0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

Na zdjęciu u góry: polityk PiS Marek Suski, którego wypowiedź o pochłanianiu CO2 przez lasy portal Nauka o Klimacie uznał za klimatyczną bzdurę roku 2021. Na podium znaleźli się też Jarosław Kaczyński i Patryk Jaki

W badaniu GFK Polonia sprawdzono również, jaki jest poziom dezinformacji wśród Polaków i w jakie fałszywe stwierdzenia wierzą. Te wyniki są już znacznie mniej przyjemne.

27 procent ankietowanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że „spisek klimatyczny ma na celu zniszczenie państw opartych na gospodarce węglowej”, tyle samo jest przekonanych, że używanie energii odnawialnej nie przyczynia się do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych.

53 procent badanych uważa, że „elektrownia jądrowa zawsze stwarza zagrożenie dla okolicznych mieszkańców”.

Polacy wierzą w nieprawdziwe twierdzenia także, jeśli chodzi o zdrowie i nowoczesne technologie. 30 procent ankietowanych przez GFK Polonia sądzi, iż pandemia COVID-19 została wcześniej zaplanowana, a 14 procent - że spowodował ją Bill Gates.

Przeczytaj także:

15 procent uważa, że odpowiednia dieta zastępuje (!) leczenie onkologiczne.

Co czwarty badany wierzy, że używane przez sieci 5G fale radiowe są niebezpieczne dla człowieka, niewiele mniej zaś (22 procent) – że sieci 5G uruchamiane są w celu inwigilowania ich użytkowników.

Aż 40 procent ankietowanych przyznało, że korzysta z tak zwanych alternatywnych źródeł informacji - znalazły się wśród nich zarówno serwisy skrajnie prawicowe, jak i szerzące niesprawdzone teorie spiskowe.

Badanie przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 1000 osób, metodą CAWI, na początku października 2021 roku.

Ponad jedna czwarta wierzy w spisek klimatyczny

W teorie spiskowe i fałszywe tezy wierzy zazwyczaj ok. 20-25 proc. społeczeństwa. Poziom ten jest podobny w różnych państwach i potwierdza się w kolejnych badaniach, choćby w opublikowanym kilka tygodni temu sondażu międzynarodowej platformy analitycznej YouGov.

Oczywiście są kraje, w których odsetek wierzących w fałszywe teorie jest niższy (choćby kraje skandynawskie). Polska pod tym względem znajduje się niestety w niechlubnej czołówce wśród państw europejskich.

Badania dla Fundacji Digital Poland pokazują dodatkowo, że w niektórych dziedzinach przekonania Polaków idą w niepokojącym kierunku.

W obszarze „klimat i energia” ponad połowa badanych zgodziła się z błędnymi przekonaniami. W obszarze zdrowia – ponad 40 procent. Trzeba pamiętać, że przekonania przekładają się na decyzje i zachowania. Jeśli ponad połowa ankietowanych wierzy, iż elektrownia atomowa zawsze (to kluczowe słowo) jest zagrożeniem dla mieszkańców – trudno będzie o zgodę na jej wybudowanie.

Jeśli 27 procent myśli o zmianach klimatycznych jako o „spisku” uderzającym w określone państwa, a 25 procent nie sądzi, by podnoszenie się średniej rocznej temperatury na świecie miało wpływ na pojawianie się ekstremalnych zjawisk pogodowych — może to być istotną przeszkodą w procesie transformacji energetycznej.

Nie wiadomo, w jakim stopniu wiara w tego rodzaju stwierdzenia to efekt dezinformacji, a w jakim – zwyczajne braki edukacyjne, szczególnie istotne w dziedzinie zmian klimatycznych. To nowe zjawisko i wiele osób wie o nim tylko tyle, ile usłyszy w mediach.

Na prawdopodobny brak wiedzy wskazują szczegółowe zestawienia, przygotowane przez GFK Polonia – wynika z nich, że najwięcej osób zgadzających się z fałszywymi tezami miało wykształcenie podstawowe i mieszkało na wsi lub w najmniejszych miastach.

Brak wiedzy i propaganda

Warto tu przypomnieć inny sondaż - unijnego Eurostatu z września 2021 roku, który badał poziom wiedzy oraz stosunek do nauki i technologii obywateli państw europejskich.

Wynik Polaków był szokująco niski – tylko 10 proc. badanych odpowiedziało prawidłowo na 8 i więcej pytań (w sumie było ich jedenaście), co sprawiło, że usytuowaliśmy się na 5. miejscu od końca.

28 proc. Polaków stwierdziło, że ludzie żyli w tym samym czasie co dinozaury (to nieprawda), 43 procent - że lasery działają przez skupianie fal dźwiękowych (w rzeczywistości są to fale świetlne).

Zaś 36 proc. nie zgodziło się ze stwierdzeniem, że ludzie rozwinęli się z wcześniejszych gatunków zwierząt.

Braki edukacyjne to jedna z przyczyn, drugą jest oddziaływanie oficjalnej propagandy, serwowanej Polakom od sześciu lat przez obecne władze. Jej wpływ uwidocznił się w pytaniach GFK Polonia dotyczących polityki i spraw społecznych.

Otóż 31 procent badanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że feminizm i LGBT to ideologie, których celem jest narzucenie większości Polaków innego stylu życia.

Zaś 25 procent – że rozbicie się samolotu w Smoleńsku to zamach, a nie katastrofa. Co ciekawe, to prawie identyczny wynik z tymi, które otrzymywaliśmy w sondażach Ipsos, zlecanych przez OKO.press, realizowanych w latach 2016, 2017 i 2020.

Kiedy pytaliśmy o rozbicie się prezydenckiego samolotu, regularnie mniej więcej jedna czwarta ankietowanych wskazywała na zamach. Jak zaznaczał w 2020 roku Piotr Pacewicz - ogromna większość z nich należała do elektoratu PiS-u.

Pułapka internetowej wyszukiwarki

Jednocześnie większość ankietowanych przez GFK Polonia potwierdziła, że zetknęła się z dezinformacją (81 procent), a 67 procent - z fałszywymi informacjami.

To wyższy poziom niż w badaniach Instytutu NASK z 2019 roku – wówczas o zetknięciu się z fake newsami w ciągu ostatnich 6 miesięcy mówiło 56 proc. Polaków.

Źródłem fałszywek najczęściej byli znajomi lub członkowie rodziny, dopiero na drugim miejscu znalazły się media społecznościowe.

69 procent badanych zadeklarowało, że sprawdza wiarygodność newsów – tyle że jedynie 12 proc. sięga w tym celu do portali fact-checkingowych. Za to aż 44 procent Polaków w takiej sytuacji korzysta z wyszukiwarek internetowych. I to może być pułapka.

Wyszukiwarki internetowe wyświetlają odpowiedzi na zadane pytania, opierając się na własnych algorytmach. To sprawia, że częściej wyświetlają użytkownikom wyniki, zbliżone do stron internetowych, z których dany użytkownik już wcześniej korzystał.

Jeśli ktoś regularnie wchodzi na alternatywne portale internetowe (a jak wynika z innych odpowiedzi, robi to aż 40 proc. Polaków), rośnie prawdopodobieństwo, że w swoich wynikach na pierwszych miejscach zobaczy właśnie takie alternatywne źródła.

A to prosta droga uznania za prawdę informacji fałszywych czy zmanipulowanych - w źródłach alternatywnych jest ich bowiem zatrzęsienie.

Dużo zależy od sposobu działania wyszukiwarki internetowej. Na przykład Google nie wyświetla linków prowadzących do niektórych serwisów, uznawanych za najmniej wiarygodne lub typowo propagandowe.

Wysokie zaufanie Polaków do wyszukiwarek pokazuje również, jak ważna była choćby decyzja Google w sprawie informacji o szczepieniach przeciwko koronawirusowi: ułatwiono wówczas dostęp do stron, zawierających naukowo potwierdzone dane na ten temat. Dzięki temu materiały z alternatywnych mediów, z fałszywymi teoriami spiskowymi i zmanipulowanymi przekazami dotarły do mniejszej liczby osób.

Blokowanie siewców fake newsów? Polacy: tak!

W badaniu GFK Polonia aż 84 procent ankietowanych stwierdziło, że ważnym problemem Polski jest wpływ fałszywych informacji w internecie na podziały społeczne oraz na demokratyczne wybory.

W działania, które mają ograniczyć ów wpływ, najbardziej angażują się niezależni dziennikarze (50 procent wskazań) i eksperci (49 procent). Na działania rządu w tym zakresie wskazało 33 proc. ankietowanych, niewiele mniej zaś na Unię Europejską – 31 proc.

Polaków zapytano także o to, na jakie sposoby przeciwdziałania dezinformacji zgodziliby się. Okazało się, że jest ogromna społeczna akceptacja dla blokowania i usuwania kont osób czy organizacji, najczęściej publikujących fake newsy w mediach społecznościowych.

Odpowiedzi: „zdecydowanie się zgadzam” i „raczej się zgadzam” w odniesieniu do takiego rozwiązania wskazało aż 71 procent badanych.

Tyle samo akceptuje wprowadzenie do szkół edukacji medialnej, uczącej, jak rozpoznawać nieprawdziwe informacje w sieci i w mediach. Więcej wskazań zdobył tylko pomysł, aby media miały obowiązek prostowania fake newsów (za było 75 procent ankietowanych).

To istotne wyniki w kontekście ostatnich działań rządu. Gdy kilka tygodni temu Facebook usunął konto Konfederacji za szerzenie nieprawdziwych informacji i mowy nienawiści, Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, odpowiedzialny za informatyzację, natychmiast zadeklarował wsparcie dla Konfederacji i wyraził oburzenie decyzją firmy Meta, właściciela Facebooka.

Tymczasem okazuje się, że blokowanie kont może być akceptowane przez większość społeczeństwa.

Rada Wolności Słowa najniżej oceniona

Ponad 60 proc. Polaków poparło też inne pomysły wymienione w badaniu GFK Polonia, które mogą pomóc w ograniczaniu dezinformacji:

- 69 proc. jest za tym, by fake newsy były automatycznie kasowane przez platformy społecznościowe,

- 67 proc. zgadza się na oznaczanie fałszywych informacji w przeglądarkach internetowych,

- 63 proc. popiera nakładanie kar finansowych na właścicieli platform społecznościowych i wyszukiwarek w przypadku niepodjęcia działań, zmierzających do ograniczenia zasięgów fake newsów.

Spośród badanych rozwiązań najmniej osób (43 procent) poparło pomysł, by powstał w Polsce rządowy organ ustalający, co jest nieprawdziwą informacją i nakazujący opublikowanie sprostowania. Wskazano tu wprost na tak zwaną Radę Wolności Słowa.

To rozwiązanie, zapisane w opracowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekcie ustawy dotyczącej „ochrony wolności słowa w internecie”. Projekt zgłoszono rok temu, ale długo leżał zapomniany – aż do wspomnianego już zablokowania konta Konfederacji na Facebooku. Wtedy do niego wrócono.

Rada Wolności Słowa, której członków ma wybierać Sejm, ma funkcjonować w strukturach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Będzie rozpatrywać odwołania od decyzji portali społecznościowych o blokowaniu treści i kont. Nakładane przez nią kary mają wynosić od 50 tys. zł do nawet 50 mln zł.

Ten pomysł podoba się najmniej ze wszystkich dziesięciu propozycji, przedstawianych w badaniu. To nie jedyny przypadek, kiedy z odpowiedzi przebija niski poziom zaufania do obecnych władz, oficjalnych instytucji i publicznych mediów.

OKO.press na pierwszym miejscu

Pytano także, z jakich źródeł Polacy czerpią bieżące informacje. Tu mamy swój powód do radości – OKO.press znalazło się na pierwszym miejscu wśród wymienianych portali fact-checkingowych, ze wskazaniami na poziomie 37 procent, wyprzedzając między innymi portal TVN24 Konkret 24 (35 proc.), fakenews.pl (33 proc.) czy stronę Stowarzyszenia Demagog (23 proc.). Dziękujemy, to dla nas ważny wynik!

Generalnie jednak większość badanych (ponad 60 proc.) uznała, że podstawowym źródłem bieżących informacji jest telewizja.

Przy czym

  • aż 61 proc. czerpie informacje z TVN i TVN24,
  • 58 proc. z Polsatu,
  • a zaledwie 32 proc. z TVP1
  • jeszcze mniej, bo 28 procent, z TVP Info.

Niska ocena publicznych i prorządowych mediów jest widoczna także w innych kategoriach. Wśród stacji radiowych pierwsza z publicznych radiostacji – Jedynka Polskiego Radia – znalazła się dopiero na piątym miejscu.

Z prorządowych tygodników najwyżej uplasowało się „Do Rzeczy” – także na miejscu piątym (6 proc. wskazań), a jego wydanie internetowe wylądowało o jedno oczko wyżej.

Natomiast w zestawieniu najpopularniejszych portali internetowych znalazło się tylko jedno prorządowe medium – niezalezna.pl, ze wskazaniami na poziomie zaledwie 1 procenta, podczas gdy liderujący stawce onet.pl zdobył 74 proc., a drugi w zestawieniu portal wp.pl – 66 proc.

Polacy wiedzą, że dezinformacja jest istotnym zagrożeniem, mającym wpływ na rzeczywistość, w której żyjemy. Oczekują realnych działań, ograniczających szerzenie fałszywych informacji, ale nie widzą, by takie działania podejmowały państwowe władze. Częściej mogą w tym zakresie liczyć na niezależnych dziennikarzy i ekspertów niż na systemową aktywność organów państwa.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze