0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plJakub Wlodek / Agenc...

Polska od dawna ma problem z kadrami medycznymi. O tym, że lekarzy i pielęgniarek brakuje, świadczą choćby zamykane oddziały szpitalne, kolejki do specjalistów czy długie terminy na wykonanie niektórych zabiegów. System trzyma się głównie dzięki pracującym emerytom, a także temu, iż wielu medyków, by zarobić na godne życie, pracuje w kilku miejscach.

O brakach kadrowych medyków pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie.

Przeczytaj także:

Zgodnie z danymi OECD za 2019 rok jesteśmy na szarym końcu w Europie pod względem liczby praktykujących lekarzy i pielęgniarek na 1000 mieszkańców.

Jak widać na powyższym wykresie, Polska znalazła się w grupie państw, w których brakuje zarówno lekarzy jak i pielęgniarek. W niektórych krajach braki w jednej grupie zawodowej są do pewnego stopnia kompensowane nadwyżką w drugiej.

Są też takie jak Norwegia, Niemcy, Islandia, Szwecja, w których liczba zarówno lekarzy jak i pielęgniarek jest wyraźnie powyżej średniej europejskiej.

Dodajmy, że władze tych państw wcale nie są tymi wskaźnikami usatysfakcjonowane i chętnie przyjmują medyków z zewnątrz. Mają świadomość, że potrzeby, chociażby z racji starzenia się europejskich społeczeństw, będą rosły.

Polskę już dziś pod tym względem dzieli od wspomnianych krajów przepaść.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Jedyny wskaźnik - liczba zaświadczeń

Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Na czoło wysuwają się dwa: drastyczne zmniejszenie kształcenia medyków po 1989 roku i ich odpływ za granicę po wejściu do Unii. Jak duży był to exodus i jaka jest jego skala dziś, trudno precyzyjnie określić.

Na portalu Termedia na początku czerwca 2022 ukazał się artykuł Alicji Domagały, Marcina Kautscha, Kamili Parzonki i Aleksandry Kulbat z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jak wskazują jego autorzy, powołując się na raport NIK z 2016 roku, „W Polsce nie istnieje wiarygodne narzędzie służące do monitorowania emigracji pracowników ochrony zdrowia, a rzeczywista skala tego zjawiska nie jest znana”.

Praktycznie jedynym wskaźnikiem jest tu liczba zaświadczeń wydawanych przez izby zawodowe zrzeszające poszczególne grupy medyków, które potwierdzają prawo wykonywania zawodu w państwach należących do UE.

„Dane te mają jedynie charakter szacunkowy” – zastrzegają eksperci z UJ. Część osób występuje bowiem o zaświadczenie, ale ostatecznie rezygnuje z emigracji. Część pobiera dokument kilkakrotnie na potrzeby tego samego wyjazdu.

Wreszcie część emigruje bez zaświadczenia (np. pielęgniarki podejmujące pracę w charakterze opiekuna medycznego).

Dodajmy, że do pracy poza UE nie potrzeba izbowych zaświadczeń, więc wyjeżdżających do pracy w USA, Australii czy np. krajów arabskich nie ma w ogóle w tych statystykach.

Dane uzyskane z krajowych izb zawodowych wskazują, że po 2004 roku o wspomniane zaświadczenia ubiegało się 7-9 proc. praktykujących lekarzy i pielęgniarek. Gdybyśmy byli krajem zasobnym w medyków, nie byłoby może powodu do narzekań, niestety tak nie jest.

I dlatego każdy wykształcony lekarz czy pielęgniarka opuszczający kraj, to wielka strata dla Polski.

Dentyści też wyjeżdżają

Tak wyglądają statystyki na temat wyjazdów lekarzy i lekarzy dentystów prowadzone przez Naczelną Izbę Lekarską po naszym wejściu do Unii.

Łatwo zauważyć, że rekordowe były tu lata 2005-2007 – ponad 2000 zaświadczeń dla lekarzy. Potem nastąpił spadek do poziomu 600-700 rocznie. Nieco więcej zaświadczeń wydano w latach 2014-2015, by ponownie wrócić do niższego stanu.

Niestety, najnowsze dane są znów niepokojące. W pierwszej połowie bieżącego roku NIL wystawiła już 445 zaświadczeń lekarzom. To prawie tyle, co przez pełne 12 miesięcy w latach ubiegłych.

W ten sposób tracimy m.in. cennych specjalistów. Np. w ubiegłym roku kraj opuściło 15 anestezjologów, bez których nie działa żaden oddział chirurgiczny, żaden szpital. Tymczasem do końca czerwca tego roku zaświadczenia do pracy za granicą pobrało już 22 przedstawicieli tej specjalizacji.

Co ciekawe (ale również smutne), wzrasta też liczba lekarzy dentystów, którzy chcą opuścić kraj. W tym roku było ich już 106, a np. w całym roku 2020 – 102. Wydawałoby się, że dentystom w Polsce pracuje się (i zarabia) dobrze. Widać nie do końca.

Słowa prezesa bardzo mnie rozbawiły

Nasze władze nie wydają się specjalnie zaniepokojone wyjazdami lekarzy. Ba, przedstawiają przyszłym wyborcom własną, nieprawdziwą wersję wydarzeń.

Zdaniem prezesa PiS medycy przez lata wyjeżdżali, ale teraz będą wracać. „Już dzisiaj nie przyjmują propozycji w Niemczech, bo tam się płaci mniej niż tu” – stwierdził podczas jednego z lipcowych spotkań Jarosław Kaczyński.

„Z przykrością stwierdzamy, że dziś trend jest dokładnie odwrotny” - skomentował tę wypowiedź w rozmowie z TVN24 Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

„Choć warunki płacowe rzeczywiście się poprawiły, to jednak nadal [pensje polskich lekarzy] odstają od pensji zachodnich [kolegów]. Przepaść dzieli też Polskę i Europę Zachodnią, jeżeli porównać warunki pracy” – dodał Jankowski.

„Wielu lekarzy wybiera pracę w systemach na Zachodzie. Nie tylko ze względu na zarobki, ale również na organizację systemu, warunki pracy i możliwość rozwoju zawodowego. Oczywiście, zdarzają się jednostkowe przypadki lekarzy, którzy z różnych przyczyn wracają do kraju, ale nie może tu być mowy o żadnej fali powrotów” – posumował lekarz.

„Już dzisiaj nie przyjmują propozycji w Niemczech, bo tam się płaci mniej niż tu”
"Choć warunki płacowe rzeczywiście się poprawiły, to jednak [wynagrodzenia polskich lekarzy nadal odstają od pensji zachodnich [kolegów]" - powiedział prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Ponadto w 2022 wyjazdów jest 2 razy więcej niż w roku ubiegłym.
spotkanie z wyborcami ,02 lipca 2022

Słowa prezesa Kaczyńskiego bardzo mnie rozbawiły. Tata wysłał mi je dziś rano na poprawę humoru. Całkowicie nie zgadzam się z panem Kaczyńskim i nie zamierzam wracać do Polski” - powiedziała portalowi TVN 24 Joanna Matecka, polska lekarka, która ponad cztery lata temu wyjechała do Niemiec i dziś kończy w Berlinie szkolenie specjalizacyjne z medycyny rodzinnej.

Porozumienie Chirurgów z kolei tak zareagowało na słowa Kaczyńskiego: „Prezes powiedział, że nasi lekarze już wracają z Niemiec. Sprawdziliśmy to. Nawet widzieliśmy kilku, jak płynęli łódką przez Odrę, tylko nie dostrzegliśmy w którą stronę”.

A Weronika Dreja dodała na Twitterze: „Tak. Wracają po resztę swoich rzeczy chyba”.

Jak wybitny, niech zarabia

Podczas innego spotkania z wyborcami, które miało miejsce 24 lipca 2022 w Koninie, Jarosław Kaczyński ponownie odniósł się do sytuacji lekarzy w Niemczech. Tym razem podkreślił, że w Polsce lekarze również mogą "zarabiać naprawdę bardzo dużo".

„Ja nie mam nic przeciwko temu. Jak to jest naprawdę wybitny lekarz, to niech zarabia, nie chcę tutaj nikogo denerwować, ale i 60, czy nawet 80 tys. miesięcznie” - tłumaczył szef PiS, cytowany przez PAP.

„Niektórych to może oburzyć, ale niech nawet tak będzie, ale pod jednym warunkiem: że pracuje tylko w tym jednym miejscu, a nie, że jest ciężko zmęczony, bo zaraz leci dorabiać więcej. To nie może być wyścig. Tak proszę państwa jest w Niemczech” – powiedział Kaczyński.

Prezes dodał, że w Niemczech jest "pewien pragmatyczny wyjątek dla ordynatorów oddziałów, ale to też jest ograniczone".

„Z satysfakcją przyjmujemy fakt, że zdaniem prezesa PiS lekarze powinni zarabiać nawet 60-80 tys. miesięcznie, czyli 10 - 14-krotność przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce” – pisze Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w komentarzu do wystąpienia Kaczyńskiego.

OZZL od lat zgłasza postulat, aby lekarze pracowali w jednym miejscu pracy. „Wyrażamy zdziwienie, że Prezes PiS nie zauważył tych postulatów OZZL, tym bardziej że kierowaliśmy je do osób i podmiotów zależnych od partii rządzącej” – czytamy w oświadczeniu.

W 2020 roku OZZL przeprowadził badanie sondażowe, z którego wynika, że aż 84 proc. lekarzy jest gotowych do pracy w jednym miejscu, w publicznej ochronie zdrowia, jeżeli ich wynagrodzenia będą odpowiednie. Za odpowiednie uznali oni kwotę 15 tys. zł netto.

„Można mieć pewność, że dzisiaj wyniki ankiety będą podobne, bo postulat »jeden lekarz – jeden etat« był wielokrotnie zgłaszany przez wiele środowisk lekarskich. [Tymczasem] minister zdrowia Adam Niedzielski zdecydował, że lekarze w publicznej ochronie zdrowia mają mieć wskaźnik płacy minimalnej w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce w wysokości 1,45. Minister »wycenił« zatem pracę lekarza specjalisty ok. 7-10 razy niżej niż zrobił to Prezes PiS Jarosław Kaczyński” – czytamy dalej we wspomnianym oświadczeniu.

Jedna trzecia już inwestuje w wyjazd

W nadchodzących latach wyjazdów lekarzy może być jeszcze więcej.

Przekonują o tym wyniki badań prowadzonych aktualnie przez zespół prof. Macieja Duszczyka z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. W badaniu wzięło udział ok. 200 studentów 6. roku kierunku lekarskiego uczelni medycznych z Białegostoku, Gdańska, Warszawy oraz Krakowa.

Odpowiedzieli na ankietę, w której pytania dotyczyły ewentualnych planów migracyjnych, doświadczeń z pandemii, a także hejtu dotykającego lekarzy.

Ankieta była prowadzona za pomocą skali Likerta – na pytanie o plany migracyjne studenci odpowiadali w skali od 0 do 10, gdzie 0 – to "na pewno nie planuję wyjazdu", a 10 – "wyjadę z Polski na 100 proc.".

„Interesowały nas szczególnie osoby, które odpowiadały na poziomie 7, 8, 9, 10” - mówił niedawno na antenie radia TOK FM prof. Maciej Duszczyk. „Oni już się uczą języka i inwestują w ten wyjazd" – dodał. Okazuje się, że takich osób jest mniej więcej jedna trzecia wśród odpowiadających na ankietę.

Zdaniem badacza osoby, które wskazały odpowiedzi na poziomie 3, 4, 5, 6, też nie wykluczają wyjazdu, ale te da się jeszcze zatrzymać.

Pieniądze dopiero na 4. miejscu

Naukowca najbardziej interesował powód takiego nastawienia osób kończących w Polsce medycynę. Był w zasadzie pewien, że na pierwszym miejscu znajdą się niskie zarobki. Ku jego zdziwieniu odpowiedź była jednak inna: na czoło wszystkich czynników skłaniających przyszłych adeptów do opuszczenia kraju wysunęła się sytuacja polityczna w Polsce i niepewność co do ich przyszłego losu w obliczu konfliktu politycznego.

„[Chodzi im] o brak pewności, że nawet jak będą za PiS-em albo za Platformą, to będzie dobrze” – mówił Duszczyk.

Na drugim miejscu na liście wśród czynników stymulujących emigrację zawodową wśród najmłodszych profesjonalistów medycznych znalazł się hejt, związany w dużej mierze z pandemią. Wskazało na niego aż 85 proc. ankietowanych. „To, co się działo wtedy z lekarzami, czyli np. oskarżenia ze strony ruchów antyszczepionkowych, wzięli do siebie” - tłumaczył badacz.

Wynagrodzenia znalazły się dopiero na trzecim miejscu, a na czwartym warunki pracy, które znacząco pogorszyły się w trakcie pandemii.

Przyszli lekarze mówią, że jeśli nie mają nadziei, że sytuacja się poprawi, to szukają dla siebie miejsca, gdzie indziej – uważa Duszczyk.

Jednak większość z nich chce nadal zostać w Polsce, jeśli zostaną stworzone choćby minimalne, akceptowane przez nich warunki.

Zdaniem naukowca nawet z tej jednej trzeciej, która dzisiaj jest zdecydowana na wyjazd, sporą część bylibyśmy w stanie zatrzymać. Ale, by tak się stało, trzeba poznać przyczyny ich frustracji i przeciwdziałać im. Rząd zdaniem prof. Duszczyka powinien wziąć pod uwagę rekomendacje z omawianego raportu.

„To nie są ludzie, którzy chcą nie wiadomo czego. Oni chcą czasami małych rzeczy. Nawet niekoniecznie potrzeba [do tego] wielkich pieniędzy, ale trochę sensowniej wydawanych” - przekonywał słuchaczy TOK FM prof. Duszczyk.

Po wakacjach jego zespół będzie kontynuował omawiane badania, a w lutym 2023 planuje drugą ich turę.

Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze