Władza naprawdę musi przesadzić, żeby ci, którzy wiedzą, że są w mniejszości, wyszli z podziemia. I to się właśnie w tej gminie stało. „Niech nam Pan o nich opowie” – prosimy Marka Klarę, byłego wójta i aktywistę
Miejsce Piastowe to społeczność, gdzie od dawna dominuje PiS. Nie ma tu praktyki debatowania. Ludzie, którzy się identyfikowali jako polityczna mniejszość, do tej pory się nie odzywali. PiS był na tyle silny w regionie, że przejął nie tylko mandaty poselskie, ale i lokalny samorząd.
Marek Klara*, wójt Miejsca Piastowego od trzech kadencji, przegrał tu w 2018 roku o 400 głosów z obecną wójciną z listy PiS (dostał 47 proc. głosów, ona – 53 proc.).
Mówi dziś, że uruchomiona wtedy sprawna, gigantyczna machina kampanii PiS, zrobiła na nim wielkie wrażenie. To była nowość w skali gminy. Teraz, w 2023 roku to nie zadziałało. PiS nie zdobył już w gminie 60 proc. głosów, ale tylko 54 proc. Ludzie o odmiennych poglądach odważyli się je wyrazić.
Jak mówi Marek Klara, ważną rolę w tej zmianie odegrała lokalna tradycja. Należy bowiem do niej szacunek do zmiany i parcia do przodu. „Tu każdy w rodzinie miał społecznika – taki tu był na przełomie XIX i XX wieku wysyp organizacji. Wystarczyło to przypomnieć”.
Tutejsza tradycja to także otwarcie na świat. Kiedyś była to emigracja za ocean, teraz wewnątrz UE. „Ludzie mogli się wystraszyć, że im się to zabierze, że będą za nich decydować” – mówi Klara.
PiS wygrał w gminie Miejsce Piastowe w 2018 roku nie dlatego, że ludzie kupują jego centralistyczny, autorytarny projekt. Ale dlatego, że oferował zmianę. „Płynie z tego ważna nauka, także dla polityków nowej większości w Sejmie” – mówi Klara.
Marek Klara: Kim są nowi wyborcy w Miejscu Piastowym? Myślę, że oni do tej pory nigdy nie głosowali. Bo proszę spojrzeć na dane. Jesteśmy gminą wiejską, ale o charakterze podmiejskim, o konserwatywnym profilu. Tu poparcie dla PiS rosło od lat – w miarę jak rosła u nas frekwencja wyborcza. Przez lata miało to znaczenie w wyborach parlamentarnych, samorządowych od powiatu w górę. Tam głosowano na partię, a nie na człowieka.
W 2011 roku frekwencja wynosiła tu 47 proc., w 2015 roku – 52,5 proc., w 2019 roku – 60 proc. A teraz – 71 proc. Od 2011 roku głosuje tu więc o 2500 więcej osób, przy niewiele zmieniającej się liczbie mieszkańców!
No i właśnie w 2023 roku to poparcie dla PiS w liczbach bezwzględnych nie wzrosło. To znaczy, że poszły do wyborów osoby, które dotychczas nie głosowały na PiS, bo w ogóle nie głosowały. I teraz wreszcie poszły do urn.
To w większości moje pokolenie (40+) i młodsi. My tu mamy lokale wyborcze koło kościołów. Głosuje się po mszy. Moja rodzina, która od lat ma zwyczaj głosowania po południu, głosowała w samotności, bez kolejek. A teraz tak nie było. Po południu w naszej komisji był tłok.
PIS osiągnął u nas swój pułap – to jakieś 4 tys. osób w skali gminy. A to już nie stanowi 60 proc. oddanych głosów, tylko 54 proc. To w dużej mierze zasługa młodych.
Dlaczego?
Dlaczego młodzi głosowali? Po raz pierwszy była ogólnokrajowa, duża i dobrze celowana kampania profrekwencyjna. Kierowana do kobiet, młodych. To zadziałało, zmotywowało.
Ale generalnie takie skoki frekwencyjne pojawiały się u nas, gdy ludzie byli zirytowani władzą. Kiedy robiła się zbyt pewna siebie, gdy przekaz w mediach zbyt różnił się od tego, co widzieli za oknami. Proszę zwrócić uwagę, że PiS utrzymał swoich wyborców, ale do ogólnej puli doszli nowi. Ich ten przekaz nie ujął.
Widać było nadchodzącą zmianę? Ludzie o tym dyskutowali?
Wieś tak nie działa. W regionie zdominowanym przez jedno ugrupowanie na debatowanie nie ma przyzwolenia społecznego. Pewnie w regionach, gdzie większość ma KO, też tak jest, tylko w drugą stronę.
Władza naprawdę musi przesadzić, żeby ci którzy wiedzą, że są w mniejszości, wyszli z podziemia. I to się właśnie stało. Ludzie uznali, że samo nieafiszowanie się z poglądami nie wystarczy, by bezpiecznie żyć. Stąd młodzi ludzie otwarcie pokazywali w mediach społecznościowych, że nie jest im po drodze z aktualną władzą. To była nowość.
I nikt się nie spodziewał?
Wspólne wyjazdy do Warszawy na marsze w czerwcu i w październiku były w tym roku miłym zaskoczeniem. Zobaczyliśmy się. Wielu to dodało siły.
A przedtem naprawdę się nic nie działo?
Była pandemia, która zmieniła codzienne funkcjonowanie. Wielu zajęło się sobą, swoimi rodzinami, zamarło życie kulturalne. Z ukrycia obserwowano rozwój wypadków.
A jak Putin najechał Ukrainę?
A, to dobry trop! W akcję pomocy Ukrainie nasza społeczność się bardzo zaangażowała i to od samego początku, od pierwszych dni konfliktu, gdy władza jeszcze spała. To było ważne zwłaszcza dla tych, którzy być może nie sprzyjali ówczesnej polskiej władzy – wreszcie znaleźli przestrzeń do działania.
Pojawiło się na początku 10-15 osób, część z kontaktami w Ukrainie. I poszło – jedni dawali rzeczy na zbiórki, inni oferowali transport. Bardzo wsparła nas straż pożarna z mojej miejscowości. Udało się połączyć chęć ludzi, empatię i zaangażowanie finansowe. Tak, to dało przestrzeń do wykazania się wielu ludziom.
Na zdjęciu na samej górze – ekipa z Miejsca Piastowego z pomocą w Drohobyczu. Marek Klara w środku, w zielonej bluzie.
Był Pan wójtem przez trzy kadencje, zaczynał Pan tu pracę jako 26-latek. I w 2018 roku przegrał Pan z kandydatką z PiS. Czyli co najmniej do tamtego momentu PiS rósł w Miejscu Piastowym w siłę.
To nie tak. Nigdy ostentacyjnie nie politykowaliśmy. Po prostu inwestowaliśmy w gminę, by zwyczajnie żyło się tu dobrze. Kładliśmy nacisk na podniesienie poziomu życia. Kiedyś to był bezpłatny internet radiowy, potem przedszkola, pierwsze w powiecie żłobki. Stawialiśmy mocno na oświatę.
Wierzyliśmy też w takie narzędzia jak fundusze sołeckie i rozmowy z mieszkańcami w sprawach trudnych, dialog. Wydawało się, że to jest to, o co chodzi w samorządzie. Że samo się obroni.
Błędnie zakładaliśmy, że będzie jak dawniej – bo tu polityka partyjna nigdy nie dochodziła, choć po 2010 roku po raz pierwszy w historii gminy w radzie gminy pojawił się partyjny klub radnych.
A PiS w 2018 roku w skali kraju był na fali. Był zorganizowany i zdyscyplinowany. Przyjechała do nas, a nie do Krosna czy innego miasta, Beata Szydło, był ten i tamten minister czy europoseł. Brakowało tylko samego prezesa. Uruchomiona została kampania internetowa – w wyborach gminnych nikt nie korzystał wcześniej z takiej machiny.
Banerów było tu najwięcej w okolicy. Swoją robotę zrobiły też media rządowe – ludzie kupili argument, że władzę lokalną należy wymieniać, bo włodarze są za długo, że tylko dwie kadencje, że wszyscy skorzystają na tym, kiedy rząd, województwo i gmina będzie w rękach jednej siły politycznej.
To była naprawdę bardzo sprawna propaganda.
Jasny, budzący nadzieję przekaz, u nas nie połączony z krytyką tego, co było wcześniej. Było dobrze, ale teraz będzie jeszcze lepiej. Duża nauka z tego płynie.
A teraz, w 2023 roku?
Władza nie zauważyła, że przekroczyła próg, za którym jej przekaz stał się nieskuteczny, wręcz czasami śmieszny i karykaturalny, mocno odklejony od rzeczywistości. I tak zmobilizowali dotąd niezmobilizowanych.
To jest konserwatywne Podkarpacie, ale tu, w Miejscu Piastowym, do tych konserwatywnych wartości należą też pęd do rozwoju, innowacje, samoorganizacja.
Tu na przełomie XIX i XX wieku aktywny był ruch ludowy, i to często w tym bardziej radykalnym wydaniu Jana Stapińskiego. Mamy tradycję organizacji społecznych i pędu do wiedzy, do nowoczesności. Ludzie sobie tu od ust odejmowali, by dzieci miały szanse na lepsze życie. Każdy tu ma przodka, który pracował na rzecz lokalnej społeczności – żeby wszystkim żyło się lepiej.
Kiedy więc władza zaczęła wszystko betonować, decydować za nas, zakazywać, szczuć na innych... Każdy ma rodzinę na Zachodzie, a to oznacza spore doświadczenie w poruszaniu się w wielokulturowym świecie.
Rozdźwięk między propagandą a tym, co wiemy o świecie, stał się w końcu nie do wytrzymania.
Tu jest istota problemu – trudno zaakceptować sytuację, że ktoś za ciebie podejmuje decyzję. Że radykalne poglądy jednej grupy mają wpływać na wszystkich.
Mnie się wydaje, że jak niektórzy będą blokować zmiany prodemokratyczne, w tym „światopoglądowe”, to się wszystko źle skończy.
Nadzieje młodych, którzy teraz przeważyli w skali kraju, można zawieść tylko raz. Można się nie zgadzać z czyimś indywidualnym wyborem, jaki w swoim życiu dokonują ludzie, ale nie można go zakazywać. Tu potrzeba decydowania o sobie jest silniejsza, niż się w Warszawie wydaje.
Co Pan teraz robi?
Pracuję w małej spółdzielni mieszkaniowej w Krośnie. Działam w Stowarzyszeniu Miłośników Wsi Rogi, mojej rodzinnej wsi w gminie Miejsce Piastowe.
A w Stowarzyszeniu mamy np. fundusz stypendialny i dokładamy się do utrzymania kilku studentów na pierwszym roku studiów. Takie nasze własne 700+. Patronami funduszu są zresztą bracia, profesorowie geolodzy Jan i Stanisław Wdowiarze. Dzieci chłopa-naftowca z Rogów, który sto lat temu zrobił wszystko, by synom dać wykształcenie, a jedyną córkę wykształcił na nauczycielkę.
A wie pani, że Rogi dostały akt lokacyjny od Kazimierza Wielkiego? W nim też po raz pierwszy jest wzmiankowana sama nazwa „Miejsce”. Dodatek ”Piastowe” pojawił się pod koniec XIX wieku. Potomkowie miejscowego dziedzica Jana Trzecieskiego utrzymują, że powodem zmiany nazwy było nawiązanie do przyłączenia naszej części Rusi do Polski przez ostatniego Piasta.
Z kolei środowiska związane z dziedzictwem błogosławionego księdza Bronisława Markiewicza, który założył tu zgromadzenia św. Michała Archanioła, zakłady dla biednych dzieci i szkoły, wywodzą nowy człon nazwy od piastowania, czyli opiekowania się, nauczania.
A przecież obie te narracje mogą współistnieć i obie mogą być prawdziwe.
Błąd w polityce popełnia ten, kto tego nie rozumie.
Takie stowarzyszenie jak Pańskie teraz do szkół raczej nie wejdzie, żeby opowiadać o lokalnej przeszłości?
Tych naszych stowarzyszeń jest tu kilka. Jest też w Targowiskach, gdzie teraz mieszkam. A wie pani, że z Targowisk pochodzi posłanka KO Joanna Frydrych – co dobrze świadczy o naszej przekorze.
Zajmujemy się historią, ale też kulturą, twórczością ludową. I przeszliśmy teraz w wielu działaniach do internetu. Mamy tu kilka grup facebookowych, w których możemy rozmawiać o naszych mikrohistoriach i prywatnej pamięci.
A kiedy masz miejsce na dyskusję i spory, i widzisz, jak skomplikowane są ludzkie losy, inaczej patrzysz na przekaz propagandy. Nasi przodkowie to uczestniczyli w ruchu ludowym, wielu „wyczytywano” z ambon za czytanie prasy ludowej, ale byli też narodowcy, część udzielała się w organizacjach kościelnych. Dla wszystkich było miejsce.
Ile osób jest w kręgu tych dyskusji?
Aktywnych w grupach jest kilkaset osób. Same grupy liczą po tysiąc-tysiąc siedemset osób, więc to sporo. Wśród nich też mogą być nowi wyborcy.
Ludzie tu nie chcą być byle jacy. Sporo jest takich, którzy chcą czegoś więcej niż to, co im państwo da. Może są w mniejszości, ale – jak się okazało teraz – to jest ważna mniejszość. Oni teraz zagłosowali.
Ale to znaczy, że nowa władza stoi przed ogromnym wzywaniem. Jeśli nowi wyborcy się zawiodą, jeśli ich potrzeba zmieniania świata wokół zostanie zlekceważona, to będzie gorzej niż w 2015 roku. Znowu zostaną w domach.
To wielkie zobowiązanie – utrzymać te 72 proc. głosujących w gminie Miejsce Piastowe.
*Marek Klara – ma 43 lata. Był wójtem gminy Miejsce Piastowe na Podkarpaciu w latach 2006-2018. Członek Rady Fundacji Wspomagania Wsi. Pierwszą kadencję na stanowisku wójta rozpoczął w wieku 26 lat jako jeden z najmłodszych w Polsce. Współzałożyciel i aktywny członek działającego od roku 1999 Stowarzyszenia Miłośników Wsi Rogi. Dwukrotnie znalazł się wśród finalistów konkursu Wójt Roku (2010 i 2011). Uczestnik programów wymiany młodzieży Fundacji Wspomagania Wsi.
Z wykształcenia prawnik i historyk.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze