0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Marian Latocha z KOD Tarnów.Fot. Marian Latocha ...

Sędzia Andrzej Sterkowicz z Sądu Okręgowego w Warszawie jest pierwszym niezależnym sędzią, którego na cel wziął specjalny wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Ten wydział powołał PiS do ścigania sędziów i prokuratorów.

Sterkowicz jest też pierwszym niezależnym sędzią, którym zajęła się nielegalna Izba Dyscyplinarna. Ją też powołał PiS, by pomogła szybciej wyrzucać z zawodu niepokornych sędziów i prokuratorów. To ta Izba w 2019 roku uchyliła mu immunitet i pozwoliła na jego oskarżenie.

Teraz po 6 latach od zaczęcia ścigania sędzia Sterkowicz odniósł duże zwycięstwo. W piątek 22 grudnia 2023 roku Sąd Rejonowy w Rzeszowie umorzył wytoczoną mu przez Prokuraturę Krajową sprawę karną. Prokuratura chciała jego skazania za sprawy związane z rozwodem z byłą żoną.

Sąd orzekł, że nie ma skutecznej zgody na oskarżenie sędziego, bo immunitet uchyliła mu Izba Dyscyplinarna, która nigdy nie była sądem. Orzeczenie to wydała sędzia Ewa Żołnierczuk-Dec. Jej orzeczenie nie jest prawomocne, prokuratura może się od tego odwołać. I może to zrobić, bo w sądzie oskarżenie popierał prokurator Kamil Kowalczyk z wydziału spraw wewnętrznych. Bronił on legalności Izby – którą PiS sam zlikwidował w 2022 – oraz jej decyzji.

OKO.press od 2017 roku opisuje, jak ścigano Andrzeja Sterkowicza, który wydawał niekorzystne dla „Gazety Polskiej” wyroki. Sędzia cieszy się teraz z wygranej. Mówi OKO.press: „Sąd w Rzeszowie orzekł, że nie uchylono mi immunitetu, bo nie było skargi uprawnionego oskarżyciela. Podkreślił, że Izba zgodnie z orzecznictwem sądów i europejskich Trybunałów od samego początku nie była sądem. A jej orzeczenia nie istnieją. Co potwierdza również uchwała pełnego składu SN ze stycznia 2020 roku. Sąd się na nią powołał.

Wygrała sprawiedliwość. Nie mam wątpliwości, że moja sprawa była pokazowa. Był to odwet za moje orzeczenia, które wydawałem w sprawach cywilnych dotyczących „Gazety Polskiej” i jej dziennikarzy. Prokuratura do końca upierała się przy oskarżeniu mnie. Ale nie ma dowodów na moją winę. Chciano mnie pogrążyć”.

Na zdjęciu u góry sędzia Andrzej Sterkowicz przemawia na wiecu KOD w Tarnowie. Fot. Marian Latocha z KOD Tarnów.

Prokurator Kamil Kowalczyk z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. To on oskarżył sędziego Andrzeja Sterkowicza. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak sędzia podpadł „Gazecie Polskiej”

Sędzia Andrzej Sterkowicz pochodzi z Tarnowa. Od 2010 roku orzeka w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w IV wydziale cywilnym. Wydział ten sądzi sprawy m.in. z terenu warszawskiej Ochoty. To w tej dzielnicy miały swoje siedziby redakcja tygodnika „Wprost” i powiązanej z obozem władzy PiS „Gazety Polskiej”.

Sterkowicz, tak jak inni sędziowie z wydziału IV, musiał więc sądzić sprawy o ochronę dóbr osobistych, wytaczane tym redakcjom i ich dziennikarzom przez bohaterów ich tekstów. Dostał m.in. do prowadzenia procesy przeciwko Dorocie Kani – kiedyś dziennikarce „Wprost”, Gazety Polskiej” i PR24 – a także przeciwko samej „Gazecie Polskiej” i powiązanym z nią mediom.

Jesienią 2013 roku sędzia Sterkowicz nakazał Kani i Tomaszowi Sakiewiczowi, wówczas redaktorowi naczelnemu „Gazety Polskiej Codziennie”, przeprosić prokuratora Edwarda Zalewskiego i zapłacić mu 10 tys. złotych zadośćuczynienia. W tekście pt. „Naciski w sprawie Macierewicza” opublikowanym na łamach „GPC” Kania napisała, że Zalewski wpływał na śledztwo ws. raportu z weryfikacji oficerów WSI i dążył do postawienia zarzutów Antoniemu Macierewiczowi.

Sterkowicz uznał te sugestie za „nieprawdziwe, naruszające godność i cześć prokuratora oraz podważające zaufanie do całej prokuratury”. Wyrok utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Warszawie.

Przeczytaj także:

W styczniu 2014 roku Sterkowicz wydał wyrok w procesie cywilnym, który wytoczył tygodnikowi „Wprost” rektor Uniwersytetu Gdańskiego, prof. Andrzej Ceynowa. W 2007 roku, w kilku artykułach opublikowanych we „Wprost”, Dorota Kania zarzucała Ceynowie współpracę z SB. Później sąd lustracyjny oczyścił rektora. A sąd karny skazał Kanię za jego pomówienie.

W procesie cywilnym Sterkowicz nakazał Kani i ówczesnemu redaktorowi naczelnemu „Wprost” – Stanisławowi Janeckiemu przeprosić Ceynowę i zapłacić mu 150 tys. złotych odszkodowania. Sędzia uzasadniał wówczas, że Kania „nie dochowała staranności ani rzetelności dziennikarskiej, była niesumienna i niesolidna, rozpowszechniała nieprawdzie i krzywdzące informacje”.

Sąd apelacyjny częściowo zmienił ten wyrok – podtrzymał zobowiązanie do przeprosin, ale anulował odszkodowanie.

13.08.2008 WARSZAWA , ALEJA SOLIDARNOSCI , SAD OKREGOWY , PROCES O OCHRONE DOBR OSOBISTYCH WYTOCZONY PRZEZ DZIENNIKARKE DOROTE KANIE LOBBYSCIE MARKOWI DOCHNALOWI .
NZ. DZIENNIKARKA DOROTA KANIA 
FOT. FILIP KLIMASZEWSKI  / AGENCJA GAZETA
Dorota Kania dawniej była związana z mediami Tomasza Sakiewicza. Obecnie kieruje gazetami Polska Press, który należy do Orlenu. Fot. Filip Klimaszewski/Agencja Wyborcza.pl.

Jak nielegalna Izba pozwoliła ścigać sędziego

Wyroki w sprawach wytoczonych Kani przez Zalewskiego i Ceynowę ściągnęły na Sterkowicza krytykę ze strony „Gazety Polskiej”. Nagonka na Sterkowicza rozkręciła się na dobre po przejęciu rządów przez PiS i rozpoczęciu „reformy” wymiaru sprawiedliwości przez Zbigniewa Ziobrę.

W maju 2016 roku „Gazeta Polska Codziennie” zlustrowała 80-letniego ojca sędziego. Krótko po publikacji tego artykułu ojciec Sterkowicza zmarł na zawał serca. Działania prawicowego medium okazały się skuteczne. Sterkowicz po śmierci ojca zaczął się wyłączać z procesów przeciwko „Gazecie Polskiej”.

Ale tygodnik mu nie odpuścił. Na początku listopada 2017 roku Dorota Kania opublikowała artykuł, w którym opisała prywatne sprawy Sterkowicza, związane z jego rozwodem i sporami z byłą żoną o opiekę nad ich dzieckiem. Podała m.in. informacje ze sprawy przed sądem rodzinnym, która toczyła się z wyłączeniem jawności.

Kania napisała, że spory pomiędzy sędzią a jego byłą żoną prześwietlało kilka prokuratur w Małopolsce. Zawiadomienia złożyła m.in. jego była żona. Sprawy trafiły do prokuratur rejonowych. Część umorzono, ale część przejął do prowadzenia wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej.

Rozstanie i rozliczenia byłych małżonków momentami wywoływało napięcia. Prokuratura wykorzystała to jako pretekst, by uderzyć w sędziego i postawić mu zarzuty.

W 2018 roku Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie odmówił jednak prokuraturze uchylenia immunitetu Sterkowicza. Bo nie uznał, że w sporach z żoną sędzia popełnił przestępstwo. Ale prokuratur Tomasz Kozioł (delegowany wówczas do Prokuratury Krajowej) odwołał się do powołanej przez PiS Izby Dyscyplinarnej przy SN.

W czerwcu 2019 roku odbyła się rozprawa. Sterkowicza wspierała grupa osób z Inicjatywy Wolna Prokuratura, stołeczni sędziowie i prokuratorzy oraz szef Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia Krystian Markiewicz.

Izba Dyscyplinarna w składzie: Jacek Wygoda (przewodniczący), Piotr Niedzielak (sprawozdawca) i Magdalena Wiszniewska (ławnik) zmieniła orzeczenie sądu dyscyplinarnego z Krakowa. Zgodziła się na postawienie Sterkowiczowi dwóch zarzutów – naruszenia miru domowego byłej żony oraz zarzut znieważenia policjanta (co miało się wydarzyć podczas interwencji policji).

Skład nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, który w czerwcu 2019 roku uchylił immunitet sędziemu Andrzejowi Sterkowiczowi. W środku przewodniczący składu Izby Jacek Wygoda, po lewej Piotr Niedzielak, po prawej ławniczka Magdalena Wiszniewska. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak prokurator Kowalczyk ściga sędziów

Sędzia Sterkowicz żył z piętnem ściganego i oskarżonego 6 lat. Mógł w tym czasie normalnie orzekać, bo nie został zawieszony przez Izbę tak jak sędzia Paweł Juszczyszyn lub Igor Tuleya. Prokuratura wtedy o to nie wystąpiła. W związku z oskarżeniem sędziemu zrobiono też sprawę dyscyplinarną i później na jej kanwie próbowano go zawiesić.

Ale Izba Dyscyplinarna nie zdążyła tego zrobić, bo sędzia tak samo jak inni ścigani niezależni sędziowie, dostał chroniące go przed zawieszeniem zabezpieczenie ETPCz.

Prokurator Kamil Kowalczyk z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej, który go oskarżył, znany jest też ze ścigania innych niezależnych sędziów i prokuratorów. Wywodzi się z Prokuratury Rejonowej w Lublinie. To on postawił zarzuty karne prokurator Justynie Brzozowskiej, która podpadła tym, że nie chciała zrobić śledztwa trałowego w sprawie reprywatyzacji w Warszawie.

Prokurator odmówiła, bo CBA przysłało jej tylko nieuporządkowane materiały, bez żadnych tez. Gigantyczne śledztwo musiałaby więc robić sama (śledztwo trałowe to metoda zarzucania sieci w nadziei, że przez przypadek ktoś w nią wpadnie). Jej też nielegalna Izba Dyscyplinarna uchyliła immunitet, ale w 2023 roku Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie umorzył sprawę. Bo też nie uznał Izby za legalny sąd.

Kowalczyk popierał również przed nielegalną Izbą absurdalny wniosek o uchylenie immunitetu sędziemu SN, prof. Włodzimierzowi Wróblowi. Prokuratura Krajowa chciała oskarżyć go i dwóch innych sędziów SN Andrzeja Stępkę i Marka Pietruszyskiego za błąd pracownika sekretariatu.

Uderzenie w sędziów SN było celowe, bo są oni znani z niezależnych wyroków. A sędzia Wróbel krytykował ministra Ziobrę i był najpoważniejszym kandydatem na stanowisko I prezesa SN po kadencji Małgorzaty Gersdorf. W zarzuty prokuratury nie uwierzyła nawet Izba Dyscyplinarna, która w I instancji odmówiła uchylenia immunitetu prof. Wróblowi.

Prokurator Kowalczyk ścigał też sędziego wojskowego i byłego wiceszefa legalnej KRS Piotra Raczkowskiego. Chciał mu postawić zarzuty w związku udostępnieniem dziennikarzom akt sprawy, która uderzała w Antoniego Macierewicza. Ale na uchylenie immunitetu sędziemu Raczkowskiemu ostatecznie nie zgodziła się Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze