0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Cezary Aszkielo...

Fala zaczęła się w połowie sierpnia 2023 roku. „W połowie września wskaźnik R był nawet powyżej dwóch, czyli tydzień do tygodnia chorowało dwa razy więcej osób” – mówił niedawno w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Izby Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych [wskaźnik R pokazuje, ile osób może zarazić jedna osoba. Jeśli wynosi więcej niż 1, chory zaraża jedną lub więcej osób i epidemia wciąż się rozwija. Jeśli spada poniżej 1, epidemia wygasa].

„To oczywiście wiązało się to z powrotem dzieci do szkół, zakończeniem wakacji i powrotem studentów na uczelnie, z mobilnością ludzi, no i oczywiście gorszą pogodą” – dodał ekspert.

Przeczytaj także:

Tym razem przebieg fali zachorowań przybrał nietypowy obrót. „Gdyby była [ona] podobna do poprzednich, powinna się już kończyć, ale nic na to nie wskazuje. Cały czas mamy wskaźnik R powyżej 1” – mówił Grzesiowski tym razem w rozmowie z dziennikarką „Krytyki Politycznej”.

Fala nie gaśnie

Medonet spytał niedawno Ministerstwo Zdrowia o wysokość wskaźnika R. Z danych udostępnionych przez urząd wynikało, że 13 listopada 2023 roku przekraczał on wartość 1 we wszystkich województwach.

Najgorsza sytuacja panowała w województwie opolskim (R=1,30). Średnia dla kraju wynosiła 1,18.

Na pytanie, ile osób choruje dziś w Polsce na COVID-19, właściwie nie sposób odpowiedzieć. Eksperci wskazują, że oficjalne dane są szczątkowe. To, co widzimy na stronie ministerstwa, to wyniki uzyskane wyłącznie przez lekarzy w szpitalach czy POZ-etach, ale to zdaniem specjalistów wierzchołek góry lodowej. Wykonujemy bowiem bardzo mało testów. A jeśli już, chorzy testują się sami i dane te w ogóle nie spływają do rządowych statystyk.

Oficjalnie 23 listopada 2023 roku odnotowano 1590 nowych zachorowań, 24 listopada – 1969, dzień później – 1662.

Testów robi się zaledwie 3-4 tys. dziennie. Blisko 50 proc. z nich daje wynik pozytywny (23, 24 i 25 listopada odpowiednio 47,1 proc., 48,4 i 44,3 proc.).

W niedzielę, 26 listopada, na stronie Ministerstwa zaraportowano 102 nowe przypadki COVID-19, zero zgonów. Testów w całym kraju wykonano 644, 109 z nich wykazało obecność wirusa.

„Według naszych wcześniejszych obserwacji już powyżej 10 proc. dodatnich testów wskazuje na rozwiniętą falę epidemiczną” – zaznaczał dr Grzesiowski. „To, co teraz obserwujemy, dowodzi, że zachorowań jest tyle, ile w 2021 roku. Potwierdzają to wyniki badań ścieków, które przeprowadza Warszawa oraz badania innych krajów: Danii, Szwecji, Holandii” – dodał ekspert.

Ilu więc ludzi choruje dziś w Polsce na COVID-19? „Szacuje się, że może to być nawet 80-100 tys. osób dziennie” – uważa Grzesiowski.

O zachorowaniach słychać było nawet w Sejmie. Niedawno marszałek Szymon Hołownia wspomniał, iż jedna z sejmowych komisji nie mogła się ukonstytuować, gdyż część jej składu zapadła na COVID.

55 zgonów w trzy listopadowe dni

Ponieważ to już któraś z kolei fala zachorowań, nie przejmujemy się nią specjalnie. Żyjemy w przekonaniu, że wirus złagodniał. I rzeczywiście, dla większości z nas infekcja nie stanowi już takiego zagrożenia, co na początku pandemii.

Ale SARS-CoV-2 to nadal śmiertelne niebezpieczeństwo dla osób z grup ryzyka. A więc tych powyżej 60. roku życia, osób po przeszczepach, dializowanych, po ciężkich operacjach. Chorych w trakcie leczenia onkologicznego, dzieci i dorosłych z wrodzonymi niedoborami odporności.

Na COVID-19 nadal w Polsce się umiera. W ciągu trzech dni (23-25 listopada) odnotowano 55 zgonów, w tym 41 wyłącznie z powodu zakażenia SARS-CoV-2.

Lekarzy niepokoi też tzw. Long COVID, czyli długie konsekwencje choroby.

„Na początku powątpiewano w takie konsekwencje. Próbowano wmówić, że ludzie po COVID-19 mają raczej hipochondrię. A potem okazało się, że mają nadciśnienie, zakrzepicę, że rośnie liczba przypadków nowo rozpoznanej cukrzycy, mamy zaburzenia odporności, w tym chorób autoimmunologicznych, neurologiczne objawy, itd.

W tej chwili bardziej boimy się długiego COVID-u, niż ostrych stanów w czasie samej infekcji” – mówił dr Paweł Grzesiowski.

Trzy subwarianty w tym samym czasie

Wariantem wirusa SARS-CoV-2, który obecnie nas atakuje, jest Omikron. „Jest on tak dziwnym wariantem, że równocześnie funkcjonują różne jego odmiany” – tłumaczył dziennikarce Krytyki Politycznej dr Grzesiowski. „Nie tak jak w poprzednich falach, kiedy po kolei następowały fale wariantów Alfa, Beta, Delta. Teraz mamy równocześnie Omikrony Eris, Kraken i Pirola i możemy w czasie jednego sezonu łapać kolejne infekcje, wywołane przez różne subwarianty wirusa”.

„Dla nas ta sytuacja jest bardzo niekorzystna, ponieważ za falą zachorowań nie idzie fala naturalnej odporności. Bo od razu krąży inny subwariant, na którego nie ma krzyżowej odporności” – dodał lekarz.

Co gorsze, Omikron ma – jak się wydaje – jeszcze jedną niebezpieczną właściwość.

„Wyszła arcyciekawa praca pokazująca, że ktoś, kto przeszedł Omikron, ma 30 razy większe ryzyko zachorowania na kolejny wariant niż ten, kto nie chorował” – zaznaczył Grzesiowski. „To by znaczyło, że wirus zostawia pewien deficyt odpornościowy i złapać kolejny wariant jest łatwiej. Zamiast się uodpornić, stajemy się coraz bardziej podatni. Gdyby to się potwierdziło na większą skalę, to jest to tragedia. Strach myśleć, co będzie za pięć lat”.

Na szczęście, powstały już szczepionki, które chronią przed najnowszymi odmianami Omikrona. Gorzej, że nadal nie ma ich w Polsce.

25 krajów się dogadało, tylko Polska i Węgry nie

Szczepionka mRNA Pfizera (Comirnaty Omicron XBB.1.5) została zarejestrowana 31 sierpnia 2023 roku. Podobny preparat Moderny dwa tygodnie później.

„Obie są już używane, cała Europa szczepi od początku września [preparatem Pfizera, nowej szczepionki Moderny nie ma na Starym Kontynencie], z wyjątkiem Polski i Węgier, które wyłamały się jednostronnie z umów na wcześniejsze dostawy” – mówił „Krytyce Politycznej” dr Paweł Grzesiowski.

I dalej: „Jednostronnie zerwaliśmy umowę na dostawy w ramach mechanizmu europejskiego, wypadliśmy z grupowego zakupu i szczepionek mRNA dla nas nie ma”.

„Nie zapłaciliśmy za miliony dawek i nie chcemy za nie zapłacić. Te dawki, które zamówiliśmy w nadmiarze, przeterminowały się, nie wykorzystaliśmy ich. Ale zakładam, że nie można było tak do końca przewidzieć, ile dawek będzie potrzebnych” – dodał ekspert. „Zamawialiśmy te szczepionki w ciemno".

"Druga rzecz to negocjacje z producentami. Jakoś 25 krajów się dogadało, tylko Polska i Węgry nie”.

Minął kolejny miesiąc

Polska skonfliktowała się zatem z Pfizerem. Postanowiliśmy czekać na preparat NovaVaxu (Nuvaxovid XBB.1.5). Z tym, że jego rejestracja miała miejsce 2 miesiące po szczepionce Pfizera, tj. 31 października 2023 roku.

Czyli nie można było wcześniej tej szczepionki zamówić, ale można było być przygotowanym, że jak w październiku będzie zarejestrowana, to w Polsce dostępna będzie 6 listopada. Tymczasem minął kolejny miesiąc. Dlaczego – o to trzeba pytać władze” – mówił Grzesiowski.

„Jest to mało znana szczepionka białkowa, która jest bardzo dobra, ale wiele osób jej nie zna i podejrzewa, że to gorszy produkt” – zaznaczył ekspert.

To dobra szczepionka

Podczas niedawnego cotygodniowego webinaru Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa Paweł Grzesiowski mówił o zaletach szczepionki firmy Novavax.

Jest to – powtórzmy – szczepionka białkowa (a więc tego samego typu, co np. szczepionka przeciw grypie). Jej podstawą jest białko S wirusa. Przypomnijmy, iż szczepionka białkowa to taka, która w sposób bezpośredni aktywuje nasze komórki odpornościowe do produkcji przeciwciał.

Ma ona dwie przewagi nad preparatami RNA. Po pierwsze użyta jest w niej pełna cząsteczka białka S, tymczasem szczepionki RNA zawierają podjednostkę tej cząsteczki. Produkt Novavaxu „daje nam nieco szerszy obszar produkcji przeciwciał” – zaznaczył Grzesiowski.

Ponadto znajduje się w niej tzw. adiuwant, czyli substancja wzmacniająca, która w sposób nieswoisty dodatkowo aktywuje odpowiedź immunologiczną.

„Ta szczepionka najlepiej nadaje się dla osób z grup ryzyka” – przekonywał Grzesiowski.

Preparat Novavaxu można podać po szczepionce innego typu. Mogą ją także przyjąć osoby, które wcześniej w ogóle nie korzystały ze szczepień przeciw COVID (w takiej sytuacji należy wziąć dwie dawki rozdzielone w czasie).

Szczepionka Novavax nadaje się wyłącznie dla osób powyżej 12. roku życia. Podczas webinarium pojawiło się pytanie, czym w takim razie szczepić dzieci. Niektóre z nich też cierpią z racji niedoborów immunologicznych.

„Dobre pytanie” – skwitował Grzesiowski. Zdaniem eksperta można nadal zastosować starszą szczepionkę Pfizera lub Moderny. „Jej skuteczność będzie niższa, ale lepsze to, niż nic”.

Komunikat ministerstwa

Ministerstwo Zdrowia długo udawało, że zachorowań na COVID na jesieni 2023 roku nie ma, a na zapytania, dlaczego nic się nie mówi o nowych szczepieniach, odpowiadano, że czekamy na produkt Novavaxu, tak jakby nowa wersja szczepionki Pfizera w ogóle nie istniała.

17 listopada 2023 urząd wydał komunikat nr 34 „w sprawie realizacji szczepień przeciw COVID-19 w sezonie 2023/2024”.

„Minister Zdrowia (…) zaleca przyjęcie osobom mającym:

  • wiek ≥60 lat lub
  • niedobory odporności lub choroby współistniejące zwiększające ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 (dotyczy osób w wieku powyżej 12 lat) lub
  • pracownikom ochrony zdrowia, którzy mają bezpośredni kontakt z pacjentem lub materiałem zakaźnym, szczepionki zaktualizowanej dla podwariantu XBB.1.5 jako kolejnej dawki przypominającej szczepionki przeciw COVID-19” – czytamy w Komunikacie.

I dalej: „Możliwość wykonania szczepienia (…) zostanie uruchomiona od 6 grudnia 2023 r.”

„Szczepionka białkowa podjednostkowa Nuvaxovid (…) będzie dostępna (…) również dla osób, które wyrażają chęć zaszczepienia i spełniają warunek wieku (osoby, które ukończyły 12. r.ż.) i od ostatniego szczepienia upłynęło co najmniej 6 miesięcy”.

W POZ-ecie albo w aptece

Ministerstwo zdecydowało, iż:

„Od 1 grudnia 2023 r. podmiotami uprawnionymi do wykonywania szczepień przeciw COVID-19 są przychodnie POZ, które wystąpią do Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych o szczepionki lub apteki ogólnodostępne, które podpiszą umowę z NFZ na realizację szczepień zalecanych.

Wykaz przychodni POZ oraz aptek ogólnodostępnych zostanie udostępniony na stronie pacjent.gov.pl.”

„Od 1 grudnia 2023 r. przestaje funkcjonować infolinia do zapisów na szczepienie przeciw COVID-19. Pacjenci będą mogli zapisać się na szczepienie za pośrednictwem Internetowego Konta Pacjenta (…), lub bezpośrednio w placówce POZ lub aptece ogólnodostępnej”.

„Skierowanie na szczepienie jest wystawiane automatycznie przez system dla osób, które ukończyły 12. r.ż.”

„W przypadku braku automatycznie wystawionego e-skierowania osoba uprawniona w punkcie szczepień może samodzielnie wystawić e-skierowanie na szczepienie osobom uprawnionym.”

Na razie e-skierowań nie ma

Tyle ministerstwo.

Na razie e-skierowań nie ma, przynajmniej ja nie mam go na swoim koncie pacjenta (pewnie pojawi się 6 grudnia).

Wykazu przychodni POZ oraz aptek, które będą szczepić, też w tej chwili próżno szukać.

Najnowsza akcja szczepień zapowiada się nie najlepiej.

„Nie ma już czegoś takiego jak Narodowy Program Szczepień na COVID-19” – zaznacza w przywoływanym już kilkakrotnie wywiadzie dla Krytyki Politycznej dr Paweł Grzesiowski. „Po prostu jest szczepionka. Ktoś ją wrzuci do magazynu, ktoś zamówi do punktu szczepień. (…) Od 1 grudnia będzie mniej punktów szczepień, bo szczepić będzie tylko POZ i apteki, ale w tej chwili [wywiad ukazał się 23 listopada 2023 r.] nie ma ani jednej apteki, która ma podpisaną umowę na szczepienia na COVID”.

I dalej: „Przy okazji grypy okazało się, że procedury zawierania umów są zbyt skomplikowane i żadnej aptece od trzech tygodni to się nie udało.

Zanim te apteki podpiszą umowy, zanim ten cały proces ruszy, pewnie będzie koniec grudnia, a potem są święta, nowy rok. I co?

Będziemy szczepić w styczniu. Realnie.”

Ile kupiono szczepionek?

W czasie webinarium Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa zastanawiano się, ile Polek i Polaków zdecyduje się na najbliższe szczepienie. Teoretycznie może to zrobić każdy powyżej 12. roku życia, kto ostatnią dawkę przyjął ponad 6 miesięcy temu. Praktycznie zgłosi się tylko mały ułamek tej grupy. Oceniono, że może być to maksimum 2-2,5 mln obywateli, a więc mniej więcej tyle, ile szczepi się przeciw grypie.

A ile w takim razie szczepionek firmy Novavax zamówił rząd? Tego nie wiadomo.

Pytanie takie zadała ministerstwu „Wyborcza”. Pozostało ono bez odpowiedzi.

W Polsce 6 tys. zł, w Europie 60 euro

W kontekście aktualnej fali COVID-19 jest jeszcze jeden element – brak ważnego specyfiku do wczesnego leczenia domowego. Chodzi o Paxlovid, produkcji – ni mniej, ni więcej – tylko firmy Pfizer.

Polska z racji konfliktu wokół zamówionych i nieodebranych szczepionek od początku niechętnie podchodziła do tego specyfiku.

W styczniu 2022 Paxlovid uzyskał rejestrację europejską.

Od lutego 2022 roku Paxlovid jest dostępny w EU na mocy umowy dwustronnej z Pfizerem. Tymczasem według informacji zamieszczonej na portalu X przez @medexit [osobę przedstawiającą się jako „człowiek wstrząśnięty i zmieszany brakiem zarządzania pandemią w Polsce. Lekarz, specjalista chorób zakaźnych, nauczyciel akademicki, MD, PhD”] Polska zrywa umowę, dzięki której lek mógłby kosztować kilkaset złotych zamiast kilku tysięcy.

W grudniu 2022 roku Paxlovid pojawia się w pojedynczych aptekach w Polsce za cenę ok. 6 tys. zł, podczas gdy w UE kosztuje 60 euro.

Dodajmy, że w niektórych krajach zdecydowano się na jego refundację, stąd cena jest jeszcze niższa, w granicach kilku euro.

24 kwietnia 2023 roku Pfizer występuje z wnioskiem o refundację leku w Polsce. W lipcu 2023 roku rządowa Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji opiniuje negatywnie refundację, chociaż nieco wcześniej Rada Przejrzystości AOTMiT wydała opinię pozytywną.

„Jest bardzo dużo wątpliwości co do tego leku”

Paxlovid to lek doustny, który trzeba stosować na początku choroby. Jest on przeznaczony do użytku domowego, choć oczywiście można też podać go w szpitalu. Z tym, że mało kto ląduje w szpitalu na samym początku infekcji.

Blisko 2 lata temu, a konkretnie 18 lutego 2022 roku, znany krakowski lekarz, prof. Wojciech Szczeklik, twittował powołując się na „The New England Journal of Medicine” [jedno z topowych czasopism medycznych na świecie]: „5-dniowa, doustna kuracja lekiem Paxlovid zmniejszała częstość hospitalizacji i zgonów (89 proc.) oraz ładunek wirusa w COVID, gdy zastosowana na początku choroby. Badanie z randomizacją – lek bezpieczny, najczęstsze skutki uboczne to zaburzenia smaku (5,6 proc.)”

22 listopada 2023 roku Konkret24 podał, że „według wyszukiwarki Gdziepolek.pl Paxlovid był dostępny tylko w sześciu aptekach w kraju – i to tylko w Warszawie i okolicach – w cenie od 5400 zł”.

„Niestety jest bardzo dużo wątpliwości co do tego leku” – powiedziała 17 listopada 2023 roku w radiu ZET minister zdrowia Katarzyna Sójka.

Wyjaśniła, że chodzi o wysoką cenę, ale za ważniejsze uznała, że jest wiele działań niepożądanych. Sójka przekonywała ponadto, że wymogiem przy włączeniu leku do terapii jest współpraca lekarza z farmakologiem klinicznym. Dodała, że wątpliwości biorą się również z obserwacji doświadczeń innych krajów [cyt. za Konkret.24].

„Nie ma żadnych głosów w ministerstwie”

„Prowadząca rozmowę dziennikarka Beata Lubecka dopytywała, czy resort zdrowia (…) podejmuje kroki, by Paxlovid był refundowany. Minister odparła, że istnieje sporo wątpliwości co do skuteczności oraz (…) że nie ma żadnych głosów w ministerstwie [na temat] wielkiego zapotrzebowania właśnie na ten lek".

„Główny problem jest taki, że [Paxlovidu] nie ma w Polsce dla osób z grupy wysokiego ryzyka. Pozostała część wypowiedzi [pani minister] kuriozalna na tyle, że ciężko skomentować" – ocenił 18 listopada w serwisie X.com prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

„Widzę, że pani minister ma ograniczoną wiedzę na temat działania i skuteczności Paxlovidu”

– skomentowała z kolei dla Konkret24 prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Powrót do maseczek?

Dodajmy na koniec, że firma Pfizer wystąpiła na drogę sądową przeciw Polsce za narażenie na straty w związku z nieodebraniem zamówionych szczepionek przeciw COVID.

Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna” chodzi o niebagatelną kwotę 6 mld zł za nieodebranych 60 mln dawek.

Czy w czasie oczekiwania na szczepionkę, na dodatek w sytuacji, gdy nie ma czym się leczyć, powinniśmy wrócić do maseczek?

„Tak. Uważam, że w miejscach zatłoczonych, zamkniętych, źle wentylowanych powinniśmy zakładać maseczki” – przekonuje dr Grzesiowski. „Niekoniecznie w nowoczesnych supermarketach, gdzie są duże przestrzenie i dobra wentylacja, ale w metrze, tramwaju, poczekalniach, placówkach medycznych powinniśmy o tym myśleć. I zawsze wtedy, kiedy mamy objawy. Chory ma mieć maseczkę, podobnie jak jego opiekun i lekarz”.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze