0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

"Tu nie dziennikarze stanowili problem, ale kilku - chyba używam adekwatnego słowa - zidiociałych posłów opozycji, którzy pojechali do Usnarza, by skupiać na sobie światła kamer. Te działania sprawiły, że działania Łukaszenki nabrały sensu. Łukaszenka na pewno klaskał i uśmiechał się od ucha do ucha, gdy widział relacje telewizyjne", mówił 6 września 2021 w Radiowej Jedynce wiceminister spraw wewnętrznych, Maciej Wąsik.

Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – w jego ramach od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Tego samego dnia podczas sejmowej debaty nad uchyleniem stanu wyjątkowego premier Morawiecki mówił: "Dziękuję funkcjonariuszom, którzy nie ulegają antypaństwowej, niepatriotycznej presji, którą próbują wywierać niektórzy z państwa, wasi posłowie".

Byłam w Usnarzu Górnym przez 5 dni. Co robili tam w tym czasie "zidiociali" posłowie?

Jedzenie i śpiwory od tych zidiociałych

Jak z Usnarza Górnego relacjonował Maciej Piasecki z OKO.press, poseł Lewicy Maciej Konieczny dał uchodźcom jedzenie i śpiwory. Zrobił to, gdy jeszcze polscy żołnierze i Straż Graniczna nie dostali rozkazu, by zakazać przerzucania rzeczy przez kordon. Kamera "Faktów" TVN 19 sierpnia zarejestrowała ten moment, gdy poseł przekazuje rzeczy Afgańczykom na granicy. Potem już nie było to możliwe.

Przeczytaj także:

Gdy Straż oddzieliła uchodźców i zakazała z nimi kontaktów, głównym zajęciem posłów były próby przeprowadzenia lekarek i ratowników medycznych przez kordon. Dlaczego posłowie byli tam potrzebni? Bo zwykłych obywateli służby ignorowały.

Byłam przy trzech takich wydarzeniach (filmy z interwencji publikujemy niżej). Przez pierwsze kilkanaście lub kilkadziesiąt minut służby zagradzające drogę milczały i patrzyły w dal. Po wielu próbach kontaktu, próśb o rozmowę z dowódcą, podanie nazwisk i perswazji, przedstawiciele służb uginali się, ale chcieli rozmawiać tylko i wyłącznie z posłami. Z obywatelami, wobec których wykonywali czynności (zakaz wejścia na określony teren RP), rozmawiać nie chcieli.

Pierwsza taka interwencja odbyła się 27 sierpnia. Posłanka Lewicy Katarzyna Kretkowska i poseł KO Franciszek Sterczewski przekonywali Straż Graniczną, że chcą sprawdzić, jak wykonywanie jest zabezpieczenie wydane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, który nakazał Polsce zaopiekować się uchodźcami na granicy. "Chcemy tylko podejść z panami i zobaczyć, jak wygląda sytuacja", przekonywał Sterczewski.

Interwencję opisałam tutaj:

Następnego dnia aktywiści podjęli kolejną próbę przeprowadzenia medyków do koczujących uchodźców. Do pograniczników apelował poseł Sterczewski. Początkowo bezskutecznie.

Po jakimś czasie uzyskał możliwość rozmowy z dowódcą. Aktywistów służby ignorowały. Strażnik kilkakrotnie powtórzył, że rozmawiał lub będzie rozmawiał z posłem, bez obecności mediów i innych osób. Lekarze nie zostali dopuszczeni. Interwencję opisałam tutaj:

1 września widziałam kolejną próbę przeprowadzenia lekarzy do uchodźców. Tym razem negocjował poseł Lewicy Maciej Konieczny. Także z nim pogranicznicy podjęli po jakimś czasie rozmowy na stronie. Ostatecznie lekarze nie przeszli.

Lekarka została potraktowana jak na filmie poniżej:

[video width="360" height="360" mp4="https://oko.press/images/2021/09/20210901_175829.mp4"][/video]

Interwencję opisałam tutaj:

W dniu, kiedy aktywiści pakowali obóz w Usnarzu po wprowadzeniu stanu wyjątkowego, na miejscu były także posłanki KO Klaudia Jachira i Monika Rosa, które pomogły działaczom dojechać do domu.

Topiłem się w bagnie

Poseł Sterczewski wsławił się próbą przebiegnięcia przez kordon policji z torbą z Ikei, w której było jedzenie. Ten gest został bardzo krytycznie skomentowany przez polityków, nie tylko z PiS, ale także z KO (z której Sterczewski dostał się do Sejmu). Poseł został oskarżony o "robienie przedstawienia", "infantylizm" i parcie na szkło. Skomentował to w rozmowie z OKO.press: "Czy ich siedzenie na kanapie i oglądanie tej tragedii jest poważne? Oni wszyscy powinni tam być i wywierać presję na rząd, żeby zakończyć tę farsę. Starałem się zrobić wszystko, co mogłem".

Sterczewski spędził w Usnarzu sporo czasu i uczestniczył w wielu interwencjach na granicy. Nieznaną dotąd historię opowiedział dziennikarzowi współpracującemu z OKO.press Igorowi Nazarukowi Bahaa Aldeen Zidan Alali z Damaszaku:

„Uciekałem przed strażą graniczną przez tydzień, w mokrym ubraniu, było zimno. Nie wiem, jak przeżyłem. Nie miałem wody, piłem z liści drzew. Uratował mnie gość z waszego parlamentu. Miał na imię Frank”. Nazaruk mówi Alalemu, że zna Sterczewskiego i może go z nim skontaktować. "Halo, Frank. To ja. Gdyby nie ty, umarłbym wtedy w lesie. Uratowałeś mnie, człowieczeństwo to twoja religia”, mówi Syryjczyk do telefonu.

Całą historię możecie przeczytać tutaj:

Nie ma narracji po stronie opozycji

Dlatego właśnie z powyższych powodów nazywanie "zidiociałymi" ludzi, którzy próbują pomóc (i naprawdę pomagają), wykorzystując swój immunitet, jest tak obrzydliwe. Po drugiej stronie mamy m.in. prezydenta Andrzeja Dudę, który poprzez swojego rzecznika ogłasza stan wyjątkowy, po czym więcej już do niego nie nawiązuje, a zamiast tego pisze pełne emocji tweety o meczu piłkarskiej reprezentacji. Najwyraźniej prezydenta wprowadzony przez niego samego stan wyjątkowy niezbyt interesuje. A skoro tak, może zagrożenie nie jest jednak aż tak wielkie, jak próbują nas o tym przekonać politycy PiS?

Premiera Morawieckiego stan wyjątkowy interesuje trochę bardziej, szczególnie wtedy, gdy straszy nas wojną podczas posiedzenia Sejmu. I pozuje w wojskowym anturażu, pochylając się nad sztabową mapą. Jak prawdziwy mąż stanu. O wojennej retoryce PiS pisał w OKO.press Michał Danielewski:

Ale na razie żaden z rządzących polityków przed niczym nas nie uratował. Przeciwnie, przekonali nas, że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo, a Polska jest w zasadzie w stanie wojny. A zagraża nam m.in. grupa głodnych ludzi na granicy i posłowie, którzy próbują ich nakarmić.

7 września w programie "Tak jest" wiceminister spraw wewnętrznych Błażej Poboży działalność parlamentarzystów opozycji na granicy z Białorusią wymienił jako jeden z trzech powodów wprowadzenia stanu wyjątkowego. I dodał: "Działalność pani [Katarzyny Piekarskiej] kolegów pokazała, że po stronie opozycji nie ma poważnych partnerów".

Problem w tym, że na wojenną retorykę nie ma znikąd odpowiedzi. Nie ma retoryki proludzkiej, antywojennej. Takiej, która pozwoliłaby zachować proporcje i rozsądek.

A rozsądek każe skupić się na ludziach, którzy cierpią i realnie, tu i teraz potrzebują pomocy. Nie zaś na wyimaginowanej wojnie.

Gdyby bowiem za jednocześnie wojowniczą i paniczną retoryką władzy stało realne zagrożenie, większe niż np. w 2014 roku (gdy doszło do aneksji Krymu przez Rosję), musiałaby nastąpić mobilizacja ludzi i wojska. A tego jakoś nie widać.

To słaby punkt wojennej narracji. I tu jest miejsce na inną opowieść - o otwartym, nowoczesnym państwie, które przestrzega praw człowieka i chroni tych, którzy tej ochrony potrzebują.

Tej alternatywnej narracji nie ma, bo opozycja w znaczeniu partyjnym jej nie stworzyła. Tworzą ją jedynie pojedynczy posłowie i posłanki na granicy. Odsądzani później od czci i wiary, etykietowani jako infantylni i niedojrzali, z parciem na szkło. Również - jak w przypadku Sterczewskiego - przez kolegów spod tego samego szyldu. Obrońców "politycznej powagi" warto by zapytać, czy naprawdę uważają, że Duda ze swoim meczem i Morawiecki nad "wojenną mapą" są bardziej dorośli, odpowiedzialni i poważni.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze