0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Bogna Wiltowska / Otwarte Klatkifot. Bogna Wiltowska...

Zakaz hodowli zwierząt na futra jest już na ostatniej prostej – nowelizacja przeszła przez Sejm, a wieczorem 29 października przez Senat.

Ustawa zyskuje ponadpartyjne poparcie. Przypomnijmy: w Sejmie „za” zagłosowała cała rządząca koalicja, w tym PSL (poza ministrem rolnictwa, który się wstrzymał) i 100 posłów PiS. W tym Jarosław Kaczyński. W Senacie projekt również uzyskał poparcie z obu stron politycznej barykady. Za jego przyjęciem głosowało 69 senatorów i senatorek, przeciwko było 15 osób, osiem się wstrzymało. W Prawie i Sprawiedliwości ustawę poparło ośmiu senatorów, 15 było przeciw, a sześciu się wstrzymało. Senat zgłosił siedem poprawek do nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt – są to jednak wyłącznie techniczne korekty (można je sprawdzić tutaj). Sejm zajmie się nimi w pierwszym tygodniu listopada.

Przeczytaj także:

Zatwierdzenie senackich poprawek to niemal formalność, a następnie ustawa trafi na biurko prezydenta Karola Nawrockiego. To może być najtrudniejszy etap pracy nad zmianą w prawie – konieczną, żeby zakończyć erę cierpienia norek, lisów i jenotów.

Futra w rękach Nawrockiego

„Będę rekomendował prezydentowi weto” – zapowiedział Tomasz Obszański, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych i doradca prezydenta Karola Nawrockiego.

„Rozmawiałem z większością organizacji rolniczych i wszyscy liczą na weto, bo nie można wykluczać branży, która przynosi dochody do Skarbu Państwa” – dodał. Sam Nawrocki już podczas kampanii wyborczej podkreślał „nie dla piątki dla zwierząt”, nawiązując do ustawy procedowanej w 2020 roku przez rząd PiS. Nie wdawał się jednak w szczegóły ani nie wypowiadał bezpośrednio o zakazie hodowli zwierząt na futra.

Mimo poparcia Jarosława Kaczyńskiego dla zakazu futer w PiS-ie jest silna frakcja, która zapowiada walkę o dalszą produkcję futer.

„My, ludzie, mamy prawa i obowiązki, obowiązki także względem zwierząt: mamy obowiązek szanowania zwierząt, utrzymywania ich w dobrych warunkach. I tu zawsze mogę rozmawiać, jak tworzyć przepisy, które by zwiększały dobrostan zwierząt” – mówił Przemysław Czarnek w Radiu Wnet. „Ale zakaz hodowli tylko dlatego, że ktoś mówi, że dzisiaj ludzie nie muszą nosić futerek? A może zaraz ktoś powie, że nie muszą jeść schabowego, albo nie muszą pić mleka od krowy?” – ironizował.

Dodał, że „jak się zakaże w Polsce, skorzystają na tym Niemcy, Hiszpanie, Portugalczycy, czyli wszędzie tam, gdzie jest to dozwolone”.

Na prezydenckie weto czeka również Konfederacja.

„Widok klaszczącego razem z lewicą Kaczyńskiego, po tym jak razem zdecydowali o zniszczeniu kolejnej branży, tym razem futerkowej, jest niezwykle znaczący. Produkcja przeniesie się na Ukrainę i do innych państw, pracę straci 20 tysięcy Polaków, popyt się nie zmniejszy, zyskają niemieckie firmy utylizujące odpady zwierzęce. Straci polska gospodarka i polski budżet. Norkom poza Polską nie będzie lepiej, a pewnie nawet znacznie gorzej” – pisał Sławomir Mentzen na X. „Ciekaw też jestem, czy obrońcy norek są konsekwentni, nie jedzą też mięsa, nie noszą skórzanych butów, torebek i pasków. Bo wiecie, że te rzeczy nie rosną na sklepowych półkach, tylko są efektem śmierci świnek, krówek i owieczek?”.

Zakaz hodowli zwierząt na futra. Co jest w ustawie?

Przypomnijmy najpierw, co znalazło się w nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Najważniejsze jest dodanie zapisu: „Zabrania się chowu lub hodowli w celach komercyjnych zwierząt futerkowych (...) z wyjątkiem królika (Oryctolagus cuniculus), w szczególności w celu pozyskania z nich futer lub innych części zwierząt”.

Według nowelizacji:

  • zakaz hodowli zwierząt na futra zacząłby obowiązywać po ośmiu latach od przyjęcia ustawy;
  • hodowcy będą mogli przez pięć lat ubiegać się o odszkodowania – im szybciej się po nie zgłoszą, tym wyższą kwotę dostaną;
  • pracownicy ferm futerkowych mogą liczyć na odprawy w wysokości 12-krotności miesięcznej wypłaty;
  • zaraz po przyjęciu ustawy zacząłby obowiązywać zakaz zakładania nowych ferm.

A teraz przyjrzyjmy się twierdzeniom przeciwników zakazu.

Mit nr 1: hodowle zwierząt na futra przeniosą się do innych krajów

Przemysław Czarnek i Konfederacja straszą, że na polskim zakazie zyskają inne kraje. Pytanie: jakie?

Ukraina

Sławomir Mentzen wymienia Ukrainę – trudno jednak wyobrazić sobie, że hodowcy z Polski masowo przeniosą swoje biznesy do kraju ogarniętego wojną. Zrobiła to rodzina Wójcików, najwięksi hodowcy norek w Polsce. Jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie kupili gospodarstwo w Iziumie nad Dońcem. W maju 2022 roku Szczepan Wójcik napisał na portalu X: „Na początku wojny udało się ewakuować większość naszych ukraińskich pracowników do Polski, resztę zabili Rosjanie, którzy opanowali obiekt. Teraz ukraińska armia wykończyła drani. Gospodarstwo zostało całkowicie zniszczone”.

Media informowały, że zniszczone gospodarstwo było warte 12 mln zł.

Niemcy

Bardzo mało prawdopodobne jest również przeniesienie biznesu do Niemiec – choć taki scenariusz przewiduje Przemysław Czarnek. To prawda, że u naszych zachodnich sąsiadów nie ma zakazu prowadzenia hodowli zwierząt na futra. Już w 2006 roku przyjęto przepisy regulujące hodowlę zwierząt futerkowych „Wymagały one stopniowo większej przestrzeni dla zwierząt, na przykład jednego metra kwadratowego na norkę lub trzech metrów kwadratowych dla lisów. Instalacja nor, basenów oraz miejsc do kopania i wspinaczki miała na celu złagodzenie cierpienia zwierząt” – informuje prozwierzęca organizacja Vier Pfoten. Aby prowadzić biznes, trzeba było dostać specjalne pozwolenie, obwarowane szeregiem wymogów. Część właścicieli ferm nie zastosowała się do przepisów, ale w 2017 przyjęto jeszcze ostrzejsze prawo, które wymusiło na hodowcach zmiany.

W efekcie liczba ferm drastycznie spadła – w 2017, w momencie przyjmowania surowego prawa, działało ich tylko sześć. Ostatnią z nich, w Rahden w Nadrenii Północnej-Westfalii, zamknięto w 2019 roku. Tuż przed likwidacją ostatniej fermy aktywiści prozwierzęcy opublikowali materiał, pokazujący, że mimo przepisów właściciel nie dba o dobrostan zwierząt. Na filmie widać setki norek stłoczonych w ciasnych klatkach.

Pozostałe kraje

Hodowcy nie przeniosą swoich biznesów również za południową granicę kraju – zarówno Czechy, jak i Słowacja wprowadziły zakazy prowadzenia takiej działalności. W Czechach odpowiednie regulacje przyjęto w 2017 roku, a fermy przestały działać w 2019. Słowackie władze przegłosowały zakaz w październiku 2019 roku. Prawo weszło w życie w 2021 roku, a ostatnie fermy mają zniknąć do 1 stycznia 2026.

Z kolei na Litwie wszystkie hodowle zwierząt futerkowych będą zamknięte do 2027 roku.

Wymieniane przez Czarnka Hiszpania i Portugalia wciąż dopuszczają hodowlę zwierząt na futra. W Hiszpanii jednak obowiązuje zakaz zakładania nowych hodowli norek. Portugalia z kolei nie jest dużym eksporterem futer (Polska jest za to jednym ze światowych liderów).

W Danii obowiązuje zakaz hodowli lisów na futra. Po szokującej decyzji rządu duńskiego z 2020 roku, który nakazał zabicie kilkunastu milionów norek w związku z zagrożeniem koronawirusem i na trzy lata zawiesił działanie hodowli, biznes futrzarski znacząco osłabł.

Mit numer 2: upadek polskiej wsi

Sławomir Mentzen mówi o 20 tysiącach pracowników, którzy stracą zatrudnienie. Nie podaje jednak, skąd ma takie dane o wysokości zatrudnienia.

Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych w 2018 roku w raporcie „Ocena sytuacji w branży hodowli zwierząt futerkowych i jej wpływu na polską gospodarkę” podkreślał, że dokładnych danych nie ma, ale można je szacować. Podawał: „Możemy przyjąć, że polskie fermy futrzarskie oferują najprawdopodobniej nie więcej niż 3000-4000 miejsc pracy”. To stanowiło 0,03-0,06 proc. rynku pracy. Również w 2018 roku „Dziennik Gazeta Prawna” pisała: „Obrońcy zwierząt [z Fundacji Viva – od aut.] zdobyli z ZUS-u dane dla działalności gospodarczej w podklasie 01.49Z (obejmuje ona oprócz norek i lisów czy szynszyli także hodowle strusi, jedwabników i pszczół czy zwierząt domowych). Z danych wynika, że w 2016 roku w tej podklasie zatrudniono nie więcej niż... 933 osoby. W tym 699 w ramach umowy o pracę, a 160 na umowę – zlecenie. W roku 2017 (dane do października) zatrudnionych było 986 osób (w tym 770 na umowę o pracę i 76 na umowę-zlecenie)”.

Liczba ferm od momentu obu publikacji spadła.

Stowarzyszenie Otwarte Klatki podaje, że obecnie zatrudnienie na fermach ocenia się na ok. 900 osób. Podkreśla jednak, że większość osób pracuje na fermach jedynie sezonowo. Norki rodzą się wiosną, w kwietniu i w maju, a zabijane są już na jesień. Lisy również przychodzą na świat wiosną, a ubój przypada na listopad i grudzień.

Obecnie w całej Polsce działa już tylko ok. 200 ferm futrzarskich.

Mit numer 3: futra to ważna gałąź gospodarki

Faktem jest, że Polska jest, obok Finlandii, liderem futrzarskim w UE. Na świecie największym producentem futer są Chiny, choć i tam branża jest w coraz większych tarapatach.

Biznes futrzarski przestaje się opłacać. Otwarte Klatki wyliczają, że w Polsce wartość eksportu futer z norek zmalała z blisko 1,7 mld zł w latach 2014-2015 do niespełna 300 mln zł w 2024 roku, co stanowi ok. 0,014 proc. wartości całkowitego eksportu. Wkład sektora do PKB w 2023 szacowano na ok. 0,01 proc. „Od szczytu produkcji w 2015 roku liczba zwierząt hodowanych rocznie na futro w Polsce spadła o ok. 70 proc. i obecnie wynosi ok. 2-3 mln zwierząt” – podaje Stowarzyszenie.

Coraz mniejszą opłacalność hodowli widać również we wpływach do budżetu z PIT/CIT.

W uzasadnieniu projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt podano dane, według których wpływy z PIT spadły z poziomu 10,7 mln zł w 2018 roku do 0,8 mln zł w 2023 roku.

Dane przekazane przez Ministerstwo Finansów w styczniu 2024

„Wyjaśnienia wymaga, że przekazane dane przedstawione są w ujęciu kasowym, tj. dokonane wpłaty są pomniejszone o zwrócone podatnikom kwoty nadpłat oraz innych zwrotów. W związku z tym wykonanie kasowe może być ujemne, co w przypadku podatników z tej branży ma miejsce w zakresie CIT w 2019 roku (zwrot na poziomie 44 tys. zł). Oznacza to, że w tym roku podatnikom zwrócono większe kwoty podatków, niż dokonali oni wpłat podatku” – czytamy w uzasadnieniu.

To trend ogólnoświatowy i pogłębiający się od lat.

„W Chinach w latach 2019-2022 zanotowano spadek produkcji o około 60 proc. Hoduje się rocznie 10 mln zwierząt, podczas gdy dekadę temu było to 60 milionów” – wyliczała Marta Korzeniak z Otwartych Klatek podczas sejmowych prac nad ustawą.

Portal Demagog w 2020 roku porównał wartość eksportu futer z danymi z 2018 roku. „W porównaniu z 2018 rokiem poszczególne kraje straciły kolejno: Dania ­– 183,7 mln dolarów, Finlandia – 41,5 mln dolarów, Kanada – 73 mln dolarów, USA – 43,6 mln dolarów. W przypadku Polski różnica wyniosła prawie 21,5 mln dolarów” – czytamy.

Co z tym mięsem?

Przemysław Czarnek martwi się, że zakaże mu się jedzenia schabowego, a Sławomir Mentzen drwi, że zwolennicy zakazu nie wiedzą, skąd się bierze mięso i paradują w skórzanych ubraniach. Wyjaśnijmy: w przygotowaniu ustawy zakazującej hodowli zwierząt na futra pomagały takie organizacje jak Viva i Otwarte Klatki. Aktywiści wielokrotnie ujawniali nieprawidłowości na każdym etapie produkcji mięsa – zarówno w hodowlach, w transporcie do rzeźni, jak i podczas uśmiercania. Jak mało kto wiedzą (i nagłaśniają), skąd się bierze mięso i jakim cierpieniem jest okupiona jego produkcja. Śledztwa w takich sprawach opisywaliśmy wielokrotnie w OKO.press, m.in. tutaj:

Przemysławowi Czarnkowi nikt nie zakaże jedzenia schabowego i innych specjałów ze zwierząt. Wskazują na to same zapisy nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Z zakazu wyłączono królika, który jest w Polsce głównie hodowany na mięso. Futro jest tylko skutkiem ubocznym produkcji.

„W naszym kraju nie ma ferm futrzarskich królików. Ich futra są najczęściej zbyt niskiej jakości dla branży odzieżowej. Norki, lisy, jenoty czy szynszyle są hodowane wyłącznie na futro, nie je się ich mięsa. W pełni rozumiem wszystkich, którzy pytają, dlaczego królik nie został uwzględniony w ustawie lub wręcz domagają się, aby go do ustawy dodać. Też bym chciała, aby cierpienie królików (i innych zwierząt) się skończyło. Niestety, nie ma na to większości w Sejmie i raczej długo takiej nie będzie, aby zakazywać jakiejkolwiek hodowli zwierząt na mięso” – wyjaśniała w mediach społecznościowych posłanka KO Małgorzata Tracz.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

Komentarze