0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja GazetaFot. Kuba Atys / Age...

Łukasz Piebiak nominację do Izby Ogólnoadministracyjnej Naczelnego Sądu Administracyjnego dostał w piątek 14 maja 2021 roku. W głosowaniu dostał aż 12 głosów poparcia, tylko 5 członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa było przeciw. Nikt nie wstrzymał się od głosu.

Piebiak mimo wielu kontrowersji związanych z jego osobą miał największe poparcie wśród wszystkich kandydatów. Był bezkonkurencyjny.

Nie zaszkodziło mu to, że jego nazwisko pojawiło się w kontekście akcji hejtowania sędziów broniących wolnych sądów. Nie zaszkodziła mu dyscyplinarka w życiorysie, wyrzucenie go ze stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia oraz to, że do tej pory był sędzią rejonowym i nie miał doświadczenia w sądzeniu spraw administracyjnych. Nowa KRS stoi za nim murem nie bez powodu. Część członków z tzw. frakcji jastrzębi jest kojarzona z Piebiakiem. Część członków Rady zawdzięcza również mu stanowiska prezesów sądów.

Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

To nie koniec zabiegów Piebiaka o awanse na najwyższe stanowiska w wymiarze sprawiedliwości. Stara się jeszcze o stanowisko w Sądzie Najwyższym oraz w nowej KRS. Prawo nie zabrania mu startu w kilku konkursach. W ten sposób Piebiak zabezpiecza sobie tzw. miękkie lądowanie po aferze hejterskiej, w wyniku której musiał odejść z ministerstwa sprawiedliwości.

Komu jeszcze nowa KRS dała awans do NSA

W dwóch konkursach do Naczelnego Sądu Administracyjnego, w których startował Łukasz Piebiak, do obsadzenia było sześć wolnych stanowisk. W sumie zabiegało o nie aż 37 kandydatów. Niektórzy startowali w obu konkursach. Najwięcej kandydatów to wieloletni, doświadczeni sędziowie sądów administracyjnych, którzy już orzekają na delegacji w NSA. Ale dla nowej KRS nie było to najważniejsze.

Tylko jeden sędzia administracyjny dostał awans do NSA.

I tak nominację oprócz Piebiaka dostali:

  • Prof. Tomasz Bąkowski z Uniwersytetu Gdańskiego. Zasiada w radzie Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. „Gazeta Wyborcza” pisała, że w 2017 roku rekomendował na stanowisko asystenta swojej uczelni Jana Kanthaka, szefa gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i rzecznika prasowego tegoż ministerstwa. Ostatecznie Kanthak stanowiska na uczelni nie otrzymał. Dziś jest posłem Solidarnej Polski. Syn profesora Bąkowskiego, czyli Michał Bąkowski w 2020 roku został wicewojewodą pomorskim. Według „Gazety Wyborczej” zarekomendował go Jan Kanthak.
  • Prof. Karol Kiczka z Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalizujący się w prawie administracyjnym. Zasiadał w sądzie arbitrażowym.
  • Dr hab. Rafał Sura z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Głosami senatorów PiS został wybrany do Rady Polityki Pieniężnej, członek Trybunału Stanu w latach 2015-2016, radca prawny.
  • Dr hab. Piotr Korzeniowski związany z Uniwersytetem Łódzkim. Sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, orzekał na delegacji w NSA. Zanim został sędzią pracował w kancelarii premiera, był członkiem SLD (w latach 2002-2012). Wcześniej dwa razy bez skutku startował do NSA.
  • Prof. Piotr Niczyporuk, kierownik Katedry Prawa Rzymskiego Uniwersytetu w Białymstoku. Współpracował z podlaskim samorządem.

Niczyporuk i Korzeniowski w 2018 roku znaleźli się na tzw. liście elity dobrej zmiany. To lista osób zaproszonych na konferencję organizowaną przez nową KRS, którą w Belwederze przyjął prezydent Andrzej Duda.

Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Teraz o awansach do NSA zdecyduje prezydent Andrzej Duda, który wręcza akty powołania. Czy powoła Piebiaka?

