokrotnie udowodnił swoim zachowaniem i podejmowanymi decyzjami. Jego zaangażowanie po stronie władzy PiS będzie miało wpływ na to, co będzie się działo w najbliższych tygodniach w SN.

Zaradkiewicz jest doktorem prawa z UW. Miał opinię dobrego prawnika. Tytuł doktora uzyskał za pracę pisaną pod przewodnictwem prof. Marka Safjana. Zaś prof. Ewa Łętowska napisała recenzję do jego habilitacji.

Ale to się zmieniło gdy władzę w Polsce przejął w 2015 roku PiS. Zaradkiewicz był wtedy w Trybunale Konstytucyjnym, w którym pracował przez kilkanaście lat. Doszedł do stanowiska dyrektora zespołu orzecznictwa i studiów TK.

PiS rozmontowywanie wymiaru sprawiedliwości zaczął właśnie od TK, który ma za zadanie kontrolować zgodność przepisów ustaw z Konstytucją. Dla PiS przejęcie tej instytucji było kluczowe, by nikt nie kontrolował legalności uchwalanych przez partię ustaw.

I ten plan PiS się udał. Dziś TK pod przewodnictwem Juli Przyłębskiej i z sędziami z nominacji PiS jest nieliczącym się organem konstytucyjnym, którego wyroki są najczęściej zbieżne z tym, co mówi władza PiS.

Zaradkiewicz w krytycznym momencie - gdy były prezes TK Andrzej Rzepliński bronił niezależności Trybunału - opowiedział się po stronie PiS. Nagle zaczął krytykować Trybunał, co miało wydźwięk w prorządowych mediach. W 2016 roku udzielił wywiadu w TVP i „Rzeczpospolitej”, że orzeczenia TK nie zawsze są ostateczne i ważne.

Krótko potem minister Skarbu Państwa Dawid Jackiewicz powołał Zaradkiewicza do rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Przeładunku Paliw Płynnych „Naftoport”. Wtedy stracił on zaufanie prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego i dużej grupy sędziów TK. Wezwano go do rezygnacji z pracy TK, ale nie zrezygnował, więc dostał wypowiedzenie.

Znalazł szybko nową posadę. Został dyrektorem prawa administracyjnego w ministerstwie sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Doradzał też Komisji Weryfikacyjnej Patryka Jakiego zajmującej się reprywatyzacją w Warszawie. A w 2018 roku zgłosił swoją kandydaturę do Izb Cywilnej Sądu Najwyższego i dostał nominację od nowej KRS.

Jak Ziobro przepchnął Zaradkiewicza do SN

Jego kandydaturę do SN próbowała zablokować posłanka PiS Krystyna Pawłowicz, wówczas członkini KRS, obecnie z woli PiS sędzia TK.

Pawłowicz zarzucała Zaradkiewiczowi, że wcześniej uważał małżeństwa tej samej płci za zgodne z Konstytucją, że prezentował w mediach „bardzo liberalny i marginalny pogląd” na art. 18 Konstytucji, czyli instytucję małżeństwa. Podczas konferencji Wydziału Prawa i Administracji UW w 2012 roku Zaradkiewicz przekonywał m.in., że z Konstytucji wcale nie wynika, że małżeństwo to „wyłącznie związek kobiety i mężczyzny”.

„Ten jego pogląd jest radykalnie sprzeczny z poglądem w polskiej doktrynie prawnej. Jeśli ta osoba miałaby reprezentować tak bardzo odmienny od polskiej kultury prawnej pogląd na małżeństwo, nie powinna być sędzią w SN. Bardzo proszę, żeby na tę osobę nie głosować” – apelowała Pawłowicz w 2018 roku podczas obrad nowej KRS.

Pisaliśmy o poglądach Zaradkiewicza w OKO.press:

W dniu, gdy decydowała się kandydatura Zaradkiewicza na posiedzeniu KRS pojawił się sam Zbigniew Ziobro, by osobiście dać wsparcie i dopilnować, by KRS zaakceptował jego człowieka. I tak się stało.

Ziobro zachwalał go wtedy jako rzetelnego pracownika, który przeszedł przemianę, bo porzucił wcześniejsze poglądy i środowisko. Mówił, że zmienił on też pogląd na małżeństwa jednopłciowe. Zapewniał, że ma oświadczenie Zaradkiewicza na piśmie w tej sprawie. I je odczytał obecnym. Wynikało z niego, że Zaradkiewicz już nie ma wątpliwości, że małżeństwo to tylko związek kobiety i mężczyzny.

Dopiero w drugim głosowaniu

Pawłowicz nie dawała za wygraną: „Zaradkiewicz wszystko powie i napisze na potrzeby tego konkursu” - nie odpuszczała posłanka. Ziobro zapewniał, że Zaradkiewicz zmienił poglądy. Przypomniał, że krytykował on poprzedni Trybunał Konstytucyjny, który miał się dopuścić „rażącego złamania prawa wobec parlamentu”. Chwalił jego pracę dla Komisji Weryfikacyjnej. Mówił, że w związku z nią miał się narazić „grupom interesów”. Gdy to mówił Pawłowicz kręciła głową i poprosiła, by głosowanie było tajne.

W pierwszym głosowaniu Zaradkiewicz nie dostał wymaganego poparcia (10 członków KRS było za, 5 przeciw, 6 wstrzymało się od głosu). Dopiero w drugim głosowaniu jego kandydatura przeszła (12 za, 7 przeciw, 2 się wstrzymały).

Co ważne do kandydatury Zaradkiewicza do SN zastrzeżenia miał też zespół KRS, który opiniował kandydatów. Chodzi o to, że Zaradkiewicz - prawnik teoretyk, dr hab. nauk prawnych - wcześniej pracował na stanowiskach, na których nie podejmował samodzielnie decyzji. Zespół jednak dał ostatecznie rekomendację w dniu, gdy na posiedzeniu KRS był minister Ziobro.

Pisaliśmy o kulisach wyboru Zaradkiewicza do SN w OKO.press:

Jak Zaradkiewcz wszedł w ostry spór ze „starym” legalnym SN i prezes Gersdorf

Zaradkiewicz, gdy trafił do SN jako sędzia SN, też pokazywał swoimi decyzjami, że jest zwolennikiem „dobrej zmiany” w sądach. W styczniu 2020 roku wydał postanowienie o zabezpieczeniu, w którym chciał bezskutecznie zablokować uchwałę pełnego składu starego SN, dotyczącą legalności nowej KRS i Izby Dyscyplinarnej.

Kierował też pytania prawne do TK Julii Przyłębskiej mające na celu zablokowanie badania statusu nowych sędziów z nominacji nowej KRS (sam jest takim sędzią).

Mocno skonfliktował się również z I prezes SN Małgorzatą Gersdorf. W lipcu 2019 roku doszło do otwartego starcia. Zaradkiewicz skierował wtedy do Trybunału Konstytucyjnego pytania prawne w związku z jedną ze spraw, którą rozpatrywał.

Ale był to tylko pretekst zmierzający do podważenia legalności wyboru wszystkich sędziów - w tym „starych” sędziów SN - rekomendowanych do powołania prezydentowi przez starą KRS w latach 2000-2018. Chodzi o tysiące sędziów sądów powszechnych i ponad 50 „starych” sędziów SN, których PiS próbował pozbyć się z SN w 2018 roku (ale po protestach obywateli i Unii Europejskiej się z tego wycofał).

Celem pytań Zaradkiewicza do TK mogło być zneutralizowanie pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które zadali polscy sędziowie, m.in. sędziowie SN. Wolta Zaradkiewicza zmusiła I prezes SN do błyskawicznego i ostrego działania, bo swoje pytania do TK przekazał lekceważąc prezesa Izby Cywilnej Dariusza Zawistowskiego.

Zaradkiewicz, który go w dodatku zawiesił w uprawnieniach w ramach tzw. zabezpieczenia (by nie mógł zablokować jego działań), oraz wyprowadził poza TK akta sprawy, na bazie której zadał pytania. Zrobił to pomijając obieg dokumentów w SN. Akta przekazał do Izby Dyscyplinarnej, którą powołał PiS, a ta szybko do TK.

Dlatego Gersdorf za taki sposób działania złożyła zawiadomienie do rzecznika dyscyplinarnego SN, który podjął działania sprawdzające. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

W grudniu 2019 roku o Zaradkiewiczu znowu zrobiło się głośno za sprawą pytań prejudycjalnych jakie skierował do TSUE. Zmierzają one do podważenia legalności sędziów powołanych jeszcze w PRL-u oraz przez poprzednią KRS.

Zaradkiewicz udostępnił też do publikacji w internecie listę sędziów powołanych w PRL-u, ale lista była niepełna, bo zabrakło na niej np. Julii Przyłębskiej. Zaradkiewicz listę dostał z resortu sprawiedliwości jako informację publiczną.

Mimo, że jest sędzią SN, nie zerwał związków z władzą. W internecie krążyło jego zdjęcie z 20 grudnia 2019 wykonane na Starym Mieście w Warszawie, na którym był z wiceminister sprawiedliwości Anną Dalkowską. Zdjęcie wrzucił Zaradkiewicz na swój profil na Facebooku, po przyjęciu przez Sejm ustawy kagańcowej. Podpisał je „Świętujemy".

Z jego ostatniego oświadczenia majątkowego wynika, że ma dwa mieszkania o powierzchni 57 i 26 metrów kwadratowych, 320 tys. zł oszczędności i kolekcję znaczków pocztowych.

Co może robić „komisarz” Dudy

Zaradkiewicz jako tymczasowy następca Małgorzaty Gersdorf nie musi swojej roli w SN ograniczyć tylko do zorganizowania Zgromadzenia Sędziów SN w celu wyboru kandydatów na nowego prezesa SN (na jego zwołanie ma tydzień od powołania na "komisarza" przez Andrzeja Dudę).

Będzie mógł podejmować też inne decyzje dotyczące organizacji pracy SN. W szczególności będzie mógł dać zielone światło do pracy nowym sędziom SN, w szczególności z dwóch nowych Izb, które powołał PiS - Dyscyplinarnej i z Izby Kontroli nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która będzie orzekać o ważności wyborów prezydenckich.

Po uchwale pełnego składu SN ze stycznia 2020 część nowych sędziów wstrzymywała się od pracy do czasu ustalenia ich statusu. Teraz wracają już do pracy.

Pracować nie przestali za to sędziowie z Izby Dyscyplinarnej, ale ich działalność orzeczniczą w ramach zabezpieczenia zawiesił TSUE. A prezes Małgorzata Gersdorf wykonując to orzeczenie TSUE odebrała tej Izbie sprawy i zakazała jej pracy orzeczniczej.

Pisaliśmy o nim w OKO.press:

Teraz to zarządzenie Gersdof może zmienić Zaradkiewicz. Może też zwalniać pracowników SN i zatrudniać nowych, czy składać wnioski do rzecznika dyscyplinarnego SN o dyscyplinarki dla sędziów SN. Może też wydawać zarządzenia dotyczące funkcjonowania SN. Pytanie jak długo będzie „komisarzem”.

Jeśli do wyboru nowego prezesa będzie zarządzał SN w konfrontacyjny sposób, uderzający w sędziów ze starych legalnych Izb, to część starszych sędziów może przyspieszyć decyzję o odejściu w stan spoczynku.

Mówi się, że taką decyzję może podjąć ponad 30 sędziów. Na sędziowską emeryturę odchodzi już Małgorzata Gersdorf, a w raz z nią troje sędziów SN. Dotychczasowy rzecznik SN Michał Laskowski złożył rezygnację z tej funkcji.

Kto zostanie nowym prezesem SN

Na razie nie ma pewnych kandydatów na nowego prezesa SN. Na giełdzie nazwisk pojawia się kilka osób. Na pewno prezydent powoła na to stanowisko kogoś z nowych sędziów SN, nominowanych przez nową KRS.

Pisaliśmy w OKO.press, że szanse ma Małgorzata Lemańska prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, prywatnie dobra znajoma prezydenta Andrzeja Dudy. Przez wiele lat łączyły ich nie tylko relacje towarzyskie, ale też zawodowe.

Na następcę Gersdorf typowana jest też Małgorzata Manowska z Izby Cywilnej, jednocześnie dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. W 2007 roku była zastępczynią ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Zaszkodzić jej może jednak ogromny wyciek danych ponad 50 tysięcy sędziów, prokuratorów i pracowników wymiaru sprawiedliwości z bazy danych KSSiP. To nie jej wina, tylko firmy współpracującej z KSSiP, ale odpowiada za to jako szef szkoły, który ma nadzór nad tym co się w niej dzieje:

Swoją kandydaturę jak wynika z informacji OKO.press, chce zgłosić sędzia Wiesław Kozielewicz, który sędzią SN jest od 1999 roku. Od 2014 roku był zastępcą szefa PKW, a od marca 2019 do lutego 2020 roku kierował PKW.

Od połowy lutego 2020 pełni obowiązki prezesa Izby Karnej SN. W kuluarach SN spekuluje się, że gdyby prezydent wybrał na prezesa SN Kozielewicza, byłby to ruch propaństwowy, pokazanie, że prezydent stawia na sędziego z dużym dorobkiem orzeczniczym. Pisaliśmy o tych kandydaturach w OKO.press:

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Przeczytaj także:

Komentarze