Ogłoszenie wytycznych Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego wpisuje się w tegoroczne zjawisko ustanawiania podobnych wytycznych w sprawie aborcji przez kolejne instytucje państwowe i organizacje zawodowe. Ale drogą do systemowej poprawy sytuacji kobiet może być tylko usunięcie z systemu prawa restrykcyjnych regulacji antyaborcyjnych
18 października 2024 zarząd główny Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego wspólnie z konsultantem krajowym ds. psychiatrii prof. Piotrem Gałeckim ogłosili wytyczne dla psychiatrów, dotyczące wydawania orzeczenia lekarskiego stwierdzającego zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej jako przesłanki legalnego przerwania ciąży.
Art. 4 a) ust. 1 pkt. 1 ustawy z 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (zwanej powszechnie „ustawą antyaborcyjną”) przewiduje, że ciąża stanowiąca „zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej” może zostać przerwana zgodnie z prawem.
Ogłoszenie wytycznych PTP wpisuje się w tegoroczne zjawisko ustanawiania podobnych wytycznych przez kolejne instytucje państwowe i organizacje zawodowe.
OKO.press donosiło szczegółowo o kolejnych z nich.
Zanim przyjrzymy się bliżej treści wytycznych PTP, musimy poczynić generalną obserwację dotyczącą stosowania ustawy z 1993 roku. Obowiązuje ona od ponad trzydziestu lat. Całkiem niezależnie od tego, jak ocenia się zasadniczy cel, który przyświecał ustawodawcy – a celem tym było ograniczenie prawa kobiet do decydowania o tym, czy chcą donosić ciążę i urodzić dziecko, czy nie – wiadomo było już od dawna, że jej stosowanie w praktyce rodzi poważne trudności prawne.
Pojawiały się one wtedy, kiedy między kobietą w ciąży a lekarzem powstawał spór, czy w konkretnym przypadku istnieją okoliczności umożliwiające legalne przerwanie ciąży.
Ta możliwość została usunięta z ustawy na skutek orzeczenia trybunału Julii Przyłębskiej z 22 października 2020. Niezależnie od tego, jak się ocenia legalność tego orzeczenia (co do którego Trybunał Praw Człowieka orzekł w wyroku M.L. przeciwko Polsce wydanym w grudniu 2023, że było nielegalne, gdyż w jego wydaniu uczestniczył Mariusz Muszyński, sędzia-dubler w trybunale Przyłębskiej), traktowane jest ono w praktyce szpitalnej tak, jakby istotnie na skutek jego wydania z systemu prawa zniknęła możliwość legalnego przerwania ciąży z powodu choroby lub uszkodzenia płodu.
Na tę jej słabość i powodowane przez nią trudności zwrócił uwagę Trybunał w Strasburgu już w 2007 roku. Orzekając w znanej sprawie Alicji Tysiąc, zauważył, że prawo polskie nie reguluje sytuacji, w której zaistniała taka kontrowersja między lekarzem a pacjentką. Nie stwarza ono skutecznego mechanizmu umożliwiającego ustalenie, czy w sytuacji sporu między kobietą a lekarzem zostały spełnione warunki do dokonania zgodnej z prawem aborcji, czy też nie.
Prawo jedynie zobowiązuje kobietę do uzyskania zaświadczenia od specjalisty, bez określenia kroków, jakie mogłaby podjąć, gdyby jej opinia i opinia lekarza różniły się.
Tę samą proceduralną słabość ustawy z 1993 roku – brak mechanizmu umożliwiającego pacjentkom egzekwowanie ich praw – Trybunał podkreślił jeszcze dwukrotnie: w wyroku R.R. przeciwko Polsce z 2011 (dotyczącym aborcji z uwagi na poważną chorobę płodu) i w wyroku P. i S. przeciwko Polsce z roku 2012 (dotyczącym terminacji ciąży pochodzącej z czynu niedozwolonego).
Zatem sprawa braku drogi praktycznego egzekwowania prawa kobiet do legalnego przerwania ciąży była znana od dawna.
Tymczasem przez całe lata nikt nie zawracał sobie głowy tym, w jaki sposób stworzyć taki mechanizm, wzmacniający proceduralnie pozycję prawną pacjentki w ciąży w sporze z lekarzem.
Owszem, w 2009 wprowadzono w Polsce – dość nieudolnie próbując wykonać wyrok strasburski w sprawie Alicji Tysiąc – przepisy o tzw. sprzeciwie pacjenckim wobec opinii lub orzeczenia lekarza. Jednakże jako narzędzie dochodzenia przez pacjentki prawa do legalnej aborcji te przepisy okazały się w praktyce całkowicie martwe.
Nie są mi znane dokonywane przed rokiem 2024 przez lekarskie stowarzyszenia zawodowe i samorząd lekarski przedsięwzięcia, które by próbowały odnieść się do wskazanych wyżej trudności powstających w związku ze stosowaniem ustawy z 1993 roku. Aż do bieżącego roku nie podejmowano prac nad stworzeniem wytycznych, które miałyby na celu zapewnienie bezpieczeństwa prawnego pacjentkom i lekarzom.
Wytyczne takie są normalną formą działania towarzystw medycznych, zmierzającą m.in. do informowania osób praktykujących medycynę o nowych jej osiągnięciach, a także do ujednolicania praktyki w interesie poprawy jakości opieki zdrowotnej.
Jedynie Polskie Towarzystwo Genetyki Człowieka w swoich stanowiskach z roku 2018 i następnie z 2020, dotyczących warunków podejmowania decyzji prokreacyjnych w przypadku ryzyka pojawienia się wad wrodzonych lub zaburzeń rozwoju płodu, miało odwagę napisać, że „kwestionowanie pełnego prawa kobiety/rodziny do świadomych i niezależnych decyzji prokreacyjnych jest nieludzkie, stygmatyzujące i przynoszące szkodę ich dalszym planom w tym zakresie”.
Fachowe środowiska lekarskie, powołane z natury rzeczy do dyskutowania nad takimi wytycznymi, wyręczała w podjęciu tematu Komisja Bioetyki Polskiej Akademii Nauk w swoich stanowiskach z 2013 i następnie z 2023, dotyczących stosowania ustawy z 1993 roku z poszanowaniem praw pacjentek.
Innymi słowy – trzeba było trzech dziesięcioleci, żeby środowiska lekarskie uprzytomniły sobie, że nie wszystko jest najlepiej na tym najlepszym ze światów.
I że kwestia praw ciężarnych pacjentek – a prawa pacjenta, przypomnijmy, istnieją w ustawodawstwie polskim już od 1992 roku! – jest na tyle istotna, że należałoby jej poświęcić trochę fachowej uwagi.
Nie miejsce w tym tekście na dociekanie, jakie były przyczyny takiego wieloletniego ignorowania praw pacjentek w kontekście egzekwowania prawa do przerwania ciąży. Częściowej odpowiedzi na pytanie o postawy środowiska lekarskiego wobec praw reprodukcyjnych pacjentek kobiet dostarczyć może lektura (niedostępnego obecnie w sieci) raportu Fundacji Ster z 2017 roku zatytułowanego Sojusznicy czy przeciwnicy? Środowisk o lekarskie w debacie o prawie kobiet do przerywania ciąży.
Raport ten próbował odpowiedzieć na pytania, „dlaczego”
Wnioski z owego raportu co do postaw ginekologów i położników wobec praw reprodukcyjnych pacjentek nie są optymistyczne, a lektura samego raportu jest smutna.
Wynika z niego bowiem obraz dość powszechnej nieznajomości prawa i postaw typu „moja chata z kraja”. Wprawdzie wnioski te pochodzą sprzed siedmiu lat, ale nie dysponujemy nowszymi badaniami na ten temat.
Z pewnością możemy powiedzieć tyle, że rzecz zaprząta obecnie uwagę towarzystw lekarskich i władz państwowych. Z czego – generalnie – jako pacjentki powinnyśmy się cieszyć.
Tyle tylko, że stało się tak dopiero wtedy, kiedy do opinii publicznej dotarła informacja, że kobiety w ciąży umierają w szpitalach na skutek kolejnego ograniczenia prawa do przerwania ciąży.
Zatem cena tego, że środowiska powołane zawodowo do dbałości o zdrowie pacjentek poważnie zajęły się tym, jak lekarze powinni interpretować i stosować prawo istniejące od 1993 r., okazał się nieludzko wysoka. Zapłaciło ją życiem kilka młodych kobiet.
Ostatecznie Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników uchwaliło w lutym 2024 roku rekomendacje dotyczące stosowania przepisów ustawy z 1993 roku.
Czytamy tam między innymi, że w sytuacji konfliktu między życiem i zdrowiem kobiety a życiem płodu bezwzględne pierwszeństwo powinno mieć zdrowie i życie kobiety. Prawo do planowania rodziny i wynikające z niego uprawnienie do legalnego przerwania ciąży jest bowiem dobrem osobistym kobiety. Bezprawne uniemożliwienie kobiecie wykonania zabiegu przerwania ciąży w sytuacji dopuszczanej przez prawo otwiera możliwość dochodzenia przez nią na drodze sądowej roszczeń odszkodowawczych. Ponadto odmowa przerwania ciąży w tych przypadkach, w których miałaby być ona dokonana ze względów zdrowotnych, oznacza naruszenie prawa do poszanowania życia prywatnego chronionego przez art. 8 obowiązującej w Polsce od 1993 roku Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, a w poważniejszych przypadkach – także naruszenie art. 3 tej Konwencji, zakazującego poniżającego i nieludzkiego traktowania.
PTGiP przypomina także, że art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy o planowaniu rodziny pozwala na legalne zakończenie ciąży niezależnie od czasu jej trwania, a zatem aktualne przepisy prawa nie wprowadzają ograniczeń czasowych dla dopuszczalności przerywania ciąży ze wskazań medycznych.
No cóż, dobre i to.
Organizacje walczące o prawo kobiet do legalnej aborcji krytykowały bowiem, także na łamach OKO.press, treść wytycznych PTGiP w ich części klinicznej jako zalecającą postępowanie oparte o nieaktualną wiedzę medyczną. W każdym razie lepsze takie rekomendacje niż żadne. Należy bowiem odnotować ich ton, jednoznacznie akcentujący walor konstytucyjnie chronionego prawa kobiety do poszanowania jej życia prywatnego i do planowania rodziny.
Jednakże rekomendacje PTGiP również nie zawierają tego, czego od systemu prawa polskiego domaga się od lat Komitet Ministrów Rady Europy, zajmujący się wykonywaniem wspomnianych powyżej orzeczeń trybunału w Strasburgu.
Nie ma tam mowy o jakiejkolwiek procedurze umożliwiającej rozwiązanie konfliktu między kobietą w ciąży a lekarzem co do tego, czy może ona uzyskać dostęp do legalnego zabiegu z powodu zagrożenia jej życia lub zdrowia.
Takiej wskazówki nie znajdziemy także w rekomendacjach PTPsychiatrycznego. Owszem, znajdziemy tam wzmiankę o „procedurze aborcyjnej” – ale nie należy z tego wnosić, że taka procedura, zawierająca choćby minimalne gwarancje praw pacjentki, istnieje w prawie polskim.
Czytamy tam wielokrotnie o „dziecku poczętym” jako przedmiocie ochrony prawnej. Nie ma wątpliwości, że ciąża i płód są dobrami chronionymi prawnie. Tyle tylko, że nie jest to termin medyczny. Zbitka frazeologiczna „dziecko poczęte” zaczęła być używana w Polsce we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Miała ona zastąpić w dyskusji publicznej rozmowę o kobiecie jako samodzielnej egzystencjalnie i moralnie osobie, która jest w ciąży, i przekierować uwagę na płód, nazywany „dzieckiem”. Krytycznie oceniam fakt, że ten nacechowany ideologicznie termin jest używany w dokumencie sporządzonym przez lekarzy i dotyczącym praktycznych aspektów wykonywania zawodu. Sądzę, że kobiety czułyby się pewniej, gdyby wytyczne dla fachowców posługiwały się fachowym terminem medycznym.
Zapewne jego autorzy mieli zamiar ugruntować zawarte w nim wskazówki w konstytucyjnych zasadach prawa polskiego. Niestety sposób realizacji tego zamierzenia jest chybiony.
Autorzy wytycznych mają niewątpliwie rację, przypominając, że decydowanie o zabiegu przerwania ciąży w każdym przypadku jest sytuacją, w którą zaangażowane są konkurujące ze sobą wartości, prawa i interesy: "z jednej strony kobiety w ciąży, a z drugiej – płodu”. Już na poziomie czysto intuicyjnym rozumiemy bowiem, że czasami ważne prawa i interesy różnych podmiotów konkurują ze sobą, i któryś z nich trzeba wybrać. Słusznie zatem przypominają oni, że w takich sytuacjach obowiązuje osoby stosujące prawo obowiązek ważenia tych praw, interesów i wartości:
Taki nakaz konstytucyjny formułuje art. 31 ust. 3 Konstytucji, statuujący tzw. zasadę proporcjonalności. Wymaga ona – mówiąc w największym skrócie – dokonania oceny wagi i doniosłości zaangażowanych w taką kolizję praw i wartości, które w konkretnych sytuacjach konkurują ze sobą, gdyż realizacja praw jednej ze stron nie jest możliwa bez ograniczenia praw drugiej. Zabieg ten prawnicy nazywają zwykle „ważeniem dóbr”.
Jego poświęcenie będzie zatem dopuszczalne jedynie wówczas, gdy zostanie przeciwstawione innej, cenniejszej wartości. Jak wskazano, ustawodawca uznał, że jest nią zdrowie kobiety ciężarnej, w tym psychiczne. Poświęcenie dobra w postaci życia dziecka poczętego musi być jednak uzasadnione poważnym zagrożeniem dla zdrowia kobiety ciężarnej. Tylko bowiem wówczas będzie to społecznie usprawiedliwione”.
Problem z tą konkluzją jest taki, że kryterium „poważnego zagrożenia” dla zdrowia kobiety jako przesłanki legalnej aborcji nie znajduje żadnego oparcia w tekście ustawy z 1993 roku.
Ta mówi bowiem wyraźnie jedynie o „zagrożeniu”. Praktyczny efekt takiego zabiegu interpretacyjnego jest ten, że otwiera on drzwi do zbędnego z punktu widzenia obowiązującego prawa rozważania, czy w konkretnej sytuacji zagrożenie dla zdrowia kobiety jest „poważne” czy nie.
Autorzy wytycznych uzurpują sobie zatem rolę ustawodawcy, dodając dodatkowe – nieznane prawu – kryterium.
Ta część wytycznych robi wrażenie doklejonej do tekstu techniką kopiuj/wklej, z umieszczonym na chybił trafił omówieniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 1997 jako uzasadnienia dla powyższego nieuprawnionego wniosku.
Autorom umknęło zapewne z pola widzenia, że wyrok ten dotyczył innej niż zdrowotna przesłanki legalnego przerwania ciąży – mianowicie tzw. przesłanki społecznej, czyli w ciężkich warunków życiowych lub trudnej sytuacji osobistej kobiety. Przenoszenie „jeden do jednego” rozumowania TK i wyniku postępowania z roku 1997 na grunt sytuacji, w które zaangażowane są całkiem inne wartości – przypomnijmy, że chodzi o życie i zdrowie kobiet – jest nieuprawnione.
Nie mówiąc już o tym, że wyrok TK z 1997 roku został wydany, zanim weszła w życie Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uchwalona w tym samym roku.
TK orzekał wtedy na podstawie przepisów konstytucyjnych, które nie gwarantowały obywatelkom i obywatelom prawa do poszanowania ich życia prywatnego i rodzinnego.
Nie jest zatem trafne mechaniczne odwoływanie się do tego wyroku z jednoczesnym pominięciem praw kobiet chronionych konstytucyjnie od czasu wejścia Konstytucji w życie, czyli od października 1997. Najwidoczniej twórcom wytycznych PTP prawa te całkowicie umknęły z pola widzenia, nie wspominają bowiem o nich ani słowem. Jedyną wartością chronioną po stronie kobiet miałoby być według wytycznych ich życie i zdrowie.
W tym sensie zatem treść wytycznych PTP różni się bardzo wyraźnie na niekorzyść od cytowanych powyżej wytycznych Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.
Co do kwestii proceduralnych, czytamy w wytycznych PTP, że „należy wyraźnie podkreślić, że lekarz psychiatra występuje w roli konsultanta – eksperta. Wydając orzeczenie, nie decyduje zatem o przerwaniu ciąży. Orzeczenia takiego nie można też uznać za skierowanie na zabieg przerwania ciąży. Zaświadczenie stanowi jedynie element w procedurze aborcyjnej. Ostatecznie decyzja należy do kobiety ciężarnej oraz lekarza przeprowadzającego zabieg”.
Tymczasem we wspomnianych już wytycznych Minister Zdrowia czytamy, że "W rozporządzeniu Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 22 stycznia 1997 roku w sprawie kwalifikacji zawodowych lekarzy, uprawniających do dokonania przerwania ciąży oraz stwierdzania, że ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety […] wskazano, że wystąpienie [tych] okoliczności […] stwierdza lekarz posiadający tytuł specjalisty w zakresie medycyny właściwej ze względu na rodzaj choroby kobiety ciężarnej. Z przywołanych przepisów wynika także jednoznacznie, że […] wymagane jest tylko jedno orzeczenie lekarza specjalisty […]. Co do zasady zatem uzależnianie możliwości przerwania ciąży od uzyskania dodatkowych orzeczeń albo opinii lekarzy nie znajduje uzasadnienia i należy traktować jako ograniczenie dostępu do tej procedury”.
Zalecany przez PTP sposób traktowania dokumentu wystawianego przez psychiatrę nie wydaje się zgodny z tym, co wynika z wytycznych Minister Zdrowia.
Sugeruje bowiem, że zaświadczenie wydane przez psychiatrę nie wystarczy do zrealizowania się przesłanki legalnej terminacji. To otwiera drzwi do możliwości domagania się od kobiety dodatkowych badań i zaświadczeń. Taka praktyka mnożenia trudności i przeszkód była przez lata stosowana w szpitalach. Organizacje zajmujące się prawami kobiet wielokrotnie zwracały uwagę, że jest ona niezgodna z prawem. To samo stwierdzenie zawierają expressis verbis wytyczne Minister Zdrowia. (Ministra Zdrowia przypomina jednocześnie w wytycznych, że ustawa z 1993 nie uzależnia legalności przerwania ciąży od zwoływania konsylium, jeszcze jednego zabiegu utrudniającego kobietom dostęp do legalnej aborcji).
Nieżyczliwa interpretacja w ten sposób sformułowanego w wytycznych PTP poglądu może być taka, że intencją jego twórców może być przerzucenie odpowiedzialności za decyzję o przerwaniu ciąży z lekarza psychiatry na ginekologów. Podkreślanie, że „orzeczenia [wydanego przez psychiatrę] nie można też uznać za skierowanie na zabieg przerwania ciąży” sugeruje, że ostatecznie to nie psychiatra jest odpowiedzialny, jeżeli terminacja zostanie dokonana na podstawie wydanego przez niego/nią zaświadczenie. Przerzucanie się odpowiedzialnością za decyzje medyczne zwykle nie służy interesom zdrowotnym pacjentów.
Wytyczne PTP zalecają także, aby „wydanie orzeczenia/zaświadczenia powinno być zawsze poprzedzone osobistym badaniem pacjentki”, albowiem „trudno wyobrazić sobie dochowanie należytej staranności (w myśl art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty) w przypadku wydania opinii w omawianej kwestii na podstawie pierwszego, jednorazowego badania poprzez systemy teleinformatyczne”.
Wiemy, że zasadniczo teleporady – w sytuacji rosnących od lat w polskim systemie opieki zdrowotnej trudności z dostępem do świadczeń – stały się w ostatnich latach pełnoprawnym i sankcjonowanym przez prawo sposobem uprawiania medycyny ambulatoryjnej. Nie dowiadujemy się jednak z wytycznych, jakie względy – oprócz ogólnikowego odwołania się do „należytej staranności” – przesądzają o tym, że akurat przy badaniu pacjentki, która domaga się zaświadczenia o złym stanie psychicznym w kontekście przerwania ciąży, konieczna jest osobista wizyta.
Nie wydaje się konieczne uzasadnianie tezy, że w sytuacji dramatycznie złej dostępności do świadczeń z zakresu ambulatoryjnej opieki psychiatrycznej wymaganie od pacjentki, aby w krótkim czasie udało jej się dostać do psychiatry, jest także mnożeniem trudności i przeszkód na jej drodze.
Plusem wytycznych PTP jest to, że – podobnie jak wytyczne PTGiP – przecinają wątpliwości artykułowane wielokrotnie w sferze publicznej co do tego, czy w ogóle zdrowie psychiczne jest „zdrowiem”.
Nasłuchaliśmy się bowiem od orzeczenia trybunału Przyłębskiej z 22 października 2020 roku opowieści o „furtce psychiatrycznej” oraz grzmiących tyrad o pacjentkach-oszustkach, które będą masowo oszukiwać i udawać zły stan psychiczny, aby tylko uzyskać orzeczenie lekarza psychiatry o wystąpieniu zaburzeń stanowiących zagrożenie dla zdrowia lub życia jako podkładkę do terminacji ciąży.
Rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, dr Łukasz Kosikowski, był łaskaw napisać na portalu X: "No to ciekaw jestem tych wytycznych [Minister Zdrowia] na piśmie. Bo z konferencji [Minister Zdrowia i premiera Tuska] zanosi się na najbardziej liberalne w UE przepisy (brak limitu wieku płodu) dot. aborcji, o ile masz kwit od specjalisty, że ciąża zagraża zdrowiu Jbc domena aborcjomat jest jeszcze wolna”.
Naczelnej Izbie Lekarskiej można tylko pogratulować trafności wyboru rzecznika prasowego, a temu ostatniemu – beztroski i dezynwoltury.
Czytamy, że „przepisy [ustawy] nie precyzują stopnia zagrożenia ani też nie wskazują kryteriów, za pomocą których lekarz powinien dokonać oceny”. (Nie sposób jednak nie zauważyć, że autorzy tekstu przeczą sami sobie, albowiem kilka akapitów wcześniej dochodzą do skrytykowanego już przeze mnie wniosku, że „zagrożenie musi być poważne”, aby mogło uzasadniać wydanie zaświadczenia).
Tekst precyzuje wyraźnie, że „[b]rak rozpoznania zaburzenia psychicznego nie jest tożsamy ze zdrowiem psychicznym. Rozpoznania zaliczane do zaburzeń psychicznych, którym zwyczajowo przypisuje się mniejsze znaczenie, mogą okazać się przesłanką przemawiającą za zagrożeniem zdrowia lub życia”. Stworzenie takiej listy w postaci wytycznych rodziłoby ryzyko ograniczania praw pacjentek i uzależnieniu możliwości uzyskania legalnego przerwania ciąży od istnienia konkretnej diagnozy określonego zaburzenia czy choroby. Wytyczne zostawiają zatem swobodę klinicznej oceny stanu pacjentki lekarzowi psychiatrze.
Istotne także jest to, że wytyczne nie wprowadzają żadnego wymogu co do tego, żeby stwierdzone przez lekarza psychiatrę zaburzenia pozostawały w związku przyczynowym z ciążą.
Wytyczne trafnie przypominają także o tym, że nie jest konieczne, aby „zagrożenie dla zdrowia psychicznego kobiety ciężarnej w najbliższym czasie się urzeczywistniło, ani też urzeczywistnienie to nie musi być nieuniknione choćby w dalszej perspektywie czasowej”. Ustawodawca nie wymaga bowiem, aby zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety było bezpośrednie.
Pozytywny aspekt wytycznych stanowi także to, że przypominają, że zgodnie z obowiązującymi przepisami lekarz nie może odmówić wydania orzeczenia o stanie zdrowia na wniosek pacjenta. Takie przypomnienie być może pomoże ukrócić praktyki, polegające na odmowie wydania zaświadczenia na zasadzie „nie, bo nie”. Oczywiście nie znaczy to, że pacjentka ma prawo do uzyskania zaświadczenia o konkretnej treści.
Niezależnie od oceny treści wytycznych PTP – a także wszystkich innych wytycznych wydawanych w tym roku przez organizacje zawodowe i organy państwa –
nie ulega wątpliwości, że tak długo, jak w polskim prawie obowiązywał będzie zakaz przerywania ciąży – bo w praktyce tak funkcjonuje ustawa z 1993 roku – tak długo żadna kobieta nie będzie nigdy mogła być pewna, czy jej prawa reprodukcyjne będą przestrzegane,
tak w kontekście przerwania ciąży, jak i w każdym innym. Ustawa bowiem przyczyniła się walnie do powstania wokół praw reprodukcyjnych – czy to antykoncepcji, czy opieki okołoporodowej, czy edukacji seksualnej lub diagnostyki prenatalnej – atmosfery podejrzliwości, niechęci i obaw.
Drogą do poprawy sytuacji byłoby jedynie pozostawienie decyzji o korzystaniu z ich praw – im samym, we współpracy z lekarkami/lekarzami, których prawo nie zastrasza, nie wywołuje efektu mrożącego i nie zachęca ich do praktykowania medycyny defensywnej.
Wszelkie wytyczne zmierzające do złagodzenia drastycznych skutków stosowania ustawy z 1993 roku – niezależnie od intencji ich twórców – są tylko plasterkiem na ranę.
Radca prawna, emerytowana prawniczka w Kancelarii Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (1993-2018), członkini Zespołu Ekspertów Prawnych Fundacji Batorego, współautorka (z Jerzym Krzyżanowskim) książek "Według ojca, według córki" (Nagroda Historyczna Polityki, 2011) i "Olga córka Wilka" (z Aldoną Wiśniewską, 2019).
Radca prawna, emerytowana prawniczka w Kancelarii Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (1993-2018), członkini Zespołu Ekspertów Prawnych Fundacji Batorego, współautorka (z Jerzym Krzyżanowskim) książek "Według ojca, według córki" (Nagroda Historyczna Polityki, 2011) i "Olga córka Wilka" (z Aldoną Wiśniewską, 2019).
Komentarze