Dlaczego przepadły kandydatury sędziów administracyjnych

Nowa KRS tłumaczyła się z tego, dlaczego sędziowie wojewódzkich sądów administracyjnych nie zostali uznani za najlepszych kandydatów do NSA, choć przemawiał za nimi dorobek orzeczniczy i długa praktyka w prawie administracyjnym. Sędziowie ci rangą są porównywani do sędziów apelacyjnych. Dla nich awans do NSA - który rangą jest równy Sądowi Najwyższemu - to naturalna ścieżka kariery zawodowej.

Ich kandydatury oceniał pięcioosobowy zespół i on dawał rekomendacje, głównie dla „swoich” kandydatów. Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS, reprezentuje w KRS Sejm), członek tego zespołu, mówił, że decydujące były wysłuchania, podczas których kandydaci mieli różnie sobie poradzić.

Przekonywał, że nie zawsze „precyzyjnie” i „syntetycznie” wyrażali oni poglądy.

Sędzia Jarosław Dudzicz, który był szefem tego zespołu, mówił z kolei, że o awansie nie może decydować tylko doświadczenie w sądzie administracyjnym lub sam dorobek naukowy. Mówił, że znaczenie ma całokształt, dorobek życiowy, czy aktywność publiczna.

Na posiedzeniu Rady padł nawet argument, że sędziowie z wojewódzkiego sądu administracyjnego mają wąskie specjalizacje, które są mało twórcze intelektualnie. W tak lekceważący sposób o jednej z sędzi wypowiedział się członek nowej KRS Marek Jaskulski, na co dzień sędzia rejonowy w z Poznania. Czyli orzekający na najniższym szczeblu sądownictwa.

W głosowaniach przed nową KRS przepadli też sędziowie, którzy poszli na współpracę z resortem Ziobry. Nominacji do NSA nie dostał sędzia Rafał Terlecki, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku z nominacji resortu Ziobry. Niedawno prezydent wręczył mu akt powołania na sędziego Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.

O włos od nominacji do NSA był sędzia Paweł Mroczkowski z Sądu Rejonowego w Janowie Lubelskim. Jego największym „atutem” miała być kilkuletnia, „ciężka” praca na delegacji w resorcie ministra Ziobry, czy tłumaczenia kilku publikacji z angielskiego na polski.

Ani słowa o aferze hejterskiej, wyrzuceniu z Iustitii i dyscyplinarce

Największe emocje wzbudziła kandydatura Łukasza Piebiaka. Spór o nią zaczął się już dwa dni wcześniej - w środę 12 maja - gdy nowa KRS rozpoznawała wniosek Piebiaka o wyłączenie z jego sprawy senatora Bogdana Zdrojewskiego (KO), który w KRS reprezentuje Senat. Piebiak zarzucał mu rzekomą stronniczość. Wspierał go żarliwie Maciej Nawacki, członek nowej KRS z frakcji jastrzębi i prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie z nominacji ministra Ziobry. Wniosek o wyłączenie Zdrojewskiego przepadł.

W piątek 14 maja Piebiakowi nowa KRS poświęciła najwięcej czasu. Jego kandydaturę długo referował sędzia Grzegorz Furmankiewicz. Wyliczał m.in. liczne szkolenia, w których Piebiak brał udział. Mówił o jego członkostwie w stowarzyszeniu sędziów Iustitia, że był wiceministrem sprawiedliwości.

Jako jego atut wyliczył podpisanie umowy w sprawach karnych z Tajwanem.

Grzegorz Furmankiewicz do doświadczenia Piebiaka z prawem administracyjnym zaliczył m.in. fakt, że jako wiceminister sprawiedliwości wydawał decyzje o urlopach dla podratowania zdrowia. Ani słowem nie wspomniał jednak, że ze stowarzyszenia Iustitia Piebiak został wyrzucony w 2017 roku za pomaganie ministrowi Zbigniewowi Ziobrze w przejmowaniu kontroli nad sądami.

Pisaliśmy o tym w OKO.press:

W referacie nie było też mowy o dyscyplinarce, jaką miał Piebiak jako sędzia. Postawiono mu pięć zarzutów dyscyplinarnych. Ostatecznie sąd dyscyplinarny w 2015 roku uznał go winnym dwóch zarzutów - oddawania po terminie uzasadnień do wyroków i szkolenia za pieniądze bez powiadomienia prezesa sądu. Sąd nie wymierzył mu jednak za to kary dyscyplinarnej.

W referacie o kandydaturze Piebiaka nie było też słowa o tym, dlaczego w sierpniu 2019 roku musiał odejść z Ministerstwa Sprawiedliwości. Odszedł po wybuchu afery hejterskiej, którą ujawnił Onet. Portal pisał, że kobieta o pseudonimie Mała Emi, która organizowała hejt na sędziów broniących wolnych sądów, miała kontaktować się z Piebiakiem i rozmawiać o akcji oczerniającej szefa stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia Krystiana Markiewicza. W tej sprawie prokuratura wciąż prowadzi śledztwo. Nikt na razie nie dostał zarzutów, za to w związku z tą aferą rzecznik dyscyplinarny ministra Ziobry ściga ofiarę hejtu, czyli Krystiana Markiewicza.

Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Jak członkowie nowej KRS bronili Piebiaka

Co ciekawe, w długim referacie o Piebiaku członek nowej KRS Furmankiewicz podkreślał, że jest on autorem 32 publikacji. Okazało się jednak, że nie są to publikacje naukowe, a artykułu w prasie i wywiady z Piebiakiem. Senator Krzysztof Kwiatkowski (niezależny, reprezentuje Senat w KRS) apelował, by nie wyliczać artykułów prasowych, tylko publikacje naukowe. Ale Furmankiewicz do końca wyliczył wszystkie artykuły.

„To nie konkurs na wykładowcę tylko na sędziego NSA. Pytam o dorobek orzeczniczy i naukowy” - dociekał senator Kwiatkowski.

Tłumaczył, że Piebiak w ostatnich latach długo pracował w resorcie sprawiedliwości i mało orzekał. Dopytywał też o pisanie przez Piebiaka uzasadnień do wyroków po terminie, za co miał dyscyplinarkę. Senator Kwiatkowski ironizował, że udział Piebiaka w konferencjach i w szkoleniach ograniczył mu możliwość zdobycia doświadczenia w orzekaniu jako sędzia. Pytał również o okoliczności jego odejścia z ministerstwa.

Wątpliwości mnożył też senator Bogdan Zdrojewski. Przypomniał, że z Iustitii Piebiak został wykluczony. Odnosząc się do afery hejterskiej podkreślił, że były marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS mówił, że jest tą aferą obrzydzony. A dymisję Piebiaka senator Karczewski uznał za dowód tego, że PiS ma wysokie standardy. „Z referatu wynika, że ma on [Piebiak - red.] pewne doświadczenie i wiedzę. Ale dużo ważniejsze od tego jest w jakim celu się tego używa” - mówił senator Zdrojewski.

W obronę Piebiaka wziął sędzia Jarosław Dudzicz. „Autorytety mogą się mylić, bo są wprowadzone w błąd” - mówił Dudzicz. Dał do zrozumienia, że usunięcie byłego wiceministra sprawiedliwości z Iustitii to raczej atut, bo on sam zrezygnował z członkostwa w tym stowarzyszeniu. W obronę włączył się Grzegorz Furmankiewicz, który referował kandydaturę Piebiaka. Przekonywał, że odszedł on z resortu sprawiedliwości, „bo nie chciał być ciężarem”.

To nie koniec konkursów do NSA. Do obsadzenia są kolejne wolne miejsca, o które ubiegają się również osoby związane z obecną władzą. O nominację do NSA zabiega np. Maciej Nawacki, członek nowej KRS znany z blokowania powrotu do sądu sędziego Pawła Juszczyszyna.

Konkursami do NSA nowa KRS ma się zająć na kolejnym posiedzeniu za dwa tygodnie.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze