"To głosowanie odbyło się, gdy obywatele byli pogrążeni we śnie. Obywatele są w strachu, w niepewności, to jest idealny klimat dla pozbawiania ich przysługujących im praw" - mówi OKO.press prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z UW. "To zamach na wybory prezydenckie. Rzetelnych wyborów wymaga od nas prawo międzynarodowe"
„Te zmiany zostały wprowadzone w ustawie, która ma na celu zwalczanie wirusa i skutków gospodarczych epidemii. A wprowadzone zmiany przyczyniają się do rozprzestrzeniania zarazy” - ocenia prof. Piotrowski.
Zgodnie ze swoją najgorszą tradycją - nocą - i przy okazji procedowania pakietu ustaw antykryzysowych PiS 28 marca 2020 wprowadził zmiany w kodeksie wyborczym. W wyborach prezydenckich w maju umożliwił głosowanie korespondencyjne, które dziś jest dostępne tylko dla osób niepełnosprawnych.
PiS zmienił miedzy innymi art. 53 a kodeksu wyborczego: „Głosować korespondencyjnie może również wyborca podlegający w dniu głosowania obowiązkowej kwarantannie, izolacji lub izolacji w warunkach domowych”. Korespondencyjnie mogłyby też głosować osoby po 60. roku życia. Wszyscy zainteresowani musieliby zgłosić zamiar korespondencyjnego głosowania 5 dni przed wyborami.
Rodzi to pytanie o to, co z tymi, którzy trafią do kwarantanny np. 7 maja. Stracą prawa wyborcze?
"Te zmiany są niezgodne z Konstytucją. Zmieniono reguły w trakcie gry" - mówi OKO.press prof. Ryszard Piotrowski.
Jednocześnie jest jednak sceptyczny wobec ewentualnego bojkotu wyborów: "Niezależnie od frekwencji będziemy mieli do czynienia z prezydentem pochodzącym z wyborów. Prezydent, którego legitymacja może stać się przyczyną dramatycznych konfliktów, osłabi państwo, w którym teraz pokładamy nadzieję". Dodaje: "Teraz obywatele mają naprawdę inne zmartwienia. I to jest też świetna okazja dla powiększania pozycji władzy, dla zajmowania kolejnego przyczółka. Oczywiście pod sztandarem troski o prawa obywateli".
Poniżej cała rozmowa.
"Wszelkie działania, które prowadzą do zwiększenia frekwencji, to działania dobre" - powiedział Andrzej Duda w sobotę wieczorem w wywiadzie dla TVP, komentując zmiany w kodeksie wyborczym. Prezydent mówił, że "każda taka zmiana, która powoduje, że osoba, która w przypadku kiedy nie ma dodatkowej formy głosowania, w ogóle by nie mogła wziąć udziału w wyborach, to wiadomo, że każda taka zmiana przyczynia się do realizacji zasady powszechności wyborów".
Prezydent dopuszcza możliwość przesunięcia wyborów, gdyby "epidemia szalała", ale jednocześnie liczy, że "wybory uda się spokojnie przeprowadzić. Myślę, że to jest ważne, żeby sytuacja była stabilna, jeśli chodzi o funkcjonowanie państwa, kwestię władzy i ustroju".
Wybory nie powinny się odbyć 10 maja 2020 - mówią nie tylko politycy opozycji, ale również:
Michał Danielewski z OKO.press opisał scenariusz, w jaki sposób PiS zalegalizuje wybory - wszystko wskazuje na to, że partia Kaczyńskiego punkt po punkcie wprowadza go w życie.
Agata Szczęśniak, OKO.press: Czy to, co nad ranem przegłosował PiS, jest zgodne z Konstytucją?
Prof. Ryszard Piotrowski, UW: Nie. Z wielu powodów. Najbardziej ewidentny jest powód proceduralny: zastosowano głosowanie elektroniczne. To głosowanie może być zastosowane w przypadku stanu epidemii, ale ten stan jest tożsamy ze stanem klęski żywiołowej, ze stanem nadzwyczajnym. To jest po prostu taki nienadzwyczajny stan nadzwyczajny. A w stanie nadzwyczajnym Konstytucja nie pozwala na dokonywanie zmian w prawie wyborczym. Drugi powód: zmieniono reguły gry w trakcie gry. Nie można tego robić. Mamy trwającą kampanię wyborczą, jaka by ona nie była.
PiS mówi: to nie my zmieniamy reguły, tylko sytuacja się zmieniła. Dostosowujemy się do tej sytuacji.
Nie ma takiej możliwości, żeby się dostosować do tej sytuacji wbrew Konstytucji. Mamy zasadę wynikającą z art. 2 Konstytucji: zasadę zachowania odpowiedniego okresu dostosowawczego. Ten okres wynosi sześć miesięcy. Istotne zmiany w prawie wyborczym mogą być dokonywane nie później niż na sześć miesięcy przed rozpoczęciem procedur wyborczych.
Czy to jest istotna zmiana, czy zmiana techniczna, jak twierdzi PiS?
Z całą pewnością jest to zmiana istotna. Zmieniamy warunki głosowania. Ze względu na skalę, liczbę osób, których ta zmiana dotyczy, to nie jest dopuszczalny i uprawniony wyjątek od reguły głosowania w lokalu wyborczym.
Dopuściliśmy wcześniej taki wyjątek ze względu na godność osoby niepełnosprawnej. Wyjątek, bo jest wysokie ryzyko naruszenia zasady tajności głosowania. Bardzo byłem sceptyczny, co do tego wyjątku w swoim czasie. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że odpowiedzialność za dotrzymanie zasady tajności głosowania bierze na siebie wyborca.
Ten wyjątek jest uzasadniony wartością konstytucyjną, jaką jest godność wyborcy niepełnosprawnego. Jeżeli z wyjątku robimy regułę, bo rozszerzamy go na wszystkie osoby powyżej 60. roku życia, nie tylko te w kwarantannie, to wprowadzamy istotną zmianę w prawie wyborczym, a to jest wykluczone przez art. 2 Konstytucji.
Bardzo ważną rzeczą jest też zasada zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. Wprowadza się zmiany w prawie wyborczym nad ranem, bez żadnej dyskusji społecznej, w sytuacji, w której ewentualny sprzeciw obywateli jest wyłączony, bo nie mogą demonstrować na ulicach, bo jest zakaz zgromadzeń powyżej dwóch osób.
Czemu obywatele mieliby protestować?
Ich prawo do Sejmu działającego rzetelnie, a nie podstępnie, zostało obrażone. Celem tych zmian jest promocja nieprzekładania terminu wyborów, a to sprowadza bardzo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli.
Te zmiany zostały wprowadzone w ustawie, która ma na celu zwalczanie wirusa i skutków gospodarczych epidemii. A wprowadzone zmiany przyczyniają się do rozprzestrzeniania zarazy.
Pakiet głosowania korespondencyjnego trzeba będzie osobie kwarantannowanej doręczyć do rąk własnych. Tak mówi kodeks. Wyborca musi okazać dokument potwierdzający tożsamość i pisemnie pokwitować odbiór. Wobec pracownika poczty albo urzędnika wyborczego za pośrednictwem wyznaczonego operatora - chodzi po prostu o listonosza.
Obywatel powinien pójść na pocztę, ale jest objęty kwarantanną, pozostaje wobec tego przekazanie koperty listonoszowi lub dostarczenie do właściwej komisji obwodowej w inny sposób. A jeśli koperta będzie zainfekowana? Mamy ryzyko rozprzestrzeniania wirusa.
Listonosz - czy ktokolwiek wystąpi w roli pośrednika - który będzie chodził i do kwarantowanych i do zdrowych, przyczyni się do rozprzestrzeniania zarazy. Więc rozwiązanie przyjęte w ustawie o zwalczaniu epidemii jest sprzeczne z celem ustawy o zwalczaniu epidemii. To jest niespójne. Nie można w jednej ustawie zwalczać epidemii i promować epidemii.
Naruszono Konstytucję również w ten sposób, że tej zmiany nie było w projekcie rządowym. Ona została zgłoszona jako poprawka. Została zgłoszona w drugim czytaniu. A tego nie wolno robić, dlatego że poprawki w drugim czytaniu nie mogą powstawać poza pierwotnym projektem, jest na ten temat orzecznictwo TK.
Podobnie było w przypadku ustawy o TVP. Sejm też zmienił ustawę o radiofonii i telewizji poprawką.
Ewentualna niekonstytucyjna praktyka, jeśli miała miejsce, nie uchyla konstytucyjnych reguł. Tutaj sprawa jest ewidentna. Trybunał powinien wyłącznie z tego powodu stwierdzić niezgodność tej nowelizacji z konstytucją.
Dalej: naruszono regulamin Sejmu. Według regulaminu Sejmu pierwsze czytanie projektu zmian w kodeksie może się odbyć nie wcześniej niż 14 dnia od doręczenia posłom druku projektu.
Jak się to wszystko razem zbierze, to wygląda, jak podwójny zamach. Po pierwsze na wybory prezydenckie, na możliwość ich przeprowadzenia w sposób rzetelny. A tego wymaga od nas prawo międzynarodowe, pakty praw człowieka: każdy ma prawo do udziału w rzetelnych wyborach. Wybory, gdzie zmienia się reguły gry w trakcie gry i gdzie promujemy przeprowadzenie wyborów w stanie zupełnie niewyborczym, to jest ograniczenie tego zasadniczego prawa w ustroju demokratycznym, jakim jest prawo do rzetelnych wyborów. Ograniczenie prawa do wolnych wyborów, wolnych od strachu przed epidemią i wolnych od braku możliwości skutecznego wyrażenia sprzeciwu wobec tych zmian.
„Władze dążą do przeprowadzenia wyborów w konstytucyjnym terminie!" - czytam na bliskim rządowi portalu wPolityce. "W końcu prawdziwa demokracja opiera się na wyborach”.
To nie jest konstytucyjny termin. Konstytucja mówi o równości wyborów, to jest wykorzystywanie prawa przeciwko prawu. To jest wybieg formalny, wykręt, a przecież, jak to Tuwim trafnie ujął, prawo nie może być „mistrzostwem wykrętów chytrych”.
A ten drugi zamach?
Zamach na Sejm. Obywatele mają prawo do tego żeby Sejm działał przyzwoicie, nie nad ranem, nie bez debaty, nie bez konsultacji z zainteresowanymi, z obywatelami, nie bez udziału mediów. To głosowanie odbyło się, gdy obywatele byli pogrążeni we śnie.
Obywatele są w strachu, w niepewności, to jest idealny klimat dla pozbawiania ich przysługujących im praw. Ich strach, niepewność, poczucie, że są sprawy ważniejsze i mniej ważne i w końcu generalna niepewność powoduje, że to, co będzie 10 maja, jawi się jako rzecz odległa i abstrakcyjna.
Tymczasem proces tworzenia prawa musi być oparty na podstawowej zasadzie wynikającej z art. 2, a to jest zasada zaufania do państwa i tworzonego przez nie prawa. No jakież można mieć zaufanie do państwa, które wprowadza procedurę głosowania elektronicznego w Sejmie, zmieniając regulamin Sejmu nie po to, żeby bronić praw Sejmu w stanie epidemii, ale przeciw Sejmowi?
A ta procedura jest znienacka wykorzystana przeciwko prawu obywateli do rzetelnych wyborów. To rozwiązanie miało być po to, żeby obywatele otrzymali ochronę ekonomiczną.
Skuteczniejszą być może formą ochrony ekonomicznej byłoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Pozwoliłoby to na uruchomienie ustawy o wyrównywaniu strat.
Elektroniczne głosowanie wprowadzono wobec ryzyka, że wkrótce Sejmu w ogóle może nie być, bo nie będzie wystarczającej liczby posłów zdolnych do uchwalania ustaw. Wprowadzenie możliwości posługiwania się tym narzędziem miało służyć obronie Sejmu, a posłużyło do ataku na Sejm.
Byłem zwolennikiem tego głosowania na odległość, przy zachowaniu jego wyjątkowości i gwarancji bezpieczeństwa oraz zachowania konstytucyjnej tożsamości Sejmu (jawność, prawa opozycji, dostęp mediów), ale jedynie po to, żeby chronić prawa Sejmu, żeby wykluczyć grożący nam paraliż władzy ustawodawczej.
Tymczasem ona została tutaj sparaliżowana w chytry, podstępny sposób. Wkrótce po tym, jak odrzucono poprawkę opozycji do projektu zmian w regulaminie Sejmu, która miała wykluczyć właśnie tego rodzaju zabiegi.
To, że istnieje stan epidemii (a ten stan jest funkcjonalnie tożsamy z innymi stanami nadzwyczajnymi), nie może oznaczać przekreślenia Konstytucji. To jest rzecz fundamentalna. Może najbardziej doniosły w całej tej sprawie jest spektakularny pokaz intencji, który większość rządowa zademonstrowała.
Przecież nic nie stało na przeszkodzie, żeby powiedzieć wcześniej: mamy zamiar zmienić dla dobra obywateli, kodeks wyborczy. Być może wtedy okazałoby się, że to głosowanie korespondencyjne zostanie upowszechnione, wszyscy obywatele będą głosować korespondencyjnie. Może wtedy należałoby przyjąć, że nie ma żadnych komisji obwodowych, skoro będzie trudno je utworzyć. Pytanie, czy za tą zmianą pójdą kolejne, polegające na dalszym jeszcze upowszechnieniu głosowania korespondencyjnego.
A gdyby właśnie teraz PiS zaproponowało: chcemy upowszechnić wybory, chcemy, żeby wszyscy po równo wzięli udział, wszyscy głosujmy korespondencyjnie?
Taka propozycja byłaby tak samo niekonstytucyjna, jak i ta, którą właśnie przyjęto. To nie jest ten czas, to nie jest ten moment. Są standardy wynikające z odpowiedniości, vacatio legis, zachowanie odpowiedniego okresu dostosowawczego. Poza tym ja jestem przeciwny zamienianiu tego wyjątku w regułę.
Jakie protesty wyborcze mogłyby być skuteczne w tej sytuacji?
Mam wątpliwości, co do skuteczności protestów wyborczych. Protesty wyborcze są dopuszczalne, jeżeli popełniono przestępstwo przeciwko wyborom. To przestępstwo jest określone w kodeksie karnym. Nie ma tam niestety takiego przestępstwa przeciwko wyborom, jak uchwalanie niezgodnych z konstytucją zmian w prawie wyborczym. Więc to jest bardzo delikatna sytuacja.
Czy można przyjąć, to druga przesłanka protestu wyborczego, że naruszono przepisy kodeksu dotyczące głosowania w ten sposób, że zmieniono je w niekonstytucyjnym trybie? Jeśli ktoś te przepisy naruszył, to sam ustawodawca.
Ale są inne dobre powody do protestu. Przecież to, w jaki sposób prowadzona jest kampania wyborcza, narusza przepisy kodeksu dotyczące kampanii wyborczej. Sąd Najwyższy już wypowiadał się w sprawie niemożności zbierania podpisów. Raczej to byłoby przesłanką protestów. Moim zdaniem również zmiana reguł wyborczych w trakcie kampanii wyborczej naruszająca konstytucję mogłaby być potraktowana jako przesłanka protestu.
Ale jakie byłoby stanowisko Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, trudno przewidzieć.
Co Pan myśli o możliwości bojkotu wyborów?
To nie ma żadnego znaczenia. Nie ma progu wyborczego. Ta liczba wyborców, która będzie głosować na konkretnego kandydata, to wystarczy. Jeśli to będzie oczywiście mała liczba, powiedzmy 20 proc. uprawnionych, załóżmy, to będą wątpliwości dotyczące legitymacji.
I legitymacja prezydenta nie ma znaczenia?
Wątpliwości będą powracać. Tak wybrany prezydent będzie zawsze w kłopotliwym położeniu.
Niezależnie od frekwencji będziemy mieli jednak do czynienia z prezydentem pochodzącym z wyborów, wyborów budzących wątpliwości, ale tak, jak Pani przeczytała, można będzie napisać: "przecież wszystko jest zgodne z prawem, więc o co chodzi?". Prezydent, którego legitymacja może stać się przyczyną dramatycznych konfliktów, osłabi państwo, w którym teraz pokładamy nadzieję.
I teraz pytanie: co jest prawem? Czy prawem jest obchodzenie reguł prawa? Powoli się do tego przyzwyczajamy. Wydawało nam się, że nie może być prawem to, co się wydarzało, ale kto dzisiaj o tym pamięta? Prawem nie może być, powiedzmy, ustawa, która zmienia sens ustrojowy KRS. Wydawało się, że to nie jest w ogóle możliwe. Czas ma różne konsekwencje. Czasem pozwala dostrzec pewne zjawiska, a niekiedy sprawia, że ich wyrazistość się rozmywa. I okazuje się, że można tak, a można całkiem inaczej.
A obywatelski protest? Nie bojkot ze strony polityków, ale wyborców?
No owszem w internecie, jak najbardziej, bo w stanie epidemii nie ma zgromadzeń. Ale jaka będzie jego skuteczność? Obywatele mogą przedstawiać swoje stanowisko w mediach, w których to czynią. Ale jak widzimy to nie robi większego wrażenia na rządzących.
Dobrze, że obywatele to robią. Ale w pewnym momencie zauważą, że nie ma efektu, zwłaszcza że teraz obywatele mają naprawdę inne zmartwienia. I to jest też świetna okazja dla powiększania pozycji władzy, dla zajmowania kolejnego przyczółka. Oczywiście pod sztandarem troski o prawa obywateli, którym jednak ta troska władzy może w pewnym momencie nie wystarczyć jako ekwiwalent realnych praw.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze