„Przekonania moralne grup społecznych pozostają często w konflikcie, każdy jednak ma prawo bronić ich w dobrej wierze, w tym katolicy i kościelna hierarchia. Najgorszym wariantem wydaje się ledwo kamuflowana presja na przekształcenie norm religijnych w normy państwowe” – o wyroku TK kierowanego przez Julię Przyłębską w sprawie aborcji pisze prawnik i dyplomata dr hab. Jerzy Kranz*, profesor w w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Prawa UE Akademii Leona Koźmińskiego, w latach 2001-2002 ambasador RP w Niemczech.
Bukareszt w Warszawie?
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską (TK) wywołał sporo zamieszania zarówno w świecie prawniczym, jak i na polskich ulicach.
Nie wnikając w jego prawnicze szczegóły, warto się zastanowić nad kilkoma wybranymi kwestiami i pytaniami ogólnej natury. Zarówno bowiem prawodawcy, jak i sędziowie powinni mieć na uwadze nie tylko treść norm prawnych, lecz również ich cele oraz skutki społeczne. Chodzi zwłaszcza o wyjaśnienie nieporozumień oraz celowych przekłamań związanych z tym wyrokiem.
1. Czy płód, czyli organizm w fazie prenatalnej, jest podmiotem prawa do życia?
Trzeba na wstępie wyjaśnić, że czym innym jest prawo do życia, a czym innym ochrona życia – znaczenie tych pojęć jest inne, a każde z nich podlega różnicowaniu w konkretnych systemach prawnych, nie mając jednak charakteru bezwzględnego. Ponadto, czym innym jest płód, a czym innym osoba (człowiek, dziecko).
Ustalanie momentu początku życia i jego końca nie jest głównym zadaniem prawników, ani genetyków, a jeśli już to filozofów lub teologów. Przejmowanie ich poglądów w formie prawnej łączy się z nieuchronnymi kontrowersjami, zwłaszcza że tak wrażliwe kwestie moralne tylko wyjątkowo i ostrożnie należy poddawać legislacji lub rozstrzygnięciom sądowym. W obu bowiem przypadkach wisi w powietrzu groźba decyzji umotywowanych politycznie i/lub religijnie, co doprowadzi do kolejnych konfliktów.
Systemy prawne (prawo międzynarodowe i prawo krajowe) nie udzielają w tej mierze (niekiedy intencjonalnie) jednoznacznych odpowiedzi ze względu na różnice poglądów co do statusu prawnego płodu, zwłaszcza w kontekście jego ew. prawa do życia albo ochrony życia od tzw. poczęcia.
Z art. 38 Konstytucji RP („Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”) nie wynikają w tym względzie jednoznaczne i konkretne wskazówki, zwłaszcza odnośnie aborcji. Było to oczywiste w pracach nad tekstem Konstytucji RP i nadużyciem w tym kontekście jest zrównanie prawa do życia z ochroną prawną życia oraz twierdzenie, że z tego artykułu wynika prawo płodu do życia (koncepcja dziecka nienarodzonego).
Wywiedzenie prawa płodu do życia z zasady państwa demokratycznego (orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku – K 26/96 nie miało zbyt solidnych podstaw prawnych (pozaprawnie wyrok był swoistym prezentem dla papieża Jana Pawła II na kilka dni przed jego wizytą w Polsce).
Warto jednak odnotować pewne fragmenty tego orzeczenia: „Stwierdzenie, że życie człowieka w każdej fazie jego rozwoju stanowi wartość konstytucyjną podlegającą ochronie nie oznacza, że intensywność tej ochrony w każdej fazie życia i w każdych okolicznościach ma być taka sama”; ponadto „przyjęcie, iż życie ludzkie, w tym życie w fazie prenatalnej, stanowi wartość konstytucyjną, nie przesądza jeszcze kwestii, iż w pewnych wyjątkowych sytuacjach ochrona tej wartości może zostać ograniczona lub nawet wyłączona ze względu na konieczność ochrony lub realizacji innych wartości, praw czy wolności konstytucyjnych”. W zależności zatem od usankcjonowanych systemów wartości przebija tu wyraźnie dopuszczalność zróżnicowanych ocen.
Przekonania moralne grup społecznych pozostają często w konflikcie, każdy jednak ma prawo bronić ich w dobrej wierze, w tym katolicy i kościelna hierarchia. Tym niemniej najgorszym wariantem wydaje się ledwo kamuflowana presja na przekształcenie norm religijnych w normy państwowe. Czy nie lepiej, aby Kościół katolicki bardziej polegał na sumieniu swoich wyznawców i wzmocnił pomoc dla rodzin (matek) w potrzebie?
Katolik może się przecież trzymać reguł swojego Kościoła nawet jeśli prawo świeckie dopuszcza aborcję.
2. Czy istnieje prawo do aborcji rozumiane jako roszczenie prawne (prawo podmiotowe)?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy zbadać, w jakim systemie prawnym, komu miałoby przysługiwać, o jakiej treści i z jakich względów (kwestia okoliczności, celów, skutków społecznych i chronionych wartości).
Przerwanie ciąży dozwolone jest w większości systemów prawa krajowego, które różnią się jednak w tym względzie pod względem materialnym i proceduralnym.
O ile prawo do aborcji jest i powinno być regulowane w prawie krajowym (w Polsce istnieje ono nadal, nawet po ew. opublikowaniu omawianego wyroku), o tyle nie przewidziano go w prawie międzynarodowym, które jednak – co ważne – nie zakazuje aborcji.
Ten stan rzeczy wynika ze zróżnicowania państw pod względem kulturowym, religijnym i politycznym. W konsekwencji mało celowe i nierealne jest postulowanie takiego prawa w skali światowej i w powszechnym prawie międzynarodowym, co nie wyklucza pewnych form ochrony osoby ludzkiej w normach tego prawa.
Jeśli prawo krajowe dopuszcza legalną aborcję, to z reguły wyznacza jej prawne przesłanki, a więc także pewne granice (zakazy). W państwie praworządnym regulacja ta wynikać musi ze społecznej debaty i akceptacji pewnych wartości i zasad prawnych.
Co jednak istotne, ograniczone krajowe prawo do aborcji musi uwzględniać swobodę wyboru przez ciężarną swojej decyzji (opartej w znacznej mierze na wiedzy specjalistycznej, np. badaniach prenatalnych), z drugiej zaś strony regulacja ta nie może się sprowadzać do przymusu rodzenia, a zwłaszcza przymusu rodzenia płodu nieodwracalnie uszkodzonego (a ten ostatni wariant przymusu wynika expressis verbis wyroku TK).
W tym ostatnim przypadku można sobie wyobrazić, że regulacja prawna powstała w wyniku omawianego wyroku TK zostałaby przez Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) uznana za naruszenie art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) zakazującego nieludzkiego traktowania (zakazanego również w art. 40 Konstytucji RP).
Należy rozróżniać między prawem do aborcji i jego pewnymi ograniczeniami prawnymi, a przymusem rodzenia, zwłaszcza z elementami rozszerzonej odpowiedzialności karnej.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS: „Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię” (12 października 2016 r.). Mamy tu do czynienia z nawoływaniem do heroizmu, a poniekąd także męczeństwa. Godne zastanowienia jest jednak dlaczego Pan Bóg wybrał dla katolików jako wyrocznię prezesa PiS, prezesów TK czy też krakowskiego arcybiskupa.
3. Nie można w dalszej przyszłości wykluczyć ustanowienia materialnego (choć zapewne ograniczonego) prawa do aborcji w regionalnej skali międzynarodowej.
Nie wydaje się jednak obecnie niezbędne i realne, aby Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał brak takiego prawa za naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. W tym kontekście wypada raczej respektować (i taka jest zasadnicza linia orzecznicza ETPCz w sprawach obyczajowych i światopoglądowych) zróżnicowanie kulturowe społeczeństw oraz systemów ustrojowych państw członkowskich.
Istotnym elementem krajowego prawa do aborcji jest możliwość jego skutecznego egzekwowania.
Defekty w tej materii są znane z praktyki i polegają na celowym braku lub opóźnianiu przepisów wykonawczych, biurokratyzmie licznych instancji, a także na dopuszczaniu w szpitalach publicznych do powoływania się przez lekarzy na klauzulę sumienia.
Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z 2015 roku lekarz odmawiający dokonania aborcji ze względu na tę klauzulę nie ma obowiązku wskazania innych lekarzy lub placówek uprawnionych do takich zabiegów.
Polska jest znanym przykładem takich świadomych i zamierzonych defektów systemowych w realizacji prawa do aborcji przez władze państwowe lub część środowiska lekarskiego, co wytykają orzeczenia ETPC dotyczące skandalicznych okoliczności.
Takie deficyty można skarżyć przed sądami krajowymi, a w niektórych przypadkach przed sądami międzynarodowymi (np. przed ETPC w Strasburgu). Są to jednak co do zasady skargi natury proceduralnej dotyczące realizowania istniejącej już regulacji aborcji w prawie krajowym, przy czym na rozstrzygnięcie czekać trzeba latami.
4. Wydany 22 października z pełną premedytacją merytoryczną i czasową wyrok Trybunału Konstytucyjnego łamie podstawowe standardy prawne.
Jest on wyrazem pogardy w imię teologii macicy oraz doktryny kobieta-inkubator. Wywołał on sytuację społecznie rewolucyjną i zaskakującą dla władz RP. Stało się tak mimo próby przepchnięcia tej kwestii bez legislacyjnego udziału parlamentu, bez dyskusji społecznej i w kontekście pandemii. Wyrok ten spotkał się jednak z entuzjastyczną aprobatą części środowisk katolickich i przedstawicieli episkopatu.
Uchwalanie i stosowanie prawa nie może być ślepe i bezrefleksyjne – trzeba myśleć o celach, wartościach i skutkach.
Jeśli jednak dla formalisty, zwłaszcza będącego w służbie państwa, na pierwszym planie stoi obowiązek przestrzegania, nawet jeśli źródłem przepisów jest autokratyczny albo dyktatorski reżim, to doświadczenia faszyzmu i komunizmu winny stanowić w tym względzie przestrogę.
W sytuacjach skrajnych (rewolucyjnych) stosowanie i interpretacja prawa mogą (a niekiedy powinny) odbiegać od rutyny (często niezbędnej w normalnych warunkach). Innymi słowy nie ma i nie będzie zmian rewolucyjnych zawsze zgodnych z prawem. Działania Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa są nie zawsze na miejscu. Należy zwłaszcza unikać sytuacji, w których zbyt łatwo przychodzi promowanie legalizmu kosztem cierpienia innych (a tak rzecz się ma w przypadku omawianego wyroku TK).
5. Brak urzędowej publikacji tekstu wyroku TK, tłumaczony brakiem jego formalnego uzasadnienia, przyczynia się do zwiększenia chaosu i niepewności prawnej.
Nie można wykluczyć, że do publikacji tej dojdzie w dogodnej dla rządzących chwili, przypuszczać jednak można, że przesłanką byłoby zapewnienie w Sejmie odpowiedniej większości dla poprawki wniesionej przez Prezydenta RP albo dla jakiejś nowej ustawy. Należy wątpić, czy doprowadzi to do uspokojenia nastrojów.
Uznając jednak (w imię legalizmu) konieczność opublikowania wyroku TK, prawnicy winni przygotować i opracować koncepcje pozwalające ograniczyć lub wyeliminować skutki prawne (opublikowanego) wyroku.
Zgoda, nie ma formalnego trybu uchylania lub unieważniania wyroków TK, można jednak intensywnie pracować nad argumentacją prawną do wykorzystania w pracach parlamentu (nowe ustawy, zmiany ustaw) lub orzeczeniach sądowych (próby oceny konstytucyjności przez sądy powszechne w tzw. rozproszony sposób).
Ten postulat ma pierwszoplanowe znaczenie, ponieważ publikacja wyroku lub zmiana obowiązującej ustawy w duchu propozycji Prezydenta RP doprowadzi w krótkim czasie do dramatycznych skutków.
Kobiety dotknięte i straumatyzowane prawem i (często bezprawną) praktyką antyaborcyjną w Polsce nie zawsze są gotowe do działań prawnych, które pozwoliłyby stworzyć precedens i pomóc w przyszłości innym kobietom w podobnej sytuacji.
Lekarze-ginekolodzy obawiają się konsekwencji karnych (karalność za przeprowadzenie zabiegu oraz za udzielenie kobiecie ciężarnej pomocy – art. 152 kodeksu karnego). Jeśli zaś ich sprawa trafi do sądu, to podobne obawy mogą charakteryzować sędziów rozstrzygających w tych kwestiach. Innymi słowy, każdy woli bardziej spokój niż szarpaninę, zwłaszcza gdy ma rodzinę, dzieci i kredyt do spłaty.
Czy można od nich oczekiwać poświęcenia? Pewnie nie można, ale mimo to znajdują się i znajdą kobiety, lekarze lub sędziowie, którzy zaryzykują. Przykładów z całkiem niedawnej historii nie brakuje, a zmiany nie spadają z nieba. Również obóz „dobrej zmiany” reaguje tylko na opór.
Wobec coraz bardziej represyjnego charakteru tej władzy i narastającego bezprawia, odwaga zdrożała, ale nie brakuje odważnych. Pamiętać jednak trzeba, że władza testuje nie tylko odwagę, ale także granice serwilizmu.
6. Co dalej?
Wydaje się, że dotychczasowy tzw. kompromis aborcyjny (w rzeczywistości tylko kompromis między dwiema orientacjami katolickimi) został pogrzebany przez prezesa PiS i pozostającą na jego usługach prezeskę TK. Nie ma raczej powrotu do status quo ante, trzeba raczej myśleć o innych rozwiązaniach.
Wyrokiem TK zlikwidowano w całości dopuszczalność legalnej aborcji związanej z ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem płodu albo nieuleczalną chorobą zagrażającą jego życiu, co sprowadza się do przymusu rodzenia wszystkich płodów upośledzonych.
Utrzymano natomiast legalność aborcji w przypadku zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej oraz gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (np. gwałt, kazirodztwo). Warto jednak przypomnieć, że w przypadku kobiet zgwałconych w czasie konfliktu zbrojnego w Bośni Jan Paweł II reprezentował odmienne stanowisko (w liście do arcybiskupa Sarajewa z 2 lutego 1993 roku).
Zgłoszona przez Prezydenta RP, naprędce i w popłochu, propozycja naprawienia sytuacji powstałej w wyniku wyroku TK z 22 października polega, wbrew wyrokowi TK, na dopuszczeniu legalnego przerwania ciąży w przypadku bardzo ciężkich wad płodu prowadzących nieuchronnie do jego śmierci, nie zezwalając jednak (tu w zgodzie z wyrokiem TK) na legalne przerwanie ciąży w przypadku lżejszego upośledzenia płodu. Łączy się z tym mit o szczęśliwych dzieciach dotkniętych tzw. zespołem Downa i postulat zapobieżenia aborcji w takich przypadkach.
Trudno uwierzyć, że autor zgłasza tę propozycję na poważnie – jest ona zresztą traktowana w kręgach katolickich fundamentalistów jako zdrada.
7. W rzeczywistości, uwzględniając znane i oficjalne statystyki (nieco ponad tysiąc legalnych zabiegów aborcji rocznie), Prezydent RP walczy o przymusowe narodziny około kilkuset dzieci rocznie (a Trybunał Julii Przyłębskiej o kilkaset dodatkowo).
I tu należy postawić kilka pytań.
Co w poprzednich latach zrobił rząd i Prezydent RP dla żyjących w Polsce ponad stu tysięcy dzieci z niepełnosprawnościami, w tym kilkudziesięciu tysięcy dzieci z zespołem Downa? Pytanie drugie o fundamentalnym znaczeniu – co robią rząd i Prezydent RP, aby zredukować liczbę (szacunkową, ale bezsporną) ponad stu tysięcy aborcji przeprowadzanych rocznie poza systemem oficjalnym (w kraju i zagranicą)?
Jak wygląda edukacja seksualna, pomoc dla samotnych matek oraz system świadczeń dla osób z niepełnosprawnościami (przypomnijmy dramatyczne protesty ich rodzin w Sejmie – również poprzedniej kadencji)?
Co z dostępnością do środków kontroli urodzeń? Dlaczego tyle troski i zamieszania, i tak wielka batalia prawna dotycząca ok. tysiąca przypadków, a tak cicho co do pozostałych setek tysięcy istot nieurodzonych oraz już żyjących dzieci z niepełnosprawnościami?
Pytania te obnażają obłudę i arogancję rządzących, wspomaganych przez Kościół katolicki. Co więcej taka polityka okazuje się mało skuteczna w kontekście poprawy sytuacji demograficznej Polski (nawet mimo 500 plus), wzmacnia tendencję do aborcji pozaoficjalnej (nie zawsze bezpiecznej), nie ułatwia dostępności badań prenatalnych oraz, last but not least, stwarza uprzywilejowaną sytuację dla kobiet lepiej sytuowanych finansowo (podział klasowy).
Odwołując się do kryteriów prawnej zasady proporcjonalności, jak oceniać treść omawianego wyroku TK? Czy (w kontekście zamierzonego celu) środki stosowane wobec kobiety ciężarnej są niezbędne, a jednocześnie najmniej uciążliwe? Czy tak ma wyglądać najwyższy stopień troski o rodzinę i ochronę życia? Czy korzyści z wyroku TK przeważają nad wadami?
Narzuca się wniosek, że ochrona płodu, czyli faza prenatalna, miałaby mieć większe znaczenie niż (zaniedbana w praktyce) ochrona życia i zdrowia żyjących osób już urodzonych (sprawnych i niepełnosprawnych).
8. Wszystkie próby „majstrowania” przez przodujące siły narodu przy problemie aborcji dokonują się ponad głowami nie tylko kobiet, ale całego społeczeństwa.
Unika się więc debaty społecznej, a szczególnie debaty parlamentarnej, przesuwając ciężar decyzji na Trybunał Konstytucyjny. Dochodzi w ten sposób do naruszenia zasady podziału władz, ponieważ TK przejmuje funkcje parlamentu.
Warto tym miejscu przypomnieć opinię sędziego Lecha Garlickiego do wyroku TK z 1997 roku: „Nie jest rolą ani zadaniem Trybunału Konstytucyjnego rozwiązywanie kwestii generalnych o charakterze filozoficznym, religijnym czy medycznym, są to bowiem kwestie pozostające poza wiedzą sędziów i kompetencją sądów. Niezależnie od moralnej oceny aborcji, Trybunał Konstytucyjny może orzekać tylko o prawnych aspektach tego zagadnienia. (…) Trybunał Konstytucyjny jest powołany tylko do oceny konstytucyjności badanych przez siebie ustaw, nie może on natomiast zastępować parlamentu w dokonywaniu ocen, ustalaniu hierarchii celów i wyborze środków służących ich realizacji. Zasada podziału władz zakazuje bowiem Trybunałowi wkraczania w rolę ustawodawcy”.
Zanim wniosek poselski trafił do TK był on zamrożony w Sejmie przez kilka lat. Wniesienie wniosku o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją RP niektórych przepisów ustawy antyaborcyjnej po ponad 20 latach jej stosowania sprowadza się do obchodzenia prawa (nadużycia kompetencji), wystarczało bowiem zmienić ustawę w zwykłej, parlamentarnej procedurze.
Wniosek posłów jest krótki, ale zawiera długie, eksperckie uzasadnienie, które wnioskodawcy muszą akceptować i rozumieć. Kto jest autorem tego uzasadnienia, a jeśli zlecono napisanie go jakiemuś ekspertowi, to komu i z jakich funduszy?
Tę antydemokratyczną „technologię” uzupełnia nagminna ostatnio praktyka (trick) obchodzenia procedur w postaci tzw. poselskich projektów ustaw, które w wielu przypadkach bez wątpienia nie są projektami poselskimi, a tryb ten stosuje się tylko po to, aby ominąć wymagane konsultacje (międzyresortowe, a niekiedy też społeczne) oraz zapewnić ekspresowy sposób uchwalania wygodnych dla rządu ustaw.
W konkluzji trzeba udzielić śmiałej odpowiedzi na postawione po leninowsku pytanie: CO ROBIĆ (aby uchronić polską rodzinę przed najważniejszymi zagrożeniami w postaci aborcji, cywilizacji śmierci, ideologii gender, tęczowej zarazy LGBT i różnego rodzaju lewactwa).
Udzielił jej już wcześniej „Gwiazda Bałkanów”, Conducator Nicolae Ceauşescu, który w celu ratowania rodziny, ochrony zdrowia kobiet oraz zapobiegania aborcji wprowadził do rumuńskiego systemu prawnego surowe przepisy (1966) przewidujące między innymi patriotyczny obowiązek urodzenia minimum czwórki dzieci oraz przymus regularnego badania ginekologicznego kobiet w zakładach pracy.
A więc naprzód – po Budapeszcie, Bukareszt w Warszawie!
Tekst został opublikowany na blogu Przegląd Prawa Międzynarodowego i przedrukowany m.in. w Archiwum Osiatyńskiego.
*Jerzy Kranz, dr habilitowany, naukowiec i dyplomata. Od 2008 jest profesorem w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Prawa UE Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Poznańskiego (1966-1970). Pracownik Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk (1975-1990). Radca, a następnie radca-minister pełnomocny Ambasady RP w Niemczech (1991-1995). W latach 1995-1998 zastępca dyrektora Centrum Stosunków Międzynarodowych. Dyrektor Departamentu Spraw Prawnych i Konsularnych, a następnie podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (1998-2001). W latach 2001-2002 ambasador RP w Niemczech. Stypendysta Alexander von Humboldt-Stiftung. Autor publikacji z dziedziny prawa międzynarodowego i stosunków międzynarodowych.
W wyroku z 22 października 2020 (K 1/20) TK orzekł, że art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży jest niezgodny z art. 38 w związku z art. 30 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej”, czyli że niedopuszczalna jest legalna aborcja w przypadku gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Aborcja pozostaje nadal legalna w przypadku gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej albo gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
W tym kontekście przykładowo ekspertyza Zespołu Doradców ds. kontroli konstytucyjności prawa przy Marszałku Senatu X kadencji – https://www.senat.gov.pl/aktualnoscilista/art,13159,zespol-ekspertow-przy-marszalku-senatu-o-wyroku-trybunalu-konstytucyjnego.html ; opinia prof. Ewy Łętowskiej, Wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji – http://monitorkonstytucyjny.eu/archiwa/16016; debata Naczelnej Rady Adwokackiej debata NRA – https://fb.watch/1O1rAg0SOu/ ; opinia 14 prawników i wykładowców uniwersyteckich z 26.10.2020 r. – https://wyborcza.pl/7,162657,26439655,14-prawnikow-i-wykladowcow-uniwersyteckich-wylicza-wady-rozstrzygniecia.html; Stanowisko Komitetu Bioetyki przy Prezydium PAN nr 5/2020 z dnia 28.10. 2020 r.; opinia dr. Michała Ziółkowskiego z 26.10.2020 r. – https://oko.press/wazne-nieludzki-wyrok-tk-nie-wyklucza-liberalizacji-prawa-aborcyjnego-w-przyszlosci-analiza/; opinia prof. Wojciecha Sadurskiego, Nie wzywajcie imienia konstytucji nadaremno, Gazeta Wyborcza, 1.11.2020 r. https://wyborcza.pl/7,75968,26464835,nie-wzywajcie-imienia-konstytucji-nadaremno.html#S.DT-K.C-B.1-L.1.duzy
1. TK uznał w tym wyroku, że obowiązujące prawo narusza konstytucyjne gwarancje ochrony życia ludzkiego w każdej fazie jego rozwoju i uchylił dopuszczalność aborcji w przypadku gdy „kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej”.
2. Irlandia zerwała z dyktatem Kościoła. Jak im się to udało?, Michał Sutowski rozmawia z Dorotą Szelewą, Krytyka Polityczna, 4 listopada 2020 r.
3. Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Główne założenia projektu inicjatywy obywatelskiej „Stop aborcji” równa ochrona prawna dla każdego dziecka zarówno przed, jak i po urodzeniu, Warszawa 2016.
4. Wyrok TK z 7 października 2015 (sygn. akt K 12/14): art. 39 zdanie pierwsze ustawy z 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty „w zakresie, w jakim nakłada na lekarza powstrzymującego się od wykonania świadczenia zdrowotnego niezgodnego z jego sumieniem obowiązek wskazania realnych możliwości uzyskania takiego świadczenia u innego lekarza lub w innym podmiocie leczniczym, jest niezgodny z art. 53 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji”.
5. Przykładowo sprawy Tysiąc v. Polska (skarga nr 5410/03) – wyrok 20 marca 2007; R.R. v. Polska (nr 27617/04) – wyrok z 26 maja 2011 r.; P. i S. v. Polska (nr 57375/08) – wyrok z 30 października 2012 r.
6. Do wyjątków należy apel 27 księży z 29.10.2020: „W imię Ewangelii powinniśmy niezwłocznie skończyć z używaniem religii do celów politycznych i porzucić przekonanie, że rozstrzygnięcia prawne mogą przynieść trwałą zmianę wrażliwości sumień” – https://wiadomosci.onet.pl/kraj/aborcja-protesty-po-wyrokach-tk-list-ksiezy/z76vr4l
7. Lista ponad stu posłów, którzy skierowali do TK ostatni wniosek o delegalizację aborcji we wszystkich przypadkach upośledzenia płodu zob. https://oko.press/lista-hanby-oto-poslowie-pis-i-konfederacji-ktorzy-doprowadzili-do-zakazu-aborcji-w-polsce/
8. Zdanie odrębne sędziego TK Lecha Garlickiego do pkt. 3 sentencji orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 28 maja 1997 r. (K. 26/96).
8. M. Rejmer, Bukareszt. Kurz i krew, Wołowiec 2013.
Kompromis aborcyjny powinien wrócić, pełna aborcja nie powinna mieć miejsca, ani jej zakaz. Aborcja nie należy do praw kobiet, tym wojującym macicom we łbach się poprzewracało. Wielu z nich brakuje bolca to szajba odbija.
Sprawa jest prosta. Każdy lubi seks, tylko że ewolucja tak ukształtowała człowieka, że kobieta bardziej ryzykuje. Ani to dobre, ani złe, tak po prostu jest. Kobiety więc walczą o taką samą wolność od konsekwencji, jaką mają mężczyźni, zwłaszcza że dzisiejsza medycyna na to pozwala. Prawo nie powinno tego zabraniać, jednak należy pamiętać, że aborcja też ma swoje konsekwencje i jedyny sposób dla kobiet, żeby mieć podobną sytuację jak mężczyźni to antykoncepcja, a nie aborcja.
Nonsens. Prawdziwa wolność obu stron to aborcja prawna. Skoro kobieta ma prawo decydować się na aborcję bo to jej ciało i facet nie ma nic do gadania to facet ma prawo nie akceptować dziecka jako swoje nawet jak kobieta chce je urodzić. Tak zwana aborcja prawna.
Lecz wojujące feministki cichosza, lepiej niech przegrywy nie wiedzą, że coś takiego mogłoby istnieć. W Polsce to kobieta ma mieć prawa, a facet obowiązki.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
O pamiętaj się katolicki chamie.
Czy wiesz o tym, że Żydzi nie nazywają dzieckiem płodu? Dla nich dziecko liczy się od urodzenia. Biblia też nie mówi nic o chronieniu poczęcia tylko o dzieciach.
…"mimo próby przepchnięcia tej kwestii bez legislacyjnego udziału parlamentu, bez dyskusji społecznej i w kontekście pandemii. Wyrok ten spotkał się jednak z entuzjastyczną aprobatą części środowisk katolickich i przedstawicieli episkopatu."
Reguły podstawowe, równające prosto, jasno i zwięźle, każdego i wszystkich wobec nadrzędności, unormowanych, funkcjonalnych i werbalnie formalnych procedur prawnych to podstawa stabilności. Wszystko inne przeciwstawione pryncipialności niezmiennej, ogólnej hierarchii struktur podstawowych ram prawa, jest ich zdewaluowaniem. Następstwem raz już, zdewaluowanych, podstawowych ram prawnych, jest startem nieprzewidywalnego w skutkach procesu relatywizacji prawa, jako takiego ze skutkami dla całych generacji. To otwarcie korupcyjnej puszki Pandory, z virusem o kapryśnej naturze podobnej, tej władców fełdalnych, symbiotycznym z chaosem wynikającym z wytrąconego z równowagi, niestabilnego zrajfurzonego prawa.
Najskuteczniejsze w rajfurzeniu prawa są emocje i gra nimi, stawiane ponad racjonalną neutralność podstaw prawa zakazujących obchodzenie ich procedur.
cd.
Emocje użyte jako łom do wyważania otwartych drzwi harmonii racjonalnego świata, zapraszających swą dynamiką, złożnością, i różnorodną pełnią swego spektrum. Nadrzędnie logicznie, zamiast emocjonalnie – uregulowanej, bezlitosnej dla emocji naszej kolebki – wszechświata. Kto te otwarte drzwi wyłamuje, nie zazna harmonii nazywanej też pokojem ducha. Dobrowolni, lub i nie – mentalni samokastraci, uwięzieni w pułapce manii samogwałtu własnej jaźni. Straumatyzowani – wolna wola i otwarte drzwi, wywołuje u nich amok. Ich kult wolnej woli jako daru boskiego dla rodzaju ludzkiego, który chcąc się odwdzięczyć dziękując boskiej naturze w swój sposób, naraził się swoim bauwochwalstwem, za co dostał karę potopu.
Gdyby te tabliczki dostał na początku, wiedziałby czego ma się trzymać. To że, ma wolną wolę, nie znosi nakazu hołdu tylko jednemu władcy. Może by wtedy cielca nie ulepił. Nawet bozia też czasami wszystkiego po kolei nie wydoli. Nic dziwnego, że emocje u nich dominują logikę. A prawa nie trza studiować, chyba że się ma pecha i jest się w więzieniu. Nawet z połową społeczeństwa, tylko dzięki drugiej połowie, cierpiącej na fobię wolnego wyboru…
Z ciebie kolego nawiedzony Polak jak z kozy wrona ..a katolik jak wrona z kozy .. hah
Co jarałeś
Bardzo ciekawy artykuł. W sumie w sposób zrozumiały wyjaśniający obecnie gorący problem. Przy czym, tym problemem nie jest o ironio aborcja tylko moim zdaniem kierunek zmian ustrojowych kraju. Jesteśmy w trakcie budowania przez obecną ekipę państwa wyznaniowego, dążenia do prymatu dogmatów religijnych nad prawem świeckim/państwowym. Kluczowym jest tu ten akapit wypowiedzi autora cyt. „„Przekonania moralne grup społecznych pozostają często w konflikcie, każdy jednak ma prawo bronić ich w dobrej wierze, w tym katolicy i kościelna hierarchia. Tym niemniej najgorszym wariantem wydaje się ledwo kamuflowana presja na przekształcenie norm religijnych w normy państwowe. Czy nie lepiej, aby Kościół katolicki bardziej polegał na sumieniu swoich wyznawców i wzmocnił pomoc dla rodzin (matek) w potrzebie? Katolik może się przecież trzymać reguł swojego Kościoła nawet jeśli prawo świeckie dopuszcza aborcję.”
Nigdy nie było żadnego kompromisu, tylko narzucone wspólnie przez kościół i ówczesny prawicowy rząd rozwiązanie. Rozwiązanie, które od samego początku nie było stosowane w praktyce i ciągle ograniczane (klauzula sumienia itp.) Było jednym z ogniw łańcuszka oczekiwań /żądań KK. Kościołowi udało się wryć w świadomość społeczną mit o jego ogromnej roli w obalaniu PRLu. I tak od początku III RP kler, jako obowiązującą ustanowił i wpajał społeczeństwu narrację, w której jest niezbędnym sojusznikiem nowej władzy bez względu na jej kolor polityczny. Tę narrację skwapliwie kupili politycy od prawa do lewa chętnie wchodząc w sojusz tronu i ołtarza. Tym co stało się dowodem wierności polityków tej narracji, miało być wprowadzenie zakazu przerywania ciąży, jak i religii do szkół, nie mówiąc o towarzyszącemu skoku na kasę publiczną. Miało to być świadectwem zaakceptowania nadrzędnej roli kleru wobec świeckiej władzy. Obecnie mamy niejako kulminację owoców tej nadrzędności w symbiozie tronu i ołtarza w czasie rządów zjednoczonej prawicy na drodze stanowienia państwa wyznaniowego.
To Niemcy, które raczej nie są państwem wyznaniowym maja religie w szkołach. Oprócz podatku na kościół (katolicki i ewangelicki) którzy płaca wierni państwo, landy czy gminy przekazują pieniądze na kościół.
Tak ale są chyba jakieś różnice prawda? https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1742910,1,w-niemczech-sa-wspolne-lekcje-religii-dla-chrzescijan-i-muzulmanow-jak-to-mozliwe.read
https://www.deutschland.de/pl/topic/polityka/panstwo-i-religia-w-niemczech-piec-najwazniejszych-faktow
https://www.slideshare.net/lentilky/nauczanie-religii-w-szkole-na-przykadzie-wybranych-pastw-polska-niemcy-francja
Dalej powtarzam nauka i zdobywanie wiedzy to powinien być pański priorytet a nie często bezmyślne walenie w klawiaturę…
Antykoncepcja na życzenie (nazywana blednie prze lewackie bojówki aborcja na życzenie) ma swoje korzenie w ZSRR. Polecam poczytanie tego co głosiła komisarz A. Kollontaj i porównanie z hasłami obecnie protestujących lewackich organizacji. Podpowiem hasła są niemal identyczne. Czy cel ma być ten sam co jej- ponad 200 mln antykoncepcji na życzenie w ZSRR do 1991 roku i obecnie ponad 1 mln rocznie?
Najbardziej przeraza relatywizm moralny zwolenników antykoncepcji na zyczenie. Na lamach OKO mozna bylo przeczytac ckliwe historie uzasdniajace decyzje o antykoncepcji na zyczenie. Moje pytanie do zwolennikow antykoncepcji na zyczenie- co mowicie sowojej rodzinie znajomym kiedy jestescie w ciazy lub wasz zona/partnerka jest w ciazy i chcecie mieć dziecko- będziemy mieli płód, musimy kupić ubranka i wózek dla płodu, nasz płód będzie miał na imie np. Wojtek, mamo/tato będziecie mieć (no właśnie co?) itd. Co mówicie kiedy chcecie mieć dziecko i zona/partnerka poroni- straciliśmy płód? Jestem pewien ze w zadnym z powyższych przykładów nie używacie slow – płód a tylko DZIECKO !!! To dlaczego dziecko przestaje być dzieckiem kiedy mówicie o antykoncepcji na życzenie !!!!!
Powyższe nie dotyczy aborcji dozwolonych w ustawach a także tych dzieci u których w wieku płodowym stwierdzone wady letalne.
Grzegorzu (!), wreszcie się z tobą mogę zgodzić i wszystkie kobiety się zgodzą: należy zmienić ustawy dopuszczające aborcje.
Ja nic takiego nie napisałem żeby dopuścić antykoncepcje na życzenie. Napisałem za antykoncepcja na życzenie nie jest rozwiązaniem i jest to lewackie podejście mające korzenie w ZSRR. Napisałem tez o hipokryzji zwolenników antykoncepcji na życzenie.
Grzesiu, nie rozumiesz nawet tego co sam piszesz. Zastanów się nad ostatnim akapitem twojego wpisu.
Dajcie spokój z tym spędem wściekłych macic. O ile powrót do kompromisu jest dobrym pomysłem, o tyle reszta propozycji brzydkiej jak noc Lemperzycy jest nie do przyjęcia. Normalni ludzie nie chcą lewactwa, które to wszędzie gdzie się pojawi stwarza syf i upadek.
To jest dokładnie jak z Sinéad O'Connor. Kobieta się buntuje przeciwko fikcyjnemu "patriarchatowi", atakuje zachodnie wartości, porządek świata, atakuje chrześcijaństwo itd. … A potem przechodzi na Islam lub się z nim identyfikuje. Czego to dowodzi? Ano, że lewackie kobiety gardzą miękkimi facetami, rurkami. Taka baba chce twardej ręki, co dowodzi przykład np. lewackiej propagandystki z Australii, która ożeniła się z Arabem i przyjęła Islam. Teraz nawet bez pozwolenia nie może wyjść z domu hahahahaha
To wszystko kobiety robią zupełnie podświadomie, bo tak skonstruowała je natura. Kobieta podświadomie szuka silnego, stanowczego samca, który na jej agresję psychiczną zareaguje agresją fizyczną. Szuka kogoś kto jej nie ulegnie. Mężczyznę, który pokaże jej, że to on jest silny, a ona słaba i że to on będzie nad nią dominować. Tylko pod opieką takiego mężczyzny poczuje się w stu procentach dobrze, znając swoje miejsce w hierarchii.
Jeśli trafi na pipersa w rurkach, który pójdzie z nią na manifę trzymając jej transparent z napisem "jej brożka, nie moja sprawa", to tak naprawdę podświadomie będzie ona nim gardzić. Kobiety mają bardzo silny mechanizm wyparcia dotykający głęboko ich sfery seksualnej i same nie są tego w pełni świadome.
Dlatego właśnie te radykalne feministki bardzo często po prostu wariują, popadają w choroby psychiczne. Nie potrafią się odnaleźć w świecie, w którym to one dominują. Szukają sobie problemów na siłę i stękają jak mogą i rozczulają się, by tylko ktoś silniejszy przyszedł i te problemy rozwiązał.
Pan Grzesio udaje świętego ..hah