Jakże jestem szczęśliwy, że intuicja mnie zawiodła i ten Dworzec Wschodni wydaje się mniej wschodni, niż chciałaby władza, według której Polska ma być w pełni suwerenna od Europy, demokracji i zdrowego rozsądku. Tekst rocznicowy pisany w PKP Intercity
Z pociągu InterCity Kormoran, ruszając ze stacji Olsztyn Zachodni zwracam się do Ciebie, tak, do Ciebie, która zaglądasz do OKO.press w miarę regularnie i masz o nas wyrobione zdanie (pozytywne, bo inaczej byś tego nie robiła) i do Ciebie, któremu tylko czasem wpadnie w oko nasz tekst, ale może zostaniesz z nami na dłużej.
Kończymy właśnie siedem lat, co każdemu i każdej z was natychmiast kojarzy się ze snem pewnego faraona ze świętej księgi. Śniło mu się, że stal nad Nilem, a „z rzeki wyszło siedem krów pięknych i tłustych, ale potem siedem innych krów wyszło z rzeki, brzydkich i chudych i pożarły je”.
Jako medium sprawdzające fakty muszę podkreślić, że opisane zdarzenie jest mało prawdopodobne (jak chuda krowa, weganka przecież, mogłaby pożreć inna krowę, a dodatku większą od siebie?), ale metaforycznie może opisywać siedem lat naszej pracy, zwłaszcza, że krowa, która dużo muczy, stała się narzędziem komunikacji wewnątrz rządu tzw. Zjednoczonej Prawicy.
Bo opisujemy, demaskujemy i analizujemy jak najlepiej potrafimy, pożeranie demokracji i zamienianie jej w ustrój tzw. autokracji wyborczej,
w którym jest coraz mniej miejsca dla niezależnych od partii-państwa sądów, samorządów, organizacji społecznych, i takich zabytkowych urządzeń jak prawa mniejszości czy obyczaje parlamentarne. Panoszy się, jak nazywa to PiS, „demokracja rozumiana prosto”, tzn. ten, kto wygrywa wybory narzuca wszystkim swoją polityczna wolę, pompując się prostackim nacjonalizmem (pedagogika dumy!) oraz katolicyzmem w wersji hard.
Tak by to można opisać zauważając, że tego wszystkiego dokonują nie tyle chude krowy, ale tłuste koty, utoczone po wyborach 2015 i 2019 na stanowiskach, w spółkach skarbu państwa i w tym podobnych przybudówkach władzy.
Jeśli wydaje wam się, że naczelny OKO.press plotąc o krowach i kotach ma – jak się kiedyś mówiło – nierówno pod sufitem, to odsyłam was do kraju naszego, w którym ministrowi obrony narodowej rosyjskie rakiety latają nad głową i nikną, póki nie znajdzie ich przypadkowa dżygitka, a komendant policji odpala granatnik w swoim gabinecie.
W którym minister edukacji i nauki przyjmując delegację Parlamentu Europejskiego zwraca uwagę jej szefowej, Niemce (rocznik 1964), że jest przedstawicielką nacji, która mordowała Polaków w gmachu jego ministerstwa („pani przodkowie dokonywali tutaj masakry”) a inną posłankę poucza, żeby się nie uśmiechała (a jak ona biedna ma reagować na takie nasilenie nadętej głupoty?).
W którym szef rządzącej partii postanawia zwiększyć transfery plus do 64 mld rocznie, 10 razy więcej niż wydatki państwa na kulturę, niewiele mniej niż na obronność, przy czym każdemu, czy biedny czy bogaty państwo da tyle samo, bo idzie o kupowanie głosów a nie o politykę społeczną. Ogłaszając to PiS-owski satrapa ucisza dziękczynne skandowanie sali skromnym „to nie ja daję”.
A o śmierciach kobiet w szpitalach mówi, że to urojona rzeczywistość, pogłębiając wrażenie, że rządzi nami paranoja.
To wszystko jest bardziej z Witkacego niż Mrożka i już nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać – co piszę kwadrans za Działdowem.
Utworzenie komisji do zbadania rosyjskich wpływów przesunęło nas z tragifarsy w świat grozy. Skojarzenia z makkartyzmem były jak najbardziej na miejscu, ale szybko wróciła farsa, bo prezydent w poniedziałek podpisał ustawę odsyłając ją do Trybunału Julii P., żeby tam sobie bezpiecznie leżała w szufladzie, ale w piątek sam zgłosił nowelizację, twierdząc, że „część wątpliwości (które określał jako kłamliwe) wymaga interwencji ustawodawcy”.
Nie wiadomo, czy komisja powstanie, ale jedno wiadomo na pewno – kluczowym elementem tej śmieszno-strasznej Polski są media. PiS idzie węgierską drogą. Zamienił media publiczne w tubę i pałkę propagandową, którą wymachują osoby typu Michała Rachonia.
Numer z Orlenem, który kupił kilkanaście największych gazet lokalnych Polska Presse i wyczyścił redakcje, to kolejny odkrojony kawałek salami.
Zagrożenia dla koncesji TVN czy TOK FM i inne decyzje przewodniczącego KRRiT Macieja Świrskiego, który jednoosobowo wlepia kary za mówienie prawdy to już twórczy wkład tej władzy, ale horyzont jest wciąż ten sam – system, w którym wyborów nie trzeba nawet fałszować, bo wygrywają je ci, którzy zabrali media. Demokracja na Węgrzech umarła na dobre.
U nas tak źle – wierzę w to głęboko – nie będzie. Znaczna większość Polek i Polaków nie chce żyć w świecie, do którego wdzierają się ponurzy fanatycy władzy i ideologii. Marzy nam się kraj, w którym rząd zajmuje się uczciwym rządzeniem a nie zatruwaniem umysłów, a ludzie żyją, jak chcą, co państwo wspiera, dając wszystkim równe prawa.
A jak się trafi demonstracja, to policją ją chroni, a nie rozpędza.
Nie wiem, czy przekonałem Ciebie, droga czytelniczko i Ciebie, drogi czytelniku, że wolne media są potrzebne, także po to, żeby ludzie nie uznali, że w sumie wszystko im jedno. I cieszą się, że siadając do serialu zajadają gulasz czy schabowego zamiast robaków, które kazałaby im jeść Unia Europejska.
Piszę to wszystko w pendolino, gdzie miła pani przynosi kawę, a toaleta z udogodnieniami dla osób z niepełnosprawnością lśni czystością. Siedzę obok młodego człowieka, który gra w szachy z rywalem z Korei i śmieją się do siebie „Good move, Leszek”. Wyobrażam sobie, jak cały ten świat nowoczesnej technologii pozwala chłopakowi zatrudnionemu w branży IT wygodnie się umościć.
Nie mam nic przeciwko szachom, serialom i pendolino, wręcz przeciwnie, ale chciałbym – staromodnie – żeby nie rezygnować z genu obywatelstwa, interesować się sprawami publicznymi, a nie z tylko grą w szachy z Koreańczykami.
Tak o tym wszystkim piszę, jakby przez siedem lat OKO.press się nie zmieniło, bo rzeczywiście podstawowa misja demaskowania wrogów demokracji, praworządności, praw ludzkich i obywatelskich, jest taka jak była. Nabierała jednak konkretów wraz z kolejnymi zamachami na prawa kobiet (Kaczyński o kobietach umierających w szpitalach: „rzeczywistość urojona”) i osób LGBT+ („wara od naszych dzieci”), obrony wolnych sądów, ofiar przestępców seksualnych (w sutannach lub innych ubraniach), a potem – coraz bardziej – toksycznych treści ideologii narodowo-katolickiej.
Wszystko to było i jest możliwe dzięki wam, którzy nas wspieracie, bo tutaj przełożenie jest jeden do jednego: poza waszymi wpłatami (i uzupełniającym wkładem grantów) nie mamy innych źródeł finansowania. Nie mamy reklam czy paywalla.
Zaczynaliśmy jak PKP sprzed ery pendolino, z zapyziałymi przedziałami i toaletami, które... mniejsza o to. Przez te lata staliśmy się medium nowoczesnym, strona wypiękniała, pojawiły się filmy i dokumenty, w tym z wojny w Ukrainie i serial miesięcznic smoleńskich. I podcasty. I nagradzane także poza Polską reportaże. I cykle weekendowe, „Sobota prawdę ci powie” i „Niedziela cię zaskoczy”. I rozwijamy dział śledczy.
Pendolino dojeżdża do Warszawy. Młody człowiek pochyla się nad moim laptopem z logiem OKO.press i mówi, że świetną robotę robicie, a jak pokazaliście, że nie ma się co bać 800 plus, to było spoko. Jakże jestem szczęśliwy, że intuicja mnie zawiodła i ten Dworzec nomen omen Wschodni wydaje mi się mniej wschodni niż chciałaby ekipa rządząca, według której Polska ma być w pełni suwerenna od Europy, demokracji i zdrowego rozsądku. I cieszę się, że wolne media mają w tym swoją zasługę.
Jeśli jesienią uda się dokonać politycznej zmiany, a może się tym razem uda, nasz – mediów – głos będzie jeszcze bardziej potrzebny niż obecnie, żeby pilnować odzyskiwania demokracji, a jeśli się jednak nie uda, to będzie jeszcze bardziej potrzebny, bo świat się nie skończy, a zamieszanie, jakie nastąpi, gdy PiS zacznie się dogadywać z Konfederacją będzie... bardzo medialne.
Zostańcie więc, proszę z nami.
A jeśli upieracie się przy urodzinowym prezencie, to odpowiem, jak moi synowie, gdy przestawali być dziećmi i przed Bożym Narodzeniem rozpuszczali po rodzinie wici, że najbardziej ucieszyliby się z koperty z jakimś banknotem (zamiast pomysłowej składanej lunety czy kompletu foremek do lodu w kształcie wodnych ssaków).
My też nie oczekujemy lunety i foremek, ale wpłata może być, najlepiej cyklicznie.
Kiedyś mówiliśmy, że liczy się każda złotówka, ale ze względu na inflację podbijamy stawkę do 1,50 zł. Ale jeśli to niemożliwe, to prosimy chociaż o dobre słowo.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze