Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, którego nazwisko padało w kontekście afery hejterskiej, dostał awans do Naczelnego Sądu Administracyjnego. To on pomagał ministrowi Ziobrze robić czystki kadrowe w sądach i wprowadzać „reformy” uderzające w sądy
Łukasz Piebiak nominację do Izby Ogólnoadministracyjnej Naczelnego Sądu Administracyjnego dostał w piątek 14 maja 2021 roku. W głosowaniu dostał aż 12 głosów poparcia, tylko 5 członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa było przeciw. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
Piebiak mimo wielu kontrowersji związanych z jego osobą miał największe poparcie wśród wszystkich kandydatów. Był bezkonkurencyjny.
Nie zaszkodziło mu to, że jego nazwisko pojawiło się w kontekście akcji hejtowania sędziów broniących wolnych sądów. Nie zaszkodziła mu dyscyplinarka w życiorysie, wyrzucenie go ze stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia oraz to, że do tej pory był sędzią rejonowym i nie miał doświadczenia w sądzeniu spraw administracyjnych. Nowa KRS stoi za nim murem nie bez powodu. Część członków z tzw. frakcji jastrzębi jest kojarzona z Piebiakiem. Część członków Rady zawdzięcza również mu stanowiska prezesów sądów.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
To nie koniec zabiegów Piebiaka o awanse na najwyższe stanowiska w wymiarze sprawiedliwości. Stara się jeszcze o stanowisko w Sądzie Najwyższym oraz w nowej KRS. Prawo nie zabrania mu startu w kilku konkursach. W ten sposób Piebiak zabezpiecza sobie tzw. miękkie lądowanie po aferze hejterskiej, w wyniku której musiał odejść z ministerstwa sprawiedliwości.
W dwóch konkursach do Naczelnego Sądu Administracyjnego, w których startował Łukasz Piebiak, do obsadzenia było sześć wolnych stanowisk. W sumie zabiegało o nie aż 37 kandydatów. Niektórzy startowali w obu konkursach. Najwięcej kandydatów to wieloletni, doświadczeni sędziowie sądów administracyjnych, którzy już orzekają na delegacji w NSA. Ale dla nowej KRS nie było to najważniejsze.
Tylko jeden sędzia administracyjny dostał awans do NSA.
I tak nominację oprócz Piebiaka dostali:
Niczyporuk i Korzeniowski w 2018 roku znaleźli się na tzw. liście elity dobrej zmiany. To lista osób zaproszonych na konferencję organizowaną przez nową KRS, którą w Belwederze przyjął prezydent Andrzej Duda.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Teraz o awansach do NSA zdecyduje prezydent Andrzej Duda, który wręcza akty powołania. Czy powoła Piebiaka?
Nowa KRS tłumaczyła się z tego, dlaczego sędziowie wojewódzkich sądów administracyjnych nie zostali uznani za najlepszych kandydatów do NSA, choć przemawiał za nimi dorobek orzeczniczy i długa praktyka w prawie administracyjnym. Sędziowie ci rangą są porównywani do sędziów apelacyjnych. Dla nich awans do NSA - który rangą jest równy Sądowi Najwyższemu - to naturalna ścieżka kariery zawodowej.
Ich kandydatury oceniał pięcioosobowy zespół i on dawał rekomendacje, głównie dla „swoich” kandydatów. Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS, reprezentuje w KRS Sejm), członek tego zespołu, mówił, że decydujące były wysłuchania, podczas których kandydaci mieli różnie sobie poradzić.
Przekonywał, że nie zawsze „precyzyjnie” i „syntetycznie” wyrażali oni poglądy.
Sędzia Jarosław Dudzicz, który był szefem tego zespołu, mówił z kolei, że o awansie nie może decydować tylko doświadczenie w sądzie administracyjnym lub sam dorobek naukowy. Mówił, że znaczenie ma całokształt, dorobek życiowy, czy aktywność publiczna.
Na posiedzeniu Rady padł nawet argument, że sędziowie z wojewódzkiego sądu administracyjnego mają wąskie specjalizacje, które są mało twórcze intelektualnie. W tak lekceważący sposób o jednej z sędzi wypowiedział się członek nowej KRS Marek Jaskulski, na co dzień sędzia rejonowy w z Poznania. Czyli orzekający na najniższym szczeblu sądownictwa.
W głosowaniach przed nową KRS przepadli też sędziowie, którzy poszli na współpracę z resortem Ziobry. Nominacji do NSA nie dostał sędzia Rafał Terlecki, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku z nominacji resortu Ziobry. Niedawno prezydent wręczył mu akt powołania na sędziego Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
O włos od nominacji do NSA był sędzia Paweł Mroczkowski z Sądu Rejonowego w Janowie Lubelskim. Jego największym „atutem” miała być kilkuletnia, „ciężka” praca na delegacji w resorcie ministra Ziobry, czy tłumaczenia kilku publikacji z angielskiego na polski.
Największe emocje wzbudziła kandydatura Łukasza Piebiaka. Spór o nią zaczął się już dwa dni wcześniej - w środę 12 maja - gdy nowa KRS rozpoznawała wniosek Piebiaka o wyłączenie z jego sprawy senatora Bogdana Zdrojewskiego (KO), który w KRS reprezentuje Senat. Piebiak zarzucał mu rzekomą stronniczość. Wspierał go żarliwie Maciej Nawacki, członek nowej KRS z frakcji jastrzębi i prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie z nominacji ministra Ziobry. Wniosek o wyłączenie Zdrojewskiego przepadł.
W piątek 14 maja Piebiakowi nowa KRS poświęciła najwięcej czasu. Jego kandydaturę długo referował sędzia Grzegorz Furmankiewicz. Wyliczał m.in. liczne szkolenia, w których Piebiak brał udział. Mówił o jego członkostwie w stowarzyszeniu sędziów Iustitia, że był wiceministrem sprawiedliwości.
Jako jego atut wyliczył podpisanie umowy w sprawach karnych z Tajwanem.
Grzegorz Furmankiewicz do doświadczenia Piebiaka z prawem administracyjnym zaliczył m.in. fakt, że jako wiceminister sprawiedliwości wydawał decyzje o urlopach dla podratowania zdrowia. Ani słowem nie wspomniał jednak, że ze stowarzyszenia Iustitia Piebiak został wyrzucony w 2017 roku za pomaganie ministrowi Zbigniewowi Ziobrze w przejmowaniu kontroli nad sądami.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
W referacie nie było też mowy o dyscyplinarce, jaką miał Piebiak jako sędzia. Postawiono mu pięć zarzutów dyscyplinarnych. Ostatecznie sąd dyscyplinarny w 2015 roku uznał go winnym dwóch zarzutów - oddawania po terminie uzasadnień do wyroków i szkolenia za pieniądze bez powiadomienia prezesa sądu. Sąd nie wymierzył mu jednak za to kary dyscyplinarnej.
W referacie o kandydaturze Piebiaka nie było też słowa o tym, dlaczego w sierpniu 2019 roku musiał odejść z Ministerstwa Sprawiedliwości. Odszedł po wybuchu afery hejterskiej, którą ujawnił Onet. Portal pisał, że kobieta o pseudonimie Mała Emi, która organizowała hejt na sędziów broniących wolnych sądów, miała kontaktować się z Piebiakiem i rozmawiać o akcji oczerniającej szefa stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia Krystiana Markiewicza. W tej sprawie prokuratura wciąż prowadzi śledztwo. Nikt na razie nie dostał zarzutów, za to w związku z tą aferą rzecznik dyscyplinarny ministra Ziobry ściga ofiarę hejtu, czyli Krystiana Markiewicza.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Co ciekawe, w długim referacie o Piebiaku członek nowej KRS Furmankiewicz podkreślał, że jest on autorem 32 publikacji. Okazało się jednak, że nie są to publikacje naukowe, a artykułu w prasie i wywiady z Piebiakiem. Senator Krzysztof Kwiatkowski (niezależny, reprezentuje Senat w KRS) apelował, by nie wyliczać artykułów prasowych, tylko publikacje naukowe. Ale Furmankiewicz do końca wyliczył wszystkie artykuły.
„To nie konkurs na wykładowcę tylko na sędziego NSA. Pytam o dorobek orzeczniczy i naukowy” - dociekał senator Kwiatkowski.
Tłumaczył, że Piebiak w ostatnich latach długo pracował w resorcie sprawiedliwości i mało orzekał. Dopytywał też o pisanie przez Piebiaka uzasadnień do wyroków po terminie, za co miał dyscyplinarkę. Senator Kwiatkowski ironizował, że udział Piebiaka w konferencjach i w szkoleniach ograniczył mu możliwość zdobycia doświadczenia w orzekaniu jako sędzia. Pytał również o okoliczności jego odejścia z ministerstwa.
Wątpliwości mnożył też senator Bogdan Zdrojewski. Przypomniał, że z Iustitii Piebiak został wykluczony. Odnosząc się do afery hejterskiej podkreślił, że były marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS mówił, że jest tą aferą obrzydzony. A dymisję Piebiaka senator Karczewski uznał za dowód tego, że PiS ma wysokie standardy. „Z referatu wynika, że ma on [Piebiak - red.] pewne doświadczenie i wiedzę. Ale dużo ważniejsze od tego jest w jakim celu się tego używa” - mówił senator Zdrojewski.
W obronę Piebiaka wziął sędzia Jarosław Dudzicz. „Autorytety mogą się mylić, bo są wprowadzone w błąd” - mówił Dudzicz. Dał do zrozumienia, że usunięcie byłego wiceministra sprawiedliwości z Iustitii to raczej atut, bo on sam zrezygnował z członkostwa w tym stowarzyszeniu. W obronę włączył się Grzegorz Furmankiewicz, który referował kandydaturę Piebiaka. Przekonywał, że odszedł on z resortu sprawiedliwości, „bo nie chciał być ciężarem”.
To nie koniec konkursów do NSA. Do obsadzenia są kolejne wolne miejsca, o które ubiegają się również osoby związane z obecną władzą. O nominację do NSA zabiega np. Maciej Nawacki, członek nowej KRS znany z blokowania powrotu do sądu sędziego Pawła Juszczyszyna.
Konkursami do NSA nowa KRS ma się zająć na kolejnym posiedzeniu za dwa tygodnie.
Sądownictwo
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Naczelny Sąd Administracyjny
Prezydent
Sąd Najwyższy
afera hejterska
Iustitia
Jarosław Dudzicz
Łukasz Piebiak
Maciej Nawacki
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze