Problem waloryzacji 500 plus robi się palący, bo realna wartość 500 złotych z 2016 roku spada dziś bardzo szybko. Rząd twierdzi, że nad tym nie pracuje, ale zbliża się rok wyborczy, a część lewicowej opozycji naciska. Czy 700 plus to słuszny kierunek? Sprawdzamy
Realna wartość świadczenia w porównaniu do kwietnia 2016 (wprowadzenie programu) znacząco spadła. Dzisiejsze 500 zł to ekwiwalent 370 zł 6 lat temu.
To oczywiście konstrukcja teoretyczna odnosząca się do gusowskiego wskaźnika inflacji. A jak dobrze wiemy, każdy ma nieco inną inflację, która zależna jest od tego, co zwykle kupujemy. Dla części z nas 500 złotych z 2016 roku straci na wartości nieco bardziej, dla kogoś innego, nieco mniej. Niemniej, średni wskaźnik GUS dobrze ilustruje tempo, w jakim zmienia się wartość nabywcza pieniądza.
A spadek wartości nabywczej w ostatnich dwóch latach bardzo przyspieszył. Przez pierwsze cztery lata programu 500 plus ta strata była stosunkowo niewielka i w kwietniu 2020 realna wartość 500 zł z 2016 roku wynosiła 454 złote. W kolejne dwa lata spadek był prawie dwa razy większy.
Gdyby regularnie waloryzować 500 plus o wskaźnik inflacji, wówczas w maju 2022 powinniśmy mieć już 653 plus.
To nieco karkołomna ilustracja — trudno oczywiście taką waloryzacją robić częściej niż raz do roku. Problem jednak w tym, że rząd PiS nie wpisał do ustawy o pomocy państwa w wychowaniu dzieci żadnego mechanizmu obowiązkowej regularnej waloryzacji.
Tak często bywa z propozycjami społecznymi obecnych władz. Zamiast regularnych, ustawowych podwyżek partia rządząca woli pozostawić sobie furtkę, dzięki której w odpowiednim momencie może podnieść znane już świadczenie i w ten sposób pokazać, że to właśnie dzięki niej ludzie dostają więcej pieniędzy. Tak jest choćby w przypadku 14. emerytury.
PiS, zamiast rozwiązywać systemowe problemy systemu emerytalnego (np. rosnącą liczbę emerytur niższych niż minimalna), co roku z fanfarami ogłasza, że przyzna czternastkę. TVP i inne prorządowe media mogą uczcić te prezenty entuzjazmem znanym z kultowych nagłówków: ("»Jarkowe« robi furorę! Seniorzy zadowoleni z pomysłu prezesa PiS: To Jarek dał! Brawo tylko bić!")
Obowiązku waloryzacji w ustawie nie ma, ale jest w niej zapisana taka możliwość:
„Rada Ministrów może, w drodze rozporządzenia, zwiększyć wysokość kwoty, o której mowa w art. 5 ust. 1 [500 zł], biorąc pod uwagę prognozowany średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem, przyjęty w ustawie budżetowej na dany rok kalendarzowy” – czytamy w przepisach.
Ale nigdy z tego zapisu nie skorzystano. Możliwe jednak, że w roku wyborczym i przy tak wysokiej inflacji rząd zechce wypłaty z programu 500 plus zwiększyć. Łatwiej jednak wyobrazić sobie nowelizację ustawy i okrągłą kwotę. Hipotetyczne 700 plus będzie wyglądać lepiej na billboardach.
Na razie jednak przedstawiciele rządzących zaprzeczają, by były takie plany. Najdalej poszedł w tej sprawie wiceminister finansów Artur Soboń i 7 czerwca w TVN24 powiedział:
„O tym pomyśle słyszę wyłącznie od dziennikarzy i uważam go za niespecjalnie szczęśliwy. Nie pracujemy nad tym rozwiązaniem”.
Ale nie znaczy to, że rząd nie zmieni zdania. Przy pracach nad Polskim Ładem widzieliśmy jak jednego dnia minister finansów mówił, że nie podoba mu się jakieś rozwiązanie, a następnego PiS ogłaszał, że będzie ono częścią programu.
Na rządzących naciska w tej sprawie część opozycji. O podniesienie świadczenia do 700 złotych apelują politycy partii Razem.
"Domagamy się podniesienia kwoty świadczenia wychowawczego 500 plus do 700 złotych od lipca bieżącego roku, a także wprowadzenie automatycznego mechanizmu waloryzacji tego świadczenia o wskaźnik inflacji co roku" – mówił 3 czerwca członek zarządu krajowego Razem Maciej Szlinder na wspólnej konferencji prasowej z posłanką Magdaleną Biejat.
"Waloryzacja to nie jest żadna łaska - i nie powinna być dawana z łaski. To wypełnienie obietnicy, którą rodzice dostali od rządu. Utrzymanie wsparcia na stabilnym poziomie. 500+, podobnie jak emerytury, powinno być waloryzowane co roku. Miejsce na zapisanie tej zasady jest w ustawie. Bezpieczeństwo ekonomiczne dzieci nie powinno zależeć ani od widzimisię prezesa Kaczyńskiego, ani od tego, kto wygra kolejne wybory. Nieważne, czy Polską rządzić będzie Kaczyński, Tusk czy niżej podpisany - jeśli koszt utrzymania dzieci rośnie, rodzice powinni dostać od państwa proporcjonalnie więcej pieniędzy" - napisał Adrian Zandberg w "Super Expressie".
Czy to dobry pomysł? Warto najpierw przypomnieć, po co w ogóle uruchomiono ten program. Pamiętamy, że na początku PiS chciał, w ten sposób zachęcić polskie rodziny do większej dzietności. Na tym polu rząd poniósł porażkę, a wskaźnik dzietności od 2017 roku spada. Luty 2022 był pod tym względem najgorszym miesiącem od II wojny światowej — urodziło się zaledwie 23 tys. dzieci.
Program dał wielu rodzinom z dziećmi finansowe wytchnienie i podniósł ich dochody, ale nie zachęcił znaczącej liczby osób do założenia rodziny i urodzenia dzieci — efekt w najlepszym razie był chwilowy. 500 plus zmniejsza stres związany z wydatkami na dziecko i poprawia przewidywaną sytuację materialną rodziny, ale jest tylko jednym z czynników, który wpływa na jej poczucie bezpieczeństwa.
„Rząd przespał lata koniunktury, w których mógł stworzyć sensowną politykę demograficzną, rozwijając sieć żłobków i przedszkoli, uelastyczniając urlopy rodzicielskie czy wspierając program in vitro” – mówił w 2020 roku dziennikarz OKO.press Anton Ambroziak na podstawie danych GUS. O tym, jak mogłaby wyglądać skuteczna polityka prorodzinna/prodemograficzna, pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie, m.in. tutaj:
Ale uzasadniając wprowadzenie ustawy, rządzący mówili też o redukcji ubóstwa.
Tu poszło znacznie lepiej. Skrajne ubóstwo znacznie spadło w 2016 roku (z 6,5 proc. do 4,9 proc.), ale dalej utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie (4,2-5,2 proc.). Ubóstwo wśród dzieci także znacząco spadło w pierwszym roku (z 9 proc. do 5,8 proc.). W 2020 roku (najnowsze dane) wyniosło 5,9 proc. O wpływie 500 plus na poziom ubóstwa pisaliśmy m.in. tutaj:
Jak na ewentualną waloryzację patrzy prof. Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od świadczeń socjalnych i walki z ubóstwem?
„Przede wszystkim należało znacząco podnieść i zwaloryzować zasiłki rodzinne w 2021 roku (przy okazji weryfikacji co trzy lata), co równoważyłoby dla uboższej części rodzin to, że w 2019 na zniesieniu kryterium w 500 plus skorzystały głównie rodziny z klasy średniej i zamożne” – mówi nam prof. Szarfenberg. – „Obecnie nadal uważam, że przede wszystkim należy skupić uwagę na zasiłkach rodzinnych, tyle że ich waloryzacja poza okresem trzyletnim wymagałaby zmian ustawowych. Jest po temu dobra okazja, bo przy zwiększonej inflacji okresy trzyletnie zupełnie się nie sprawdzają, choć widzieliśmy, jak spektakularnie zawiodła ta metoda już w latach 2009-2011. Dotyczy to również kryteriów dochodowych z pomocy społecznej”.
Gdyby jednak zdecydować się na podniesienie wartości 500 plus, jak należy to zrobić?
Prof. Szarfenberg: „Jest kilka możliwości. Pierwsza - to niewaloryzowanie, ale to tylko jest akceptowalne, gdy zasiłki rodzinne zostaną znacząco podniesione i zwaloryzowane.
Druga - to waloryzacja do pewnego progu, co faktycznie doprowadziłoby do zróżnicowania wysokości świadczenia wychowawczego w zależności od dochodu, ale - co podkreślam - zostałoby ono świadczeniem na wszystkie dzieci. Sprawdzanie dochodu w dzisiejszych czasach mogłoby być automatyczne poprzez łączenie danych z różnych rejestrów.
Trzecia możliwość, o której już wspominano, to jednorazowe podniesienie świadczenia o tę samą kwotę. Osobiście preferuję taką opcję na kolejny okres zasiłkowy: znaczące podniesienie i waloryzacja kryteriów i zasiłków rodzinnych (i z pomocy społecznej) oraz prace nad zintegrowanymi zasadami waloryzacji dla wszystkich tych świadczeń.
Przypomnę, że jedne świadczenia są weryfikowane co trzy lata w sposób uznaniowy (rząd może po prostu uznać, że ich nie podniesie). Inne (świadczenie pielęgnacyjne) są waloryzowane co roku na podstawie wzrostu płacy minimalnej, a nie wskaźnika kosztów życia”.
Jeśli PiS zdecyduje się na zwiększenie wypłat z programu 500 plus, to zrobi to najpewniej podwyższając je wszystkim o określoną kwotę. Rząd PiS zazwyczaj postępuje tak z ważnymi programami, które dodatkowo mają potencjalnie wartość przyciągnięcia wyborców – stawia na jak najprostsze rozwiązania.
Z pierwszych sondaży wynika, że Polacy są w sprawie waloryzacji 500+ w tej sprawie podzieleni. W sondażu United Surveys przeprowadzonego 3 i 4 czerwca na zlecenie Wirtualnej Polski, ankietowani usłyszeli pytanie: "Czy pana/pani zdaniem program 500+ powinien zostać zwaloryzowany i świadczenie powinno wzrosnąć z 500 do 700 złotych na każde dziecko?".
Różnice między odpowiedziami „tak” i „nie” są w granicach błędu statystycznego. Za jest 45,4 proc. badanych, przeciw 43,6 proc. Ale odpowiedzi „zdecydowanie nie” (26,4 proc.) jest więcej niż „zdecydowanie tak” (22,8 proc.).
Skąd może się brać ten podział i niechęć prawie połowy z nas? Odpowiedź wymagałaby badań jakościowych, my możemy pokusić się o dość oczywiste hipotezy. Być może po sześciu latach polityczna magia tego programu powoli blednie. Polacy się do niego przyzwyczaili. Liczba chętnych, by programu bronić, może spadać, a rosną oczekiwania wobec państwa w sferach, których transfer gotówki nie rozwiąże.
Jest też kwestia inflacji. Chociaż 500 plus w pierwszych latach nie przyczyniło się zauważalnie do zwiększenia inflacji, to dziś jesteśmy w zupełnie innej sytuacji gospodarczej. Zwiększona ilość gotówki w obiegu podczas ponad dziesięcioprocentowej inflacji faktycznie może przyczynić się do wyższych cen. Jak bardzo – trudno powiedzieć.
"Obawiam się, że w środowisku rozgrzanego popytu i spadającego wzrostu waloryzacja 500 plus dołożyłaby się do wzrostu inflacji" - komentuje dla OKO.press dr Wojciech Paczos z Cardiff University, makroekonomista, specjalista od inflacji - "Należałoby dokonać przeglądu wydatków publicznych tak, aby z jednej strony chronić najsłabiej zarabiających przed skutkami rosnących cen, a z drugiej przyjąć zasadę, aby utrzymać wzrost wydatków publicznych, ale w tempie poniżej inflacji.
W mojej ocenie polska polityka gospodarcza potrzebuje więcej narzędzi celowych - kierowanych do konkretnych grup, a mniej powszechnych - kierowanych do wszystkich. Taki przegląd powinien też dotyczyć strony przychodowej, czyli podatków" - podsumowuje dr Paczos.
Warto jednak przypomnieć, że kwota rocznych wydatków z budżetu państwa z tytułu 500 plus jest np. wielokrotnie mniejsza niż pieniądze, które w ramach tarcz finansowych przekazano firmom, by ratować je w kryzysie pandemicznym (tym argumentem posługuje się też poseł Zandberg).
Nie zmienia to faktu, że według silnie obecnego w mediach ultraliberalnego nurtu ekonomicznego, transfery socjalne nie są jedynie jednym z wielu czynników inflacji, ale wręcz główną jej przyczyną. Słysząc regularnie te argumenty, część badanych tym właśnie może podpierać swój opór wobec waloryzacji świadczenia.
A gdyby rzeczywiście w prosty sposób podnieść 500+ plus do 700 plus, to jaki byłby tego koszt (a w konsekwencji – ile więcej pieniędzy w rynkowym obiegu)?
W najprostszym wariancie to około 16 mld zł. Zespół dr. hab. Michała Mycka z think tanku ekonomicznego CenEA w marcu 2021 policzył też koszt takiej operacji dla dwóch wariantów: waloryzacji o ówczesny poziom skumulowanej inflacji (13,3 proc., a więc 567 zł), i tak, by świadczenie osiągało wysokość minimum socjalnego (615 zł).
W pierwszym wariancie roczny koszt wynosił 5,4 mld zł, w drugim – 9,3 mld zł. Prosty szacunek 16 mld zł w przypadku 700 plus wydaje się więc wiarygodny. W skali wydatków budżetu państwa, które w 2023 roku będą zapewne zbliżać się do 600 mld złotych, nie byłby to wydatek monstrualny, ale zauważalny.
Ale - co chyba najistotniejsze w tej dyskusji - gdyby jedynym celem waloryzacji było poprawienie sytuacji najbiedniejszych, pieniądze po prostu można by było wydać lepiej.
„Prawie 25 proc. kosztów waloryzacji trafiłoby do rodzin z górnych 20 proc. rozkładu dochodów, a jedynie około 12 proc. do rodzin zaliczających się do najuboższych 20 proc. populacji” – pisali w ubiegłym roku analitycy CenEA.
Wniosków nie zmienia podwyżka 500 plus – gdy idzie ona proporcjonalnie w górę, rozkład korzyści się nie zmienia. Wspomniana przez prof. Szarfenberga waloryzacja zasiłków rodzinnych wydaje się przy tym bez porównania sensowniejsza i pilniejsza.
Bez względu na to, co w sprawie 500 plus postanowi PiS, w najbliższym czasie czekają nas ważne decyzje w sprawie przyszłości programu. A w tym przypadku niepodjęcie żadnej decyzji też jest ważną decyzją.
Gospodarka
Polityka społeczna
Wybory
Artur Soboń
Prawo i Sprawiedliwość
Rząd Mateusza Morawieckiego
500+
inflacja
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze