0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Piotr Ulanowski / Agencja Wyborcza.plFot. Piotr Ulanowski...

Nie ma prostej recepty. “Musimy naprawdę skończyć z myśleniem, że jak nowi wyrzucą starych, to będzie dobrze” – mówi Piotr Caliński*, prawnik i były policjant, dziś wykładowca studiów podyplomowych MBA i BBwP Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN oraz Collegium Civitas, w rozmowie z OKO.press.

Pokazowe akcje nie zmienią organizacji. Potrzebna jest strategia rozwoju i dobra analiza danych. Rozliczenia – też, ale nie zamiast innych działań, lecz po to, by móc przeprowadzić porządny audyt. A poza tym – drobiazgowe egzekwowanie procedur, eliminowanie ze służby ludzi, którzy nie są w stanie ich przestrzegać. To proces na lata, ale inaczej się nie da.

Ale czy możemy tyle czekać?

We wtorek 9 kwietnia senacka Komisja Praworządności i Praw Człowieka ma się zająć najgłośniejszymi sprawami policyjnych interwencji, które w ostatnich latach zakończyły się śmiercią.

Prawnicy alarmują, że postępowania w tej sprawie są cały czas przewlekane albo umarzane. Rodziny ofiar zostały zupełnie same.

Czy mamy to tak zostawić?

Piotr Caliński odpowiada, że jeśli te sprawy nie zostaną wyjaśnione do dna, to Policja się nie naprawi. I decydenci, którym te pojedyncze dramaty łatwo mogą zginąć z oczu, muszą zobaczyć to jako jedno z krytycznie ważnych wyzwań systemowych. Na każdy z tych dramatów należy patrzeć oczami matki i ojca, których dziecko straciło życie; to fundament etyki zawodowej policjantki/policjanta.

Przeczytaj także:

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: W czasie i po zatrzymaniu przez policję zmarło w Polsce od 2018 r. ponad 30 osób. Głównie mężczyzn w sile wieku, którzy nie chcieli się podporządkować policjantom, więc ci wpadali w furię. Interwencje policji są niepotrzebnie brutalne – nawet ostatnio, w czasie protestu rolników w Warszawie. Bo sama zmiana władzy nie powoduje zmiany nawyków. Co trzeba zmienić w Policji, by przestała być tak niebezpieczna?

Piotr Caliński, były policjant, wykładowca, analityk i audytor*: Ale nie będzie mnie pani pytała o szkolenia?

Nie? Przecież wiadomo, że Policja ma problem z wyszkoleniem,

Nie. To tylko wycinek i nie da nam odpowiedzi na prawdziwy problem. A jak mówił Francis Bacon, prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn. W skali mikro – czyli tych wszystkich tragicznych zdarzeń, o których pisaliście, i w skali makro – czyli dotyczącej pozycji policji w społeczeństwie

To proszę zacząć od skali makro.

Policja zepsuta od góry

Jeśli strukturami Policji zarządzają przestępcy – osoby prawomocnie skazane za przestępstwa umyślne, jak panowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, to wynaturza się cała struktura. Zaczyna ona wymagać od ludzi serwilizmu wobec władzy. Komendantem głównym Policji zostaje ktoś, kto publicznie kłamie i kryje tę władzę.

To przecież cud boski, że tam nikt nie zginął! A komendant główny Policji Szymczyk i jego przełożeni, jeszcze przedstawiali go jako ofiarę tego całego zdarzenia, nadając status pokrzywdzonego. To nieprofesjonalne i pełne fałszu zachowanie niszczy etykę zawodową całej formacji. Przy takich przełożonych zarządzanie sprawami bezpieczeństwa obywateli spada na dalszy plan. A przecież po to jest policja. I powinna mieć na to strategię działania i rozwoju. A nie miała.

Podstawowa reguła etyki biznesu – tone at the top (przykład z góry), powinna obowiązywać także w policji.

Jej brak został przez ostatnie lata skaskadowany do niższych szczebli hierarchii. Całe szczęście, że nie zdążono zepsuć całej formacji, ale koszty i tak są ogromne. Proces naprawy potrwa lata…

Ministrowie i komendant główny się przecież zmienili. Rozumiem, że to za mało.

Stan wszystkich formacji mundurowych – nie tylko Policji – jest dziś zły. Chodzi o zjawiska patologiczne, nie o policjantów. Bo rzetelnych policjantów, robiących dobrą robotę – w drogówce, prewencji czy w służbie kryminalnej, są w Polsce tysiące.

Tyle że funkcjonują oni w organizacji zniszczonej. Byli świadkami ekscesów, na które nikt nie powinien być wystawiony. Sprawa granatnika komendanta Szymczyka to czubek góry lodowej. No i nikt tam nie zginął … na całe szczęście.

Niech pani weźmie sprawę Igora Stachowiaka zamordowanego na komisariacie Policji we Wrocławiu w 2016 r. Został brutalnie zatrzymany w wyniku bezpodstawnej interwencji, nakręceni policjanci zawlekli go na komendzie do pomieszczenia bez kamer.

Do łazienki.

Właśnie. Więc to nie było działanie przypadkowe. Skatowali go paralizatorem na śmierć. A potem zaczęło się tuszowanie dowodów. I, oprócz ludzkiej tragedii, proceder ten ujawnił przy okazji, jak marnie ci policjanci byli wyszkoleni. Nie wiedzieli, że w paralizatorze (taserze) w czasie interwencji włącza się automatyczna kamera i wszystko nagrywa.

A potem policja i prokuratura tak wszystko zamotała, że gdyby nie dziennikarz, Wojciech Bojanowski z TVN, sprawa nigdy nie wyszłaby na jaw. Sądy ostatecznie nie dopatrzyły się w tym przypadku tortur – bo pojawił się biegły, który umiał stworzyć ekspertyzę zdejmującą winę z tego, co się stało, z policji.

Rzeczywiście, to ma wymiar systemowy i systemowo trzeba się do tego zabrać. Ale zatrzymajmy się tylko przy Policji. Przy czym konsekwentnie będę podkreślał, że sprawcami byli konkretni policjanci, a nie organizacja.

Fałszerstwa i serwilizm wobec władzy się nakręcają

  • Wypadek premier Beaty Szydło w 2018 roku – czarna skrzynka z jej służbowego audi zostaje w śledztwie uszkodzona. Dla obywateli może to źle brzmieć. Dla policji – to straszny sygnał. Cała struktura została tym samym nastawiona na falsyfikowanie informacji.
  • Policjant w Koninie „przypadkowo” strzela w plecy i zabija w 2019 roku uciekającego przed nim młodego człowieka. Czyli nie umie posługiwać się bronią służbową. Policja go broni.
  • Na demonstracjach policjanci od 2020 roku świadomie łamią ręce kobietom. Nie raz. Atakują gazem posłanki.
  • Pani Joanna z Krakowa została w 2023 roku poniżona przez policjantki i policjantów przekonanych, że zapunktują u wyższych szarż antyaborcyjnym wzmożeniem. Na konferencji prasowej policja kłamała, bo wciskanie kitu stało się systemowe. A policjant nie może kłamać! Może nie powiedzieć wszystkiego, ale kłamać – nigdy. Bo to niszczy formację.
  • „Dusiciel z Komendy Stołecznej” atakuje w 2023 roku na demonstracji posłankę Gajewską i policjanci wciągają ją do radiowozu, mimo że wiedzą o immunitecie.
Patologia ma to do siebie, że musi eskalować. I eskaluje.

Policja „nasza”

No to co zrobić? Rozliczać? Karać? Ścigać?

Etyk biznesu Steve Priest uczy, że 88 proc. członków każdej organizacji jest etycznie labilna. Zachowa się tak, jak pozwoli na to otoczenie. 10 proc. to anioły – ludzie, którzy zawsze będą przestrzegali zasad etyki. Diabły, ludzie dogłębnie źli, stanowią najwyżej 2 proc. Margines.

Zarządzając każdą organizacją, trzeba eliminować ludzi z tego marginesu, a inwestować w tę 88-proc. większość. Tak właśnie robili Amerykanie po zabójstwie Georga Floyda w Minneapolis w 2020 roku. Tam trzech czy czterech policjantów zadusiło człowieka na śmierć. Pozbycie się ludzi z takimi agresywnymi skłonnościami z formacji jest działaniem w interesie i dla dobra pozostałych.

Do tego powinien służyć system doboru kadrowego i szkolenia. W taki system się inwestuje, rozwija go – bo policja niestety często przyciąga ludzi agresywnych. Ale oni nie mogą dostać prawa stosowania przemocy w imieniu państwa. Można ich eliminować już na wstępie, choćby dzięki testom i ich właściwej interpretacji.

Taki system jednak w polskiej Policji nie istnieje

Nie, nigdy w pełni nie istniał. W tej chwili zarządzanie kadrami będzie w Policji trudne.

Te osiem lat budowania “swojej” formacji, reprezentującej bliskie władzy, “nacjonalistyczne” wartości to kolejny problem.

Często przyjmowano ich do formacji bez sprawdzania konstrukcji intelektualnej i psychologicznej. Nie sposób dziś powiedzieć, jakie są lokalne powiązania policji ze środowiskami kibolskimi, faszyzującymi. Ale doświadczenia innych krajów pokazują, że ryzyko prawicowej przemocy wisi nad formacjami mundurowymi. Niemcy nie tak dawno temu wykryli u siebie, w Bundeswehrze, kilkusetosobową komórkę neofaszystów.

To znaczy, że ludzi o osobowości agresywnej, ze skłonnością do przemocy, może być w Policji teraz więcej niż te 2 procent Priesta? Z radą, by ich nie zatrudniać, trochę się spóźniliśmy.

Teoretycznie należałoby dokonać przeglądu kadrowego. Ale kto miałby to zrobić? Kto sprawdziłby samych sprawdzających? Głośny incydent sprzed miesiąca z szokującą i arcykrótką nominacją w KSP wydaje się potwierdzać tę tezę.

Więc tak naprawdę trzeba przebudować pion kadrowy. Postawić na etykę zawodową.

I stworzyć takie warunki, by te nieszczęsne 2 proc. się wykruszyło i by przyszli nowi, lepsi ludzie. By chcieli przyjść. Ale to jest – trzeci raz powtórzę – robota na lata.

Dlaczego policjanci bywają agresywni?

Czyli trzeba jednak organizować szkolenia

Z uwzględnieniem tej szerszej perspektywy. Bo samo szkolenie wiele nie zmieni. Owszem, mamy raport NIK z 2018 roku, że 80 proc. policjantów nie ma kwalifikacji do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych. Nie umieją stosować przymusu bezpośredniego. Nie potrafią strzelać – więc jest mnóstwo wypadków przy czyszczeniu czy zabawie z bronią.

Tylko że samo podniesienie umiejętności niewiele pomoże, skoro policjanci tkwili w środowisku, w którym naruszano podstawowe etyczne zasady służby?

Złe nawyki rozprzestrzeniają się szybko. W drugą stronę idzie to dużo trudniej. Policjant nadużywający siły – podczas interwencji czy demonstracji – może tak robić z dwóch powodów.

  • Albo jest nadmiernie agresywny – należy do tych priestowskich 2 proc.
  • Albo jest nieprzygotowany do sytuacji stresowej, nie czuje wsparcia kolegów – i reaguje nadmiarowo.

Szkolenie tym drugim pomoże tylko wtedy, gdy będą pewni, że mogą liczyć na kolegów. A tym pierwszym nie pomoże wcale; ich trzeba eliminować ze służby.

I dlatego same szkolenia nie załatwią problemów. Załatwi je odbudowanie etosu tej służby.

Zasady, zasady i zasady. I jeszcze etyka

A jak to się robi?

Egzekwując wszystkie procedury i zasady. Bez wyjątków i w każdej sytuacji. ”Nie włączyłeś kamery nasobnej w czasie interwencji – nie nadajesz się do policji”. Formacja może zareagować na to stresem – że to niepotrzebna „upierdliwość”, jak mawiają policjanci. Ale z czasem się okaże, że to działa. A przede wszystkim – że to jest sprawiedliwe i przewidywalne. A w takich warunkach zasady etyczne służby zaczną działać.

Ogromne znaczenie mieliby sygnaliści w Policji.

Rząd właśnie przyjął projekt ustawy.

Ale niestety ograniczający jej działania wobec służb mundurowych i specjalnych. I taki wydawałoby się nieduży wyjątek w ustawie niemającej na pierwszy rzut oka związku z policją, nie pozwoli jej naprawić. A politycy poprzedniej opcji z premedytacją tyle lat zwlekali z pełnym wdrożeniem dyrektywy o ochronie sygnalistów, czyli osób w interesie publicznym zgłaszających nieprawidłowości.

Tu naprawdę potrzebne jest systemowe działanie całego państwa. A nie akcja szkoleń.

To znaczy, że nie rekomenduje Pan ścigania w celu karania – ale żeby zebrać dane i je zanalizować.

Konieczność ścigania karnego i dyscyplinarnego sprawców jest dla mnie oczywista, ale w aspekcie poznawczym – właśnie tak.

Chodzi o audyt, a nie o kontrolę. Jak pisze Matthew Syed w “Metodzie czarnej skrzynki”, błędy powinny służyć nauce i naprawie.

Dlatego właśnie wszystkie sprawy dotyczące śmierci w związku z interwencją policji powinny być wyjaśnione do dna. A wnioski przekazane do systemu szkoleń. W ten sposób Policja może sukcesywnie pozbywać się funkcjonariuszy, którzy się do służby nie nadają. Ale przede wszystkim pozna mechanizmy prowadzące do wynaturzeń.

Ramy naszej rozmowy nie pozwalają na szersze rozwinięcie kwestii rzetelności działania służb wewnętrznych Policji, a ten aspekt ma także ogromne znaczenie.

Czyli nie mówi Pan o sprawiedliwości – która należy się rodzinom?

To jest oczywiście bardzo ważne. Ale pyta mnie pani, jak poprawić sytuację w Policji. Jeśli ktoś w wyjaśnianiu tych spraw zobaczy narzędzie pomocne w naprawie państwa, a nie tylko zadośćuczynienia indywidualnej, strasznej krzywdy, to sam proces może pójść szybciej.

Te sprawy muszą być naprawdę dogłębnie i sprawnie zbadane. Przewlekanie, które przez ostatnie lata miało miejsce, jest niebywale szkodliwe.

Notabene – może czas, aby sięgnąć po środki z Funduszu Sprawiedliwości, aby wspomóc rodziny ofiar.

Dowody są w zasięgu ręki

Opisywałam te sprawy i znalazłam sygnał, że koledzy policjantów, którzy brali udział w śmiertelnych interwencjach, mogli im potem pomagać zacierać ślady w systemie KSIP (Krajowym Systemie Informacyjnego Policji). Wyciągali też dane rodzin ofiar po to, by w śledztwie można było na nie naciskać. Mielibyśmy więc nie tylko sprawców, ale i przyjaznych świadków-kolegów. Próbowałam się w Policji za poprzedniej kadencji dowiedzieć, jak ten system działa i czy takie zmiany w ogóle są do przeprowadzenia. Ale mnie zbyli:

Szanowna Pani,

uprzejmie informuję, że zgodnie z art. 20a ustawy o Policji, Policja „zapewnia ochronę form i metod realizacji zadań, informacji oraz własnych obiektów i danych identyfikujących policjantów”, w tym również w zakresie prowadzonych baz danych.

Z poważaniem,

insp. Mariusz Ciarka Rzecznik Prasowy Komendanta Głównego Policji z up. podkom. Mariusz Kurczyk

Tak mi napisali.

O takie rzeczy mógłby zapytać pełnomocnik rodziny. A pytać trzeba MSWiA jako instytucję nadzorującą, a nie samą Policję. Podać dokładnie, jaki czas nas interesuje. Sprawdzenie tego, czy i co kto zmieniał w systemie, jest dla policyjnych informatyków proste. Tylko ktoś wyżej musi zrozumieć, że to ważne.

Umówmy się, bezpodstawne zaglądanie do KSIP, a do tego ewentualne zmienianie danych, to bardzo poważne przestępstwo. Gdyby były takie ślady, sprawców należałoby namierzyć, usunąć z formacji i przykładnie ukarać.

Pamiętajmy, że dominująca część pracy Policji, to zbieranie, ochrona i zarządzanie informacjami.

Mówi Pan, że ktoś wyżej musi to zrozumieć.

Bardzo wiele rzeczy może się udać, o ile nie będą to masowe akcje pokazowe, a precyzyjnie zaplanowane i egzekwowane procesy zarządcze. Bo opór w organizacji zatrzyma każdą masową akcję. A nowi komendanci łatwo wejdą w buty starych. Muszą więc popatrzeć na organizację inaczej – z wykorzystaniem narzędzi zarządczych.

Policja ma teraz zastany po poprzednikach, teoretycznie trzystopniowy, kaskadowy system nadzoru. Inspektoraty, Biuro Spraw Wewnętrznych w Komendzie Głównej i Biuro Nadzoru w MSWiA. A jednak żadnej ze spraw, o której mówiliśmy, ten pseudonadzór nie był w stanie wyjaśnić obiektywnie i sensownie. Falsyfikowano ustalenia i dowody, komunikowano nieprawdę.

Strategia rozwoju – z wykorzystaniem wiedzy o nadużyciach

Bo serwilizm, karierowiczostwo i fałszowanie danych na to nie pozwoliło.

Teraz widać już zmianę; w przekazywaniu informacji o zdarzeniach.

Ale żeby to zmienić dogłębnie, trzeba by inaczej ustawić priorytety.

Komenda Główna powinna mieć funkcje właśnie zarządcze. Komendant główny nie musi znać statystyk przestępczości – od tego ma zastępców. Jego zadaniem jest tworzenie warsztatu do pracy policjantów, w którym 88-proc. większość znajdzie wsparcie dla dobrej służby.

To uregulowania, przepisy, wyposażenie, dobór i przygotowanie zawodowe oraz nadzór. Analizowanie danych zebranych w czasie audytu. Zapamiętywanie tych danych i wyciąganie wniosków.

Każda organizacja powinna mieć też ścieżkę rozwoju i rezerwę kadrową. Musimy naprawdę skończyć z myśleniem, że nowi wyrzucą starych i będzie dobrze.

Kiedyś na szkoleniu we francuskiej szkole policyjnej w Saint-Cyr-au-Mont-d'Or usłyszałem: nasi absolwenci mogą kierować dowolną jednostką policyjną. “Ale jak to – tak bez doświadczenia w pracy policyjnej?”.

Ale tak oni właśnie myślą: na szczeblu zarządczym potrzebujesz innych kompetencji niż do samej pracy policyjnej. Musisz umieć zobaczyć, jak możesz zablokować procesy destrukcyjne i wzmocnić formację. Jak uczy Peter Drucker, trzeba tworzyć warunki do pracy, zarządzać procesami i przewodzić ludziom.

A może podnieść wymagania?

Jednym z takich sposobów jest podnoszenie i właśnie egzekwowanie wymagań, tak? Wtedy ci niepasujący do służby zaczną odchodzić? Pytam, bo podobne rozwiązania znajdują się w społecznych projektach naprawy np. sądownictwa. Np. zamiast wyrzucać sędziów TK Przyłębskiej, trzeba zwiększyć zadania i obciążenie Trybunału. Słabi, awansujący do tej pory ścieżką serwilistyczną, sami odejdą.

Tak, to jedna z metod. Poza Firmą jestem już 18 lat. Ale wiem – i zawsze będę to powtarzał – skuteczne nie są powierzchowne akcje, ale porządnie zaplanowane zmiany oddolne.

A co by Pan powiedział na pomysł niezależnej, odpowiedzialnej przed parlamentem instytucji analizującej skargi na Policję. Nie po to, by szukać winnych, ale by zrozumieć, co nie działa.

A zna pani to powiedzenie „chcesz udawać, że rozwiązujesz problem, powołaj komisję?”. Idea nie jest zła, skoro sprawdza się na świecie i dlatego także ją rekomenduję. Ale pojawia się ryzyko, że skoro taka instytucja byłaby zależna od parlamentu. I to jej polityczne uwikłanie uczyniłoby ją w Polsce słabą. Ale jeśli byłaby jedna i centralna, wysoko zamocowana w administracji centralnej (KPRM?), może być efektywna, chociaż system może ją też łatwo otorbić.

Notabene – koncentrowanie się wyłącznie na Policji, nie wydaje mi się uczciwe, bowiem w ten sposób czynimy ją uosobieniem wszelkiego zła.

Podczas gdy inne służby mundurowe i pozostałe, także nie są wolne od jednostkowych patologii, tylko media mają mniejsze szanse na dostęp do informacji.

Powołać komisję łatwiej niż sprawdzać każdą kamerę nasobną, czy była włączona w czasie interwencji?

Właśnie. Ale jak się zacznie sprawdzać kamery i mnóstwo tych szczegółów, na których opiera się policyjna robota, to pójdzie „chyr w fabryce”, że zmiana nie jest na niby. Jeden dobrze umocowany reformator może to zrobić – i może być w tym skuteczny. Musi jednak mieć dostęp do danych i umieć je zanalizować tak, by dobrze wskazać punkt podparcia dla zmiany. Uruchomić mechanizmy korekt, przy czym przypominam starą tezę – tylko zmiany na gorsze są łatwe.

I po to konieczne jest zbadanie spraw interwencji zakończonych śmiercią. Trzeba powiedzieć „Idziemy po was”.

No nie. Cytuje pani Bartłomieja Sienkiewicza, który, będąc przed laty szefem MSWiA, w taki sposób zapowiadał rozprawę z kibolami. Ale jeśli coś takiego mówisz, reprezentując aparat państwa – to musisz to potem zrobić.

Tylko w operze jak ktoś śpiewa, że kogoś goni, to może stać w miejscu i nic złego się nie stanie. W życiu takie zachowanie powoduje dużo zła.

A co najważniejsze – tworzy pojęcie Nibylandii. To groźne.

Więc jak pani mnie pyta, co zrobić, by policja nie zabijała, to odpowiem, że doprowadzają do śmierci patologiczne jednostki noszące mundur i dlatego należy przygotować strategię opartą na dobrych danych analitycznych. Wyłapywać tych, którzy do służby się nie nadają, wspierać pozostałych. Pokazać, że kłamstwo i serwilizm do niczego nie prowadzą.

I rozliczyć sprawy z przeszłości. Bo one nie tylko dotyczą przeszłości, ale rzutują na to, jaka Policja będzie w przyszłości.

***

*Piotr Caliński, prawnik i były policjant, dziś wykładowca studiów podyplomowych MBA i BBwP Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN oraz Collegium Civitas. Wieloletni pracownik dydaktyczny w szkołach policyjnych oraz doradca i praktyk w zakresie bezpieczeństwa biznesu. Prezes zarządu Spółdzielni Bezpieczeństwo Obrotu Bankowego.

Był komendantem Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, a w latach 2001-2004 – wicedyrektorem Gabinetu Komendanta Głównego Policji odpowiedzialnym m.in. za analizę zarządzania i strategię rozwoju Policji. W latach 2001-2006 przedstawiciel polskiej Policji w międzynarodowych akademiach i organizacjach kadrowo-szkoleniowych: AEPC, MEPA, CEPOL.

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze