„Zarząd wypowiedział wojnę związkowi zawodowemu. Prezeska utrudnia nam wykonywanie pracy, zabiera potrzebne dokumenty. Cierpią na tym kobiety, które nie otrzymują na czas pomocy" – mówią OKO.press pracowniczki Centrum Praw Kobiet
"Po upublicznieniu zarzutów dotyczących przemocy i naruszeń pracowniczych w Fundacji Centrum Praw Kobiet zarząd utrudnia mi wykonywanie obowiązków w pracy" – tłumaczy Monika Młynarczyk, menedżerka ds. marketingu i fundraisingu w CPK.
Przypomnijmy: Gazeta Wyborcza i Onet ujawniły, że w Centrum Praw Kobiet, jednej z najdłużej funkcjonujących w Polsce organizacji działających na rzecz kobiet, pracowniczki są zatrudniane na śmieciówkach zamiast na umowach o pracę, opóźnia się wypłata wynagrodzeń, a prezeska fundacji Urszula Nowakowska ma sabotować ich działania.
Fundacja CPK powstała w 1994 roku. Jej misją jest przeciwdziałanie wszelkim formom przemocy i dyskryminacji kobiet w życiu prywatnym, publicznym i zawodowym. „Pracujemy w organizacji, która ma pomagać kobietom doświadczającym przemocy, a same doznajemy przemocy" – mówią pracowniczki CPK.
Urszula Nowakowska zaprzecza zarzutom. Oficjalne oświadczenie w tej sprawie przesłała mediom 9 lutego 2023 roku.
Z treścią oświadczenia Nowakowskiej nie zgadzają się jej podwładne. Katarzyna Łagowska, kierowniczka specjalistycznego ośrodka wsparcia (SOW) w warszawskim oddziale CPK oraz Anna Thieme, koordynatorka programów edukacyjnych, opowiadają w rozmowie z OKO.press, że nie mają dostępu do danych i dokumentów, bez których nie mogą wykonać swojej pracy. A zarząd celowo izoluje osoby działające w związku od reszty zespołu.
„Monika i Kasia to ujawnione członkinie związku zawodowego, które są ofiarami szykan. Mają utrudnioną pracę i komunikację z przełożoną. Sytuacja na linii zarząd – zespół i związek zawodowy jest coraz bardziej napięta. A to chyba punkt kulminacyjny.
Zarząd postanowił podważyć uprawnienia komisji zakładowej i ją zlikwidować”
– mówi OKO.press Joanna Gzyra-Iskandar, która pracowała w CPK blisko trzy lata i była w prezydium związku zawodowego. Z pracy odeszła w listopadzie 2023 roku.
Katarzyna Łagowska obsługuje w CPK fundusz pomocowy dla kobiet, które doświadczają przemocy i są w kryzysie. Fundacja przekazuje im środki na lekarstwa czy jedzenie, finansuje pomoc psychiatryczną i prawną. Do tej pory Łagowska – jak opowiada – rozpatrywała wnioski, które wpłynęły do funduszu z członkinią zarządu Grażyną Bartosińską. Bartosińska akceptowała wnioski, a Łagowska przelewała pieniądze kobietom w potrzebie.
„Ale od stycznia 2023 roku już tego nie robię. Mam przesyłać faktury do dyrektorki. I to ona – po wcześniejszym podpisie prezes – ma realizować przelewy" – mówi pracowniczka CPK.
„W środę 8 lutego 2023 roku księgowa poinformowała mnie, że pani prezes kazała jej wyjąć dokumentację potrzebną do rozliczenia projektów z segregatorów. Bo nie mogę mieć dostępu do wszystkich dokumentów finansowych fundacji" – mówi Łagowska. Teraz – mimo tego, że dokumenty są związane z projektami, którymi kieruje – nie może się do nich dostać i przygotować ich do kontroli przy rozliczaniu.
„Znacząco utrudnia mi to pracę, bo księgową nie wie o wszystkich potrzebnych mi dokumentach. Cały proces trwa dwa razy dłużej. Wcześniej nigdy nie miałam problemu z wglądem w te dokumenty" – mówi Łagowska.
„Kobiety, które potrzebują pomocy, nie otrzymują jej na czas.
Prezes utrudnia wykonywanie moich obowiązków, a to odbija się bezpośrednio na sytuacji osób w potrzebie.
– mówi Katarzyna Łagowska.
„W styczniu 2023 roku zostałam odizolowana od reszty zespołu. Jako powód mojego przeniesienia wskazano rzekome nieprawidłowości w placówce SOW przy ulicy Wilczej w Warszawie. Chodziło m.in. o brak suszarni wymaganej w takich placówkach. Chociaż suszarni nie ma od 2018 roku, czyli momentu, w którym ośrodek został przeniesiony w to miejsce. Drugim argumentem za przeniesieniem był bałagan w kuchni w SOW. Teraz pracuję w biurze CPK w Warszawie, które nie znajduje się ani w siedzibie głównej fundacji, ani w schronisku dla kobiet SOW. Biegam między budynkami, żeby wykonywać swoją pracę" - opowiada.
„Wiem, że to kara za moją działalność związkową. Zostałam celowo odizolowana od zespołu.
To dla mnie potężny stres. Muszę brać lekarstwa na uspokojenie.
Trudno mi się pracuje. Z prezes nie mam kontaktu" – dodaje Łagowska.
O utrudnianiu przez zarząd dostępu do potrzebnych danych opowiada też Monika Młynarczyk, która od blisko pięciu lat pracuje w Centrum Praw Kobiet na stanowisku menadżerki ds. marketingu i fundraisingu. Pozyskuje środki finansowe na cele statutowe fundacji.
"Na zamknięcie roku muszę dostarczyć pracodawcy analizy fundrasingowe. Robię je od pięciu lat i zawsze byłam za nie chwalona. Analizy do sprawozdania merytorycznego i finansowego złożyłam również za 2021 rok. Ale teraz jestem w potrzasku. Nie mam jak zrobić analiz fundraisinowych za 2022 rok, bo do tej pory nie dostałam danych od września do grudnia 2022 roku. To absurd, bo jako fundraiserka powinnam mieć wgląd w bieżące konto" – mówi Młynarczyk.
„Każdego dnia przychodzą do mnie maile od dyrektorki, że nie wypełniam obowiązków.
Wymaga się ode mnie robienia analiz, do których nie mam danych.
A dane może mi przekazać jedynie prezeska.
Odpowiedzią zarządu na utworzenie związku zawodowego było powołanie specjalnej doradczyni zarządu. Teraz nadzoruje naszą pracę. Mimo tego, że nie wiemy, jakie ma formalne umocowanie w strukturze fundacji. Dzięki niej w fundacji pojawiły się kolejne osoby, jak dyrektorka biura warszawskiego i kontrolerka finansowa, które aktywnie gnębią pracowniczki" – opowiada Łagowska.
Anna Thieme, która w Centrum Praw Kobiet pracuje jako koordynatorka programów edukacyjnych, mówi, że jej historia pracy w fundacji pokazuje „mechanizm" działania zarządu CPK. „Schemat powtarza się przy każdej nowej pracowniczce. Na początku każda dostaje wolną rękę w organizacji pracy. Ale jak ktoś już ustawi pracę, wypracuje sobie dobrze funkcjonujące rozwiązania, to jego działania są sabotowane" - mówi Anna Thieme.
Pracę w CPK zaczęła w kwietniu 2022 roku. „Organizowałam warsztaty i szkolenia. Szybko się zorientowałam, że w fundacji brakuje narzędzi, które pozwolą sprawnie rekrutować na nie klientki. Po trzech miesiącach okresu próbnego spotkałam się z zarządem i poprosiłam o utworzenie bazy klientek, narzędzia do rekrutacji i ewaluacji oraz regulaminu pracy i szkoleń. Nie miałam też budżetu na swoje projekty, m.in. na Akademię Mocy Kobiet. Byłam tym zdziwiona" – mówi Thieme.
Akademia Mocy Kobiet to cykl szkoleń, warsztatów i spotkań. Prowadzą je psycholożki, terapeutki, pedagożki, prawniczki, aktorki, finansistki czy specjalistki od coachingu.
„Zapytałam prezeskę, ile pieniędzy mam na przeprowadzenie projektu. Długo nie otrzymywałam konkretnej odpowiedzi. Tuż przed podpisaniem umowy o pracę na okres próbny otrzymałam informację, że moja pensja zostanie obniżona w okresie próbnym o 300 zł od kwoty, na którą umówiłam się w czasie rozmowy rekrutacyjnej. Dodam, że kwotę wynagrodzenia i tak musiałam negocjować" – mówi Thieme.
Powodem obniżenia wynagrodzenia w okresie początkowym miał być brak środków z firmy, która realizowała projekt edukacyjny. „Okazało się to potem nieprawdą. Firma, z którą współpracuję, wysłała mi w grudniu 2022 roku potwierdzenie, że przekazała CPK 114 tys. zł na projekt, który prowadziłam. Przelew zrobiła w lutym 2022 roku.
Do teraz nie wiem, na co zostały wydane te środki,
mimo moich wielokrotnych zapytań do osób zarządzających fundacją" – mówi Thieme.
„Wypracowany przeze mnie schemat rekrutacji klientek ich potwierdzania oraz pracy trenerek został zlikwidowany. Zaczęłam być traktowana jak natrętna mucha, która się o coś upomina, której czegoś brakuje. Od czerwca 2022 roku prowadziłam w ramach umowy zlecenia na 20 godzin miesięcznie porady obywatelskie i zawodowe. Umowę miałam do grudnia 2022 roku, ale projekt miał być kontynuowany. 5 stycznia 2023 roku pani dyrektor CPK Warszawa i członkini Zarządu Grażyna Bartosińska poinformowały mnie, że zarząd odwołuje porady z powodu braku środków finansowych na nie. Odebrałam to jako karę za działalność w związku".
Urszula Nowakowska zapewnia w oświadczeniu, że „nigdy nie ukrywała żadnych środków finansowych ani nigdy nie odmawiała nikomu środków na realizację celów".
„Jeżeli tylko były pieniądze, a wydatki mieściły się w misji Fundacji oraz miały swoje uzasadnienie merytoryczne. Bycie prezeską Fundacji to nie tylko zaszczyt i satysfakcja z pomocy innym, ale przede wszystkim ciężka praca, odpowiedzialność i rozsądek w wydawaniu pieniędzy. Tego od nas wymagają sponsorzy i darczyńcy. Takie, jak sądzę, są też oczekiwania naszych klientek" – pisze prezeska CPK.
Podkreśla, że „zgromadzenie środków finansowych nie oznacza, że są one do natychmiastowego wydania na dowolny cel".
„Nie hołduję przyjętej przez niektóre współpracowniczki zasadzie, że są środki, to należy je wydać niezależnie od tego, czy jest to uzasadnione, czy też nie. Prowadząc od ponad 28 lat fundację, czuję się odpowiedzialna za osoby zatrudnione, jak również kobiety korzystające z oferowanej przez CPK pomocy, a do tego przecież potrzebna jest ciągłości działań i finanse" – pisze Nowakowska.
„Oddziały, których jednym z naczelnych zadań było pozyskiwanie lokalnych środków od samorządów, pisanie projektów oraz znajdowanie sponsorów, miały całkowitą autonomię w ich wydawaniu. Jedynym warunkiem było realizowanie zadań statutowych oraz rzetelne dokumentowanie wykonanej pracy oraz rozliczenie poniesionych wydatków. Niektóre z dyrektorek oddziałów oraz współpracowniczki CPK z biura warszawskiego nie kierowały się tymi zasadami. Wielokrotnie zmuszona byłam prosić o dokumenty potwierdzające wykonanie pracy".
„Monika i Kasia to ujawnione członkinie związku zawodowego, które są ofiarami szykan. Mają utrudnioną pracę i komunikację z przełożoną. Sytuacja na linii zarząd – zespół i związek zawodowy eskaluje. Jest coraz bardziej napięta. Ale to chyba punkt kulminacyjny. Zarząd postanowił podważyć uprawnienia komisji zakładowej i ją zlikwidować” – mówi OKO.press Joanna Gzyra-Iskandar.
Wyjaśnia, że w poniedziałek 6 lutego 2023 roku zarząd złożył zastrzeżenie co do stanu liczebności komisji związkowej, zmuszając związek do wykazania w sądzie, że faktycznie zrzesza tyle członków, ile deklaruje i że w związku z tym przysługują mu uprawnienia do współdecydowania o tym, co się dzieje w zakładzie pracy.
„Teraz komisja związkowa musi w ciągu 30 dni złożyć wniosek do sądu o ustalenie prawidłowej liczby członkiń związku zawodowego. Będzie trzeba podać dokładną liczbę deklaracji przynależności do związku na dzień 31 stycznia 2023 roku. Komisja związkowa ma 30 dni na przedstawienie dokumentów w sądzie, co oczywiście się zdarzy".
Bartosz Kurzyca z Komisji Krajowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza mówi OKO.press, że pracodawcy znani z antyzwiązkowego nastawienia składają zastrzeżenia co pół roku i liczą, że związek nie wyrobi się ze złożeniem wniosku o ustalenie liczby swoich członków w sądzie w 30-dniowym terminie. A to może uprawnić pracodawcę do wypowiedzenia umów o pracę chronionym działaczom.
„Organizacja międzyzakładowa musi liczyć minimum 10 osób, żeby powołała komisję związkową w zakładzie. Deklaracje członkowskie są wysyłane do sądu. A ten musi zweryfikować, ile członków liczy organizacja związkowa w danym zakładzie pracy. Proces jest uciążliwy. To mechanizm nagminnie używany przez zarządy wielkich korporacji, które próbują zwalczać organizacje związkowe. Do tej pory nieudolnie.
Pierwszy raz jednak zastrzeżenie, co do liczebności komisji zrzeszonej w OZZ Inicjatywa Pracownicza, złożył NGOs"
– mówi Kurzyca.
Urszula Nowakowska była wielokrotnie nagradzana za działalność CPK. Oddziały fundacji powstawały też przez lata w innych miastach, głównie z inicjatywy lokalnych aktywistek – w tej chwili działają w Łodzi, Gdańsku, Wrocławiu, Żyrardowie, Krakowie i Poznaniu. W całej fundacji pracuje ok. 20-30 osób na umowy o pracę i ok. 150 na zasadach wolontariatu – za darmo albo zatrudnianych przy konkretnych projektach.
Związek zawodowy „powstał w odpowiedzi na patologię, która działa się w fundacji. Wiedziałyśmy, że nie zostanie przyjęty przyjaźnie.
Ale tak wrogi odbiór nas zaskoczył.
Zarząd czeka, aż odejdziemy. W fundacji atmosfera jest coraz gorsza. Wierzymy jednak, że się odrodzi, bo jest ważna i potrzebna. Potrzebuje jednak w zarządzie ludzi, którzy będą prawdziwie realizować jej misję” – mówi Monika Młynarczyk.
Pracowniczki CPK założyły związek w lipcu 2022 roku.
„Wcześniej, kiedy zrozumiałyśmy, że nadużycia i złe traktowanie ze strony zarządu w fundacji to powszechne zjawisko, wysyłałyśmy do zarządu CPK jako grupa pracownic listy otwarte. Wzywałyśmy zarząd do zaprzestania naruszeń, upominałyśmy się o wypłatę zaległych pensji czy o zatrudnienie dyrektorki do oddziału w Łodzi, który był przez kilka miesięcy w zapaści. Po naszej interwencji zarząd zatrudnił dyrektorkę. Ale po kilku miesiącach nie przedłużył z nią umowy i dyrektorki w Łodzi znowu nie było przez kolejne miesiące. Wysłałyśmy sumie pięć pism interwencyjnych w ciągu kilku miesięcy.
Prezeska zaczęła je ignorować po kilku tygodniach" – mówi Gzyra-Iskandar.
Dodaje: „Podejrzewałyśmy uznaniowość w podwyżkach dla pracownic. Upominałyśmy się o regulamin płac, o regulamin funduszu socjalnego, o uchwały zarządu dotyczące podwyżek. Zarząd nie przedstawił nam żadnych dokumentów do konsultacji, mimo że ma taki obowiązek.
Wielokrotnie proponowałyśmy zarządowi spotkania, chciałyśmy powiedzieć o trudnościach i zaproponować rozwiązania. Na maila z konkretną propozycją terminu spotkania nie dostałyśmy odpowiedzi. To metoda przetrzymania. Zarząd to samo robi po publikacji informacji dotyczących naruszeń wobec pracownic. Próbuje przerzucić winę na związek, który rzekomo postanowił »zniszczyć fundację«. Atakuje byłe i obecne pracownice, ale ani razu nie odniósł się do zarzutów, które mu publicznie stawiamy".
„Od połowy zeszłego roku były w CPK podejmowane przez zarząd działania mające na celu wspólne zidentyfikowanie obszarów wymagających poprawy. Odbywały się regularne spotkania w biurze w Warszawie z udziałem zarządu. Na każdym zebraniu aktywistki związkowe wyrażały zawsze swoje niezadowolenie. W związku z tym, aby zidentyfikować faktyczne wyzwania, zostały poproszone o anonimowe zgłoszenie listy spraw wymagających ich zdaniem poprawy" – pisze w oświadczeniu Nowakowska.
„Był czas, aby je zebrać i usystematyzować. Była gotowość i otwartość zarządu na ich realizację. Po tygodniu do skrzynki przygotowanej w biurze na zgłoszenia wpłynęły trzy nic nieznaczące postulaty. To wskazuje na to, że poprawa procesów i funkcjonowania Fundacji nie była prawdziwym motorem ich działania (...). Niech zewnętrzni eksperci oraz audytorzy i Komisja ocenią moje działania. Jeżeli będą uwagi, chętnie skorzystamy z pomocy, aby to, co robimy udoskonalić (...) Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą ile znaczy dla mnie fundacja i pomoc kobietom. Dedykowałam temu całe swoje dorosłe życie. Zrobię wszystko, aby moje i fundacji dobre imię oraz dorobek nie zostały zniszczone".
Pracowniczki CPK podkreślają, że realizacja misji fundacji i pomoc kobietom w potrzebie cały czas maleje.
„Według sprawozdania finansowego za 2021 rok na koncie fundacji było ponad 4,5 mln zł, z czego ponad 2 mln zł przeznaczone na projekty na kolejne lata. Przychód CPK i wysokość środków pozyskana z fundraisingu wzrosła. W 2016 roku było to niewiele ponad 65 tys. zł, a w 2022 r. ok 4 mln zł. Składają się na to wpływy z przekazania jednego procentu, wpłaty od darczyńców indywidualnych, instytucji, darczyńców korporacyjnych, zbiórek. Wprost proporcjonalnie do przychodów nie wzrosła jednak znacząco liczba kobiet, którym Centrum Praw Kobiet pomaga. W 2019 roku było to 3875 kobiet, a w 2021 roku - 4650”.
„Ta liczba nie zmieniła się przez ostatnie pięć lat. Szacuję, że za 2022 rok może być niższa ze względu na zamknięcie oddziału w Toruniu, ponadroczny kryzys w oddziale łódzkim i utrudnianie przez zarząd działania oddziałowi poznańskiemu. W sierpniu złożyła wypowiedzenie dyrektorka oddziału gdańskiego, która była wycieńczona, wypalona i miała dosyć walenia głową w mur. Ostatnio to samo zrobiła dyrektorka oddziału we Wrocławiu” – mówi Młynarczyk.
Temat represji związkowych w Centrum Praw Kobiet i innych zakładach pracy będzie omawiany na Socjalnym Kongresie Kobiet 11 marca 2023 roku w Łodzi. Link do wydarzenia tutaj.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze