Największym poparciem w Europie cieszą się partie centroprawicowe – nieco ponad 25 proc. europejskich wyborców zagłosowało na partie zrzeszone w Europejskiej Partii Ludowej. Ale wyborcy skrajnej prawicy są liczniejsi niż liberałowie i niemal przeganiają wyborców socjaldemokracji
To była emocjonująca noc. Sala plenarna Parlamentu Europejskiego w Brukseli zamieniła się w gigantyczny newsroom dla ponad 700 dziennikarzy z całej UE. Kolejne 300-400 osób śledziło wybory z sal konferencyjnych i przestronnych holi w innych częściach budynku.
Łącznik między owalnym, oświetlonym cały wieczór na niebiesko-żółto budynkiem Altiera Spinellego a masywnym, trzynastopiętrowym gmachem Henriego Spaaka (Spinelli i Spaak to jedni z ojców założycieli UE) zamienił się w wielkie studio telewizyjne z kilkudziesięcioma ekipami rozstawionymi i gotowymi do nadawania. Gwar mówiących w ponad 20 językach państw członkowskich dziennikarzy to dość niezwykły harmider.
Po czterech dniach głosowań w 27 krajach UE wiadomo już, jak będzie wyglądał Parlament Europejski kolejnej kadencji.
Czy ziściła się obawa o dominacji narodowo-konserwatywnej prawicy, z którą Europejska Partia Ludowa miałaby chcieć tworzyć decydującą większość? Czy partie liberalne faktycznie doświadczyły tak dramatycznych spadków, jak wynikało z sondaży? Czy wybory europejskie okazały się testem poparcia dla partii rządzących w Europie?
Oto podsumowanie wyników wyborów europejskich w 27 państwach członkowskich.
Wybory do Parlamentu Europejskiego wygrywa Europejska Partia Ludowa (EPL) – wynika z pierwszej projekcji rozkładu mandatów w Parlamencie Europejskim przygotowanym przez pracownię badawczą Verian (dawniej Kantar) na podstawie wyników exit poll z 26 krajów. Główną kandydatką partii na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej jest ubiegająca się o reelekcję Ursula von der Leyen (na zdjęciu powyżej).
Grupa zrzeszająca partie chadeckie, ludowe i umiarkowanie konserwatywne (w tym Platformę Obywatelską i PSL) po raz kolejny będzie miała w Parlamencie Europejskim najwięcej mandatów. Liczba mandatów grupy rośnie o 8 foteli – ze 176 w parlamencie kończącej się kadencji do 184 w nowym parlamencie.
Drugą co do wielkości grupą w Parlamencie Europejskim będzie grupa Socjalistów i Demokratów (S&D), na którą głos oddało 19,31 proc. europejskich wyborców. Grupa utrzymuje stan posiadania i zachowuje 139 mandatów, ale warto zauważyć, że w wyborach w 2019 roku grupa S&D zdobyła o 15 mandatów więcej – 154. Część z nich straciła jednak w trakcie kadencji na skutek skandali (m.in. afery korupcyjnej Qatargate, w wyniku której kilka osób zostało wydalonych z grupy). Tegoroczny wynik jest więc wyraźnie słabszy od 2019 roku.
Jedne z największych spadków socjaliści i demokraci zanotowali w Polsce. Lewica zdobyła najprawdopodobniej tylko 3 mandaty, podczas gdy w parlamencie kończącej się kadencji miała ich 7. W pozostałych krajach partie z grupy S&D zyskują lub tracą po około 1-2 mandaty.
Wbrew kiepskim wynikom sondażowym trzecią co do wielkości grupą w PE pozostają liberałowie z grupy Odnowić Europę. Tracą jednak 19 mandatów – spadają ze 102 do 80. Na partie liberalne głos oddało 11,11 proc. europejskich wyborców.
Największą porażką dla tej grupy jest wynik wyborów we Francji.
We Francji należąca do Odnowić Europę partia Odrodzenie prezydenta Emmanuela Macrona przegrywa z kretesem ze skrajnie prawicowym Zjednoczeniem Narodowym. Na partię Marine Le Pen i Jordana Bardelli głos oddało 31,5 proc. wyborców, co przekłada się na 30 mandatów. Na koalicję, do której należy partia Macrona, zagłosowało aż o połowę mniej wyborców (15,2 proc. głosów).
Porażka Odrodzenia jest tak dotkliwa, że prezydent Macron zapowiedział rozwiązanie parlamentu i przedwczesne wybory.
Nie ziścił się jednak najbardziej niepokojący scenariusz, który sondaże prognozowały już na kilka miesięcy przed wyborami: do pozycji trzeciej co do wielkości grupy PE nie udało się urosnąć ani zrzeszającej partie narodowo-konserwatywne grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS i Suwerenna Polska, ani tym bardziej zrzeszającej partie skrajnej prawicy grupie Tożsamość i Demokracja.
Z pierwszej projekcji rozkładu mandatów w Parlamencie Europejskim nowej kadencji wynika, że grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Giorgii Meloni, będzie miała 73 mandaty. Zrzeszająca partie skrajnej prawicy grupa Tożsamość i Demokracja – 58. W sumie na partie z tych grup głos oddało 18,2 proc. europejskich wyborców.
Na skrajną prawicę zagłosowało więc niemal tylu wyborców co na socjaldemokratów i wyraźnie więcej niż na liberałów.
Jest jednak więcej niż pewne, że te grupy – w ramach powyborczych układanek – będą usiłowały przyciągnąć do siebie europosłów i europosłanki niezrzeszone oraz tych, którzy dopiero co do Parlamentu weszli i jeszcze nie zadeklarowali swojej przynależności. A jest z kogo wybierać – w tym momencie te grupy to w sumie 98 osób.
Łakomym kąskiem dla grup prawicowych będzie np. polska Konfederacja, która może liczyć na 6 mandatów, rumuński AUR (także 6 mandatów) oraz węgierski Fidesz, który może mieć 11 mandatów.
Słaby wynik w tegorocznych wyborach zanotowali też Zieloni / Wolne Przymierze Europejskie. Grupa zrzeszająca proeuropejskie partie ekologiczne i prozwierzęce, która w Parlamencie kończącej się kadencji miała 71 mandatów, traci w sumie 18 mandatów (spadek do 53 mandatów).
Szczególnie kiepski wynik odnotowali niemieccy Zieloni (spadek o 9 mandatów), ale to przejaw szerszego europejskiego trendu. Podczas gdy najważniejsze tematy dla partii tej grupy, czyli kryzys klimatyczny, były wysoko na agendzie w wyborach w 2019 roku, w ciągu ostatnich kilku lat, w związku z pandemią, kryzysem rosnących kosztów życia oraz wojną w Ukrainie, w hierarchii spraw ważnych dla ogółu obywateli w UE spadły na odleglejsze miejsca.
Zieloni byli też bardzo krytykowani za forsowanie Zielonego Ładu, a ich poparcie szczególnie spadło od momentu wybuchu protestów rolników.
Zrzeszająca partie skrajnej lewica grupa Lewica zdobyła 5 procent głosów w UE i tym samym w nowym parlamencie będzie może liczyć na 36 mandatów. To o jeden mniej niż miała w parlamencie kończącej się kadencji.
Wybory europejskie w wielu krajach mają charakter plebiscytu poparcia dla rządu. Tak było m.in. w pięciu największych państwach UE, które w sumie wybierają ponad połowę reprezentantów do Parlamentu Europejskiego: w Niemczech (96 mandatów), wspomnianej już Francji (81), Włoszech (76), Hiszpanii (61) oraz Polsce (53).
W Niemczech partie rządzącej koalicji przegrywają wybory europejskie z prawicą.
Najlepszy wynik – 29,5 proc. głosów – zdobyła centroprawica – zrzeszona w Europejskiej Partii Ludowej koalicja partii chadeckich CDU/CSU, z której wywodzi się ubiegająca się o reelekcję na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Niemcy zasilą EPL w sumie 30 mandatami.
Drugi wynik należy do skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec, na którą zagłosowało aż 16,5 proc. wyborców. To przekłada się na 17 mandatów w PE – o 8 więcej niż AfD miała w Parlamencie kończącej się kadencji.
Rządząca Socjaldemokratyczna Partia Niemiec kanclerza Olafa Scholza (SPD) traci 2 mandaty (spadek z 16 do 14), liberalna Wolna Partia Demokratyczna (FDP) zachowuje stan posiadania (5 mandatów), zaś Zieloni tracą aż 9 mandatów (spadek z 21 do 12).
Kiepski wynik partii niemieckiej koalicji rządzącej to głównie efekt intensywnej krytyki, która spadła na koalicję ze względu na opóźnianie pomocy dla Ukrainy czy poparcie dla Zielonego Ładu. Zieloni stali się obiektem bardzo intensywnych ataków ze strony skrajnej prawicy, która uczyniła ich głównych adwersarzem w kampanii.
W Hiszpanii dość słaby wynik Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) to świadectwo spadającego poparcia dla hiszpańskiego rządu premiera Pedro Sáncheza. PSOE przegrywa wybory z centroprawicową Partią Ludową, która zdobywa 32,40 proc. głosów, co przekłada się na 22 mandaty w Parlamencie Europejskim. Na PSOE głosuje 30,20 proc. wyborców, co przekłada się na 20 mandatów.
W Hiszpanii dobrze radzi sobie też należąca do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów narodowo-konserwatywna partia Vox Santiago Abascala. Vox zdobywa ponad 10 proc. głosów, co przekłada się na 7 mandatów – o trzy więcej niż w kończącej się obecnie kadencji.
We Włoszech triumfuje Giorgia Meloni. Po niemal dwóch latach od wyborów parlamentarnych jej partia Bracia Włosi wygrywa wybory europejskie, zdobywając 27,7 proc. głosów. Tym samym Bracia Włosi stają się największą delegacją krajową w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, deklasując dotychczasowego lidera – Prawo i Sprawiedliwość, które traci 8 mandatów (spadek z 27 do 19 lub 20 mandatów).
Pozostałe partie z włoskiej koalicji rządzącej wypadają w wyborach europejskich znacznie gorzej. Największy spadek odnotowała skrajnie prawicowa Lega Matteo Salviniego. Partia, która przez wiele miesięcy od wybuchu wojny w Ukrainie nie była w stanie pozbyć się łatki partii prorosyjskiej (ze względu na bardzo pochlebne wobec prezydenta Rosji wypowiedzi lidera partii), straciła w sumie 15 z 22 obecnie posiadanych mandatów. Tym samym Lega, która w parlamencie kończącej się obecnie kadencji była największą delegacją w skrajnie prawicowej grupie Tożsamość i Demokracja (ID), mocno traci na znaczeniu.
Wiodącą siłą w grupie ID w parlamencie nowej kadencji będzie francuskie Zjednoczenie Narodowe (30 mandatów).
W wielu krajach ziściły się też obawy o znaczny wzrost skrajnej prawicy lub narodowych konserwatystów.
Z wynikiem 25,7 proc. głosów wybory europejskie w Austrii wygrała skrajnie prawicowa Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ), jedna z najstarszych partii skrajnej prawicy w Europie. Tym samym FPÖ podwaja liczbę mandatów w PE (z 3 do 6), a Austria staje się krajem, w którym największą delegacją do PE będzie delegacja w grupie Tożsamość i Demokracja.
Podobna sytuacja będzie miała miejsce we wspomnianej już Francji, a także Belgii. W Belgii wybory europejskie, nieznacznie, ale jednak, wygrywa skrajnie prawicowa, także należąca do grupy Tożsamość i Demokracja regionalistyczna partia Flamandzki Interes (VB – Vlaams Belang), jeszcze do niedawna postulująca oderwanie Flandrii od Walonii i podział Belgii, obecnie przede wszystkim partia antymigracyjna. Vlaams Belang będzie miało 3 mandaty.
Bardzo dobrze partia skrajnej prawicy poradziła sobie także w Holandii. Choć Partia Wolności (PVV) Geerta Wildersa wbrew sondażom nie wygrała wyborów (partia zrobiła drugi wynik – zdobyła 17,7 proc. głosów wobec 21,6 proc. zwycięzcy wyborów, czyli centrolewicowej koalicji Partii Pracy Fransa Timmermansa i Zielonych), to jednak może liczyć na znaczny wzrost liczby mandatów – z 1 w parlamencie obecnej kadencji do 7.
Tym samym holenderska skrajna prawica będzie miała tak samo liczną delegację co liberałowie z rządzącej do niedawna VVD byłego premiera Marka Rutte oraz demokraci z Democraten 66, należący na forum PE do grupy Odnowić Europę. Choć czas przynależności partii Ruttego do grupy europejskich liberałów może być policzony. Już w poniedziałek 10 czerwca grupa ma rozważać wydalenie partii Ruttego. Powodem kontrowersyjna decyzja VVD o dołączeniu do koalicji rządzącej razem z partią Wildersa.
Z obecnej projekcji wynika, że obie grupy prawicy bardziej skrajnej – Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy oraz Tożsamość i Demokracja – w parlamencie nowej kadencji będą mieli 131 miejsc. To o 4 mniej niż w poprzednim parlamencie.
Ta kalkulacja to jednak wynik wydalenia Alternatywy dla Niemiec z frakcji Tożsamości i Demokracji tuż przed wyborami. Tym samym oznacza niedoszacowanie liczebności tych grup ze względu na dużą liczbę niezrzeszonych eurodeputowanych oraz tych partii, które jeszcze nie zadeklarowały swojej przynależności politycznej.
Jak już wspomnieliśmy, łakomym kąskiem dla grup prawicowych będzie np. polska Konfederacja. Sama AfD będzie miała natomiast 17 mandatów i nie wiadomo jeszcze, do której grupy dołączy. Spory odsetek niezrzeszonych i niezdeklarowanych to partie prawicowe.
Pomimo osłabienia socjaldemokratów i liberałów oraz wzrostu narodowo-konserwatywnej i skrajnej prawicy, projekcja mandatów w Parlamencie Europejskim wskazuje na jedno: Unią Europejską wciąż ma szansę rządzić tradycyjna koalicja centroprawicy, centrolewicy oraz liberałów, czyli grupy EPL, S&D oraz RE.
Te trzy grupy, które kilkukrotnie już współdecydowały o Europie, dysponują bowiem 403 mandatami. To o 42 mandaty więcej niż potrzeba do większości (361 z 720 europosłów).
O tym, że taki jest plan od razu w niedzielny wieczór poinformował Manfred Weber, szef zwycięskiej Europejskiej Partii Ludowej.
Przemawiając do zgromadzonych dziennikarzy w sali plenarnej Parlamentu Europejskiego, Weber podkreślił, że Europejska Partia Ludowa jest nie tylko zwycięzcą wyborów, ale też jedyną grupą partii „demokratycznego centrum”, która zwiększyła liczbę mandatów, za co bardzo podziękował wyborcom.
„Teraz pytanie jest takie: czy możemy sformować stabilną większość? I tu zwracam się do dwóch grup, które oprócz chrześcijańskich demokratów [czyli partii EPL – red.] zdobyły najlepszy wynik: do socjaldemokratów, którzy są drugą co do wielkości grupą, i do liberałów, którzy są trzecią co do wielkości grupą. Zapraszam was do tego, żebyśmy sformowali proeuropejski, prodemokratyczny sojusz, który będzie fundamentem Europy na następnych pięć lat” – powiedział Weber.
Szef Europejskiej Partii Ludowej wezwał też zarówno Parlament Europejski, jak i Radę Europejską, do poszanowania wyniku wyborów i wskazania Ursuli von der Leyen jako kandydatki EPL na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej. Ursula von der Leyen ubiega się o reelekcję w ramach forsowanego przez Parlament Europejskich systemu głównych kandydatów, według którego to grupy parlamentarne proponują kandydata na szefa lub szefową KE.
Tu istnieje jednak rozbieżność interpretacji traktatowych uprawnień Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej. Zasiadający na forum RE liderzy państw członkowskich twierdzą wbrew PE, że to jednak oni mają prawo wskazać kandydata na osobę przewodniczącą pracom Komisji Europejskiej.
Manfred Weber będzie domagał się poparcia kandydatury von der Leyen przez grupy polityczne, które zgodzą się na współpracę z Europejską Partią Ludową w ramach koalicji. Nie jest jednak powiedziane, że takie poparcie uzyska. Już dziś wiadomo, że kandydaturze Ursuli von der Leyen sprzeciwia się m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron z frakcji Odnowić Europę, czy kanclerz Olaf Scholz, którego partia jest jedną z największych delegacji w grupy S&D.
Może się więc okazać, że podobnie jak w 2019 roku Ursula von der Leyen będzie musiała budować poparcie szerzej niż tylko w ramach tych trzech grup demokratycznego centrum. Już wiadomo, że liczy na poparcie europosłów Braci Włochów Giorgii Meloni.
Świat
Wybory
Emmanuel Macron
Giorgia Meloni
Olaf Scholz
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Unia Europejska
Austria
Belgia
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy
europejska lewica
Europejska Partia Ludowa
Francja
Geert WIlders
Grupa Odnowić Europę
Hiszpania
Holandia
Manfred Weber
Marine Le Pen
Niemcy
Socjaliści i Demokraci
Włochy
wybory do europarlamentu
wybory do parlamentu europejskiego
wybory do PE
Zieloni
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze