0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Krzysztof Hadrian / Agencja Wyborcza.plKrzysztof Hadrian / ...

"To będzie moja propozycja, kiedy wygramy wybory, żeby rozpocząć jak najszybciej program - musi być wpierw pilotaż - skróconego tygodnia pracy (...) Te programy pilotażowe - nie zawsze - koncentrują się raczej na czterodniowym tygodniu pracy" - powiedział Donald Tusk w sobotę 9 lipca na spotkaniu z młodzieżą w Szczecinie. Tusk podkreślał, że to jedynie badanie, które ma zweryfikować efektywność takiego rozwiązania. Dodawał, że podobne projekty prowadzone są w Wielkiej Brytanii, czy Hiszpanii. W przekazie medialnym wypowiedź Tuska sprowadzono do "propozycji 4-dniowego tygodnia pracy".

Politycy i polityczki Lewicy wykorzystali moment do przypomnienia o własnych propozycjach zmiany czasu pracy. Partia Razem zbierała w 2018 roku podpisy pod obywatelskim projektem wprowadzenia 7-godzinnego dnia pracy.

"Ja proponuję 7 godzin pracy w tygodniu! Albo nie - w miesiącu. Będzie więcej czasu na rozwój osobisty i odpoczynek. Kto za?!" - komentował wtedy tę inicjatywę Borys Budka, czego nie omieszkał wypomnieć mu Adrian Zandberg.

Pomysły dotyczące skrócenia czasu pracy to niejedyna w ostatnich miesiącach narracja, po którą sięga Tusk, a która do tej pory kojarzona była tylko z Lewicą. Liberalni komentatorzy już zdążyli okrzyknąć Tuska populistą. Skąd ta zmiana? I co sądzą o niej politycy i polityczki Koalicji Obywatelskiej?

Przeczytaj także:

"Lewicowa" Platforma

Po głosowaniu nad ratyfikacją Funduszu Odbudowy w maju 2021 między Koalicją Obywatelską a Lewicą rozgorzała medialna wojna. KO oskarżała Lewicę o spiskowanie z Prawem i Sprawiedliwością, Lewica odwijała się z kolei politykom Koalicji, mówiąc o braku programu i skupieniu na kwestiach PR-owych. W tym czasie w Lewicy dochodziło do napięć, w wyniku których kilkoro parlamentarzystów opuściło klub i utworzyło koło PPS. Zbieg tych okoliczności sugerował, że KO pod wodzą Tuska może próbować grać na zepchnięcie Lewicy pod próg i przejęcie pojedynczych nazwisk.

Kilka miesięcy temu w relacjach ugrupowań nastąpił jednak wyraźny zwrot i wojna została wyciszona. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że było to efektem ustaleń między liderami. Poszczególni politycy i polityczki obu klubów nie tracą bowiem okazji do wzajemnego punktowania się.

Równolegle ze złagodzeniem oficjalnego stanowiska w sprawie Lewicy, dokonał się w Koalicji Obywatelskiej, a właściwie Platformie, drugi zwrot - stopniowe przejmowanie lewicowych narracji. Tylko w ciągu ostatnich kilku tygodni Donald Tusk publicznie zapewnił, że po wyborach PO wprowadzi legalną aborcję do 12. tygodnia (po konsultacji pacjentki z lekarzem). Podobnie stać się ma ze związkami partnerskimi. Jeszcze rok temu, podczas Campusu Polska mówił z dystansem o "zgodzie na związki", podkreślając, że jest w tych kwestiach ostrożny.

Podobnemu przekształceniu uległa jego narracja na temat Kościoła katolickiego. Jednym z głównych wątków konwencji PO w Płońsku jeszcze we wrześniu 2021 roku był sygnał do wycofania się ze sporów dotyczących religii i duchownych. Tusk publicznie karcił Sławomira Nitrasa za słowa o opiłowywaniu Kościoła z przywilejów, mówiąc, że nie można popadać w schizofrenię, bo "w większości jesteśmy katolikami". W Radomiu jego retoryka zdecydowanie się zaostrzyła. Nie tylko zapowiadał walkę z kościelną pedofilią (tu akurat w deklaracjach nic się nie zmieniło), ale wprost wyśmiewał moralną naukę Kościoła, pytając, co "Jędraszewski i Rydzyk wiedzą o macierzyństwie, rodzinie i seksie".

Bo taki jest współczesny liberalizm

Z jednej strony ten "lewicowy" zwrot Tuska wygląda jak spóźnione dojrzewanie PO, która, uznając kwestie oczywiste w kręgu zachodnich demokracji jak prawo do aborcji, czy jednopłciowych związków partnerskich, może stać się wreszcie partią liberalną nie tylko gospodarczo, ale i społecznie. Z drugiej jednak strony zwrot ten obejmuje także odejście od liberalnej, czy jak kto woli - neoliberalnej - ortodoksji, z którą kojarzy się Platforma. I postulat 4-dniowego tygodnia pracy (nawet jeśli jest tylko postulatem pilotażu) to właściwie wierzchołek góry lodowej.

W kwietniu Tusk zaproponował 20 proc. podwyżkę dla wszystkich pracowników i pracowniczek sfery budżetowej - lekarzy, urzędniczek, nauczycieli, a także zamrożenie rat kredytów na poziomie z grudnia 2021 r. W czerwcu Tusk publicznie poparł hasło promowane przez Lewicę "mieszkanie prawem, nie towarem" i to po tym, jak zdążyło je skrytykować wielu polityków KO, na czele z prezydentem Białegostoku Tadeuszem Truskolaskim, który grzmiał przeciwko "komunistycznym rozdawaczom".

O zwrot na lewo pytaliśmy szeregowych działaczy i działaczki Platformy podczas konwencji w Radomiu. „Co macie na myśli? Co to znaczy lewica?” - dopytywała Urszula ze Śląska. Kiedy wymieniamy podwyżki dla budżetówki i hasło „mieszkanie jest prawem człowieka”, odpowiada, że podwyżki są konieczne. „To w zasadzie nie jest podwyżka, tylko wyrównanie płac w związku z inflacją”.

Podobnie Andrzej z Koła: na pytanie, czego spodziewa się po Tusku, powiedział: „wolnorynkowego programu”. Co w takim razie myśli o podnoszeniu płac budżetówce? „W firmach prywatnych płace wzrosły bardziej”. „Wyrównanie” - powtarza się w wielu wypowiedziach.

"

"Nazwałabym to racjonalnymi propozycjami na XXI wiek z uwzględnieniem warunków inflacji” - mówi Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej, zadeklarowana liberałka, partnerka polityczna Platformy w Koalicji Obywatelskiej. „Dzisiejszy racjonalny liberalizm polega na tym, żeby z jednej strony jak najbardziej wyrównywać szanse (postawić na dobrą publiczną edukację i ochronę zdrowia), a z drugiej — likwidować wszystko, co jest zaporą do rozwoju gospodarczego. Nowoczesne podejście polega na obserwowaniu, jak rozwija się świat i Europa, które kraje są najlepsze do życia dla obywateli. Jakie rozwiązania wprowadzają liberałowie w innych krajach? To są te postulaty.

Mieszkania? Lubnauer: „Jeśli ludzie mają możliwość wynajmu mieszania, to mają większą mobilność”.

Zamrożenie rat kredytów? „Dramat kredytobiorców pokazuje, że należy zmienić prawo dotyczące kredytów hipotecznych. Byliśmy jednym z nielicznych krajów UE, który tak masowo udzielał kredytów na zmienne oprocentowanie. Podmiot, który ma dużo większe możliwości oszacowania ryzyka, czyli bank, powinien ponosić większą odpowiedzialność”.

Aborcja, związki partnerskie? „W Nowoczesnej jesteśmy zachwyceni, że PO popiera postulaty, które zgłaszaliśmy od lat. Bardzo dobrze, że PO wspiera ideę związków partnerskich, najwyższy czas. Świat się zmienia, zmieniają się oczekiwania społeczne, a PiS tak dał w kość kobietom i mniejszościom, że każdy zdaje sobie sprawę, że wahadło odbija w druga stronę” - konkluduje Lubnauer.

„Miażdżąca większość partii akceptuje to stanowisko. Pewnie nie sto procent, ale to nie jest już sytuacja sprzed kilku lat, kiedy był 40-osobowy klub w klubie, który by się temu sprzeciwił. Czasy się zmieniają i ludzie się zmieniają” - mówi nam polityk PO.

"Donald przesterowuje partię"

Przez lata Platforma kreowała swój wizerunek jako formacji odpowiedzialnej finansowo, a więc promującej zarazem przedsiębiorczość i zaciskanie pasa. Miała być przeciwieństwem PiS-u uprawiającego "rozdawnictwo". Donald Tusk dokonuje teraz wyraźnej korekty tej narracji, co widać było również podczas debaty w Szczecinie, gdy jeden z działaczy spytał, kiedy wreszcie zlikwidowane zostanie 500 plus i 14. emerytura. Szef PO stwierdził, że nie można wycofywać się ze świadczeń, do których ludzie już się przyzwyczaili. I błyskawicznie przekierował dyskusję na polityków i elitę PiS, których majątki trzeba prześwietlić i tam szukać oszczędności. "Dlaczego ja mam zaglądać do kieszeni komuś, kto przeżyje ledwie od pierwszego do pierwszego. Ja wolę zabrać te pieniądze i przyjrzeć się majątkom gości, którzy w czasach szalejącej drożyzny i inflacji, bogacą się i stają się milionerami" - mówi Tusk.

„Część z socjalnych pomysłów Tuska to nie są nasze typowe postulaty. Dostaję czasem wiadomości: «No jak to? Stracicie na tym», ale jeśli będzie się proponowało to, do czego są przyzwyczajeni nasi wyborcy, to nie wyjdziemy poza nasz krąg. Trzeba wyjść do zupełnie nowych ludzi, Donald przesterowuje partię. Coś takiego nie każdy może zaproponować. Mało kto ma takie cojones” - twierdzi jeden z polityków PO. I dodaje: „Tusk sam mówi, że wyciągnął parę wniosków z 7 lat urzędowania, wie, co mu szkodziło. Ma na tyle wielki autorytet, że ludzie to przyjmują, uznają, że on wie, co robi. I trzeba mu w tym pomóc”.

„Szukanie nowych elektoratów jest czymś normalnym. I robi to lider, który spędził kilka lat pełniąc ważną funkcję w UE i który zauważył, że świat się zmienia” - dodaje Katarzyna Lubnauer.

O jakich wyborców chodzi? „Wśród pracowników średniego szczebla, sfery budżetowej, usług publicznych, w jakimś zakresie wśród młodych. Większość Polaków to pracownicy, a nie pracodawcy, akcentują te sprawy” - mówi polityk PO. Dodaje też, że większość Polaków mieszka w mniejszych miastach.

Dla pracowników pomysł 4-dniowego tygodnia pracy byłby w oczywisty sposób atrakcyjny. Czy jest równie pociągający dla polityków KO?

Lubnauer: „Pewne rzeczy są wykoślawiane przez media. Tusk mówił o pilotażu, a przedstawia się to tak, jakby chciał zaraz wprowadzać to, co proponowało Razem. Nie traktuję tego jako rozwiązania, które ma obowiązywać w momencie zwycięstwa w wyborach".

Polityczka dodaje, że jako pilotaż mógłby być testowo wprowadzony w niektórych urzędach państwowych czy samorządowych.

„To nie jest nasz sztandarowy postulat, on się z nami nie będzie kojarzył” - dodaje polityk PO.

"Rozumiem, że 4-dniowy tydzień pracy to propozycja badań pilotażowych, ale żyjemy tu i teraz, więc jest i będzie odbierana jako propozycja programowa. Czy można to pogodzić z konsekwentnym bronieniem prawa do handlu w niedzielę? Mam poważne wątpliwości" - komentuje inny polityk PO. I dalej: "Widać, że następuje pewne socdemokratyczenie, ale chyba samego Tuska. Partii nikt w tej sprawie nie pytał. Niektóre z tych postulatów mi się podobają. Jestem absolutnym zwolennikiem podwyżek dla nauczycieli. Ale jeśli chodzi o 4-dniowy tydzień pracy, to czy jest to coś, o czym mamy dyskutować u progu recesji? Wydaje mi się, że to logika wyborcza, a nie logika realnej potrzeby gospodarczej".

A może chodzi o sprawy czysto taktyczne? Może Donald Tusk nie mówi do wyborców, tylko do liderów lewicy? Jeden z naszych rozmówców uważa to za oczywisty cel. „Ciężko mówić o jednej liście i zamykać się na jedną z części składowych. Pokazuje, w jakich obszarach będzie można współpracować”.

Wystąpienia Tuska mają zdaniem polityków jeszcze jeden wymiar.

„Skończyło się analizowanie w mediach, co powiedział Kaczyński, teraz w PiS analizują, co powiedział Tusk. To jest umiejętność narzucania narracji, której tak potrzebujemy. To pozwala Polakom dostrzec, że nie tylko od wielu lat punktujemy PiS, ale jesteśmy też w stanie proponować konkretne rozwiązania na przyszłość” - mówi Katarzyna Lubnauer.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze