0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Łukasz Krajewski / Agencja GazetaŁukasz Krajewski / A...

Przez najbliższe dwa miesiące w USA trwać będzie „pokojowe przekazanie władzy”, tj. oddanie kompetencji, biur i wiedzy o stanie kraju przez administrację Barcka Obamy prezydentowi elektowi. Formalnie rozpoczęła to wizyta Trumpa w Białym Domu, gdzie odbyła się wspólna konferencja prasowa z ustępującym Obamą.

Podczas kampanii Trumpowi wymknęło się, że „politykę krajową i zagraniczną” planuje powierzyć wiceprezydentowi Mike’owi Pencowi. Już pół roku przed wyborami spekulowano, że Trump nie będzie zainteresowany bieżącą polityką ani tworzeniem prawa. Nie byłaby to sytuacja precedensowa: wielu komentatorów uznaje, że w latach 2000–08 Stanami Zjednoczonymi rządził Dick Cheney.

Nawet jeśli Trump nie będzie unikał rządzenia krajem, to kluczowe będzie, komu powierzy stanowiska w administracji. USA ma system prezydencko-parlamentarny, rola rządu nie jest tak istotna jak w wielu krajach świata. Mimo to odgrywa on często ogromną rolę - szczególnie sekretarze stanu (MSZ), skarbu czy prokurator generalny. Do tego przy większości w Kongresie i Senacie Trump będzie miał prostsze zadanie w tworzeniu i uchwalaniu ustaw.

Przeczytaj także:

Prezydent USA jest także dowódcą sił zbrojnych. Tytuł „Commander in Chief” jest w Stanach traktowany bardzo poważnie, stąd duża część ataków przeciwników Trumpa skupiła się na tym, że nie ma on odpowiedniej osobowości, doświadczenia czy wiedzy, aby sprawować kontrolę nad najpoważniejszą armią na świecie. To, kogo mianuje Trump na stanowiska w armii, służbach specjalnych czy prokuraturze i Sądzie Najwyższym, będzie miało ogromne znaczenie dla losów kraju i świata.

Wiceprezydent Mike Pence

Jeśli Trump zachoruje, straci poczytalność albo umrze, do końca kadencji prezydentem będzie były gubernator Indiany Mike Pence. To kandydat uznawany za „wiarygodnego” republikanina: twardo walczy o zniesienie prawa do aborcji, opowiada się za ostrą rozprawą z wrogami USA na świecie, a jako gubernator ciął wydatki socjalne.

Jego poglądy na swobodę gospodarczą spodobałyby się Zbigniewowi Ziobrze: Pence udzielił ochrony prawnej cukiernikowi, który odmówił sprzedania tortu na wesele gejów. Rządząc Indianą, robił, co mógł, by nie respektować wyroku Sądu Najwyższego dającego Amerykankom prawo do aborcji. Chciał wprowadzenia najbardziej drakońskiego prawa antyaborcyjnego w kraju.

Doprowadził m.in. do zamknięcia w Indianie kilku placówek Planned Parenthood (publiczna organizacja medyczna zajmująca się prawami reprodukcyjnymi kobiet). Jest określany jako „bojownik jednej wojny” - przeciwko aborcji.

Wkroczył na scenę polityczną na fali konserwatywno-anarchistycznego ruchu Tea Party. Jego karierę wspierali najwięksi sponsorzy Partii Republikańskiej, jedni z najbogatszych ludzi na świecie, bracia Koch.

Sekretarz stanu: Newt Gingrich

Według doniesień prasy poważnym kandydatem na szefa resortu spraw zagranicznych jest weteran amerykańskiej prawicy Newt Gingrich. To pochodzący z Pensylwanii były spiker kongresu reprezentujący Georgię, przedsiębiorca, komentator medialny i producent filmów religijnych (m. in. o Janie Pawle II). Przez lata 90. dał się poznać jako konserwatywny wojownik domagający się ustąpienia Billa Clintona w związku ze skandalem seksualnym w Białym Domu.

Był pomysłodawcą i współtwórcą kampanii „Contract with America” z 1994 roku. Program odnowy moralnej, a także obniżki podatków, cięć socjalnych, podniesienia wydatków na wojsko, a obniżenia na misje pokojowe, przyniósł Republikanom zwycięstwo w wyborach do Kongresu, pierwsze od 40 lat.

W życiu osobistym Gingrich jest raczej zwolennikiem obyczajowego libertynizmu: żyje z trzecią żoną, ma udokumentowane zdrady. W tym kontekście zabawnie brzmią jego wypowiedzi o „świętości instytucji małżeństwa”, które wielokrotnie wygłaszał jako polityk.

Jego druga żona publicznie oświadczyła, że jej były mąż nie ma moralnych kwalifikacji, aby działać w polityce. Kiedy zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane, Gingrich zaproponował jej „otwarcie” małżeństwa - prawa do sypiania z innymi kobietami. Ostatecznie poliamorycznego scenariusza nie zrealizował i Gingrich chorą żonę po prostu porzucił.

Niedawno jego słowa skonfudowały mieszkańców Estonii - w rozmowie o potencjalnej agresji Gingrich nazwał ten kraj „jakimśtam miejscem” i „przedmieściami Petersburga” sugerując, że obrona krajów bałtyckich przez USA mimo zobowiązań wynikających z NATO nie jest pewna.

Sekretarz skarbu: Munchkin/Dimon/Barrack

Według sprzecznych doniesień stanowisko ministra finansów największej gospodarki na świecie piastować ma albo osobisty doradca finansowy Trumpa Steven Mnuchin, prezes korporacji finansowej JP Morgan, Jamie Dimon czy inwestor-spekulant Thomas Barrack jr. Wszyscy trzej to osoby związane z sektorem finansowym.

Szczególnie ciekawą postacią jest księgowy Trumpa Mnuchin. To finansista z Wallstreet (pracował m. in. dla Goldman Sachs i funduszy inwestycyjnych George’a Sorosa). Mnuchin poznał smak bonanzy finansowej lat przed krachem 2007 r.

Mnuchin jest także producentem w Hollywood. Pracował przy produkcji filmów takich jak Amerykański Snajper, Inherent Vice, Legenda Tarzana, Lego - Film, Legion samobójców czy Batman vs Superman.

NY Times podaje z kolei, że w grę wchodzą też nominacje dla przedstawicieli radykalnego skrzydła Partii Republikańskiej: Tima Pawlentego, czy Jeba Hensarlinga. Obaj znani są z miłości do obniżek podatków i cięż socjalnych.

Donald Trump ma skomplikowaną karierę w biznesie, m. in. wielokrotnie ogłaszał bankructwo swoich firm. Również by uniknąć płacenia podatków. Mnuchin jako jego doradca finansowy musiał być w te sprawy zaangażowany.

Zapowiedzi deregulacji Wall Street i obniżenia podatków sugerują, że osoby zamożne i wielkie korporacje mogą odetchnąć z ulgą. Trump planuje też zniesienie podstaw systemu, który po kryzysie 2007 r. miał gwarantować stabilność amerykańskich i światowych finansów. Ma to zachęcić kapitał do powrotu z rajów podatkowych do USA. Nie wiadomo, czy obniżki podatków będą oznaczać także konieczność cięcia wydatków publicznych. Prawdopodobnie tak, Trump od lat mówi o potrzebie zniszczenia systemu ubezpieczenia zdrowotnego (Obamacare).

Trump najprawdopodobniej powierzy losy nad gospodarką bankierom i finansistom z Wall Street. To powinno dać do myślenia każdemu, kto uważa Trumpa za wyraziciela ludowego oburzenia na społeczne nierówności.

Agencja ds. Ochrony Środowiska (EPA): Myron Ebell

To znany w środowisku amerykańskiej prawicy „sceptyk klimatyczny” twierdzący, że globalnego ocieplenia albo nie ma, albo nie wiąże się ono z działalnością człowieka. Popularność zyskał kilka lat temu, gdzie oskarżał klimatologów o fałszowanie danych o zmianach klimatycznych.

Samo powołanie kogoś na tę funkcję jest w przypadku Trumpa działaniem ugodowym - w kampanii zapowiadał likwidację całego departamentu.

Potem to stanowisko uległo zmianie: Trump chce, aby rząd dbał przede wszystkim o czyste powietrze i czystą wodę. Szczególnie to ostatnie jest palącym problemem, o czym świadczy m. in. katastrofa społeczna i ekologiczna w Flynt w Michigan.

Superminister: Rience Priebus

Szefem kancelarii (chief of staff), czyli osobą kierującą pracami rządu i obsadą stanowisk, ma zostać Reince Preibus. To pupilek mainstreamu Partii Republikańskiej, którego radykalnie wolnorynkowe i konserwatywne poglądy łączą się z wysoką inteligencją i dużą kulturą osobistą. Serwis POLITICO nazwał go jednym z największych zwycięzców kampanii. To on będzie decydował o tysiącach nominacji w całej administracji federalnej. To kluczowa posada: od sugestii Priebusa zależeć będą nie tylko proponowane ustawy, ale także kariery tysięcy pracowników administracji.

Wśród kandydatów pojawiają się także nazwiska Chrisa Christiego i Rudiego Giulianiego.

Prokurator generalny: Rudy Giuliani

Były burmistrz Nowego Jorku ma objąć funkcję „szeryfa”, tj. oskarżyciela publicznego. Giuliani wśród Republikanów ma opinię silnego przywódcy. Jego rządy w Nowym Jorku na początku lat 90. związane były m. in. z walką z falą przestępczości. Giuliani przyjął w mieście tzw. politykę zbitej szyby i wprowadził centralny komputerowy system ewidencji przestępczości, który potem posłużył za wzór podobnych metod na całym świecie. Przestępczość w NYC, szczególnie ta popełniana przez osoby mniej zamożne, faktycznie spadła. Nie jest jednak pewne, czy to efekt polityki Giulianiego, ale w powszechnej opinii to on jest autorem tego sukcesu.

W praktyce program „zero tolerancji” doprowadził to też do wzrostu liczby interwencji policyjnych, a kary nawet za drobne wykroczenia zostały zaostrzone (do więzienia można było pójść m. in. za mandat za parkowanie, mycie szyb samochodów stojących na światłach, czy przechodzenie „na czerwonym”). Giuliani kojarzy się Amerykanom także z bohaterstwem i solidarną reakcją na zamachy 11 września 2001 r. Do tego stopnia, że ówczesnemu burmistrzowi zarzucano często, że buduje kapitał polityczny na tragedii.

Podobno nadzieję na nominacje ma były gubernator New Jersey Chris Christy. Wydaje się to mało prawdopodobne. Christy był konkurentem Trumpa w wyścigu po republikańską nominację. Potem co prawda dołączył do jego sztabu, jednak Trump sprawiał wrażenie, jakby Christiego chciał upokorzyć. M. in. podobno wielokrotnie wysyłał go po jedzenie do fast foodów (Christy ma bardzo dużą nadwagę i wielokrotnie publicznie mówił o swoich próbach odchudzania). Temat podjęły media, a Christy musiał oficjalnie zaprzeczyć, jakoby był „służącym” zwycięskiego kandydata.

Obok prokuratury, Trump obsadzi też m. in. szefów NSA (odpowiedzialnej m. in. za inwigilację) oraz CIA.

Sekretarz obrony i posady w armii

USA od niemal stu lat są głównym graczem w polityce globalnej. Pozycję gwarantuje m. in. najpotężniejsza na świecie armia. Nominacje Trumpa będą więc istotne dla bezpieczeństwa kraju i setek tysięcy żołnierzy USA rozlokowanych na świecie.

Wśród proponowanych kandydatów pojawiają się nazwiska mniej znanych (Ayotte, Hadley, Kyl, Sessions) polityków Republikańskich z przeszłością w US Army. Jeśli któryś z nich zostanie nominowany, można spodziewać się pewnej stabilizacji. Obronność to temat, który uchodzi za „konika” amerykańskiej prawicy i jeśli Trump zdecyduje się oprzeć obsadę stanowisk na politykach GOP, to nie należy spodziewać się rewolucji w armii.

;

Udostępnij:

Filip Konopczyński

Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.

Komentarze