Jedną z istotniejszych społecznie porażek 2024 roku był proces wyznaczania lasów, które mają zostać wyłączone z wycinki. Nie dlatego, że nie udało się tego ustalić, lecz dlatego, że nadużycie zaufania społecznego przez Lasy Państwowe przyczyniło się do dalszego niszczenia państwa.
Historia z 2024 roku o konsultacjach społecznych między Lasami Państwowymi a społecznikami w sprawie wyłączenia z wycinki 20 procent najcenniejszych lasów w Polsce, nie dotyczy tylko lasów czy ekologii. To przeraźliwie smutna historia o niszczeniu zaufania społecznego w najbardziej wrażliwym momencie procesu jego odbudowywania. I o bezradności obywateli w zetknięciu z systemem oraz o odbieraniu im sprawczości. Tym samym jest to opowieść o niszczeniu państwa.
Zaufanie do instytucji, władz, do tych, którzy systemowo są silniejsi od symbolicznego „zwykłego człowieka”, jest podstawą demokracji. Bez zaufania nie jesteśmy w stanie dbać o demokrację ani stworzyć wspólnoty. Podobnie jest z poczuciem wpływu.
Potrzebujemy zaufania i sprawczości do budowania zdrowego społeczeństwa tak samo, jak człowiek potrzebuje wody i składników odżywczych do życia.
Niestety, Lasy Państwowe w 2024 roku pokazały, jak łatwo jest zniszczyć zaufanie i zniechęcić do aktywności. A przez to zaburzyć funkcjonowanie delikatnej struktury społecznej, która i tak ma się już bardzo źle. Wspólne ze społecznikami decydowanie o lasach cennych przyrodniczo miało być procesem naprawczym. Ale nie było. Stało się kolejnym doświadczeniem pogłębiającym nieufność wobec władz oraz obywatelską bierność.
Przypomnijmy kontekst. Rządzące partie w umowie koalicyjnej zawarły postulat o wyłączeniu z wycinki 20 procent najcenniejszych przyrodniczo lasów w Polsce. Był to chyba najgorętszy postulat dotyczący ochrony środowiska. Gdy zmienił się rząd, Ministerstwo Klimatu i Środowiska pod nowym kierownictwem przystąpiło do prac. Już w styczniu ogłosiło moratorium ograniczające wycinkę lasów, co w sposób oczywisty spodobało się jednym, a nie spodobało drugim.
Wiadomo było, że trzeba będzie jak najszybciej sformułować konkretne wytyczne, które przetrwają dłużej niż ratunkowe moratorium. W kwietniu odbyła się pierwsza Ogólnopolska Narada o Lasach. Do stołu usiadły wszystkie strony, w tym przedstawiciele organizacji społecznych, zabiegających o ochronę polskich lasów.
„To były naprawdę długie i ciężkie narady. Pracowaliśmy przy różnych stolikach, zarówno przedstawiciele LP, jak i strony społecznej, samorządów, zakładów usług leśnych, naukowców. Stoliki prowadzili bezstronni facylitatorzy. Pracowaliśmy też potem online. To było dla każdego i każdej z nas – a było to około setki osób – przynajmniej parę dni wyjętych z życia” – opowiadała Katarzynie Kojzar w OKO.press Marta Jagusztyn z organizacji Lasy i Obywatele.
Wyniki były satysfakcjonujące. Strony doszły do porozumienia. Wypracowano kryteria wyłączenia lasów cennych przyrodniczo i społecznie. Później jeszcze raz je skonsultowano w otwartym procesie. Uwagi uwzględniło ministerstwo, które przed zaplanowaną na jesień drugą naradą przesłało do wszystkich dokument z rekomendacjami.
Podczas kolejnego spotkania w listopadzie Lasy Państwowe przedstawiły całościową propozycję. Zaskoczenie społeczników – ale i ministerstwa – było solidne, gdy okazało się, że propozycja ma niewiele wspólnego z wcześniejszymi ustaleniami. Iluś obszarów nie uwzględniono, a do koalicyjnych 20 procent wliczono tereny, które są chronione od dawna, np. rezerwaty przyrody.
Aby wyliczenia się zgadzały, w niektórych regionach do terenów chronionych przed wycinką zaliczono rzeki, jeziora, kamieniołomy, bezleśne bagna, strzelnice. Czyli miejsca, w których nie rosną drzewa. To tak jakby do zestawienia, kto zapłaci mniejszy podatek po zmianie przepisów, doliczyć osoby, które go i tak nie płacą, bo nie mają żadnych dochodów.
Kiedyś w Polsce karierę robiło pojęcie „kreatywna księgowość”. Teraz można zaproponować nowe – „kreatywna kartografia leśna”.
W mojej opinii propozycja Lasów Państwowych była manipulacją. Chodziło o to, aby Lasy mogły ogłosić, że realizują koalicyjny postulat, a jednocześnie by w praktyce nic się nie zmieniło. Albo prawie nic. Żeby las nadal można było wycinać tak samo jak wcześniej.
Lasy Państwowe w stanowisku przesłanym OKO.press twierdziły, że przedstawiły swoją propozycję, aby „zainicjować dyskusję”. Jednak zamiast tego spotkał je „atak spowodowany wyrwanymi z kontekstu elementami tejże propozycji”. Tyle że to nie był moment inicjowania dyskusji. Ta już przecież trwała, skoro kilka miesięcy wcześniej wypracowano porozumienie.
Co gorsza, Lasy Państwowe zapewniając o chęci dyskusji, jednocześnie odmówiły stronie społecznej dostępu do danych, na podstawie których społecznicy mogliby zweryfikować szczegóły propozycji. Publicznie Lasy mówiły więc jedno, a niepublicznie uniemożliwiały autentyczną debatę nad postulatami.
Nie wiemy dziś, jaka ostatecznie będzie przyszłość lasów w Polsce. Ale nie tylko o nią chodzi w tej sprawie. Lasy Państwowe zrobiły rzecz fatalną. Wywróciły stolik, przy którym siedzieli ludzie zainteresowani ochroną przyrody. Podważyły zaufanie do siebie, ministerstwa, a w konsekwencji – do całego rządu.
Takie sytuacje przekładają się na niski poziom zaufania społecznego w Polsce, a także na ogólną bierność i niechęć do angażowania się w sprawy publiczne. To dlatego nie wierzymy, gdy jakiś przedstawiciel władzy coś nam proponuje. Czujemy, że musimy być ostrożni i wyjątkowo czujni, bo a nuż oszuka? Powie jedno, zrobi drugie? Tak jak Lasy Państwowe między naradą w kwietniu, gdy wszyscy doszli do porozumienia, a naradą w październiku, gdy okazało się, że porozumienie wylądowało w koszu. Problem z zaufaniem jest w Polsce problemem wieloletnim, ba, nawet historycznym, ale LP podtrzymały właśnie ową niechlubną tradycję.
Emocjonalnie tego rodzaju sytuacja odbierana jest przez uczestników zdarzenia jednoznacznie – jako zdrada i unieważnienie.
Zdrady w relacjach międzyludzkich mają różne formy, ale łączy je naruszenie wzajemnego zaufania. W przypadku opisywanego procesu konsultacyjnego sytuacja była o tyle gorsza, że do zdrady doszło w chwili, gdy zaufanie zaczęło być odbudowywane.
Po latach naruszania wszelkich granic przez państwo PiS, w podzielonym społeczeństwie, pełnym obaw i niepewności, grupa nieumocowanych instytucjonalnie ludzi usiadła do stołu z przedstawicielami władzy i państwowego przedsiębiorstwa. Zrobiła to, wiedząc, że jest słabsza, nie ma etatowych pracowników, którzy miesiącami będą kreślić mapy i zliczać powierzchnie kęp drzew, by osiągnąć ustalony limit. Usiadła do rozmów, wierząc w dobrą wolę strony państwowej i w to, że jasne artykułowanie potrzeb społeczeństwa ma sens.
Niestety, kilka miesięcy później strona społeczna przekonała się, że konsultacje nie miały nic wspólnego z wzajemnym słuchaniem się, ani z szukaniem autentycznego kompromisu. Kiedy społecznicy zaprotestowali, a o sprawie zrobiło się głośno w mediach, Lasy ustawiły się w roli ofiary, wypowiadając się w stylu: chcieliśmy dobrze, a wy nas atakujecie! Czyli kto nagle stał się tym złym? Społecznicy oczywiście. Bo zaatakowali „biedne” Lasy Państwowe.
Nie dajcie się nabrać na ten obrazek. To kolejna manipulacja, polegająca na nieadekwatnym odwróceniu ról. Aby ją dobrze zobrazować, wyobraźmy sobie ten sam mechanizm w innych okolicznościach zewnętrznych. Oto znany deweloper kupił dużą działkę obok waszego bloku i zamierza postawić tam wysoki budynek, który znacząco ograniczy ilość światła w waszych mieszkaniach. Na dodatek zamierza zagrodzić jedną z dróg dojazdowych do bloku, może niezaznaczoną na mapach, ale najwygodniejszą. Jesteście wściekli, ale wierzycie, że coś można zrobić. Idziecie do dewelopera i gminy, żeby rozmawiać.
Firma się zgadza, siadacie do stołu. Przedstawiacie swoje potrzeby: nie blokować drogi, a budynek zaprojektować tak, by zapewnić wam światło. Gmina jest po waszej stronie. Przedstawiciele dewelopera kiwają głowami i słuchają. Czujecie się nieco bezpieczniej. Po kilku spotkaniach ustalacie wspólnie, co jest możliwe do zrobienia. Pod porozumieniem podpisują się obie strony. Prawdziwy sukces.
Kilka miesięcy później zaczyna się budowa. Sprawdzacie dokumentację i nie wierzycie własnym oczom. Okazuje się, że w projekcie nic nie zmieniono poza przesunięciem budynku o pół metra. Nie wiadomo, co z drogą, bo mapa jest niejasna. Prosicie o więcej danych, ale ich nie dostajecie. Sukces zamienia się w porażkę. Czujecie się oszukani, pominięci, nieważni. I zdradzeni. Wiecie na pewno tylko jedno: nigdy już nie zaufacie ani deweloperowi, ani gminie, która nie zareagowała na złamanie ustaleń.
A kiedy podniesiecie głos, domagając się wyjaśnień, kiedy publicznie zapytacie, dlaczego zostaliście potraktowani w taki sposób – deweloper oskarży was o atak i wezwie policję.
To jest właśnie niszczenie społecznego zaufania oraz poczucia sprawczości wśród obywateli.
Ten sam mechanizm był niestety obecny w działaniach Lasów Państwowych. Fatalnie potraktowani zostali nie tylko uczestniczący w naradach społecznicy, ale też wszyscy, których społecznicy reprezentowali i którzy także domagają się lepszej ochrony lasów.
W Kodeksie Konsultacji Społecznych (jest taki w Polsce) widnieje siedem zasad tego procesu. Pierwsza z nich, naczelna, to zasada dobrej wiary.
Chodzi w niej między innymi o to, by rozpoczynać proces konsultacyjny z gotowością do zmian i chęcią do wzajemnego słuchania się.
Bez tego nie ma po co tracić czasu na rozmowy. Jest też zasada przejrzystości, która wskazuje, że reguły całego procesu muszą być dostępne dla każdej ze stron. W tym mieści się dostęp do danych, na podstawie których wypracowywane są rozwiązania.
Zapisano tam również zasadę poszanowania dobra ogólnego i interesu publicznego. Jej stosowanie to między innymi dbanie, by podczas przyjmowania ostatecznego rozwiązania nie kierować się interesem poszczególnych grup czy branż, lecz interesem publicznym. Stanowi ona także, że jeśli jakiś zgłaszany postulat nie został uwzględniony, zgłaszający powinien otrzymać informację, dlaczego tak się stało.
Lasy Państwowe nie stosują tych zasad. Jednak oficjalnym organizatorem procesu konsultacyjnego jest Ministerstwo Klimatu. Przed nim ogromna szansa – wyprowadzenie sytuacji na prostą i narzucenie LP zasad fair play. Tylko wtedy zniszczone zaufanie do Lasów Państwowych nie przełoży się na spadek zaufania do rządu. Czy to możliwe? Nie wiem. Ale to jedyna nadzieja. Oczywiście jeżeli zależy nam nie tylko na ograniczeniu wycinek lasów, ale także na życiu w dobrym państwie.
Ekologia
Polityka społeczna
Władza
Lasy Państwowe
Ministerstwo Klimatu i Środowiska
konsultacje społeczne
las
lasy
przyroda
wycinka
zaufanie
zaufanie społeczne
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze