Czy po słowach kanclerza Scholza, że trzeba deportować „więcej i szybciej”, azyl kościelny w Niemczech jest zagrożony? Migranci się boją, że policja zacznie ich wyciągać z parafialnych ukryć. Czy taki azyl jest możliwy w Polsce?
Jest szósta rano 10 lipca 2023 roku, u Elke Langer dzwoni telefon. Odbiera i słyszy, że funkcjonariusze urzędu imigracyjnego wyważyli drzwi do domu kultury, połączonego z kościołem. Ona mieszka kilka ulic dalej. Biegnie.
– Kiedy dotarłam, pierwszy z trzech zamków był już otwarty – wspomina Elke Langer, pastorka Wspólnoty Kościoła Ewangelickiego w Nettetal koło Düsseldorfu w Nadrenii Północnej-Westfalii. – Urzędnicy mieli nakaz przeszukania, więc otworzyłam drzwi. Wpadli do środka.
Chodziło im o Kurdów, którzy od końca maja tego roku byli u ewangelików w azylu kościelnym. Służby potraktowały ich jak meble, które muszą być załadowane do samochodu. Żadnych informacji, próby kontaktu. W trakcie zatrzymania Kurdyjka upadła i potłukła się.
– Zadzwoniłam po pogotowie, ale lekarzowi nie pozwolono sprawdzić, co się z nią dzieje. Funkcjonariusz powiedział, że kobieta tylko udawała – opowiada pastorka Langer.
Kurdowie Dilshad i Nahida (43 i 34 lata) uciekli z północnego Iraku. Nie tylko czuli się zagrożeni z powodu ogólnej sytuację w kraju, ale kobieta została odrzucona przez rodzinę męża. Najpierw ją bili, ignorowali, trzymali pod kluczem w domu, później wygnali. Jej męża zmuszono, by się z nią rozwiódł. Gdyby do siebie wrócili, obojgu groziła śmierć. Więc uciekli razem.
Kurdyjska para dotarła do UE przez granicę białorusko-polską. Zgodnie z procedurą dublińską powinni w Polsce ubiegać się o ochronę międzynarodową. Ale pojechali do Niemiec i tam złożyli wnioski. Zostały odrzucone przez Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców (BAMF), a rok temu parę deportowano do Polski.
– Przetrzymywano ich w zamkniętym obozie i traktowano nieludzko. Mężczyzna schudł 20 kg. Nahida miała myśli samobójcze. Przeżyli traumę – opowiada pastorka Langer.
Kiedy zostali uwolnieni, wrócili do Niemiec. Bardzo się bali polskich funkcjonariuszy. Azyl kościelny w miasteczku Nettetal, miał ich przed nimi uchronić. Niemiecki episkopat stoi na stanowisku, że opieka nad uchodźcami i migrantami należy do podstawowych obowiązków chrześcijan.
Władze niemieckie traktują azyl kościelny jako ostateczność. Budynki kościelne nie są wyjęte spod prawa, co oznacza, że służby mogą w każdej chwili wkroczyć i wymusić deportację osób korzystających z ochrony kościoła.
Więcej o azylu kościelnym czytaj tu:
Próbę deportacji 10 lipca z lotniska w Düsseldorfie przerwała policja federalna, bo Nahida kilka razy upadła. Policjanci uznali, że nie jest zdolna do podróży. Kurdowie trafili do ośrodka deportacyjnego w Darmstadt, skąd mieli zostać przewiezieni autem do Polski.
– Oboje bardzo źle się czuli, Nahida musiała zażywać środki uspokajające – wspomina pastorka, która ich tam odwiedziła. – Tak represyjna próba deportacji osób po traumie to skandal.
Władze imigracyjne okręgu Viersen nie uprzedziły o niczym wspólnoty kościelnej. Sprawa wywołała oburzenie także dlatego, że aresztowały parę wbrew porozumieniu między krajem związkowym Nadrenia Północna-Westfalia a kościołem regionalnym. Przewiduje ono, że społeczności powinny być z wyprzedzeniem informowane przez władze imigracyjne o planowanym zakończeniu azylu kościelnego.
– Decydując o brutalnym przerwaniu azylu kościelnego, władze całkowicie zignorowały to, że para przeżyła wcześniej traumę i kobieta przez długi czas była leczona psychiatrycznie – mówi oburzona pastorka.
Miasto Viersen twierdziło, że działało zgodnie z instrukcjami BAMF.
Jednak BAMF decyduje tylko, że należy przeprowadzić deportację. Decyzja o tym, kiedy i jak należy do władz lokalnych.
W 2015 roku przedstawiciele Kościoła i BAMF uzgodnili, że azyl kościelny będzie praktyką o legalnym charakterze. O ile pozostanie rozwiązaniem awaryjnym. Ostatni raz azyl kościelny został przerwany przez władze państwowe w 2014 roku w Augsburgu (Bawaria). Od tego czasu nie było takiego przypadku w całych Niemczech.
Dla Toma Brandta z Asyl in der Kirche Nadrenii Północnej Westfalii oczywiste jest, że wtargnięcie na teren parafii w Nettetal było niezgodym z prawem precedensem.
Rzecznik BAMF-u twierdził jednak, że w dokumentacji Kurdów brakowało ważnego wniosku, więc nie było podstaw do azylu kościelnego. Musiałyby w niej zostać przedstawione zarzuty wobec polskich władz, a tego nie było.
Na 25 lipca władze Viersen planowały nową próbę tzw. transferu dublińskiego pary Kurdów do Polski.
Organizacje praw człowieka wezwały lokalne władze, by nie deportowały Dilshada i Nahidy i ponownie rozpatrzyły ich sprawę. Kierownictwo kościoła ewangelickiego w Nadrenii zaapelowało do władz, by wróciły do współpracy opartej na większym zaufaniu.
Asyl in der Kirche Nadrenii Północnej-Westfalii wraz ze wspólnotą z Nettetal zorganizowały protest pod urzędem w Viersen. Przyszło kilkadziesiąt osób z a transparentami: „Kiedy masz więcej, niż potrzebujesz, zbuduj dłuższy stół, a nie wyższy mur”. „Ten protest to nasza czerwona linia przeciwko waszej deportacji! Wolność dla Dilshada i Nahidy”.
– Nie chodzi tylko o tę deportację – mówił Tom Brandt – ale o cały system dubliński.
– Dzięki protestom w ostatniej chwili udało nam się Kurdów uwolnić. Ale niektórzy obawiają się, że przez tę akcję prawicowa AfD, przeciwna obcokrajowcom, zyska na popularności – martwi się pastorka Langer. – Niektórzy uważają, że chronimy wszystkich uchodźców przed deportacją. Nie. Azyl kościelny ma miejsce tylko, gdy ktoś, kto prawie na pewno otrzyma w Niemczech ochronę, zostaje skrzywdzony na skutek błędów władz – tłumaczy pastorka.
– Nigdy nie żałowałam, że wzięliśmy Kurdów do azylu kościelnego. A władze powinny się wstydzić, że ich tak potraktowały. Chcemy, by urzędnicy, którzy się tego dopuścili, nie mogli już pracować i przestali nękać uchodźców – mówi pastorka Langer. Pierwszy raz jej parafia udzieliła schronienia 15 lat temu mężczyźnie, który w Iranie był prześladowany za wiarę chrześcijańską. Po raz drugi Kurdom z Iraku.
Pytam pastorkę, czy się nie bała. Nie chce odpowiedzieć, wymawia się brakiem czasu. Jestem ciekawa, bo zaangażowani w sprawę parafianie, pastorzy i pastorki otrzymują czasami zarzuty o pomocnictwo w nielegalnym pobycie. W 2020 roku Mechthild Thürmer przeorysza klasztoru benedyktynek Kirchschletten w dystrykcie Bamberg (Bawaria), przyjęła do azylu kościelnego trzy uchodźczynie. Wszczęto wobec niej trzy postępowanie. W lutym tego roku prokurator wszystkie umorzył.
Latem ubiegłego roku zakonnica Juliana Seelmann w klasztorze franciszkanek w Oberzell (Bawaria) udzieliła azylu kościelnego dwóm Nigeryjkom, którym grożono przymusową prostytucją. Zakonnica została uznana za winną. Obrona odwołała się i w lipcu tego roku zakonnica została uniewinniona. Podobnie jak benedyktyński mnich z Münsterschwarzach (Bawaria). Abraham Sauer odpowiadał przed sądem za udzielenie azylu kościelnego mężczyźnie z Gazy. Zakonnik powołał się na wolność przekonań, sumienia oraz wyznania zapisaną w niemieckiej konstytucji i sąd go uniewinnił.
Rzeczniczka ds. polityki prawnej organizacji Pro Asyl, wspierającej uchodźców i migrantów, Judith Wiebke, podkreśla, że parze Kurdów już nie grozi cofnięcie do Polski, ale wielu innym ubiegającym się o azyl w Niemczech tak, mimo że doświadczyli w Polsce przemocy i pushbacków.
Wiebke uważa też, że regularne przetrzymywanie osób deportowanych do Polski w detencji powinno być wystarczającym powodem, by rząd federalny zaprzestał tzw. powrotów dublińskich do Polski.
Tymczasem w październiku 2023 roku w wywiadzie dla magazynu „Der Spiegel” kanclerz Olaf Scholz powiedział: „Musimy deportować więcej i szybciej”. I przedstawił bardziej restrykcyjną linię rządu w tej kwestii. Zaznaczył, że Niemcy potrzebują zagranicznych pracowników, a uchodźcy mają prawo do azylu, ale „kto nie należy do jednej, ani do drugiej grupy, nie może u nas zostać”. „Dlatego ograniczamy nielegalną migrację” – powiedział Scholz.
– Czasami bardzo mnie smuci i złości publiczna dyskusja na temat uchodźców, pełna strachu i rasizmu – mówi Cecilia Juretzka, prawniczka Asyl in der Kirche Berlin-Brandenburg. – Stała się tak wroga, bo nie skupia się na poszczególnych osobach, ale toczy się wokół „fali zagrożenia”. A przecież uchodźcy to normalni ludzie.
– Prowadzimy bardzo krótkoterminową politykę. Jeśli będziemy dalej to robić, stanie się dokładnie to, czego się boimy. Bo ludzie więzieni w Polsce, traktowani w Niemczech jak kłamcy, jak osoby, które przychodzą po nasze pieniądze, będą mieć niższą zdolność i chęć do integracji. A tego się właśnie obawiamy.
We wrześniu Friedrich Merz, lider CDU powiedział o osobach, którym odmówiono azylu: „Siedzą u lekarza i wymieniają sobie zęby, gdy Niemiec nie może się dostać na wizytę”.
– To populizm – denerwuje się Cecilia. – Podał bardzo zły przykład, bo to nieprawda. Dorastałam w przekonaniu, że Europa jest zbudowana na wartościach takich jak prawa człowieka, równość. Populizm je podważa. To bardzo niebezpieczne. Obawiam się, że zaprowadzi nas do miejsca, do którego bardzo nie chcemy wracać.
Uchodźców starających się o pobyt w Niemczech jest coraz więcej, ich sytuacja się pogarsza.
Tymczasem niewiele zborów uczestniczy w programie azylu kościelnego, bo nie wiedzą, że jest to konieczne. Niemcy ufają systemowi prawnemu, nie dowierzają, że procedura azylowa nie uwzględnia wielu sytuacji.
– Nawet mnie jako prawniczce trudno było zrozumieć, że ta część systemu prawnego naraża ludzi na niebezpieczeństwo. Na początku sierpnia obchodziliśmy 40-lecie azylu kościelnego. Przewodnicząca Asyl in der Kirche wyjaśniała, z czym spotykają się uchodźcy na wschodzie krajów europejskich. Na co wysoki przedstawiciel BAMF, obecny na uroczystości oświadczył, że „system dubliński [reguluje, w którym kraju uchodźcy powinni złożyć wnioski – red.] jest OK”. Na sali były osoby, które w Polsce czy Bułgarii doświadczyły bicia, poniżania. A urzędnik mówi, że mają tam wracać? Jak tak można! To nie mogą być standardy i wartości, na których opierają się nasze instytucje? – unosi się Cecilia.
Dużym problemem zborów, które udzielają azylów kościelnych, jest też to, że przebywające w nich osoby mają często problemy psychiczne z powodu traum przeżytych przed wyjazdem, w drodze do Europy i w Europie. Trudno znaleźć dla nich miejsce, gdzie mogłyby podjąć leczenie.
– Czy jakiś zbór zdecydował się przerwać azyl ze względu na zachowanie uchodźcy? – pytam Cecilię.
– Słyszałam o jednej takiej sytuacji w Berlinie. Ale znam też pastora w innym landzie, który przyjmuje do azylu kościelnego w swoim mieszkaniu – opowiada Cecilia. – Mieszkało z nim już w sumie ze 250 osób. On zawsze powtarza: „Ludzie mówią o niebezpiecznych uchodźcach. Nie zaprzeczam, że istnieją, ale nigdy żadnego nie widziałem”.
Cecilia stara się jednak sprawdzić bardzo dokładnie, kogo kieruje do azylu kościelnego. Czasem, gdy przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną i widzi, że mogą być trudności, nie prosi zborów o pomoc, bo to odpowiedzialność za wszystkich. Stara się też dopasować osobę do zboru, ponieważ jedna może potrzebować więcej uwagi, inna mniej.
– Zazwyczaj mamy kolejkę chętnych do azylu. Wyjątkowo w tym tygodniu większość osób w najpilniejszej potrzebie, ma już miejsce. Ale w przyszłym przyjdą kolejne – mówi Cecilia.
Wkrótce może być też gorzej. Narracja wobec uchodźców przestaje być w Niemczech pozytywna. Coraz częściej podważana jest też idea tzw. „willkommenskultur”, polityki otwartości, której twarzą była Angela Merkel. W sondażach dwa pierwsze miejsca zajmują partie prawicowe CDU i AfD, opowiadające się za bardziej restrykcyjną polityką migracyjną.
Pod koniec października niemiecki rząd zaakceptował projekt ustawy o łatwiejszych deportacjach i bardziej restrykcyjnych środkach do ich przeprowadzania.
7 listopada 2023 roku rząd federalny porozumiał się z landami w sprawie ograniczenia świadczeń socjalnych dla osób ubiegających się o azyl, szybszego obowiązku pracy i skrócenia postępowania azylowego do sześciu miesięcy łącznie z odwołaniem.
– To znowu populizm – komentuje Cecilia. – Podsyca pogląd, że świadczenia socjalne przyciągają ludzi do Niemiec. Zwykle tak nie jest. Uchodźcy chcą pracować, prowadzić normalne życie, nie chcą być karmieni przez Niemców. Co do szybszych deportacji myślę, że politycy nie doceniają liczby osób, które mają tzw. duldung.
To zezwolenie na pobyt tolerowany, wydawane osobom, które są zobowiązane do opuszczenia Niemiec, ale ich wyjazd jest czasowo niemożliwy, np. z powodu ciężkiej choroby lub braku dokumentów tożsamości.
Kanclerz Scholz nazwał porozumienie z początku listopada „historycznym”. Szefowie landów uznali je za pierwszy, ale niewystarczający krok w kierunku ograniczenia migracji. A premier Nadrenii Północnej-Westfalii, postulował przeprowadzanie postępowań azylowych poza Europą, na przykład w Afryce.
Niemieccy politycy zdecydowali, że wyrywkowe kontrole na granicach z Polską, Czechami, Austrią i Szwajcarią zostaną utrzymane. Rząd w Berlinie pracuje też nad zgodami państw sąsiednich na prowadzenie na ich terenie kontroli przez niemieckie służby.
– I co? Będę strzelać do tych, którzy próbują wspiąć się na płoty? – pyta Cecilia.
– Nie obawiasz się, że nowy kurs w niemieckiej polityce migracyjnej spowoduje spadek społecznego poparcie dla azylu kościelnego? – pytam.
– Myślę, że możemy nawet zyskać wsparcie, bo niesprawiedliwość staje się coraz bardziej widoczna – uważa Cecilia. – Do tej pory wielu uważało, że niemiecki system azylowy jest dobry, a my jesteśmy szalonymi marzycielami. Kiedy obudzą się w złym śnie, może się przeciwstawią.
Pastor Krzysztof Flasza z białostockiego zboru zielonoświątkowego kilka razy prowadził pogrzeby uchodźców zmarłych na podlaskim pograniczu. Przeczytał pierwszą część naszego cyklu o azylu kościelnym. Chwali, że ciekawy.
– A czy w Polsce byłby możliwy?
– Nie wiem, jak polskie prawo do tego podchodzi – odpowiada pastor. – W pandemii policja w asyście sanepidu przerywała nabożeństwa. Wolność wyznania, która pozwala sprawować kult, nie była respektowana. Bezprawie się działo. Czy ktoś próbował organizować azyl kościelny w Polsce? Sam nie miałem możliwości, nikt z tym do mnie nie przyszedł. Białystok jest 60 km od granicy, wystarczająco daleko, by nikt z osób, które by ewentualnie potrzebowały azylu, do nas nie doszedł.
– Kilka lat temu, gdy konflikt w Syrii bardzo się zaostrzył, wiele społeczności ewangelicznych przygotowało miejsce dla uchodźców. Ale to byli uchodźcy legalni, a nie nielegalni. Oczywiście próbowałbym za wszelką cenę pomóc człowiekowi, jeśli powrót do kraju wiązałby się z aresztowaniem, utratą życia. Ale co w sytuacji tak zwanej emigracji czysto zarobkowej, gdy konsekwencją jest to, że wraca się do biedy? Nigdy nie musiałem się mierzyć z taką decyzję i mam nadzieję, że nie będę musiał.
– Azyl kościelny byłby możliwy w waszym zborze? – dopytuję.
– Bezpieczeństwo deklaracji polega na tym, że ktoś będzie chciał ją sprawdzić. Powiem „tak” i jutro mi się ustawi kolejka ludzi. Co nie znaczy, że nie jestem zwolennikiem. Nocowaliśmy uchodźców z Ukrainy czy Białorusi w domach ludzi ze wspólnoty. W budynku kościoła nie ma na to warunków. Oczywiście, gdyby nie było wyboru, to tak. Na Zachodzie kościół jest zaangażowany, by nieść pomoc, w Polsce wydaje mi się, że też, ale nie chce rozgłosu.
Wychodzę z założenia, że trzeba pomagać, miłosierdzie okazywane człowiekowi w potrzebie powinno być znakiem rozpoznawczym chrześcijan, ale w oparciu o istniejące prawo.
A jeśli jest kulawe… to też trzeba pomagać.
– Osobom z granicy polsko-białoruskiej pomagaliście?
– Wspieraliśmy działania aktywistów, ale realizowaliśmy też zapotrzebowania wysyłane przez samorządy i Straż Graniczną z gmin, gdzie zatrzymywano uchodźców. Przez pierwszy miesiąc kupowaliśmy dla nich ubrania, jedzenie.
Czy wariant niemiecki byłby w Polsce możliwy? Nie wiem, to tylko spekulacje.
Dzwonię do kościoła w Sokółce, do granicy jest 15 km.
– Słucham, szczęść Boże, Sokółka Świętego Antoniego, dzień dobry.
Przedstawiam siebie i sprawę.
– Pierwszy raz się spotykam z takim tematem – odpowiada ksiądz.
– Czy azyl kościelny byłby możliwy w Polsce?
– A nie, to ja troszeczkę nie mam czasu.
– Kiedy bym mogła zadzwonić?
– Nie możemy rozmawiać bez zgody kurii.
Ksiądz w kościele w Białowieży też odsyła mnie do kurii. A tam nikt nie odbiera. Do żadnej cerkwi prawosławnej nie udało mi się dodzwonić. Ksiądz z cerkwi greckokatolickiej w Przemyślu oświadczył:
„Mogę porozmawiać o teologii, o zbawieniu, ale nie o sprawach politycznych”.
Tomasz Terlikowski, publicysta zajmujący się sprawami kościoła uważa, że w Polsce mógłby powstać kościelny ruch azylowy.
– Są osoby, które gdyby taka potrzeba zaistniała, nie miałyby problemu, żeby się zaangażować. Jest jasno deklarujący swoje stanowisko w sprawie migracji biskup Krzysztof Zadarko, jest wspólnota Sant Egidio, która wspiera uchodźców – mówi Terlikowski. – Ostatnio rozmawiałem z działaczem na granicy polsko-białoruskiej. Powiedział: „Pomaga nam jeden z polskich biskupów, ale z różnych powodów nie chce, by o nim mówić”.
– Czy katolicki kościół hierarchiczny stworzyłby azyl kościelny? Nie wydaje mi się.
– Dlaczego?
– Ponieważ większość polskich biskupów nie zgadza się z pro-migrancką linią papieża Franciszka.
– Trzeba też pamiętać, że niemiecki katolicyzm, podobnie jak ewangelicyzm, chętnie i mocno angażuje się we wszelką działalność społeczną. W polskim katolicyzmie większe znaczenie ma osobista religijność i zaangażowanie w obronę życia. Przy czym na przykład amerykański katolicyzm włącza w nią też obronę praw migrantów.
Struktura niemieckiego Kościoła jest inna. Parafiami zarządza w dużo większym stopniu rada parafialna niż proboszcz. Łatwiej więc pewne decyzje podjąć osobom świeckim niż duchownym. Kościół niemiecki, jeśli chodzi o prawne umocowanie w państwie, ma też lepszą pozycję niż polski i jest organizacją nieporównywalnie bogatszą.
Poza tym wyzwania migracyjne w Niemczech trwają o wiele dłużej niż u nas, więc było więcej czasu, by dostrzec, że to także wyzwania dla chrześcijan. Do wielu polskich katolików, świeckich i duchownych, to jeszcze nie dotarło – uważa Terlikowski.
Jak podaje Asyl in der Kirche w październiku 2023 roku w całych Niemczech w 452 azylach kościelnych przebywało 629 osób, w tym 97 dzieci. 425 azylów kościelnych to tak zwane „przypadki dublińskie”. W tym roku zakończono 531 azylów kościelnych, z których skorzystało 767 osób.
Po wypuszczeniu z ośrodka deportacyjnego Kurdowie Dilshad i Nahida wrócili do kościoła w Nettetal na jeden dzień, jaki został do upływu terminu „transferu” do Polski. Teraz są w schronisku dla uchodźców i w niemieckim procesie azylowym. Opiekują się nimi ochotnicy z parafii.
Pastor Elke Langer chodzi z nimi na spotkania z prawnikami i rozprawy przed BAMF-em.
Po pół roku odciski palców Abdulrahmana i Mohameda, o których pisaliśmy w dwóch poprzednich reportażach o azylu kościelnym, zniknęły z systemu. Abdulrahman złożył wniosek o ochronę w Niemczech, ale nadal nie może spać. Martwi o kolejne procedury i o to, jak ściągną rodzinę.
Kiedy ostatnio raz się z nim kontaktowałam, nagle przerwał rozmowę, bo wchodził do dentysty.
Mohamed też złożył wniosek o azyl i musiał się przenieść do ośrodka dla uchodźców w kontenerach. Uczy się języka, chce odbyć kurs na pomocnika medycznego. Próbuje wynająć pokój, ale w Berlinie jest to bardzo trudne. I boi się ostatnich decyzji niemieckiego rządu.
Tekst powstał dzięki stypendium Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Wykorzystałam w nim między innymi informacje dostępne w niemieckiej prasie i w internecie, a także wypowiedzi pastorki Elke Langer, z którą porozumiewałam się przez e-maile. Dziękuję za pomoc Cecilii Juretzkiej z Asyl in der Kirche Berlin Brandenburg, Fundacji Ocalenie i Hope&Humanity.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.
Reporterka, fotografka, studiowała filologię portugalską. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za reportaż o uchodźcach i migrantach w pandemii (2020), zdobyła też wyróżnienia Prix de la Photographie Paris 2016 i 2009.
Reporterka, fotografka, studiowała filologię portugalską. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za reportaż o uchodźcach i migrantach w pandemii (2020), zdobyła też wyróżnienia Prix de la Photographie Paris 2016 i 2009.
Komentarze