0:00
0:00

0:00

"Tempo zmian regulacji prawnych jest tak duże, że nie można racjonalnie uzasadnić, dlaczego według Rady Ministrów jednego dnia za dane zachowanie kary za wykroczenie przeciwko wydanym przepisom porządkowym się należały, a dzień później, za dokładnie takie samo zachowanie, już nie" - ograniczanie wolności zgromadzeń w czasie epidemii ocenia adwokat Michał Zacharski, Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Izby Adwokackiej w Warszawie, zasiadający również w Komisji Etyki i Tajemnicy Adwokackiej przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie.

Zakazy zgromadzeń w czasie epidemii

Zgodnie z deklaracją Premiera Morawieckiego, 6 czerwca zostaną otwarte siłownie, teatry i kina. A już od dziś, 30 maja nie będziemy musieli zasłaniać ust i nosa w przestrzeni publicznej, chyba że podczas zgromadzenia, w którym będzie mogło wziąć udział do 150 osób.

Cofnijmy się do wydarzeń sprzed zaledwie dwóch tygodni.

16 maja podczas tzw. protestu przedsiębiorców doszło do 380 policyjnych zatrzymań, wobec 150 osób nałożono mandaty karne, a do sądu trafi ponad 220 wniosków o ukaranie.

Wszystko to w ramach egzekucji przepisów rozporządzenia Rady Ministrów, ustanawiających zakazy i nakazy epidemiczne, w tym przede wszystkim zakaz organizowania zgromadzeń.

Tempo dokonywanych zmian tych regulacji jest tak duże, że nie sposób dociec racjonalnych przesłanek, dlaczego według ustawodawcy jednego dnia kara za wykroczenie będzie się należała, a następnego, za dokładnie takie samo zachowanie – już nie.

Przeczytaj także:

W przypadku zgromadzeń chodzi o różnicę niebagatelną. Na mocy rozporządzenia Rady Ministrów z 16 maja 2020 r. utrzymano zakaz organizowania zgromadzeń w rozumieniu art. 3 ustawy o zgromadzeniach.

Od tamtej pory kolejne osoby pociągane są do odpowiedzialności represyjnej za przekroczenie zakazu organizowania zgromadzeń, nawet w przypadku, gdy dwie osoby spotykają się pod Sądem Najwyższym z Konstytucją w ręku.

W kontekście celu regulacji, jakim jest ochrona przed zagrożeniem epidemicznym COVID-19, całkowity zakaz zgromadzeń jest absurdalny.

Zwłaszcza że zakaz nie obowiązywał w przypadku zgromadzeń organizowanych w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych, a także imprez, spotkań i zebrań niezależnie od ich rodzaju, jeśli brały w nich udział dwie osoby.

Zupełnie jakby władza chciała powiedzieć: „spotykać się z drugą osobą można, ale nie w celu publicznego wyrażania swoich poglądów”.

Nagle, teoretycznie od 30 maja, 150 osób miałoby nie doznać jakiejkolwiek przeszkody, gdyby doszło do ich spotkania w celu pokojowego zamanifestowania swoich poglądów w przestrzeni publicznej. A przecież przyjęty 29 maja mandat opiewający na 500 zł nie zniknie wraz nadejściem kolejnego dnia.

Napięcie potęguje intensywność reakcji służb mundurowych, przede wszystkim Policji, która jest często niewspółmierna do zagrożeń, którym ustanawiane normy miałyby przeciwdziałać.

Czy naprawdę nie można było zaplanować „odmrażania gospodarki” w taki sposób, by funkcjonariusze Policji podejmujący interwencję wobec protestujących 16 maja, mieli świadomość, że już 2 tygodnie później działanie polegające na zatrzymaniu rekordowej liczby osób w skali kraju w jednym miejscu i czasie może być postrzegane jako tragiczna groteska?

Kolizja z konstytucją

Oczywiście funkcjonariusze Policji mogą uważać, że zakazy epidemiczne rzeczywiście obowiązują i mogą - a nawet powinny - być surowo egzekwowane.

Tymczasem wcale nie jest to takie oczywiste, ponieważ owe zakazy kolidują z wartościami o randze konstytucyjnej.

Sąd Apelacyjny w uzasadnieniu postanowienia z 15 maja (sprawa VI ACz 339/20) przekonuje, że wprowadzenie zakazu zgromadzeń „budzi istotne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń wynikającego z art. 57 Konstytucji RP, w szczególności w kontekście dopuszczalnych ograniczeń praw podmiotowych i zasady proporcjonalności zawartej w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP”.

W obecnej wyjątkowej sytuacji od funkcjonariusza na służbie należałoby się spodziewać powściągliwości w zakresie stosowania jakichkolwiek środków, zwłaszcza związanych z przymusem bezpośrednim, wobec osób przekraczających „normy”, które – jak się najpewniej okaże w toku licznych procesów sądowych – w ogóle w systemie prawa nie istnieją, skoro pozostają w sprzeczności z ustawą zasadniczą.

Obywatele, odwołujmy się

Wadliwie ustanawiane prawo, zdezorientowani funkcjonariusze służb mundurowych, a na końcu pokrzywdzeni obywatele.

Ich podstawowe prawa i wolności konstytucyjne depcze dziś władza w imię walki z COVID-19, by jutro łaskawie prawa te, jak gdyby nic się nie stało - przynajmniej w sferze deklaracji - przywrócić.

Każda próba pociągnięcia do odpowiedzialności represyjnej na podstawie ułomnych przepisów czasu epidemii powinna spotkać się z odpowiedzią ze strony obywateli.

Dlatego żądajmy procesów sądowych w sprawach o wykroczenia, odwołujmy się od drakońskich kar administracyjnych. Nakłaniajmy organy prowadzące na danym etapie konkretne postępowania do kontroli konstytucyjności aktów normatywnych rangi podustawowej zawierających nakazy i zakazy epidemiczne.

Są jeszcze sądy w Polsce.
;
Na zdjęciu Michał Zacharski
Michał Zacharski

adwokat specjalizujący się w prawie karnym, doktorant w dziedzinie nauk prawnych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 2012 r. był stypendystą w University College London. Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Izby Adwokackiej w Warszawie, a także członek Komisji Etyki i Tajemnicy Adwokackiej przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Jest również członkiem Stowarzyszenia im. Prof. Zbigniewa Hołdy.

Komentarze